Czysta nienawiść...

Problemy związane z depresją.

Czysta nienawiść...

Postprzez Księżycowa » 30 kwi 2009, o 20:43

Po prostu się nienawidzę. Za wszystko. Za to kim jestem, za to jaka jestem. Za to, co się ze mną dzieje, że czuję się głupia, śmieszna i zła. Nienawidzę się za swoje problemy i za to jak postrzegam życie, za to jaka jestem bezsilna wobec tego, i że to mnie tak przeraża. Za to, że zraniłam kogoś mi bliskiego i go chyba nie odzyskam, chociaż bardzo się staram. Po prostu nie nawidzę się za wszystko.
Księżycowa
 

Postprzez impresja » 30 kwi 2009, o 21:17

To wszystko sie zmieni. Teraz doświadczasz życia na dosc bolesnym dla Ciebie poziomie.Ale po to tylko ,żeby za jakis czas ,bogatsza o to przeżycie móc powoli odnajdywać siebie i miłość wlasną .Kazdy czlowiek ma w swojej naturze chęć życia za wszelką cenę i gdzieś w głebokiej podświadomości kocha siebie.Ale poprzez cierpienia gubi się ,aby potem odnaleźć.
Taki stan potrwa jeszcze ,az przyjdzie moment zmęczenia materiału i podejmiesz radykalne środki i podniesiesz się .
Wiem to na pewno ,bo gdyby tak nie mialo sie stac to nie byloby tu Ciebie .A jesteś więc walczysz o siebie,czasem swiadomie ,czasem nieswiadomie ,ale wołasz i znajdziesz drogę.
impresja
 

Postprzez Księżycowa » 30 kwi 2009, o 21:45

Nie potrafię dotrzeć do niego i męczy mnie świadomość tego, co wyprawiać potrafiłam. Wiem, on nie był święty, ale on chciał być ze mną. Wczoraj z nim rozmawiałam i.... on nie wie. Spytałam czy mam się już więcej nie odzywać i czy on się nie odezwie i on nie wie... a ja przechodzę masakrę, bo chciałabym się do niego przytulić. Gdyby nie chciał mnie znać, to nie odguchnął by mi wczoraj, tak jak obiecał, pytał o króliczka i dyskutował nawet na temat tamtego wszystkiego, ale ostatecznie, to on nie wie... Zaprosiłam go na jutro na kawę i na odwiedziny króliczka, bo chyba się stęsknił. Nie odpowiada. Nie mogę tak się narzucać. Nie chcę go stracić...

Mam plany, zaczynam sob ie układać ale to mnie męczy. Kocham go i chciałabym przestać istnieć, czuć i być.
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 30 kwi 2009, o 21:46

A ja Cię baaardzo lubię Kasiorku... za Twoją wrazliwość, delikatność, skromność i taką młodą mądrość. Mówię całkiem serio.

Błędy ludzka rzecz... można sobie po nich nakopać (ale po co?), a można potraktować jako pewnego rodzaju lustro, które nam coś tam o nas powie i co wykorzystamy na plus w swoim życiu. To, co wybrałaś (nielubienie siebie)... to jest najgorszy wybór Kasiorku. Może potrzebny w drodze do przerobienia złego na dobre? I niech tak się stanie.


:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 30 kwi 2009, o 22:01

Ja zawsze podświadomie, w środku tak jestem w stosunku do siebie nastawiona, szczególnie gdy mam kryzys, gdy jest mi źle. Może to nie jest dobre, ale silniejsze ode mnie. Może ni było by to aż takie gdyby w sytuacji nie było aż tyle mojej winy. Mam sobie to za złe i to jest chyba jedyna rzecz na której cierpię tylko ja.

Gdybym miała nastawić się na nowy początek, to naprawdę w tym wypadku marzę by go zacząć w innym miejscu, sama, po swojemu... Nie mam takiej możliwości niestety ale było by mi to bardzo potrzebne, doładowało by mnie... a tak... wszystko mi przypomina, nie mogę wytrzymać. Na razie nie tracę nadziei, choć staram się chyba tylko ja. On? Hmmm... nie wiem o co chodzi czy chce popatrzeć na ile mnie stać, choć to do niego nie jest podobne, czy sam nie wie o co mu chodzi. Prosiłam powiedz w prost, że nie spotkamy się już nigdy więcej a on? Nie wiem. Widzę, że jest mu ciężko, naprawdę to widzę i chciałabym to naprawić. Nie dostaję tej szansy i to mnie niszczy...
Księżycowa
 

Postprzez impresja » 30 kwi 2009, o 22:42

Naprawdę w sytuacji kiedy dużo sie zadzialo dobre jest milczenie .ale nie milczenie w zlości ,żalu ,tylko ustalenie dla oczyszczenia emcji jakiegos czasu .np miesiac ,i konsekwentne trzymanie sie tego czasu. Mężczyzna ma inną komstrukcje niż my kobiety i takie emopcjonalne jazdy strasznie go wykanczaja,On teraz potrzebuje oddechu ,powietrza i jak go kochasz to mu to daj .Nie ucieknie Ci jak kocha................
impresja
 

Postprzez Księżycowa » 30 kwi 2009, o 22:48

Wiesz, mówił mi, że czuje się zmęczony i potrzebuje czasu. Może faktycznie powinnam to uszanować. Dla mnie dużo znaczy, że rozmawia ze mną, że odbiera tel. a nawet daje znać, że jest wolny i ma czas... Bo przecież to coś znaczy, prawda? Chyba, że może nie znaczyć...

Widzisz zastanawiam się tylko dlaczego miałby wracać do kogoś takiego jak ja. Po tym wszystkim... Wiem, że nie tylko ja jestem winna... Boję się, że go stracę i, że da spokój. Nie wiem czy wytrzymam aż miesiąc ale myślę, że tydzień, dwa dam radę. A ten miesiąc też spróbuję... Nie czuję do niego ani złości, ani żalu. Staram się zrozumieć nas oboje i mam nadzieję, że ten czas będzie wartościowy...
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 30 kwi 2009, o 23:20

Zgadzam się z Impresją... nie masz nic do stracenia Kasiorku. Czasami nie robić nic, to robić bardzo dużo.

Wytrwałości życzę
:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 30 kwi 2009, o 23:47

Chyba tym razem spróbuję inaczej. Wycofam się i poczekam. Mam nadzieję, że nie posłucha swojego rozsądku, tylko jeszcze raz serca i nie pożałuje tego...

A ja? Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by zdać maturę i dostać się na wymarzone studnia, o których zapomniałam już w na początku Zawodówki. Miałam plany, ale szybko zbledły i nie pamiętam dlaczego... Nie przez K na pewno. On mnie doładowywał na początku, pamiętam, tylko zbyt wiele oczekiwać miałam w stosunku do niego...

Boję się, że odmówi, ale tym wkręcaniem sobie teraz tego strachu mogę wszystko zepsuć, a jeśli jest szansa, to nie chcę jej zmarnować...
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 1 maja 2009, o 01:10

kasiorek43 napisał(a):Miałam plany, ale szybko zbledły i nie pamiętam dlaczego...

Teraz trzeba je wywołać z niepamięci... i realizować.
:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez limonka » 1 maja 2009, o 01:11

kasiorek43 napisał(a):Chyba tym razem spróbuję inaczej. Wycofam się i poczekam. Mam nadzieję, że nie posłucha swojego rozsądku, tylko jeszcze raz serca i nie pożałuje tego...


mysle ze to NAJLEPSZE co teraz mozesz zrobic..........daj wam ten czas......:)
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Księżycowa » 1 maja 2009, o 12:41

Mam tego dość. Odpisał mi na tamtą wiadomość, że dziękuje, ale nie ma go dziś w domu. A przecież podobno on nie lubi nigdzie wychodzić. Zaczynam mieć go dość. Z nas dwojga tylko ja się staram i tak mu napisałam, oraz życzyłam miłej zabawy. Szlag mnie trafia jak sobie pomyślę, że on może gdzieś teraz jechać beze mnie, a tak to zawsze razem. Jestem wściekła i on zaczyna przeginać. Wszystko na nie. Każde moje wyciągnięcie ręki jest na nie i jest coś ważniejszego. Zaczynam mieć tego dosyć...

Wszystko jest dla niego ważniejsze, wszystko. Dosyć mam już tego. Najchętniej powiedziałabym mu co o nim myślę... To nie jest fair. Dlaczego mi to robi, dlaczego daje mi do zrozumienia, że wszystko jest ważniejsze? Jemu na niczym nie zależy. Po co mnie tak trzyma w niepewności. Już się do niego nie odzywam. Wkurzył mnie... Boli mnie to jak diabli, ale jestem też wściekła. Jak on tak może.....
Księżycowa
 

Postprzez smerfetka0 » 1 maja 2009, o 12:52

Kasiorku bardzo mnie przejmują Twoje posty, czytam je za każdym razem ale szczerze to nie wiem co odpisać, a chciałabym, nie chcę walnąć gafy bo nie za bardzo rozumiem waszej sytuacji a nie mogłam nigdzie znaleźć wątku który by opisywał wasze przejścia (jeśli taki jest?).
Wiem że boli, rozumiem i współczuje :*
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Księżycowa » 1 maja 2009, o 13:02

W skrócie:

Zerwałam z nim, bo zaczęłam się dusić jego naciskami, kiedy sama nie wiedziałam czego chce. Oczekiwałam od niego czegoś, czego dać mi nie mógł i zaczynało dziać się źle. Robiłam mu sceny i miałam pretensje. I zaczynało być nie do zniesienia... On zaczął naciskać a ja potrzebowałam czasu, którego mi nie dał, bo chciał wiedzieć o co chodzi...

Nie wytrzymałam i zerwałam. Dość brutalnie go potraktowałam. On nie chciał odchodzić nigdy... Nie był też bez winy... ale większość sytuacji była niestety sprowokowana moimi problemami. To tyle. Ja teraz chcę wrócić, ale on nie wie czy chce. Gdy pytam czy mamy się już nigdy nie zobaczyć w prost, nie potrafi odpowiedzieć. Wiem, że jest mu trudno, i że bardzo go skrzywdziłam, ale jeśli się kocha, to nie może tylko jedna osoba (tak jak ja) skakać nad nim, żeby go przekonać a on będzie mówił nie wiem. Jeśli ludzie się kochają, to sami naprawiają wszystkie błędy prawda?
Księżycowa
 

Postprzez smerfetka0 » 1 maja 2009, o 13:08

prawda prawda ale jak Ty czujesz? to "on"? warty jest tego zachodu? jesteś w stanie pracować nad sobą tak aby już nie było tylu niepotrzebnych "scen" za które się winisz?
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 479 gości

cron