Czarne mysli - jest coraz gorzej

Problemy związane z depresją.

Czarne mysli - jest coraz gorzej

Postprzez Madzia » 7 lut 2010, o 12:09

W mojej głowie jest juz tak źle że postanowiłam w końcu wszystko napisać.
Mam na imię Magda mam 31 lat, jestem samotna mamą 3letniej Oli ( o rozpadzie związku pisałam tutaj 3 lata temu wiec moze niektórzy mnie pamiętają)
Mój problem polega na tym ze praktycznie stanęłam w miejscu.
Poł roku temu straciłam prace i do tej pory jej nie znalazłam, jest cięzko naprawdę, mieszkam z rodzicami co juz dla mnie jest porazka bo majac 31 lat nie mam swojego miejsca na ziemi.
Dawno temu przerwałam studia i do dzisiaj tego zaluje.
Czyli, bez pracy, bez wykształcenia, na garnku rodziców - piekny przykład dla mojego dziecka.
No i ciągle samotna:( Kolejna porażka.
Moje dni sa takie same!! Żeby cos zrobić, zeby sie uczyć, zeby gdzieś wyjsc do kina teatru nawet do głupiej knajpy potrzebne sa pieniądze.
Dobija mnie jeszcze fakt ze wszyscy w mojej rodzinie mniej wiecej w moim wieku maja naprawdę fajnych partnerów, wykształcenie, rodzine tylko ja taki nieudacznik życiowy, sptkania rodzinne to dla mnie udręka. Dochodzi jeszcze ból ze moje dziecko nie ma ojca i za chwile mi sie spyta gdzie on jest, co mam jej powiedziec? On nie jest zainteresowany kontaktem z córką :( kompletnie nic mi sie w życiu nie udało.
Boze czuje ze dłużej tego nie znose, dzien zaczynam łzami i kończę złami. Jest mi źle.
Nie wiem nawet co chciałabym w zyciu robic.
Chciałabym zniknąc tylko dziecko mnie tu jeszcze trzyma.
Ja nie żyję ja egzystuję. Moje zycie totalnie jest bezsensu.
Madzia
 

Postprzez Czapla » 7 lut 2010, o 17:03

Ależ udało Ci się! Urodziłaś i wychowujesz córeczkę, to wielki sukces.

To nie prawda, że na wszystko jest potrzebna kasa. To kina/teatru można czasem iść za 5-10 zł, zwłaszcza w poniedziałek, są wejściówki, są bezpłatne spektakle, projekcie filmów itd. Masz internet, wystarczy poszperać. Jeśli jesteś z miasta typu Warszawa, Poznań, Wrocław itp. to szansę, że coś takiego znajdziesz są bardzo duże. W muzeach często za darmo albo za grosze są różne warsztaty dla dzieci i rodziców - garncarstwo, wycinanki itp. Warto wyjść do ludzi, to może tylko zmienić Twoje życie na lepsze.

Jeśli chodzi o pracę, to też są różne wyjścia. Musisz poszukać w sobie jakichś talentów, predyspozycji - może znasz jakiś język i mogłabyś udzielać korepetycji? Albo szyjesz na maszynie i mogłabyś rozbić poprawki krawieckie. Możesz też (jeśli jesteś non stop z córeczką w domu) dać ogłoszenie, że zaopiekujesz się dzieckiem u siebie w domu. Opcji jest wiele, tylko potrzebna jest motywacja i chęć zmian - myślę, że ją masz, bo tutaj napisałaś.

Może przydałaby się wizyta u psychiatry i jakaś czasowa terapia farmakologiczna?
Czapla
 
Posty: 24
Dołączył(a): 20 gru 2009, o 00:14

Postprzez the hooded man » 7 lut 2010, o 18:05

Madziu

Postaraj się znaleźć pracę. A może jakiś kurs? Mi na przykład taki kurs z Urzędu Pracy kiedyś bardzo pomógł. Znalazłem po nim pracę w trudnym momencie swego życia, poznałem świetnych ludzi i od tamtej pory wszystko idzie już znakomicie. Czasem naprawdę jeden mały kroczek może przyczynić się do poprawy, a później krok następny i tak dalej - do szczęścia.

Naprawdę, powinnaś się na spokojnie zastanowić jak możesz zmienić daną sytuację, gdyż sytuacji bez wyjścia po prostu nie ma. Sama znasz siebie najlepiej. Znasz swe predyspozycje, zalety, swe siły. Realizując się w kierunku, który dobrze znasz możesz coś zmienić.

Wspominałaś o rodzinie. Może ona potrafi Tobie choć trochę pomóc? Choćby w znalezieniu pracy lub w pilnowaniu dziecka itp. Wiem, że ciężko Tobie prosić ich o pomoc, ale to nic hańbiącego. Od tego jest rodzina, by sobie pomagać. Oni pomogą Ci teraz, Ty pomożesz im następnym razem.

Madzia napisał(a):Moje zycie totalnie jest bezsensu.

Nadasz jemu sens przez działanie. Działaj. A tak poza tym - czyż Twa córeczka nie może być jednym z Twych życiowych sensów? Masz wielki skarb w postaci Twej córki! Czy nie chciałabyś, aby wyrosła na wspaniałą, mądrą, kochającą i zaradną dziewczynę? Na pewno tego chcesz. Pora więc to zrealizować!
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez Asik35 » 7 lut 2010, o 22:09

Madziu,ja myślę sobie,że takie porównywanie siebie z innymi nic dobrego nam nie przyniesie, albo inaczej- zawsze znajdzie się ktoś kto wg naszej (!!)oceny ma lepsze życie,ale też zawsze znajdziesz kogoś kto ma gorzej...I jeśli ja mam ochotę dobić się myśląc,że ktoś tam ma lepiej ode mnie to mówię sobie od razu STOP ! jest takie powiedzenie,że trawa u sąsiadów zawsze jest bardziej zielona...tak naprawdę widzimy to co chcemy widzieć....
Na studia zawsze możesz wrócić, masz o tyle dobrze,że rodzice pewnie zaopiekowaliby się dzieckiem na czas Twojej nieobecności....
Zastanów się co sprawiało Ci kiedyś przyjemność,co lubisz robić ?
Jako samotna mama możesz poszukać innych mam,których jest naprawdę sporo,a internet może Ci w tym bardzo pomóc...
Fajnie,że masz rodzinę,że nie jesteś sama,masz wsparcie...spójrz na to może w ten sposób ?
To,że teraz fatalnie się czujesz nie znaczy,że tak będzie zawsze,bo nie będzie.
Asik35
 
Posty: 165
Dołączył(a): 30 lip 2009, o 10:49
Lokalizacja: tak blisko tak daleko

...

Postprzez Ivonka20204 » 8 lut 2010, o 01:14

Droga Madziu!
Przypadkowo( a moze nie) wpadlam na Twoj post.... czytajac go...to tak jakbym czytala o sobie samej.....
Fakt jestem od Ciebie mlodsza...ale to chyba nie ma znaczenia...............
Mam corke, ma 11 miesiecy i wychowuje ja sama.....*jej ojciec tylko albo az......placi alimenty...tyle
w grudniu...2 dni przed Swietami stracilam prace, bo musialam zostac z cora w domu, no a nie oplaca sie miec pracownika, ktory ma dziecko, czasem chorujace;)
Bedac w ciazy przeprowadzilam sie do miasta, gdzie mieszka moj brat.......No i tu chyba tkwi problem.......
Jestem totalnie sama....nie no jest oczywiscie coreczka.....ale chcialabym od czasu do czasu miec doczynienia z doroslymi.....
Jestem na garnuszku mamy, ktora wyjechala za granice, zeby urzymac siebie i mnie.....moja rodzina ma mi to za zle, ze wykorzystuje ja, ze nic nie robie, tylko czekam az ktos mi poda reke.....

Tak samo jak Ty miewam dosc.....jest Ciezko zyc z mysla, ze "zawiodlam" kogos najwazniejszego w moim zyciu-corke......Tym ze nie ma ojca z prawdziwego zdarzenia, tym ze matka nie porafi sio odnalzc w tym wszytskim............


Jednak codziennie wstaje, robie jedzonko dla niej, ubieram, bawie sie z nia.......Jest jedna, jedyna dobra rzecz z calej tej sytuacji.......spedaznie z nia tyle czasu ile chce...:):):) owszem....praca, brak piniedzy..skad ja to znam...ale naprawde mimo wszytsko ciesze sie, ze moge z nia spedzac (jak narazie) czasu tyle ile ona tego potrezbuje.....Moz spojrz na to w ten sposob.........
Napewno znajzie sie niedlugo praca, a wraz z nia mniej czasu dla niej....wiec wykorzystaj to:)
Ja przynajmniej tak siebie pocieszam...choc czasami zdarza mi sie "wyc do ksiezyca":)

Pozdrawiam
Ivonka
Ivonka20204
 
Posty: 66
Dołączył(a): 1 lip 2007, o 21:22

Postprzez limonka » 8 lut 2010, o 04:51

czesc magda,

pamietam twoja historie..londyn..ciaze i twojego exs dupka:(
jak ktos napisal zpewnoacia coreczka ci sie udala:) wow! jak ten czas leci ona ma juz 3 latka:):) napewno jako samotnej matce nie jest ci latwo:( a rozwazasz mozliwosc powrotu na studia?
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Madzia » 8 lut 2010, o 10:32

Witam i dziękuję wszystkim za odpowiedź.
Bardzo chciałabym się jeszcze uczyć ale może nie koniecznie wrócić na to co studiowałam bo jakoś tak nie wciągnął mnie ten kierunek.
Praca - to jest chyba to co najbardziej mi trzeba i juz może nawet nie chodzi o pieniądze na jakieś przyjemności tak bardzo jak o to żeby rodzice nie musieli mnie utrzymywać żebym to ja mogla sie dołożyć do wydatków - to jest cos co najbardziej mnie boli i doskwiera.
Córka tez ma swoje potrzeby w koncu to moje dziecko i ja powinnam ja otrzymywać kurcze.
Szukam wszędzie naprawdę, po urzędach w internecie po znajomych ale jest ciężko, a ja niestety nie mieszkam w dużym mieście.
Znajomi mówią to wróć na wyspy, albo nawet do innego miasta, ale ja nie wyobrażam sobie zostawiać tutaj Olę albo ciągnąc ja za sobą bo będzie tęsknic za dziadkami przecież, tu jest jej rodzina.
ivonka uzyła dobrego słowa - zawiodłam siebie, rodziców, córkę - totalnie nie ułożyłam soebie zycia i wybrałam strasznego skur... na ojca mojego dziecka, kurde ehhhh.
wiem ze musze działac ale nie wiem jak sie za to zabrac, bez pracy to chyba nic nie moge zadziałac narazie :(
Madzia
 

Postprzez the hooded man » 8 lut 2010, o 18:12

Tak, ja myślę, że właśnie ta praca to będzie to. Po jej znalezieniu pójdzie już z górki. Na spokojnie, bez zbędnych emocji trzeba jej szukać. Nie znajdzie się dziś, znajdzie się jutro.

Naturalnym jest, że w życiu każdego człowieka przychodzą cięższe chwile dlatego myślę, że nie należy się aż tak tym przejmować, a po prostu to zaakceptować.

Rozumiem Cię, że bolejesz nad tym, iż błędy z przeszłości pokrzyżowały Ci nieco życie, ale naprawdę, nie ma moim zdaniem sensu już tego roztrząsywać. Nie zmienimy już tego. Jedyne co możemy zrobić to wyciągnąć ze swych błędów odpowiednie wnioski. Tym samym jestem za tym, aby rozdział Twego życia o nazwie "przeszłość" zamknąć, a otworzyć drzwi z napisem "przyszłość". Ta przyszłosć jeszcze się nie...wydarzyła, więc wszystko w niej jest możliwe. Także to, że będzie wypełniona szczęściem. Zależy ona tylko od Ciebie. Naprawdę możesz zrobić z nią co tylko zechcesz. Czy to nie wspaniałe?! Masz możliwości. Masz jeszcze tyle życia przed sobą.

Ale na początek ta praca. To pierwszy kroczek. Na spokojnie Madziu sobie szukaj i nie przejmuj się niczym. :pocieszacz:
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez Madzia » 8 lut 2010, o 18:21

Tak to fajne mysli The hooded man - dziekuję.
Ale mam czasem takie chwile ze kurcze 31 lat to już coś - czuje sie taka stara :oops:
Madzia
 

Postprzez the hooded man » 8 lut 2010, o 20:37

Rozumiem Cię Madziu. Jestem niewiele młodszy od Ciebie i też mam trochę "zaległości z przeszłości" toteż czasem również zdarza mi się narzekać na mój wiek :wink: , ale jednak staram się tego unikać, gdyż to nic nie daje. Największy lament nic nie da. Szkoda na to czasu i energii. Wolę pomyśleć co tu zrobić, aby było lepiej, szukać rozwiązań, a naprawdę można wiele zrobić, gdy weźmie się za siebie ostro i postawi się na swe atuty. Nie od razu wszystko, ale małymi kroczkami do celu. Mi się udaje. Tobie też się uda.

Tak naprawdę wiek około trzydziestki jest tylko pozornie zaawansowany. Przed nami przecież następne trzydzieści lat życia, a jak dobrze pójdzie to i jeszcze następne. :wink: Ileż to czasu! Naprawdę, można ze swym życiem w tym okresie zrobić dosłownie wszystko!

Pozdrawiam.
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez don viktorio » 9 lut 2010, o 04:06

---------- 02:21 09.02.2010 ----------

Witaj Madzia!

Nie wiem czy na szczęście, czy na pohybel :D, ale zdecydowałem jeszcze raz do Ciebie napisać. Tak, tak jeszcze raz, bo wyobraż sobie, że dobre półtory godziny pisałem Ci swoje rozważania na temat Twojej sytuacji życiowej i w ostatniej chwili nacisnąłem jakiś klawisz i wszystko mi się skasowało. Byłem lekko zawiedziony, ale uznałem, że może napisałem coś niewłaściwego i dobrze się stało, że wszystko zniknęło. Wyłaczyłem psychotekst i szedłem już spać. Po chwili wstałem i zdecydowałem napisać wszystko jeszcze raz. Trzeba czasami działać wbrew sobie, jak to ktoś kiedyś pięknie ujął " nakłaniać Boga do zmiany rzeczywistości, wbrew prawom natury, które on sam ustanowił".

No więc...

Piszesz, że nie masz partnera, ani męza i to Cię dręczy. Cóż, mogę Ci powiedzieć, że znam kilka osób mi bliskich mniej więcej w Twoim wieku, którym ten fakt wcale nie czyni przeszkód aby czuć sie całkiem komfortowo. A jedna z tych osób przy spotkaniu ma tak szczery i dziecinny uśmiech, że zastanawiam się czasami, czy to nie samotność daje jej poczuć taką błogą beztroskę. Co lepszego, żadna z tych osób samotnych nie skarży się że jest samotna, ani na siłe nikogo nie szuka. Poprostu fakt, że obecnie są sami przyjmują tak samo jak fakt, że nie jedli dzisiaj banana i tyle. Ani lepiej od tego, że nie jedli banana, ani gorzej...Zastanów się czy cały czas odczuwasz tę pustkę i niepokój wypływający z samotności. Jak dobrze pomyślisz, to jestem pewien, że jak zajadasz sie czymś co lubisz, albo oglądasz jakis dobry film, albo jesteś pochłonięta zabawą z Olą, wcale Ci ten fakt nie przeszkadza. Aczkolwiek zaczynasz się nim zamarwiać wtedy jak świat Ci o tym przypomina, naprzykład w trakcie spotkań rodzinnych itd. Myślę, że zajęcie konkretnej pozycji w tej sprawie znacznie polepszy Twoje samopoczucie. Naprzykład jak powiesz sobie. Nie mam obecnie nikogo, ale ten fakt wcale nie przeszkadza bym się czuła dobrze czasami. I nie skłamiesz, bo dawałem Ci przykłady - jak oglądasz dobry film, czy bawisz się z córeczką często o tym zapominasz. To magiczne przyznanie się sobie, że brak faceta przy Twoim boku nie powoduje Twojego nieszcześcia jest dobrym początkiem. I wtedy powoli przestaniesz patrzeć z zazdrością na osoby ze swojej rodziny, które mają partnerów. Uwierz mi oni wszyscy mają swoje problemy, obawy i lęki, tak jak i Ty!!! A czasami, co będzie dla Ciebie bardzo odkrywcze powodem tych komplikacji w ich życiu są właśnie ich partnerzy. Nie pisze to żeby Tobie uświadomić, że związek jest powodem nieszcześcia. Chce Ci pomóć zrozumieć, że obecność partnera, lub jego zupełny brak nie są czynnikiem decydującym o Twoim samopoczuciu. Większość psychologów i w ogóle społeczeństwo będzie Cię przekonywało do czegoś innego, ale przeczytaj cały ten mój akapit od początku i przemyśl to wszystko.
Następna sprawa - wykształcenie, dyplom... Madziu, to jest ważne, na tyle na ile ono w ogóle może być ważne. Podam Ci prosty przykład. Swój własny. Mam wyższe wykształcenie juz około 7-miu lat. Swój dyplom jeszcze nie pokazywałem nikomu!!!! Ani razu nie zaszła taka potrzeba i nikt nigdy mnie o niego nie zapytał. Powiem Ci więcej - gdybym był na 100 % przekonany, że Twoje samopoczucie, a najważniejsze sposób myślenia się zmieni przynajmniej odrobinę, chociażby w tej kwestii wykształcenia, jestem gotów wyrzucić ten mój nieszczęsny dyplom i nikomu nigdy nie wspomnieć, że go kiedykolwiek miałem. Mówię to z całą powagą i szczerością. Nie żeby Ci pokazać jaki to ja hojrak i co jestem gotów zrobić dla dziwczyny, której na oczy nie widziałem i raczej nie zobaczę. Nie!!! Chcę Ci tylko dać do zrozumienia, że tytuł i wykształcenie kompletnie nie decyduje o tym KIM JESTEŚ!!!! Dyrektor firmy, adwokat, hydraulik, masażysta to wszystko zawody czy stanowiska, z papierkiem czy bez, i TYLKO zawody i stanowiska, które kompletnie w żaden sposób nie odzwierciedlają tego KIM JEST!!! osoba, lub człowiek na tym stanowisku lub pozycji. Wiesz szperam w głowie w tej chwili. Znalazłem 3 osoby bardzo mi bliskie, które nie mają żadnego wykształcenia. Jedna z nich zarabia 5 tys. złotych, druga - 6 tys., a trzecia w chwili obecnej nie wiem, ale podejrzewam, że nie mniej niż 10 tys. Przysięgam Ci, że w tej chwili nie bujam. Piszę Ci stan rzeczy. Wszystkie te 3 osoby są zapracowane i zabiegane, ale wiedzą, co umieją robić, co chcą robić, na czym się znają, nie mając żadnego wykształcenia. Powiem Ci więcej - ta osoba, która zarabia 5 tys. jest kobietą i wychowuje 3-kę już całkiem dorosłych dzieci. Ona bez wykształcenia!!!
Co Ci chcę Madziu, przez to powiedzieć. Wykształcenie może Ci pomóc w NIEKTÓRYCH przypadkach lepiej wypaść na rozmowie o pracę. Tylko na tyle, że trafisz na kogoś, na kogo papierek robi DUŻE wrażenie. To wszystko...To w żaden sposób nie zadecyduje - JAKIM JESTEŚ CZŁOWIEKIEM I CO W ZYCIU TAK NAPRAWDE LUBISZ ROBIĆ~!!!! Nie będzie to również żaden czynnik po którym będą Cię oceniać rozsądni ludzie, a już napewno nie będzie to czynnik, który może być zarzutem ze strony Twojej nawet dorosłej póżniej córki. Jedyne czego ona od Ciebie oczekuje, to bezwarunkowej, czystej i głębokiej matczynej miłości i troski. Zajmij się tym... Czytałaś jej 2 bajki dziennie - czytaj 4-5. Śpiewaj jej kołysankę przed snem, przytulaj ją najczęściej jak się da, całuj ją i pieść i zobaczysz Twoja córka będzie promieniowała radością widząc tylko rano przy przebudzeniu Twoją twarz. Będzie Ci odpowiadała 5-krotnie większą i czystszą miłością, na jaką mogą się zdobyć tylko dzieci!!! I jak bedzie miała 16-18 lat ona Ci wyzna - Mamo, kocham Cię bardzo, za to że przez swoją postawę i miłość wobeć mnie, nigdy jakoś szczególnie nie odczułam braku taty! Ty przez swoje zaangażowanie zastąpiłaś mi tatę i byłaś wspaniałą mamą!!! Madziu naprawdę, to jest możliwe!!! A o dyplom to Twoja córa napewno Cię nie zapyta :), tam stopnie z miłości nie dają :)
Słuchaj Madziu, nasze czasami nie do końca zdrowe ambicje i chęci sprostania oczekiwaniom ludzi nam bliskich mogą przyspożyć wiele problemów w życiu. Szukaj pracy, oczywiście. Ale niech to nie stanie się Twoją obsesją. Rób to jak codzienną powinność, poświęcając na to codziennie jakiś czas. Jeszcze jedna uwaga. Jeżeli trafi Ci się jakaś propozycja, która nie do końca będzie odpowiadała Twoim oczekiwaniom, naprzykład kelnerka, czy niania do dzieci, spróbuj dobrze sie zastanowic i może nawet warto wziąc tą pracę, nie przerywając dalszych poszukiwań. A może sie okazać że w tej pracy spotkasz prostych i szczerych ludzi, dzięki którym Twoje życie również sie odmieni i wcale nie wykluczone, że bycie kelnerką w restauracji, to nic złego! 1000-1500 złotych do budżetu rodziny z Twojej strony, to może być calkiem niezłe wsparcie. Jestem pewien, że docenią to i rodzice i Ty poczujesz się inaczej! Właśnie, rodzice... Myślę, że warto się dobrze zastanowić, czy nie słuszna z Twojej strony okazała by się postawa wdzięczności Opatrzności, Bogu, czy jak to sobie nazwiesz, że w sytuacji, kiedy jesteś nie do końca pewna swoich sił, masz wsparcie w bliskich Ci ludziach. Pal go licho, że jesteś trochę dorosła. Wiele ludzi ma podobne do Twoich problemy ze sobą w wieku 40 lat, 50, 55 itd. Na to reguł nie ma. I nie mają gdzie pójść. Często z rozpaczy popełniają samobójstwa, trafiają pod most, do psychiatryka. Ty masz wsparcie - rodziców!!!! Doceń to!!! Los jest bardzo przychylny w stosunku do Ciebie!!! Jesteś szczęściara w jakimś sensie. Możesz sobie pozwolić na komfort bycia słabą przez jakiś czas i naładować baterie na spokojnie. Nie bój się przyznać sie sobie, że obecnie jesteś słaba. Sobie, swojej mamie, Bogu, każdy z tych 3-ch przeze mnie wymienionych osób Cię zrozumie i pocieszy na swój sposób - i Ty sama siebie, i Bog i Twoja mama. Madziu, mamy pełne prawo w tym życiu poczuć sie czasami zupelnie bez sił i bezradni, niezależnie od wieku!!! Ale pamiętaj, to nie moze trwać długo!!! I przez jakieś działania też wiele nie zmienisz. Zmienisz natomiast przez zmianę postawy w Twojej glowie. Zmieni się postawa, nastawienie, zmieni się wszystko - uwierz mi!!!
Proponuje Ci jeszcze jedną rzecz. Mieszkasz w domu z rodzicami i na razie nie masz pracy. Czy nie przychodziło Ci do głowy zaangażować się na razie w obowiązki domowe z miłością i oddaniem. Gotowanie wykwintnych posiłków, na miarę oczywiście Twoich umiejętnosci i możliwości, robienie zakupów, sprzątanie, pranie, prasowanie...itd i wszystko z sercem. Staniesz się takim cichym szefem domu, tyle że będziesz sama dawała przykład jak trzeba idealnie i z miłościa wszystko robić. Uważaj, bo po miesiącu
Twojego takiego zangażowania Twoi rodzice powiedzą Ci, żebyś nie szukała żadnej pracy, bo dom straci kogoś, kto nadaje mu klasę i blask - CZYLI CIEBIE!!!! Sprubój!!!! Próba nic nie kosztuje!!! Trochę myśl głową, troche używaj rąk. Może nie od pierwszego dnia ten eksperyment Ci pójdzie dobrze, ale jestem przekonany, że po tygodniu tak się wciągniesz i wczujesz w nowe obowiązki, że będziesz mi pisać, don viktorio, co mam robić? Mam tyle roboty i obowiązków w domu, że zaczęłam zaniedbywać córkę! Coś ty mi doradził??!! I uważaj, bo na początku, może Ci ta praca w domu wydawać się mało, albo wręcz bezwartościowa!!! Nie załamuj się!! Rób swoje spokojnie!!! Po 3 perfekcyjnie ugotowanych przez Ciebie obiadach dla całej rodziny zobaczysz efekty. I w sobie i u rodziny. Gwarantuje - będziesz zaskoczona!
Kolejna rzecz - bary, kina, ciuchy itd.. Wiem, że ta rada wyda Ci się dziwna, ale czasami warto pożyć skromnie, albo nawet bardzo skromnie. To nie znaczy biednie, choć nie wykluczam i tego. Ten czas zagospodaruj zupełnie inaczej. Zamiast kina - rysowanie z córką, zamiast baru - dodatkowa bajka i przytulanie z córką itd... Odkryjesz wielkie pokłady prawdziwej radości w rzeczach prostych nie wymagajacych nakładów pieniężnych...
Myślę, czy napisać Ci ten przykład, czy nie, abyś mnie dobrze zrozumiała, ale jak juz przyszedł do głowy, to napisze.
Przypuscmy, że zamiast Ciebie, do domu z Twoimi rodzicami i malutką Olą trafiła by Matka Teresa też w wieku 31 lat, czyli Twoim. Podejrzewam, że po 3-ch miesiącach ona by wołała głośno - dajcie mi jeszcze 10-kę takich małych dziewczynek jak Ola, bo nie mam gdzie podziać swój nadmiar miłości i szczęscia, którym chcę sie podzielic, i przywieżcie mi jeszcze paru chorych, bo jak dzieciaki zasupiają, to czuję, że marnuje swój czas, a mogłabym komuś pomóc i umilić życie. Oprócz tego, przypuszczam, że ani razu Tereska nie zechciala by wysliznac do baru, kina, albo pojechac po jakis nowy ciuszek. Spokojnie robila by swoje i czula by sie przy tym calkiem szczesliwa i potrzebna, bez meza, wyksztalcenia, etatu, ale pełna miłości i gotowości poświęcenia się dla innych. Ty jesteś w bardziej komfortowej sytuacji - ci inni to Twoja córeczka Ola i Twoi kochani rodzice!!!

Wiesz Madzia, napisałem to wszystko dla Ciebie i uświadomiłem sobie, jaka jesteś szcześciara Ty!!! I ja zresztą również!!! I od jutra przestaje narzekać i biorę sie na dokonanie zmian w sobie samym!!! A jak ja się zmienię i moje nastawienie do Swiata się zmieni, to i sam świat i ludzie wokól sie zmienia!!!

Trzymaj się Madzia!!!

Pa pa

don viktorio

---------- 03:06 ----------

Wiesz, Madzia,

Jak jeszcze nie poszedłem spać :)

W Twoim życiu niewiele tak naprawdę trzeba zmienić, aby poczułaś się w miarę dobrze i żeby Twoje czarne myśli Cię opuściły a zabłysło słoneczko. Zaruzykuję stwierdzenia, że w zasadzie nic nie trzeba zmieniać. Że masz wszystko, aby poczuć co to jest szczeście. Wystarczy tylko zburzyć pewne stereotypy, które może brzią i wyglądają bardzo stare i prawdziwe, a wręcz niepodważalne, a jednak...

1. Nie mam partnera - jestem nieszcześliwa. Bzdóra totalna. Twoje szczęście kompletnie nie zależy od tego czy masz partnera, czy nie. Co więcej jak przez przypadek trafi Ci się jakiś śmierdziuch, co się nie zaczęsto myje i jeszcze wzmacnia efekty co wieczór 3-4 browarami, to w duszy będziesz tylko myślała - o to szcześciem mnie Bóg obdarzył:), jeszcze muszę temu szcześciu skarpety i gacie prać:)... Więc jeden mit obaliliśmy. Już o jedną czarną myśl mniej. Wiesz Madzia ludzie boją sie ekstremalnych przykładów, a wbrew pozorom one są bardzo zimeskie, ludzkie i prawdziwe. Naprzykład - fakt, ze nieposiadanie partnerki wyklucza szczeście obalił Jan Paweł II. Facet zył samotnie, i śmiem twierdzić, że czuł się całkiem wesoły, radosny, a nawet szczęśliwy. Powiesz mi - zły przykład!!! Napisz proszę dlaczego tak uważasz i jak mi udowodnisz to sie zgodzę.

2. Dyplom i wykształcenie są konieczne aby przeżyć pełnie szcześcia. Tu nie ma co w ogóle udowadniac. Kłamstwo czystej wody:). Kolejna czarna myśl won

3. Nie mam pracy muszę czuć się nieszczęśliwa. To Ci od razu powiem - totalna bzdura. Ja już od długiego czasu w ogóle nie pracuje. Obijam się. Nie mam ani wyrzutów sumienia, ani nie cierpię na syndrom nagłego poszukiwania zajęcia. Wygłupiam się, a co nie mogę:)

4. Itd. Madziu , kolejne punkty sama sobie dopisz, które są czarnymi myślami i drogą rozmyślania dojdziesz, że te wszystkie dogmaty, które z taką uporczywością układa społeczeństwo, są niczym innym jak pułapkami, albo murami więziennymi z które tak trudno zburzyć takim maluczkim jak Ty i ja. Ale warto to robić:)

Po wyrzuceniu jeszcze kilku błędnych dogmatów, zobaczysz, że juz kolejnego dnia pospisz 2-3 godziny dłużej niż zwykle, bo poczujesz się wyluzowana i donikąd nie pędząca. Poczujesz, że już jesteś u siebie i nie chcesz byc nikim innym jak tylko sobą!!! I tak zacznie sie Twoje szczęscie Madziu, prawdziwe! Z czasem na spokojnie zrozumiesz, co w zyciu naprawde lubisz robic. Nie dla pieniedzy, a dla samej siebie. Ja naprzyklad po latach rozwazań nad swoim zyciem, odkrylem cudowna tajemnice swojego życia - najbardziej w życiu lubie spać :) i kopletnie nic na to nie poradzę:) i do tej pory nie poradzilem. Odkrycie tego zajelo mi 5 lat rozmyslań. Ok, pomyslalem. Tego napewno nie zmienie i nie zmieniam, uwuierz mi. Uwielbiam spac. Spie 4-5 godzin na dobe:). Pozniej zacząlem szukac co lubie robic, za co ktos dal by mi pieniadze... I po jakims czasie odkrylem. Takim głupkom i nieporadnym jak ja niektórzy chętnie płacą za szczerość i czystość intencji. Chcesz wierz, chcesz nie Madziu, ale to czysta prawda, ja naprawde tak zarabiam na zycie. Bo to jedyne co potrafie robic dobrze:)

Trzymaj sie Madzia!!!

don viktorio
don viktorio
 
Posty: 49
Dołączył(a): 24 cze 2009, o 07:01

Postprzez Madzia » 9 lut 2010, o 12:00

don viktorio
Niesamowity post, dziękuję ze poświęciłeś az tyle czasu żeby do mnie napisać. To wszystko co piszesz jest naprawdę ...jakby to napisać, takie proste, szczere i prawdziwe. mam nadzieję ze nie masz nic przeciwko temu żeby sobie to wszystko wydrukować i na spokojnie w wolnym czasie przeczytać jeszcze raz, przeanalizować.
chyba rzeczywiście tak jest ze jak sie spojrzy na pewne rzeczy pod innym katem to nie wydaje sie byc to taka tragedia i nieszczęściem jak sie myślało ale tez zmiana swojego czarnowidztwa nie będzie dla mnie zbyt prosta ale sie postaram.
No i muszę sie zastanowić co chce w życiu robić, co lubie bo narazie jeszcze tego nie odkryłam.
Ps. ja tez lubię spać hehe ale chyba tym na życie nie zarobie.
Madzia
 

Postprzez don viktorio » 9 lut 2010, o 12:41

Witaj Madzia!

Cieszę się, że Cię tknęło. Tylko tego chciałem i kompletnie nic więcej, mam w tej chwili ekstazę duchową!!! Tknęło Cię, Madzia! Hurrraaa! Już nie jesteś, tą samą osobą, którą byłaś przed przeczytaniem tego tekstu. Drukuj sobie ten mój teks, czytaj go do znużenia, albo i nie drukuj, rób z nim co sobie zechcesz, byle byś tylko poczuła w sobie wind of changes - wiatr zmian.
Jestem do Twoich usług, i jeżeli tylko będziesz miała jakieś inne pytania, postaram się wyrazić swoją opinię. Jak Ci pomoże - to nie moja zasługa. Moje teksty nic nie znaczą. Wszystko co dokonujesz w swoim życiu, robisz Ty sama i tylko i wyłącznie dlatego, że Ty tego chcesz.
Madziu, świecie wierze w to, a nawet jestem przekonany, że jesteś absolutnie wyjątkową osobą, jak i każdej człowiek! Jestem przekonany, że drzemią w Tobie nieograniczone pokłady człowieczeństwa, miłości i szcześcia i jestem przekonany, że niedługo je odkryjesz.
Jeżeli mogę radzić - bądż cierpliwa!!!! Nie śpiesz się i nie pędż!!! Odpowiedż co w życiu chcesz robić może pojawić się nie jutro, czy za tydzień, a naprzykład za pół roku. Czas tu nie gra żadnej roli. Zniecierpliwienie spowoduje w Tobie tylko napięcie i niepotrzebne lęki i chęć ucieczki. Naucz się na początek spokojnie BYĆ, a już póżniej szukać odpowiedż na pytanie KIM BYĆ.
Z tym spaniem, to był żart:). Każdy to lubi... Wiem, że to nie przynosi dochodów, masz zupełną rację!!! Napisałem Ci tak, żeby coś zailustrować.

Trzymaj się Madziu, powodzenia w pracy nad sobą, tylko broń Boże się nie wysilaj, nie gwałć i nie zadręczaj siebie. Bardzo spokojnie i rozważnie. Jak strateg, który za 5 lat ma stoczyć wojnę swojego życia!!! Ma sporo czasu - 5 lat!!!
Uda się!!!!!! Naprawdę się uda!!!
Nie napisałaś mi po moim poście, że jestem świrem, albo beznadziejnym romantykiem, choć wcale bym się nie obraził nawet na najgorszą reakcję:) Tknęło Cię i zastanowiło. To jest to!!!! Zostałaś zarażona bakcylem życia!!! Prawdziwego!!!!Absolutnie nic więcej!!!! Na dobry początek to aż w nadmiarze!!!!
Ja sie zbieram tym czasem na obiadzik:).

Pa pa
don viktorio
 
Posty: 49
Dołączył(a): 24 cze 2009, o 07:01

Postprzez Madzia » 9 lut 2010, o 15:45

jakżebym mogła napisac że jesteś świrem?!?!
w swoim zyciu spotykam tak mało facetów których nic nie interesuje ponad mecz, piwko i kobiety ze każdy inny facet jest dla mnie jak "alien" :) ale mile widziany :) szkoda że tak jest ale wchodząc tu nie trace przynajmniej wiary że paru fajnych wartościowych facetów jeszcze troche chodzi po Ziemi :o
Madzia
 

Postprzez don viktorio » 10 lut 2010, o 02:33

---------- 15:51 09.02.2010 ----------

Wiesz co Madzia,

Radzę Ci zajać się przede wszystkim sobą. Zapomnij o nadziei spotkania wartościowych itd... facetów, czy kobiet... to do niczego Cię nie doprowadzi.
Gdybyś wiedziała, kim jestem, co w życiu robiłem, to mogłabyś stracić w ogóle wiarę w człowieka. I może wyszło by ci to na dobre. Moze, nie twierdzę, że napewno. A oprocz tego, muszę Cię rozczarować i napisać, że to wszystko co napisałaś o zainteresowaniach facetów typu - piwo, kobiety i mecze, ja je wszystkie posiadam. Tylko u mnie jeszcze dochodzą dragi i polityka. Interesuję się kompletnie wszystkim czym się da. Inaczej życie by nie miało smaku, tylko poślę Ci światełko w tunelu - te wszystkie wymienione przeze mnie rzeczy mają swoje miejsce. A co to znaczy, to już sama sie domyślaj - tego Ci nie powiem.
Proponuje Ci zacząc pracę nad sobą od jednego prostego a zarazem trudnego ćwiczenia. Jak już wszyscy w domu pójdą spać, usiądż sobie w cichym i spokojnym miescu i pozwól sobie na komfort CZUĆ. Nic więcej. Co czuć? Wszystko, wszystko co Ci będzie przychodziło do głowy. Nie zastanawiaj się nad niczym szczególnie długo, ale i nie ratuj się ucieczką jak myśli Cię pociągną w nieznane Ci obszary. Myśli przyjdą same, o to się nie martw i pozwól im lecieć w Twojej głowie. Niech Twoj rozum stanie sie takim polem po którym przebiegnie zając - jedna myśl, pózniej dzik - druga myśl. Jeżeli dasz radę - przez 3 dni poświęc na to pół godziny minimum wieczorem. Możesz stwierdzić kolejne rzeczy:
1. Bardzo dawno nie spotykałaś sie ze sobą, mimo, ze niby masz siebie w kazdej sekundzie swojego zycia.
2. Mozesz w ogole nie pottrafic przyjac sugerowanej postawy nawet na 5 minut. Nie zalamuj sie. Jak Ci sie kompletnie nie bedzie udawalo. Weż zegarek i patrz na niego jak się przemieszcza strzałka. Rób to przez pól godziny. Jak skończysz - możesz uznać, że moja lekcja sie udała.

I jeszcze jedna rada - jezeli przyjmiesz taka postawe, ze jestem czlowiekiem, ktory wie o zyciu wiecej niz Ty, albo jeszcze gorzej, jezeli przez przypadek uznasz, ze jestem wartosciowym facetem, albo gorzej, jezeli uznasz, ze wiem jak jest i jak byc powinno i chce Cie tego nauczyc - do niczego nie dojdziesz!
Ani nie wiem o życiu więcej niż Ty, ani jestem wartościowym facetem, ani wiem jak jest, czy być powinno. Wszystko to są błędne pojecia, które wysunął Ci Twój mózg.

Wiem o życiu tyle ile wiem, to wszystko. Może się okazać, że Ty wiesz o nim o wiele więcej, mimo, że wszystko wskazuje na to, że Cię pouczam...kolejna fikcja.
Nie jestem ani wspaniałym, ani złym. Jestem jakim jestem, na tle Hitlera mogę wydawać się aniołem, na tle sw.Franciszka, chodzącym diabłem. Nie obchodzi mnie porównywanie się ani do jednego, ani do drugiego. Jestem don viktorio i jestem jakim jestem, to mi najbardziej pasuje.
Jeżeli uznasz, że coś wiem i chcę Cię czegoś nauczyć, trafisz w kolejną pułapkę, jak zaczniesz na ślepo wkładać sobie do mózgu wszystko co do Ciebie mówię. Poprostu chcąc zburzyć te wszystkie dogmaty, którymi nakarmił Cię świat i które przysparzają Ci tyle kłopotów i cierpień, uznając mnie z za kolejnego guru, znowu zamiast Świata, znajdziesz mnie, który Cie karmi jakimiś dogmatami. Postępuj z tym o czym piszę tak jak postępowałaś z zupą, którą karmiłaś mała Olę. Próbowałaś sama na smak, czy jest dobra, badałaś czy nie jest zagorąca, czy nie zasłona itd. Jak doszłaś do wniosku, że jest ok, wtedy pozwalałaś tą łyżeczkę dać do ust dzieciaka. Tak samo postępuj z tym co do Ciebie mówię. Badaj i obmyślaj długo co do Ciebie piszę. Zastanawiaj się godzinę nad jednym zdaniem, jeżeli uznasz, że to konieczne. Ja sama dojdziesz do wniosku, że dużo wskazuje na to iż mam rację, wtedy dopiero włóż tę myśl do swojego mózgu i śmiało ją uznaj za swoją, nawet jeśli pochodzi ode mnie.
Piszesz, że jak możesz uznać mnie za szaleńca?
A czemu nie? Co w tym złego?
Ja słyszałem od ludzi różne opinie. Naprzykład facet mi się zwierzał, że w wieku 15 lat długo myślał jak zabić swoich rodziców, bo był przekonany, że oni ograniczają jego wolność i zewnętrzną i wewnętrzną. Myśłisz Madziu, że uznałem go za szaleńca czy człowieka złego? Wcale nie! Uznałem go za człowieka, który z całym oddaniem szuka wolności i nie boi się przyznać się do swoich najczarniejszych wydawało by się myśli, które mu przychodzą do głowy. Ktoś inny powiedział mi, ze długo zastanawiał się nad tym czy kiedy był zamach na papierza, on miał wątpliwości, czy przez tego turka nie działal Bóg, a Wojtyła nie był diabłem. Blużnierstwo? Szaleniec? Wcale nie!!!! Facet podważa największe dogmaty świata i chwała mu za to. Jest samodzielny w swoich wywodach. Niczego sie nie boi. Takiemu niełatwo kit wcisnąć do głowy.
Więc, jakie masz przeczucie co do mnie, czy jestem diabłem, czy szaleńcem, czy świętym kompletnie mnie nie obchodzi. I nawet jak to wyznasz na głos - mój stosunek do Ciebie wbrew pozorom w ogole się nie zmieni. Powiem Ci coś więcej. Ja czytam każde Twoje zdanie i przyjmuję postawę, że w razie potrzeby nauczę się czegoś od Ciebie. to jest normalne...

No więc baw sie dobrze! Sprubój to ćwiczenie, które Ci zaproponowałem, a póżniej jeżeli uznasz, że warto, pogadamy o czymś innym...

Pa pa! Idę na piwo, pózniej po browarkach skoczę na jakis meczyk:)

---------- 01:30 10.02.2010 ----------

Witaj Madzia,
Przyszło mi do głowy, że muszę Tobie pewną rzecz wytłumaczyć.
Mogłas poczuć pewny chłód z mojej strony, jak Ci napisałem o tym, że warto by Tobie powstrzymać się od wyciągania jakichkolwiek wniosków co do mojej osoby, mojej wspaniałości itd. Wcale tego nie neguje, ale postaram się Tobie wyjaśnić dlaczego tak jest.
Głównym powodem jest fakt, że usilnie próbuję skłonić wzrok Twojego serca, umysłu, czy rozumu na Twoje własne wnętrze! To jest bardzo ważne. Jest to z Twojej strony stwierdzenie. Koniec z szukaniem szcześcia i pociechy na zewnątrz, bo nigdy jej tam nie znajdę ( i to jest akurat prawda). Ewentualnie przeżyjesz chwile krótkiego podniecenia i dreszcz emocji, że któś Ci mądrze coś doradził, czy w ogóle zwrócił na Ciebie uwagę, choć nie musiał, ale w istocie to zupełnie nie zmieni Twojej rzeczywistości i samopoczucia na dłuższą metę. Jedynie jak skierujesz wzrok w swoje własne wnętrze i tam zaczniesz szukać - zacznie się magiczna przemiana. Już w tamtej chwili jak tylko przyjmiesz taką postawę o której ja piszę. Wgłąd Ciebie samej w siebie samą. Zaprzestań myśleć, że Cię wyleczą psychologowie, czy koledzy, czy ja, czy ktokolwiek inny. Tylko Ty sama!!! Musisz jeszcze uświadomić jedną rzecz i tu musisz mi uwierzyć. Otóż Twoje wnętrze, albo wnętrze Twojego serca posiada wszelkie środki i wystarczająco dużo duchowych sił i mądrości aby pokierować Tobą w Twojej podrózy do Twojego wnętrza i zacząć leczenie. To jest prawda!!!
Kolejna rzecz, chcę abyś też zrozumiała pewną sprawę. Jakkolwiek miłe i mądre by Ci się nie wydawały moje wywody, musisz na ile jest to możliwe wyłączyć sferę emocjonalną przy czytaniu i uświadamianiu tego co do Ciebie piszę. Po co? Otóż moim celem jest rzeczywiście chęć pomocy Tobie i nic więcej. Emocje wprowadzają straszny zamęt i powodują problemy z jasnością widzenia tego co tak naprawdę chce się przekazać. Dlatego radzę Ci pewną postawę, jakbyś czytała moje rady nie jak w stosunku do siebie, tylko jak do kogoś innego, zupełnie innej dziewczyny. Pomoże Ci to wprowadzić w patrzenie na moje wywody pewną obojętność i wyeliminować sporą część Twojego zaangażowania emocjonalnego, co w dalszej naszej drodze i korespondencji okaże się zbawienne.
Będę z Tobą szczery do bólu. Czytając moje wywody, dotyczące Twojego, życia, mogą zrodzić sie w Twoim sercu myśli typu, ale ten facet dużo wie, gdybym miała go przy boku, nawet nie jako partnera, ale naprzykład kolegę, to napewno szybko bym się pozbyła swoich problemów. Wiedz, że to jest kolejny wymysł, błędny zresztą, Twojego mózgu. Powiem Ci jeszcze coś, gdyby mną kierowało coś dodatkowego, oprócz czysta chęć pomocy Tobie, to wszystko co piszę nie miało by dla Ciebie najmniejszego pożytku. Te słowa byłyby skażone jakimiś moimi własnymi nieuporządkowanymi uczuciami. Czy to chęć popisania sie przed Tobą i forumowiczami, czy chęć rozkochania Cię w sobie czy jakakolwiek inna chęć, która nie jest czystą motywacją aby Ci pomoc.
Tutaj mogę Cię zapewnić, że niczego takiego nie ma. Jest czysta intencja i chęć pomocy Tobie. To bardzo ważne.
Jeszcze jedno, jeżeli zajdzie potrzeba, a to sama wyczujesz to pozostanę przy Tobie na tym forum tak długo, jak będzie to dla Ciebie potrzebne. Choć od razu Ci mówię skuteczność tych moich wywodów - to zaledwie 2-5%, pozostałe 95% zależy od Ciebie. Myślę, że to pocieszające dla Ciebie ma być, bo uświadomić, że w 95% jest się samemu kowalem własnego szcześcia, to duża sprawa!!!
Jeszcze jedno - nie będę kołem ratunkowym. Będę do Ciebie pisał tylko jak z Twojej strony będę widział jakieś sygnały, tzn. pytania, uwagi, czy cokolwiek innego. Bo to jest znakiem, że masz chęć i tu mogę wkroczyć.
Jak zechcesz, przeniesiemy się na korespondencje przez maila, aby była prywatność, jak zechcesz pozostaniemy na forum. To zależy tylko od Ciebie. Mogę Ci tylko zasugerować, że jeżeli zawiąże się między nami jakaś korespondencja, to forumowicze będą ją z ciekawością obserwowali. Mało jest ludzi wyzutych z własnego ego, oni będą oceniali i w głębi serca nadawali ocenę i osąd temu co się dzieje. To jest ludzkie, a zarazem tragiczne. Ale ja na to najmniejszego wpływu nie mam. Jeżeli mam być szczery, to zależy mi na opinii ludzi, czy forumowiczów tak mocno jak na opinii kotów biegających u mnie pod blokiem. Wiem, że brzmi trochę drastycznie, ale niestety prawda czasami boli. kto wie o co chodzi, to wcale się tym moim zdaniem nie przejmie, bo ma podobne zdanie, co do ludkiej opinii w jego życiu.
Więc z mojej strony, to chyba tyle. Jeżeli coś mogę zasugerować, to czytaj to, co do Ciebie piszę dużo razy to samo, dopóki nie stwierdzisz, że potrafisz odtworzyć prawie na pamieć co chciałem Ci przekazać. Dlaczego to piszę. Śmiem twierdzić, że Ty jak i większość ludzi, ze mną włacznie kompletnie oduczyłaś się czytać swiadomie. Nie zastanawiaj się długo co to znaczy. To znaczy mniej więcej tyle, że sprubój dla lepszych efektów czytać po parę a nawet parenaście razy to co do Ciebie piszę i ze zrozumieniem, dopóty, dopóki Cię na nawiedzi mniej więcej takie uczucie, jak miałaś w szkole, kiedy dochodziłaś do sedna, co autor miał na myśli pisząc taki wiersz...
I jeszcze jedno - nie bój się kompletnie, że z Twoją psychiką przez tą naszą korespondencję stanie się coś złego. Z Twoich postów wydaje mi się, że zawesoło nie jest i gorzej być nie powinno, a lepiej jak najbardziej!!!! Ale prawie WSZYSTKO zależy od Ciebie!!! Choć co do Ciebie pisać i jak, do tego powinnaś mnie nakłaniać Ty sama, przez pytania, dociekliwość, ciekawość w dobrym znaczeniu tego słowa, nie tą która jest drabiną do piekła. Muszę widzieć, że zaczęłaś myślieć, rozważać, kwestionować, szukać odpowiedzi, Prawdy. Tym tropem dojdziesz do szczęścia. W pewnym momencie ( bardzo chcę aby stało się to jaknajszybciej ( naprzykład za jakieś 50 lat :) żart...) masz stwierdzić, że już nie potrzebujesz zupełnie moich rad... ale na to wszystko jeszcze zawcześniej. Na razie proponuje Ci zbędny bilet na Titanik. To, że będzie wielkie BUM, to raczej pewne. To, że trzeba będzie topić w wodach oceanu dużą część Twojego bagażu ( jeśli nie wszystko ), tego też raczej jestem pewien. Ale jest to jedyna droga, aby uratować to co masz najcenniejsze - ŻYCIE, i o nim raczej co nie co wiesz, że masz, no i drugie SZESCIE, o ktorym śmiem przypuszać wiesz bardzo mało, albo i wcale. Ty masz wybrać, czy bierzesz ten bilet, czy wolisz pozostać na brzegu, zachować wszystkie rzeczy, które masz w tej chwili i odmówić mi podjęcia podróży. Decyzja należy tylko do Ciebie. Napisałem Ci w miare jasno, co i jak jest:)

Pa pa Madzia!

Idę spać:)

---------- 01:33 ----------

Witaj Madzia,
Przyszło mi do głowy, że muszę Tobie pewną rzecz wytłumaczyć.
Mogłas poczuć pewny chłód z mojej strony, jak Ci napisałem o tym, że warto by Tobie powstrzymać się od wyciągania jakichkolwiek wniosków co do mojej osoby, mojej wspaniałości itd. Wcale tego nie neguje, ale postaram się Tobie wyjaśnić dlaczego tak jest.
Głównym powodem jest fakt, że usilnie próbuję skłonić wzrok Twojego serca, umysłu, czy rozumu na Twoje własne wnętrze! To jest bardzo ważne. Jest to z Twojej strony stwierdzenie. Koniec z szukaniem szcześcia i pociechy na zewnątrz, bo nigdy jej tam nie znajdę ( i to jest akurat prawda). Ewentualnie przeżyjesz chwile krótkiego podniecenia i dreszcz emocji, że któś Ci mądrze coś doradził, czy w ogóle zwrócił na Ciebie uwagę, choć nie musiał, ale w istocie to zupełnie nie zmieni Twojej rzeczywistości i samopoczucia na dłuższą metę. Jedynie jak skierujesz wzrok w swoje własne wnętrze i tam zaczniesz szukać - zacznie się magiczna przemiana. Już w tamtej chwili jak tylko przyjmiesz taką postawę o której ja piszę. Wgłąd Ciebie samej w siebie samą. Zaprzestań myśleć, że Cię wyleczą psychologowie, czy koledzy, czy ja, czy ktokolwiek inny. Tylko Ty sama!!! Musisz jeszcze uświadomić jedną rzecz i tu musisz mi uwierzyć. Otóż Twoje wnętrze, albo wnętrze Twojego serca posiada wszelkie środki i wystarczająco dużo duchowych sił i mądrości aby pokierować Tobą w Twojej podrózy do Twojego wnętrza i zacząć leczenie. To jest prawda!!!
Kolejna rzecz, chcę abyś też zrozumiała pewną sprawę. Jakkolwiek miłe i mądre by Ci się nie wydawały moje wywody, musisz na ile jest to możliwe wyłączyć sferę emocjonalną przy czytaniu i uświadamianiu tego co do Ciebie piszę. Po co? Otóż moim celem jest rzeczywiście chęć pomocy Tobie i nic więcej. Emocje wprowadzają straszny zamęt i powodują problemy z jasnością widzenia tego co tak naprawdę chce się przekazać. Dlatego radzę Ci pewną postawę, jakbyś czytała moje rady nie jak w stosunku do siebie, tylko jak do kogoś innego, zupełnie innej dziewczyny. Pomoże Ci to wprowadzić w patrzenie na moje wywody pewną obojętność i wyeliminować sporą część Twojego zaangażowania emocjonalnego, co w dalszej naszej drodze i korespondencji okaże się zbawienne.
Będę z Tobą szczery do bólu. Czytając moje wywody, dotyczące Twojego, życia, mogą zrodzić sie w Twoim sercu myśli typu, ale ten facet dużo wie, gdybym miała go przy boku, nawet nie jako partnera, ale naprzykład kolegę, to napewno szybko bym się pozbyła swoich problemów. Wiedz, że to jest kolejny wymysł, błędny zresztą, Twojego mózgu. Powiem Ci jeszcze coś, gdyby mną kierowało coś dodatkowego, oprócz czysta chęć pomocy Tobie, to wszystko co piszę nie miało by dla Ciebie najmniejszego pożytku. Te słowa byłyby skażone jakimiś moimi własnymi nieuporządkowanymi uczuciami. Czy to chęć popisania sie przed Tobą i forumowiczami, czy chęć rozkochania Cię w sobie czy jakakolwiek inna chęć, która nie jest czystą motywacją aby Ci pomoc.
Tutaj mogę Cię zapewnić, że niczego takiego nie ma. Jest czysta intencja i chęć pomocy Tobie. To bardzo ważne.
Jeszcze jedno, jeżeli zajdzie potrzeba, a to sama wyczujesz to pozostanę przy Tobie na tym forum tak długo, jak będzie to dla Ciebie potrzebne. Choć od razu Ci mówię skuteczność tych moich wywodów - to zaledwie 2-5%, pozostałe 95% zależy od Ciebie. Myślę, że to pocieszające dla Ciebie ma być, bo uświadomić, że w 95% jest się samemu kowalem własnego szcześcia, to duża sprawa!!!
Jeszcze jedno - nie będę kołem ratunkowym. Będę do Ciebie pisał tylko jak z Twojej strony będę widział jakieś sygnały, tzn. pytania, uwagi, czy cokolwiek innego. Bo to jest znakiem, że masz chęć i tu mogę wkroczyć.
Jak zechcesz, przeniesiemy się na korespondencje przez maila, aby była prywatność, jak zechcesz pozostaniemy na forum. To zależy tylko od Ciebie. Mogę Ci tylko zasugerować, że jeżeli zawiąże się między nami jakaś korespondencja, to forumowicze będą ją z ciekawością obserwowali. Mało jest ludzi wyzutych z własnego ego, oni będą oceniali i w głębi serca nadawali ocenę i osąd temu co się dzieje. To jest ludzkie, a zarazem tragiczne. Ale ja na to najmniejszego wpływu nie mam. Jeżeli mam być szczery, to zależy mi na opinii ludzi, czy forumowiczów tak mocno jak na opinii kotów biegających u mnie pod blokiem. Wiem, że brzmi trochę drastycznie, ale niestety prawda czasami boli. kto wie o co chodzi, to wcale się tym moim zdaniem nie przejmie, bo ma podobne zdanie, co do ludkiej opinii w jego życiu.
Więc z mojej strony, to chyba tyle. Jeżeli coś mogę zasugerować, to czytaj to, co do Ciebie piszę dużo razy to samo, dopóki nie stwierdzisz, że potrafisz odtworzyć prawie na pamieć co chciałem Ci przekazać. Dlaczego to piszę. Śmiem twierdzić, że Ty jak i większość ludzi, ze mną włacznie kompletnie oduczyłaś się czytać swiadomie. Nie zastanawiaj się długo co to znaczy. To znaczy mniej więcej tyle, że sprubój dla lepszych efektów czytać po parę a nawet parenaście razy to co do Ciebie piszę i ze zrozumieniem, dopóty, dopóki Cię na nawiedzi mniej więcej takie uczucie, jak miałaś w szkole, kiedy dochodziłaś do sedna, co autor miał na myśli pisząc taki wiersz...
I jeszcze jedno - nie bój się kompletnie, że z Twoją psychiką przez tą naszą korespondencję stanie się coś złego. Z Twoich postów wydaje mi się, że zawesoło nie jest i gorzej być nie powinno, a lepiej jak najbardziej!!!! Ale prawie WSZYSTKO zależy od Ciebie!!! Choć co do Ciebie pisać i jak, do tego powinnaś mnie nakłaniać Ty sama, przez pytania, dociekliwość, ciekawość w dobrym znaczeniu tego słowa, nie tą która jest drabiną do piekła. Muszę widzieć, że zaczęłaś myślieć, rozważać, kwestionować, szukać odpowiedzi, Prawdy. Tym tropem dojdziesz do szczęścia. W pewnym momencie ( bardzo chcę aby stało się to jaknajszybciej ( naprzykład za jakieś 50 lat :) żart...) masz stwierdzić, że już nie potrzebujesz zupełnie moich rad... ale na to wszystko jeszcze zawcześniej. Na razie proponuje Ci zbędny bilet na Titanik. To, że będzie wielkie BUM, to raczej pewne. To, że trzeba będzie topić w wodach oceanu dużą część Twojego bagażu ( jeśli nie wszystko ), tego też raczej jestem pewien. Ale jest to jedyna droga, aby uratować to co masz najcenniejsze - ŻYCIE, i o nim raczej co nie co wiesz, że masz, no i drugie SZESCIE, o ktorym śmiem przypuszać wiesz bardzo mało, albo i wcale. Ty masz wybrać, czy bierzesz ten bilet, czy wolisz pozostać na brzegu, zachować wszystkie rzeczy, które masz w tej chwili i odmówić mi podjęcia podróży. Decyzja należy tylko do Ciebie. Napisałem Ci w miare jasno, co i jak jest:)

Pa pa Madzia!

Idę spać:)
don viktorio
 
Posty: 49
Dołączył(a): 24 cze 2009, o 07:01

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 308 gości