Dobry wieczór.
Nie pracuję. Nie pracuję, nie dlatego ,że nie chcę ,że nigdy nie pracowałam, że jestem leniem i już nigdy w życiu nie zamierzam nic robić.
W życiu pracowałam i lekko i bardzo ciężko i za grosze i za duże pieniądze.
Mam też wyższe wykształcenie.
Poprostu od kilku lat mam taki czas, że nie pracuję. Oczywiście w ciągu tych kilku lat bywałam też w pracy, ale nie na stałe.
Mój mąż pracuje na drugim końcu świata. Dobrze zarabia, a ja jestem sama z dziećmi, z obowiązkami w tym jeszcze bardzo dużo, choć na odległość pomagam mojemu mężowi. Nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc i dlatego nie podejmuję na razie pracy. Co nie znaczy, że nigdy nie będę pracować. Oboje z mężem to rozumiemy i mamy tak ustalone.
Jednak presja społeczna jest bardzo silna.
Ludzie wtrącają się w moje życie. Komentują , przytykają. Jest mi tak z tym źle. Popadam w depresję, jestem przygnębiona. Przez głowę przeszły mi również myśli samobójcze.
Nie są w mojej sytuacji, nie znają mojego życia, a dają sobie prawo do oceniani mnie. Nie pożyczam, nie żebrzę , nie żyję na koszt państwa. Niedawno przeczytałam w internecie, że kobieta, która nie pracuje to śmieć. Ja naprawdę nie leżę. Czasem przy dzieciach jestem tak wypompowana z sił. Wszystko jest na mojej głowie, ich zdrowie, edukacja. Nie mogę powiedzieć „dziś się relaksuję, a ty mężu idziesz na wywiadówkę” . W tym wszystkim czuję , jak inni na mnie patrzą. „Ona nie pracuje”. Nie wiem , jak sobie z tym wewnętrznie poradzić.