Problem w przyjaźni

Problemy związane z depresją.

Problem w przyjaźni

Postprzez Klarami » 22 lip 2016, o 13:57

Witam,

Chciałabym podzielić się tym, co mnie ogromnie dobija i dołuję. Nie potrafię sobie poradzić odkąd moja najlepsza przyjaciółka znalazłam chłopaka. Ich związek trwa niecałe dwa miesiące. Jestem w rozsypce oprócz niej nie mam nikogo. Znam ją ponad 14 lat, a mimo to potrafi powiedzieć mi, że traktuje swojego chłopaka na równi ze mną, jest mi z tym źle. Czuje się beznadziejnie, nie potrafię tak żyć.

Korzystam z pomocy psychologa, ale aktualnie jest na urlopie, a ja nie potrafię sobie sama poradzić z towarzyszącymi mi emocjami. Czuje się beznadziejnie, jestem sama. Źle znoszę rozstania i to, że zamiast moja przyjaciółka być przy mnie i wspierać mnie w tych trudnych chwilach, jest 120 km dalej u boku swojej drugiej połówki i nic ją nie obchodzę.

Proszę, aby ktoś kto jest w stanie mnie zrozumieć się odezwał.
Klarami
 
Posty: 1
Dołączył(a): 22 lip 2016, o 13:39

Re: Problem w przyjaźni

Postprzez kantyna » 29 lip 2016, o 01:19

"Bez niej też sobie poradzisz."- Kiedyś ktoś tak powiedział do mnie; sprawdziło się.
kantyna
 
Posty: 61
Dołączył(a): 30 lip 2007, o 03:25

Re: Problem w przyjaźni

Postprzez Emilian34 » 2 sie 2016, o 13:16

Nie możesz być egoistką, powinnaś myśleć też o niej i o jej szczęściu.
Jesteś jej przyjaciółką więc powinnaś byc zadowolona że sobie radzi.
Przecież ona Cie nie zostawiła, poprostu układa sobie życie.
Emilian34
 
Posty: 1
Dołączył(a): 1 sie 2016, o 23:49

Re: Problem w przyjaźni

Postprzez Honest » 7 sie 2016, o 20:16

Witaj Klarami,

to naturalne, ze z wiekiem przyjaźń nabiera innego kształtu, że przyjaciółke czy przyjaciela "dzieli się" z jego sympatią, najczęściej partner staje się najwazniejsza osobą. I bynajmniej nie jest to zdrada przyjaźni, a normalna kolej rzeczy.
Poszukaj sobie zajęcia, hobby, a może chłopaka? tak aby mieć też swój świat, swoje życie.
Próba zamknięcia przyjaciółki w klatce odniesie odwrotny skutek.

Pozdrawiam Cię serdecznie

M.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Re: Problem w przyjaźni

Postprzez Orm Embar » 16 sie 2016, o 20:37

Cześć,

Odpowiedź na Twoje pytanie trzeba podzielić na dwie części: po pierwsze --- Twoją reakcję i wszystko to, co się w Tobie dzieje, a po drugie --- jakiś tam w miarę "obiektywny", "normatywny" obraz takiej sytuacji.

1. Twoja reakcja jest oczywiście jak najbardziej wewnątrz Twojego świata prawdziwa i realna, przeżywasz ją i Ciebie boli. Należy tym się zająć i rozwiązać to, wszelkie słowa krytyki, że jesteś egoistyczna czy jakoś tak nic oczywiście nie dadzą, to droga donikąd. Ich przełożeniem na Twoją reakcję na samą siebie mógłby być np. atak na samą siebie ("jaka ja jestem głupia i okropna, że mnie to wszystko męczy", "jestem kretynką, sama sobie nie mogę ułożyć życia", "jestem do niczego, kompletne dno").

Chciałbym Ciebie prosić, żebyś po prostu rozumiała, że ten cierpiący kawalątek Ciebie w Tobie należy raczej otoczyć troską i opieką, a nie agresją czy autoagresją. Myślę, że to ważne, bo jeśli zaczniesz szukać odpowiedzi na swoje własne pytanie, być może pojawią się trudne odpowiedzi - i lepiej, żebyś widząc je miała w sobie oparcie, a nie wroga.

2. No to teraz jak to wygląda z boku...
Po pierwsze - to niestety zupełnie naturalne, że cierpisz. Ktoś, kto miał dla Ciebie zawsze czas, najlepsza przyjaciółka, nagle znajduje sobie kogoś równie ważnego jak Ty, a kto wie - może z czasem ważniejszego (no bo zaraz będzie Wielka Miłość, potem dzieciaki, a potem ... no cóż, potem być może znudzenie mężem, kto wie, hehe). Stały, ważny element Twojego życia nagle zmienia swoje położenie w tym życiu, i to dość radykalnie. Nadal istnieje, ale już inaczej. W dodatku ona kwiczy z radości bo otacza ją chmura Miłości przez duże M, a Ty zostałaś sama. Taki ból jest zupełnie naturalny, niestety trzeba go na ogół przejść. Taka trochę żałoba. Podobno lepiej przejść ją porządnie, żeby z niej dobrze wyjść. Moja drobna uwaga jest tylko taka, żeby nie zanurzać się w nią bardzo głęboko, bo wtedy trudno z niej wyjść. ;)

Druga sprawa, która rzuca się w oczy to to, że "jesteś sama i nie masz nikogo poza nią". Brzmi to trochę tak, jakby ona była całym życiem. Był taki film, "Życie i cała reszta", skoryguj mnie jeśli się mylę (może to moje własne projekcje), ale brzmi to trochę tak, jakbyś grała w filmie "Przyjaciółka i cała reszta". Jeżeli moje wrażenie jest prawdziwe, to trzeba szukać pytań dlaczego tak jest - jesteś DDA? Masz jakieś inne deficyty? I tymiż deficytami się zająć (i tutaj już wiesz, dlaczego był pkt 1 - takimi deficytami trzeba się z czułością zająć, a nie się nimi gnębić.

Trzecia jest taka, że chyba lepiej mieć oparcie w kilku bliskich osobach, niż w jednej. Zniknie Zośka bo tak jej się ułoży życie, będzie Zdziśka. A jeszcze być może ważniejsze jest budowanie oparcia w samym sobie - bo wtedy w każdej chwili jesteś z kimś, kto Ci pomoże. :)

Trochę się wymądrzam, ale kiedyś byłem w dokładnie takiej samej sytuacji jak Ty (naturalnie w męsko-męskiej przyjaźni, więc trochę zapewne innej), i wiele takich stanów sam przeżyłem. Jeśli chcesz kontynuować tę rozmowę, zapraszam, będę wpadać. :)

trzymaj się ciepło i niech Ci się układa!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59


Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 86 gości

cron