POMAGAM CZY KRZYWDZĘ?

Problemy związane z depresją.

POMAGAM CZY KRZYWDZĘ?

Postprzez blen11 » 22 mar 2010, o 22:22

Wychowałam się z mamą, babcią i bratem. Ojciec odszedł jak miałam 7 lat do innej kobiety. Wcześniej w domu było piekło. Później chyba też ale długo tego nie rozumiałam. Mając 19 lat poszłam do pracy i stałam się głównym źródłem utrzymania rodziny. Zawsze miałam nadmierne poczucie odpowiedzialności za wszystkich. Dziś dopiero zaczynam to sobie uświadamiać. To ja szukałąm rozwiązań jak spłacać zaległe rachunki, chciałam, żeby w domu było czysto, żeby jakoś znaleźć pieniądze na zrobienie łazienki bo wychodka na podwórku wstydziłąm się przed koleżankami. To ja wzięłam na kredyt samochód (używany), nie rozumiałam, że tylko się pogłębiam w długach. To ja myślałam jak robić zakupy, żeby starczało do końca miesiąca. A mama i babcia ścieliły za mnie łóżko, mama robi to do dziś za mojego brata pomimo, że ma on już 30!!! lat, robiły nam kanapki, gotowały-usługiwały nam. Jak wychodziłam za mąż to moim najwększym problemem było jak moja rodzina sobie poradzi bez mojej pensji. To ja kupowałam mamie sukienkę na moje wesele i bratu garnitur. Do dziś pamiętam jak sięwstydziłam kiedy go mierzył w porwanym podkoszulku. Miał wtedy 22 lata. Jak miał iść do wojska to ja pożyczałam pieniądze, żeby do tego nie doszło bo mama chodziła jak cień.Przez 8 lat małżeństwa cały czas dawałam mamie jakieś pieniądze na życie i rachunki i długi. Ona nigdy nie podjęła trudu, żeby polepszyć nasze życie. Skończyłam studia-moja mama nawet nie wie jaki kierunek. Brat ma tylko podstawówkę Chciałam, żeby skończył jakąś szkołę, pożyczałam kasę, żeby miał na wieczorówkę ale uznał, że się nadaje, mama potwierdziła i razem oszukiwali mnie, że on tam chodzi. Pieniądze przepadły.
Całe życie pchałąm swoją rodzinę do przodu, żeby zyli lepiej ale chyba nie chcieli. Zyłam w coraz większym napięciu, beznadzieji. Mam nerwicę. W moim małżeństwo dali mi popalić i teściowie i mąż. Pisałam tu kiedyś o tym jak byłam w kompletnym dołku. Babcia już nie żyje, brat pracuje i niby zarabia ale jak go szef wkurza to szuka nowej pracy. Jeździ tirami.
Zawsze dla mojej rodziny było to, żebym przestała gadać i dała im spokój. No ale na życie "musiałam" dawać albo czuć się wyrodna córka widząc matkę w nędzy. Rosłąawe mnie coraz większa złość, wściekłośc, że mam wieczne problemy, z rodziną, mężem, tesciami. Z każdej strony dostawałam w dupę. A zawsze myslałam, że mam kochającą rodzinę, bo chodzą koło mnie, bo się martwią (nigdy nie widziałam, żeby się z czegoś cieszyli) bo mama pomaga przy dzieciach... Ale to ja zawsze motorem do działania i jednoczesnie wrogiem bo się wkurzałam, że nikt się nie stara. Bo przeszkadzała mi wilgoć i smród stęchlizny bo mama rzadko otwiera okna bo zimno a na węgiel nie ma. I dzis znowu jestem wrogiem. Mój brat poznał z rok temu panienke, mówił że dobra w robieniu laski, nie pokazał rodzinie, chyba się wstydził jej bo gruba. W Wigilię, która była u mnie przyprowadził ja bo niby miała problemy z rodzicami. Przyjęliśmy ją dobrze, sprawiałą wrażeni ciepłej otwartej dziewczyny. Szybko okazało się, że aż za bardzo otwartej...Panienka mieszka sama w dwupietrowym domu, z dziadkami na dole i bratem z rodziną na górze. Żaliła się ciągle że ją źle traktują, że każą płacić rachunki jak ona jest bez pracy. Jak się okazuje bez pracy jest wiecznie a żyje chyba z tego co ukradnie. Nie kryje się z tym, że wynosi towar z pracy (jak ją ma) i sprzedaje. Na początku roku musiałam, no w zasadzie nie musiałam, wyciągać swojego brata z aresztu bo został zatrzymany za posiadanie marihuany. Jego panna mówiła, że on tylko trochę, że rzadko bo alkohol Wychowałam się z mamą, babcią i bratem. Ojciec odszedł jak miałam 7 lat do innej kobiety. Wcześniej w domu było piekło. Później chyba też ale długo tego nie rozumiałam. Mając 19 lat poszłam do pracy i stałam się głównym źródłem utrzymania rodziny. Zawsze miałam nadmierne poczucie odpowiedzialności za wszystkich. Dziś dopiero zaczynam to sobie uświadamiać. To ja szukałąm rozwiązań jak spłacać zaległe rachunki, chciałam, żeby w domu było czysto, żeby jakoś znaleźć pieniądze na zrobienie łazienki bo wychodka na podwórku wstydziłąm się przed koleżankami. To ja wzięłam na kredyt samochód (używany), nie rozumiałam, że tylko się pogłębiam w długach. To ja myślałam jak robić zakupy, żeby starczało do końca miesiąca. A mama i babcia ścieliły za mnie łóżko, mama robi to do dziś za mojego brata pomimo, że ma on już 30!!! lat, robiły nam kanapki, gotowały-usługiwały nam. Jak wychodziłam za mąż to moim najwększym problemem było jak moja rodzina sobie poradzi bez mojej pensji. To ja kupowałam mamie sukienkę na moje wesele i bratu garnitur. Do dziś pamiętam jak sięwstydziłam kiedy go mierzył w porwanym podkoszulku. Miał wtedy 22 lata. Jak miał iść do wojska to ja pożyczałam pieniądze, żeby do tego nie doszło bo mama chodziła jak cień.Przez 8 lat małżeństwa cały czas dawałam mamie jakieś pieniądze na życie i rachunki i długi. Ona nigdy nie podjęła trudu, żeby polepszyć nasze życie. Skończyłam studia-moja mama nawet nie wie jaki kierunek. Brat ma tylko podstawówkę Chciałam, żeby skończył jakąś szkołę, pożyczałam kasę, żeby miał na wieczorówkę ale uznał, że się nadaje, mama potwierdziła i razem oszukiwali mnie, że on tam chodzi. Pieniądze przepadły.
Całe życie pchałąm swoją rodzinę do przodu, żeby zyli lepiej ale chyba nie chcieli. Zyłam w coraz większym napięciu, beznadzieji. Mam nerwicę. W moim małżeństwo dali mi popalić i teściowie i mąż. Pisałam tu kiedyś o tym jak byłam w kompletnym dołku. Babcia już nie żyje, brat pracuje i niby zarabia ale jak go szef wkurza to szuka nowej pracy. Jeździ tirami.
Zawsze dla mojej rodziny było to, żebym przestała gadać i dała im spokój. No ale na życie "musiałam" dawać albo czuć się wyrodna córka widząc matkę w nędzy. Rosłąawe mnie coraz większa złość, wściekłośc, że mam wieczne problemy, z rodziną, mężem, tesciami. Z każdej strony dostawałam w dupę. A zawsze myslałam, że mam kochającą rodzinę, bo chodzą koło mnie, bo się martwią (nigdy nie widziałam, żeby się z czegoś cieszyli) bo mama pomaga przy dzieciach... Ale to ja zawsze motorem do działania i jednoczesnie wrogiem bo się wkurzałam, że nikt się nie stara. Bo przeszkadzała mi wilgoć i smród stęchlizny bo mama rzadko otwiera okna bo zimno a na węgiel nie ma. I dzis znowu jestem wrogiem. Mój brat poznał z rok temu panienke, mówił że dobra w robieniu laski, nie pokazał rodzinie, chyba się wstydził jej bo gruba. W Wigilię, która była u mnie przyprowadził ja bo niby miała problemy z rodzicami. Przyjęliśmy ją dobrze, sprawiałą wrażeni ciepłej otwartej dziewczyny. Szybko okazało się, że aż za bardzo otwartej...Panienka mieszka sama w dwupietrowym domu, z dziadkami na dole i bratem z rodziną na górze. Żaliła się ciągle że ją źle traktują, każą płacić rachunki jak ona jest bez pracy. Jak się okazuje to wiecznie jest bez pracy. Żyje chyba z tego co ukradnie. Nie kryje się z tym, że wynosi towar z pracy (jak ją ma) i sprzedaje. Na poczatku roku mój brat trafił do aresztu za posiadanie marihuany- panienka kupowała fifkę w kiosku na publicznej imprezie i przyuważył ją tajniak. Oczywiści to policja jest zła a nie oni głupi. Mojemu bratu cudem udało się nie ponieść konsekwencji. Ja mu powiedziałam, że jest debilem i durniem, żeby cos takiego robić a ona była w szoku, że "żartowała", że jestem dla niego okropna. Starałam się nie nastawiać do niej źle ale miarka się przebrała kiedy mój brat znalazł pracę (wyjazd na kilka tygodni ale szansa na dobrą pensję-chcę, żeby pomagał mamie na spółkę ze mną, nie daję rady sama). Mama się cieszyła, że będą mieli z czego żyć a ona pytała mamę co ona biedna może zrobi, żeby on nie pojechał. Wkurzało to i mamę. Mówiła również nam wszystkim, że starają się o dziecko. Nie mają ślubu, ona nie pracy, wiecznie się kłócą, on dopiero co wyjechał, mama pożyczała pieniądze żeby miała na wyjazd a ja tradycyjnie miałam wyrzuty sumienia, że zamiast im pomóc to ukryłam informację że mój mąż wziął pożyczkę socjalną i zrobilismy remont w dom! GŁUPIA JESTEM, PRAWDA? Mój brat wyjechał ale, O ZGROZO!!! oddała klucze do domu mojej mamy swojej pannie i hasła do swojego konta. A mama nie ma na chleb. Wsciekłam się jak mama nocowała u mnie i okazało się, że ta panna jest u niej w domu bez jej wiedzy bo mój brat jej kazał. Mam twierdziłą, że kazał ajej nie przychodzić bo jej nie będzie ale ona i tak przyszła. Mama bała się bo zostawiła na wiezrchu wszystkie dane do rachunków bankowych. Nie spała z pół nocy a nastepnego dnia zamiast zabrać pannie klucze od własnego domu to... wściekła się na mnie! Napisałam sms-a do brata z pytaniem dlaczego oddał klucze obcej osobie do domu matki i dlaczego ona tam jest bez pytania pod nieobecność mamy. Odpisał mi, że to jego dom i on decydyje a ja mam się nie wpierd... w nie swoje sprawy bo tam nie mieszkam i że jesteśmy chamy i nas nienawidzi! A jego panna wmawiała mi, że mama o wszystkim wiedziała, a co moja mamusia kochana.... poparła. I znowu to ja jestem wrogiem!
Przepraszam, że tak się rozpisałam ale wyrzucenie tego z siebie trochę pomaga. Czuję się okropnie oszukana. Co ze mną jest nie tak, że tak wszyscy kopia mnie w tyłek? Mąż, teściowie, matka, brat! Chyba naprawdę jestem walnięta i psychicznie chora skoro wszystcy najblizsi mi to mówią? To przeciez nie możliwe, żebym to ja była normalna a najbliższe mi osoby złe.
Mam w sobie tyle żalu, poczucia krzywdy, gniewu, wściekłości. Doszło do tego, że na wakacjach uderzyłam własną matkę. Nie wytrzymałam, ciągle robię wszytko żeby zyła godnie a ona jest wiecznie smętna, zgnuśniała. Rosnie we mnie coraz większa wściekłość za to wszytsko co mnie spotyka. Mam żal do mamtki, że mnie oszukała i odwróciła kota ogonem powodując, że to ja jestem wrogiem i to tylko dlatego, że boi się że mój brat nie da jej pieniędzy a ja juz nie mam siły jej pomagać. Teraz ta panna przesiaduje u niej w domu jakby nie miała swojego. Zna moją mamę i mnie niecałe 3 m-ce a opowiada o kradzieżach, że musi zrobić test ciążowy bo m oże wreszcie sie udało, nieważne, że nie ma pracy. Szczyt nieodpowiedzialności. Jak zginął w W-wie policjant zadźgany nożem przez nastolatka, osieracając dwie malutkie córki to mnie to bardzo poruszyło a ona stwierdziła, że "tak między Bogiem a prawdą to pies zawsze będzie psem i jej nie żal bo jej chłopaczka źle potraktowali za tą marihuanę.
Ja jestem przerażona tym co się dzieje. Panienka od robienia laski nagle stała sie miłością życia. Ok, ich sprawa tylko dlaczego ja mam utrzymywać kolejnego nieroba? Bo przecież nie będę miała sumienia nie pomóc głodującym!
BŁAGAM, NIECH KTOŚ WYLEJE NA MNIE KUBEŁ ZIMNEJ WODY I UŚWIADOMI CO JEST ZE MNĄ NIE TAK.
Wiem, że to ja mam problem. Przejęłam na siebie odpowiedzialność za wszytkich. Mając naście, bądź dwadzieścia parę lat nie rozumiałam tego. Dzisiaj opanował mnie gniew i wściekłośc. I to cholerne poczucie krzywdy. Z każdej strony.
blen11
 
Posty: 64
Dołączył(a): 23 wrz 2008, o 10:37

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 324 gości