trochę o lekach...

Problemy związane z depresją.

trochę o lekach...

Postprzez Sahara9 » 15 lut 2010, o 14:20

Teraz będzie trochę z innej bajki - trochę o lekach.
Leczę się od 2 miesięcy - zazywam wenlafleksynę 150mgplus Lerivon 30 mg. Właściwie nastrój utrzymuje się na poziomoe średnio-zły.Przerabiałam już chyba wszystkie leki. Mam całą szufladę Ssri, trój i czteropierscieniowych, uspokajaczy, przeciwlękowych itp. Mam wrażenie,że nic już nie działa tak,jak trzeba. Za trzy miesiące kończy mi się L4 i powinnam zacząć szukać pracy. Czy ktoś z was był w podobnej styuacji, tzw. pata farmakologicznego?
Sahara9
 
Posty: 78
Dołączył(a): 3 lis 2008, o 16:12
Lokalizacja: pustynia

Postprzez Sanna » 15 lut 2010, o 15:03

Ja byłam w takiej sytuacji! Kiedyś podliczyłam - w ciągu trochę ponad 2 lat przetestowałam ponad 20 rodzajów leków - bez trwałej poprawy po żadnym. Potem trochę poczytałam i wyczytałam, że jesli depresja nie jest depresją o przyczynie czysto biologicznej ( tj. wrodzony zbyt niski poziom serotoniny) tylko pochodną zaburzeń emocjonalnych ( kłaniają się wszelkie DDA i DDD ), to żaden lek nie przyniesie trwałej poprawy. Przyniesie ją tylko terapia, a lek co najwyżej złagodzi przejściowo najcięższy stan.
Odstawiłam więc leki ( w konultacji z lekarzem of course) , skupiłam się na terapii i POMOGŁO! Po ok. 2 latach. Teraz nie biorę żadnych leków. mam lepszy lub gorszy humor, ale różnica jest nieporównywalna - to już nie jest depresja. Tyle moje doświadczenia. Pozdrawiam!
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Sahara9 » 17 lut 2010, o 16:56

W moim przypadku psychoterapia w ogóle się nie sprawdziła. Przechodziłam trzykrotnie, róźni terapeuci, podobno jestem bardzo oporna na psychologiczne sztuczki.
Sahara9
 
Posty: 78
Dołączył(a): 3 lis 2008, o 16:12
Lokalizacja: pustynia

Postprzez Sanna » 17 lut 2010, o 17:53

---------- 16:05 17.02.2010 ----------

Odporność na psychologiczne sztuczki? :shock:
Psychologiczne sztuczki? :shock: :shock:

Nie przypominam sobie takich elementów na mojej terapii.
Co właściwie masz na myśli?

---------- 16:11 ----------

Piszesz ,, przechodziłam trzykrotnie" tzn. czy to rzeczywiscie byli terapeuci? jak długo trwały? indywidualne, grupowe?

---------- 16:20 ----------

Hmm... tak sobie jeszcze myślę, w mojej ocenie terapia to nie jest proces gdzie ktoś robi coś z Tobą wbrew twojej woli za pomocą sztuczek. Terapia to jest proces twojej zmiany , której dokonać możesz tylko Ty.
Przeczytałam Twojego 1-szego posta , z którego wynika że udział w terapii czy wlaściwie spotkania z psychologiem ani nie były z twojej inicjatywy, ani nie widziałaś w nich sensu. Jeśli ktoś nie chce nic zmienić, to samo się nic nie zmieni.

Popatrz, problem towarzyszy Ci tyle lat, pisałaś że od 18-go roku zycia i jak widać - leki nie pomagają.
Może jednak warto przekonać się i do innych metod leczenia?

---------- 16:53 ----------

Ostani raz: wiesz Sahara, ciężko mi nie zabierać glosu gdy piszesz, bo przypomina mi się o ile ja miałabym mniej zmarnowanych lat, gdyby ktoś mi wcześniej doradził coś więcej poza lekami albo gdybym trafiła na terapię , a nie do psychologa i to raczej kiepskiego ( do dziś pamiętam jak pani oglądała sobie paznokcie w trakcie spotkania albo radziła, że powinnam się rozstać z ojcem dziecka).
Nie chcę tu się rozwodzić szczegółowo, ale podczas studiów chodziłam do psychologa akademickiego ( skierował mnie tam akademicki psychiatra), a teraz jestem w trakcie terapii, którą sama znalazłam. Uwierz mi - różnica jest kolosalna.
Nieraz mam taki żal do losu, czemu nie postawił na mojej drodze odpowiedniego specjalisty wtedy, gdy miałam 22 lata, a nie dopiero gdy miałam 33. Ile lat mogłabym mieć lepszych?
Z drugiej strony- lepiej późno niż wcale.
Ostatnio edytowano 17 lut 2010, o 17:56 przez Sanna, łącznie edytowano 2 razy
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Sanna » 17 lut 2010, o 18:02

Moniu, tak myślę. W moim wypadku wygląda to tak, że na terapii to ja mam mówić. Jak zaczynam mówić, to terapeuta co najwyżej zadaje mi pytania na którymi ja myslę, zastanawiam się, szukam odpowiedzi. Wychodzę ze spotkania, ale proces myślowy dalej trwa. Oprócz tego sporo czytam na tematy psychologiczne.
I powiedz sama Moniu, czy gdybym nie postanowiła że będę dokonywać tego regularnego wysiłku umysłowego, gdybym nie starała się mieć otwartego umysłu, gdybym zamiast prób patrzenia na siebie, swoje życie z najróżniejszych stron, całą energię skupiała na obronie dotychczasowych przekonań, to terapia miałaby prawo się udać?
Nikt Cię przecież nie zmusi do myslenia, analizowania, wyciągania wniosków, prawda?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Sanna » 18 lut 2010, o 09:28

Moniu, rozumiem Cię :). Sama się z tym codzienie borykam. Jak na razie to udało mi się pozbyć wyrażenia ,, powinnam" i ,, muszę". Staram się przekonywać siebie do wykonywania różnych rzeczy, bo .. życzę sobie dobrze, dbam o siebie, kocham się, działam w swoim interesie" i takie tam.
Pozdrawiam.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez 1KOR13 » 20 lut 2010, o 22:43

Co do leków to ja radze brać b. duże dawki aby terapia miała skutek. Polecam uczęszczać na spotkania anonimowych depresantów. Warto też poczytać książki o depresji i metodach jej leczeniu, o przebaczeniu i uwalnianiu sie z poczucia zranienia. Tym zagadniem zajmuje się ostatni numer Życia Duchowego. Polecam książki Viktora Frankla : Homo Patiens , Ludzkie poszukiwanie sensu.
Zalecam też więcej dystansu do siebie i życia . Na depresje dobry jest wolontariat lub inne zajęcia dające poczucie spełnienia, bycia potrzebnym, ważnym. Albowiem więcej jest radości z dawania niż brania. Warto poczytać o samoocenie, asertywności, komunikacji bez przemocy, pokorze, radości doskonałej, radzenia sobie z gniewem, wyrażaniem emocji neg. I poz. Do tego o przyjmowaniu krytyki i pochwał. Terapia też jest wskazana.

Leki nieszkodzą nawet w mega dużych dawkach. Ja biore 6 dziennie na schiz. Katatoniczna i czuje się dobrze.
Depresja to też poszukiwanie sensu życia ...
1KOR13
 
Posty: 337
Dołączył(a): 18 lip 2009, o 22:57
Lokalizacja: z mazowsza

Postprzez Tsubomi » 20 lut 2010, o 23:25

Ja się za bardzo nie znam, ale wiem tyle, że każda chemia daje wątrobie popalić - jak jest jej więcej, tym bardziej obciążona... Ale z drugiej strony, czasem trzeba wybrać... mniejsze zło?
Tsubomi
 
Posty: 10
Dołączył(a): 24 sty 2010, o 20:35


Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 119 gości

cron