Samobójstwo

Problemy związane z depresją.

Samobójstwo

Postprzez anna maria » 25 wrz 2010, o 21:58

Powiedzcie,jak to jest możliwe ,żeby nie widzieć że dzieje się coś złego z dzieckiem?
Ja owszem widziałam,chciałam mu pomóc ale on nie chciał.
I myślałam,że zrozumie,że zmieni się.
Ale nie dochodziło do mnie ,że może być źle.
na szczęście nie skończyło się tragicznie,zdążyłam ,jest uratowany.
Ale co dalej?
Czy przyjmie pomoc w szpitalu?
Teraz wiem,jak czują się matki ,które tracą dziecko.
anna maria
 
Posty: 554
Dołączył(a): 15 lis 2008, o 17:00

Postprzez zizi » 25 wrz 2010, o 23:37

współczuję

:pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Adelaide » 26 wrz 2010, o 00:09

Witaj anna maria.
Próby samobójcze są często wynikiem tego, że coś się psuje w rodzinie, coś się psuje w relacji z najbliższymi. Nie znam Twojej historii bo nie czytam tak bardzo często forum. Szpital to tylko przechowanie w najtrudniejszych momentach by zapobiec kolejnym próbom. Pomoc w szpitalach niewielka, to dopiero wstęp i preludium do pracy nad sobą. Na pewno nie obędzie się bez kilkunastu miesięcy pracy terapeutycznej Twojego syna. Póki żyjemy wszystko jest możliwe i wszystko może się odmienić. Pisz tutaj co i jak, będę czytać.
Avatar użytkownika
Adelaide
 
Posty: 82
Dołączył(a): 16 gru 2007, o 02:31
Lokalizacja: prawie Warszawa

Postprzez Winogronko7 » 26 wrz 2010, o 00:43

Jest to mozliwe by nie wiedziec tak istotnej sprawy- czy z dzieckiem jest wszystko ok...
Najwazniejsze, bądź teraz przy nim.

pozdrawiam i zyczę powodzenia!
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez limonka » 26 wrz 2010, o 04:03

wspolczuje ci z calego serca :pocieszacz: :pocieszacz: ktory to syn..bo wiem ze masz dwoch..trzymaj sie..
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez flinka » 26 wrz 2010, o 14:42

Wysłałam Ci PW.
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez anna maria » 26 wrz 2010, o 15:55

Dziękuję.
Starszy syn /20 letni/.
Jest lepiej z nim ,fizycznie wyjdzie z tego ale psychika?
anna maria
 
Posty: 554
Dołączył(a): 15 lis 2008, o 17:00

Postprzez limonka » 26 wrz 2010, o 21:09

anna maria napisał(a):Dziękuję.
Starszy syn /20 letni/.
Jest lepiej z nim ,fizycznie wyjdzie z tego ale psychika?

napewno potrzebna jest mu terapia :pocieszacz: :pocieszacz:
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Filemon » 26 wrz 2010, o 23:02

bardzo możliwe, że nie tylko Jemu potrzebna jest terapia...

bywa, że relacje w rodzinie są tego rodzaju, że jeden z jej członków (szczególnie młody i wrażliwy) nie wytrzymuje obciążenia...

oczywiście możliwe są też przyczyny poza rodzinne... (na przykład zawód miłosny, trudności z własną orientacją seksualną, jakiś rodzaj prześladowania w szkole lub w miejscu pracy, itp.)

dam przykład z własnego życia - moja matka uważa się za wspaniałą matkę i bardzo mi w życiu pomocną... uważa także, że miała ze mną od dziecka świetny i bardzo bliski kontakt... dodam, że ja już obecnie jestem stary koń i na to co było patrzę jak na to co już minęło i nie roztrząsam tego na bieżąco... niemniej faktem jest, że moja wspaniała (jej zdaniem) i będąca ze mną w bardzo bliskim kontakcie matka... nie miała bladego pojęcia aż do mojej dorosłości, że jestem homoseksualnej orientacji i bardzo mi ciężko sobie z tym poradzić... że mam poważne problemy natury emocjonalnej (zaburzenia lękowe i depresyjne), już jako nastolatek i nie rozumiała też jak bardzo rzutuje to na moją sytuację w szkole i między rówieśnikami...

nie będę się dłużej rozwodzić, bo rozumiem, anna maria, że jesteś przygnębiona tym co się stało a nie jest moim celem pogarszać Twoje samopoczucie... chciałbym Ci tylko zwrócić uwagę, przykładowo, na możliwe obszary, w których młody człowiek może potrzebować wsparcia i empatii ze strony swoich rodziców...

ja tego w moich latach młodości nie otrzymałem (a nawet wręcz przeciwnie - miałem poczucie niezrozumienia i destrukcyjnych zachowań ze strony moich bliskich i wiele lat później, czyli obecnie, taka moja opinia uległa nawet umocnieniu), mimo że moja matka we własnych oczach jest matką niemal wzorową i idealną... :? smutne, ale prawdziwe...

aha, tak dla ścisłości i aby nie stwarzać wrażenia jednostronności dodam, że matka rozeszła się z moim ojcem kiedy miałem niecały roczek i od tej pory mało co go w życiu widziałem... :( za to do lat dorosłych siedziałem w cieniu agresywnego ojczyma niechętnie do mnie nastawionego i niezrównoważonego emocjonalnie, który nadużywał alkoholu i czasem stosował przemoc fizyczną...

właściwie to czasem sam sobie się dziwię, jakim cudem uniknąłem jak dotąd szczęśliwie jakichś poważniejszych myśli i nastawień samobójczych... tym bardziej, że całe życie się borykam i ani życie osobiste ani zawodowe nie układa mi się dobrze...

mój post może być bardziej na temat niż się to wydaje... i wtedy może do czegoś dobrego się przyczyni... a jeśli nie jest na temat, to wystarczy po prostu wyrzucić go do kosza, bo przecież jestem osobą, która nie zna Ciebie, Twojego syna ani Twojej rodziny a jedynie dzielę się tutaj moim doświadczeniem...

chciałbym powiedzieć jeszcze jedno - przyczyniłem się kiedyś (na tym portalu zresztą) do tego, że pewien chłopak mniej więcej w wieku Twojego syna wyciągnął się skutecznie w przeciągu paru miesięcy z prób samobójczych i samookaleczeń, których dokonywał...

trudno powiedzieć jakim właściwie cudem mi się to udało... ostatnio (po paru latach) czytałem znowu Jego bloga (nie utrzymujemy już kontaktu osobistego) i widziałem, że duże zmiany dokonały się w Jego życiu i układa mu się dobrze, nie widać już chyba nawet śladów po tamtym okresie, kiedy był o krok od tego, żeby odebrać sobie życie i mnie udało się go (na odległość, przez internet!) skutecznie od tego odciągnąć... (osobiście spotkaliśmy się tylko raz)

mogę powiedzieć tylko jedno - w tamtym chłopaku było coś, co mnie bardzo ujęło, przyciągnęło mnie do niego a potem nawet obudziło moje jeszcze bardziej osobiste uczuciowe nastawienie... (to zresztą stało się przyczyną trudności, które powstały między nami i naszego późniejszego przerwania naszego kontaktu, kiedy z Nim było już dużo lepiej)

moja dusza jakby otwierała się na Niego bardzo i spontanicznie miałem dla Niego bardzo dużą akceptację, ciepło i pragnienie wspierania Go i towarzyszenia mu w Jego życiu i problemach - "miłość", to może za duże słowo, ale coś w tym rodzaju.... jakiś rodzaj uczuć idących w tym kierunku i wydaje mi się, że to właśnie najbardziej mu pomogło... potrafił z tego skorzystać - wziąć to sobie ode mnie i pomóc sam sobie w oparciu o tę bardzo dużą akceptację i przyjęcie go takim jakim był, które ode mnie dostał... wydaje mi się, że dzięki temu uratował się z najgorszego - chyba uwierzył w siebie, zaufał też komuś innemu, odważył się na pewne kroki w swoim życiu, które poprowadziły go w dobrą stronę a które wcześniej wydawały mu się niewykonalne... w pewnym sensie nie potrafił mi się potem tak po ludzku odwdzięczyć i to było dla mnie przykre, to był też jakiś według mnie pewnego rodzaju słaby punkt w Jego charakterze (był też obszar, który był nawet dla mnie bolesny w naszych stosunkach - jednak to był już raczej mój problem...), ale... niczego nie żałuję - cieszę się bardzo, że się uratował i to dla mnie jest najważniejsze w tej mojej z Nim historii - bo to był kawałek naszego życia i dla nas obydwu z pewnością bardzo istotny i trudny... tak sobie czasem myślę, że może kiedyś, za parę lat, jak jeszcze dojrzeje, napisze do mnie list... :) ;)

może to co tu napisałem na coś Ci się przyda...

pozdrawiam

Fil
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez anna maria » 30 wrz 2010, o 17:26

Dzięki Filemonie.
Ja jak pojawiłam się na forum ,też dostałam pomoc .
I teraz i wtedy wiem ,że tu jest wsparcie i ciepło.
A Twoja historia jest piękna. Uratowałeś człowieka.
Też chciałabym żeby mój syn spotkał na swojej drodze kogoś,kto mu
wytłumaczy czym jest życie.
Ale wiem również to,że wiele spraw nie jest zależnych od nas.
To Siła Wyższa kieruje naszym losem.
anna maria
 
Posty: 554
Dołączył(a): 15 lis 2008, o 17:00

Postprzez caterpillar » 30 wrz 2010, o 18:03

Anno witaj!
To smutne ale mysle ,ze nie masz co robic sobie wyrzutow ..sama wiesz jak byla u was sytuacja ile sama musialas wlozyc pracy w to zeby byc w miejscu w ktorym teraz jestes ..widocznie Twoj syn nie mial tyle sily a i tez z tego co pamietam nie szukal zadnej pomocy jako wspoluzalezniony.
duzo sily Wam zycze ..ma madra mame wiec wierze ,ze bedzie dobrze

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez anna maria » 4 paź 2010, o 21:25

Dzięki Cat.
Czy moja mądrość pomoże jak on słuchać nie chce.
Ma wyjść w tym tygodniu ze szpitala. Boję się tego.
Rozmawiałam z jego lekarką,powiedziała że nie potrzebuje pomocy
psychiatrycznej tylko psychologicznej.
Świetnie,żeby tylko zgodził się spotkać z psychologiem i chciał się
otworzyć.
Trudne to wszystko.
anna maria
 
Posty: 554
Dołączył(a): 15 lis 2008, o 17:00

Postprzez caterpillar » 5 paź 2010, o 15:10

wiem ze bedziesz go madrze wspierac..a przeciez to wazne.

jasne ,ze nic na sile nie mozesz wiesz to doskonale po doswiadczeniu z mezem :?

trzymam kciuki!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata


Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 290 gości