Witam wszystkich serdecznie
Kiedy bylem mlodszy nie widzialem problemu bo byl malutki. W domu zdarza mi sie wybuchac niekontrolowana zloscia, niszcze tym swoj zawiazek, bardzo krzywdze i ranie najukochnasza kobiete i synka. Najczesciej wybucham z nikad z blachego powodu ktory dzien wczsniej czy kiedykolwiek wczesniej nie byl problemem i mnie nie denerwowal. Wyglada to tak ze idzie taka fala od dolu najpierw pare razy jestem w stanie ja opanowac licze w myslach od 10 do zera staram sie gleboko oddychac, ale po kilku juz nie jestem w stanie sie kontrolowac. Krzykne b glosno (wydzieram sie) albo fizycznie odreaguje na przedmiot, kopne drzwi, trzasne. Za bardzo sie to nasililo przez ostatnie lata i juz sam sobie z tym nie moge poradzic. Boje sie ze moge kiedys zrobic cos czego bede zalowal do konca zycia i juz tego nie cofne w zaden sposob. Mam malego synka prawie 3 latka. Ostatnio krzyknal tak jak ja, i powiedzial "zamknij sie", ne bede oszukiwal sam siebie, nauczyl sie tego ode mnie. Nienawidze sie.
Zawsze nienawidzilem swojego ojca. Krzyczal, pil, bil, przeklinal. Brzydzilem sie go. Teraz widze ze robie sie taki sam, a przeciez cale zycie nie chcialem taki byc. Nie moge dopuscic do tego ze podniose na kogos reke, albo upije sie samotnie. Zdaje sobie sprawe zejuz jestem potworem w takich napadach niekontrolowanego gniewu.
Czy ktos z was wie jak nad tym zapanowac, moze ktos zna jakies cwiczenia. Jesli inni potrafia zyc normalnie i panowac nad emocjami to ja napewno tez moge taki byc. Tylko jak?
Potwor powraca na 5min raz na miesiac 2-3, czasem pol roku nic cisza wszystko ladnie pieknie. Wiem jak to bardzo ja boli i jak bardzo cierpi. Jestem pewien ze zastanawia sie nad rozstaniem, ja na jej miejscu tez bym o tym myslal. Nigdy jej nie uderzylem, dziecko uderzylem raz w dlon (doskonale to pamietam i bede pamietal do konca zycia....brzydze sie siebie samego, wstydze sie). Nie potrafie sobie z tym sam poradzic dlatego tutaj pisze na tym forum. Wkrotce lece do polski na pare dni, chce pojsc do jakiegos psychoterapeuty moze cos mi doradzi. Pokaze jak z tymwalczyc, jak sie tego pozbyc. Sam proboje, ale jesli nie wie sie jak, nie przynosi to zadanych efektow.
Moze ktos z was przerabial juz w swoim zyciu podobny problem i poradzil sobie z nim, jest szczasliwy i spokojny.
Na codzien jestem chyba normalny (tak mi sie wydaje) , nie mam depresji jakis szczegolnych problemow bytowo-zyciowych. Nie denerwuje sie niepowodzeniami, zlosliwosciami rzeczy martwych czy innymi, jakos to w sobie tlumie nie przejmuje sie tym. Zaczynam sie coraz bardziej nielubiec.
pozdrawiam wszystich ze swoimi slabosciami
Wiem ze wszystkiemu mozna zaradzic trzeba wiedziec tylko jak, i chciec to zmienic. Ja nie wiem jak sobie pomuc dlatego prosze was o pomoc.