rola w terapii

Problemy związane z depresją.

rola w terapii

Postprzez flinka » 15 kwi 2009, o 23:09

Chciałam poprosić o kawałek miejsca dla siebie.

Grzeczna uczennica takie słowa padły z ust mojego terapeuty na określenie roli jaką przyjmuję w procesie terapii, w relacji z nim. I były one tak boleśnie dla mnie trafne... Dotknęło mnie to, bo niesamowicie uwiera mi to już od dawna... Jakże często wychodzę z gabinetu szepcząc pod nosem "idiotka" i za chwilę odcinam się od tego, bo zamiast na spokojnie przyjrzeć się temu czego doświadczam, włącza mi się okaleczająca mnie i brutalna samokrytyka.

Uczennica jak to uczennica, czekająca grzecznie na kolejne pytanie, niewychylająca się, taka co to uprzejmie przytaknie, spuści nieśmiało wzrok, nie zaprotestuje, bo przecież nauczyciel ma zawsze rację, nie okazuje złości, ale też za bardzo wdzięczności, faktu, że go docenia i jest dla niej ważny.

Czuję, że to niesamowicie hamuje mój rozwój, czuję się wściekła i rozczarowana sobą. Bo dlaczego tkwię w roli, która była dla mnie bezpieczna, owszem, ale ponad 2 lata temu kiedy zaczynałam terapię. Teraz się w niej duszę, a równocześnie nie potrafię zmienić... Brakuje mi pełni autentyzmu nie w tym co mówię, ale przede wszystkim w wyrażaniu emocji, czuję, że mogłabym czuć się bliżej mojego terapeuty i być może podjąć tematy, których teraz krępuję się poruszyć czy nie mam do nich dostępu. Zastanawiam się dlaczego tak się dzieje, może jest tak, że jednak czerpię z tego jakąś korzyść (?) Może boję się sobie pozwolić na prawdziwą bliskość? Może boję się ukazać jakąś część mnie? Może udaję lepszą niż jestem? Może boję się, że gdy pokażę, że potrafię być silna to będzie oznaczało koniec terapii i rozstanie? Nie wiem, szukam w sobie przyczyn... A może jest tak, że nigdy nie zdobyłam się na pełne okazanie swojej bezradności, mówiłam nie raz, że źle się czuję, ale przecież nie można popadać w melodramatyzm i jeszcze nie daj boże płakać! Czasami brakuje mi tego, że nie dałam sobie okazji do doświadczenia pełni swojej bezradności w towarzystwie człowieka, przy którym czuję się bezpieczna i zauważana. Teraz też mam problem z doświadczaniem drugiego bieguna - poczucia siły. Bezradność z poczuciem siły gdzieś się we mnie mieszają, więc nie okazuję właściwie ani jednego ani drugiego, cóż za spryt! :wink: W moim smutku, radości, złości, ba nawet poczuciu siły nie ma ekspresji. I nie jest tak wszędzie, ale właśnie w miejscu, gdzie przecież mam do tego pełne prawo. Potrafię być niezwykle gadatliwa, wkurzona, poruszona, walcząca o swoje przekonania, uparta, pyskata (o tak!), a gdy przekraczam próg gabinetu przemieniam się w cichą, stonowaną myszkę, która zachowała się nie tak jakby chciała i z zawstydzenia schowałaby się do dziury.

Brakuje mi kompletnie elastyczności w relacji, wchodzę w nią, jestem w danym momencie na takim etapie rozwoju i przyjmuję określoną rolę i czuję jakiś przymus, że tak ma pozostać. W kolejną relację wchodzę już inna, bogatsza o pewne doświadczenia, ale ta wcześniejsza pozostaje w dużej mierze taka jaka była.

Jak to twierdził Sartre „Piekło to inni”, a ja twierdzę, że piekło to ja sama, to nasze cholerne wewnętrzne ograniczenia.

Czuję się sobą rozczarowana... Nie znoszę siebie takiej!
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez bunia » 16 kwi 2009, o 08:33

Flinko...moim zdaniem duza role odgrywa fakt swiadomosci dlaczego podjelo sie terapie tzn. jest sie przekonanym do konca czy chce sie sobie pomoc.....a z tym zwiazana jest jazda na calego....terapeuta ma tylko uwazac aby nie wypasc z zakretu....to dlugi proces ale warto zajac sie nim solidnie z wszystkimi emocjami ktore sa naturalne i nie powino sie od nich uciekac czyli hamowac.

Pozdrawiam cieplo :slonko:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez flinka » 16 kwi 2009, o 20:19

Buniu zawsze jesteś, dziękuję. :)

Czy jestem świadoma dlaczego podjęłam terapię? Tak. Podejmowałam terapię, by wydobyć się z depresji i przestać się okaleczać, to były główne cele, które zrealizowałam w procesie terapii. Nauczyłam się też rozpoznawać swoje emocje i częściej je akceptować, bo nie zawsze mi się to udaje. Wyszłam ze swojej samotności i często czerpię radość z kontaktów z ludźmi. Kształcę się w kierunku, który jest mi raczej bliski.
Więc zapewne powinnam przede wszystkim poważnie przemyśleć czego w tym momencie chcę dla siebie na terapii.
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez ewka » 16 kwi 2009, o 21:36

Witaj Flinko;)
Przeczytałam Twój wpis już wczoraj. Przeczytałam i dziś... nie umiem odpowiedzieć na dręczące Cię pytania, ale mogę się podzielić swoim wrażeniem, które może być zupełnie nietrafione, ale nie chce mnie opuścić.

Otóż mam wrażenie, że dużą wagę przykładasz do relacji terapeuta (on czy ona?) - Ty. Że ważne dla Ciebie jest to, jak jesteś przez niego/nią postrzegana, co pomyśli, jak oceni. Że widzisz w nim/niej coś więcej, niż terapeutę. Jeśli jestem blisko - może on/ona ma kogoś Ci zastąpić? Ojca? Matkę? Potrzebę akceptacji? Miłości? Nie wiem, strzelam.

Jeśli nie jestem blisko - wybacz :kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 16 kwi 2009, o 21:43

No to Flinko nauczylas sie baardzo duzo :ok: ... :kwiatek2:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez flinka » 16 kwi 2009, o 22:43

Ewciu dziękuję Ci, jesteś blisko (o tak!) jestem bardzo czujna na to jak jestem odbierana, jak ktoś mnie ocenia, czy czasem nie jest znudzony, zmęczony moją obecnością. To czy mam coś ciekawego do powiedzenia jest tożsame z tym czy jestem coś warta. Terapeuta jest mężczyzną. W tym momencie nie pociągnę dalej tematu, potrzebuję sobie to przemyśleć, poukładać.

Buniu czuję się doceniona. :)
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez tenia554 » 17 kwi 2009, o 07:02

---------- 06:53 17.04.2009 ----------

Finko chciałam się podzielić z tobą swoimi doświadczeniami.Kiedy chodziłam na terapię pięć razy w tygodniu po prawie sześć godzin,czułam się doszczętnie wyprana,nijaka,śmieszna.Często zadawałam sobie pytanie co ja tam robię.Legło we mnie wiele przekonań o mnie samej o tym co czuję i jak odbieram otoczenie.Nie widziałam żadnych postępów,poza tym że przeszłość mniej bolała.Poszłam tam ,bo chciałam się zmienić,być inną którą polubię.A czułam się coraz bardziej nijaka.To co wiedziałam o sobie okazało się nieprawdą,więc już nic nie wiedziałam,bo mnie nie było.Poskarżyłam się swojej doktor rodzinnej /wspaniały lekarz/ ,a ona odpowiedziała mi ,że tak to właśnie ma być.Teraz czujesz się nikim,po to abyś stała się kimś.Ten program jest przewidziany na wiele lat,a to czego się nauczyłaś,będzie coraz bardziej procentowało ,pomimo że teraz wydaje ci się że niczego się nie nauczyłaś.Finko ona miała rację.Minęło wiwele lat od terapii,a ja ciągle korzystam z tego co się nauczyłam.Odmieniło się moje życie,sposób widzenia siebie i innych.Czego Ci serdecznie życzę,bo to wszystko jest po coś.Będziesz się odradzać na nowo.Powodzenia,to naprawdę ma sens.

---------- 07:02 ----------

To czy mam coś ciekawego do powiedzenia jest tożsame z tym czy jestem coś warta.

Finko,bardzo podoba mi się twój styl pisania,ciepły,wyważony ,odpowiedzialny.Ale nie dlatego jesteś KIMŚ,a dlatego że masz uczucia,jesteś zdolna podzielić się nimi z innymi.Dlatego ,że jesteś,zasługujesz na miłość i szacunek.Nie próbuj być coś warta,tylko bądż.Jesteś naprawdę super,bo taka jesteś w środku.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez melody » 17 kwi 2009, o 10:49

Flinko, przeczytałam z uwagą, to co napisałaś i powiem Ci tak.
Nie oddzielałabym tak wyraźną krechą tego co w gabinecie i tego, co poza nim. Moim zdaniem (a moje zdanie narodziło się z mojego subiektywnego doświadczenia) to, jak funkcjonujemy w gabinecie nie rożni się od tego, jak funkcjonujemy w życiu.
Gabinet jest jak mikroskop, pod którym możemy w bezpiecznych warunkach poprzyglądać się szczegółowo temu, jak żyjemy na co dzień i co jest przyczyną tego, że wybraliśmy taki, a nie inny sposób bycia.

Proponuję Ci, żebyś zwróciła uwagę na to, czy rzeczywiście, tak jak piszesz, Twoje doświadczenie "grzecznej uczennicy" ma miejsce tylko w relacji klient - terapeuta? Po prostu o tym pomyśl i tyle; nie musimy tego tutaj ciągnąć.

Wspomniałaś też o tym, że być może masz jednak jakieś korzyści z tego, że przyjmujesz taka, a nie inna rolę.
No więc tak, ja nie wiem, jakie Ty masz (i czy w ogóle masz) korzyści, natomiast wyobrażam sobie, że korzyścią mogłoby być nie popadanie w konflikty. No bo kiedy się "czeka grzecznie na kolejne pytanie, nie wychyla, przytakuje, spuszcza nieśmiało wzrok...", to trudno innym taka osobę poszturchać, pozwolić sobie wobec niej na jakąś konkretną wymianę zdań itd...

I na koniec chciałabym zwrócić Twoja uwagę na jeszcze jedną rzecz.
Zaczęłaś ten wątek czymś takim:
Chciałam poprosić o kawałek miejsca dla siebie.

Oczywiście, można by to zinterpretować, jako wysoka kultura osobista i takie tam, ale zobacz, czy w obliczu tego problemu, który tutaj opisujesz, takie rozpoczęcie tematu nie spełnia tu funkcji podtrzymującej tą całą grzeczność?

A swoja drogą, ciekawy temat :)

Ściskam! :cmok:
mel.
melody
 

Postprzez anna maria » 18 kwi 2009, o 18:15

Poszłam na terapię ,żeby wyzwolić się ze współuzależnienia. Trwa to już rok ,grupowa,indywidualna,rozmowy z uzależnionymi i innymi członkami klubu.
Zdobywam tam wiedzę, uczę się na nowo żyć.
Tak ,bo dopóki tam nie poszłam ,byłam skupiona na rodzinie. Ja się nie liczyłam ani moje potrzeby.
Teraz jest inaczej ,nauczyłam się mówić NIE.
Podoba mi się sens słów Teni- to na pewno prawda.
Flinko ,rozumiem Cię ,my chciałybyśmy być docenione ,przykro nam jak ktoś nie widzi tego co robimy albo mówimy.
Pozdrawiam
anna maria
 
Posty: 554
Dołączył(a): 15 lis 2008, o 17:00

Postprzez flinka » 20 kwi 2009, o 00:17

Teniu tak zgadzam się z Tobą bycie jest tak naprawdę najważniejsze, a nie ciągłe udowadnianie, że jest się kimś, że coś się wie. Tak, korzystam z tego czego się nauczyłam się na terapii i daje mi to dużo radości. Ale wciąż się uczę i będę dalej czy to w terapii czy to później, jestem wciąż ogromnie niedoskonała i pewnie wciąż na nowo tą niedoskonałość będę w sobie odnajdywać.

Anno Mario gratuluję Ci tego co zrobiłaś dla siebie, myślę, że istota tkwi w tym, żebyśmy my same siebie doceniały, nie nikt inny tylko my!

Mel myślałam o tym co napisałaś.
Proponuję Ci, żebyś zwróciła uwagę na to, czy rzeczywiście, tak jak piszesz, Twoje doświadczenie "grzecznej uczennicy" ma miejsce tylko w relacji klient - terapeuta?

W pierwszej chwili miałam odruch, by zaprzeczyć, to znaczy owszem zazwyczaj wchodzę w ten sposób w nowe relacje, nowe miejsca. Ale faktycznie nie dotyczy to tylko tego momentu relacji. Funkcjonuję tak, gdy mam poczucie, że ktoś jest ode mnie lepszy, ma coś ciekawszego do powiedzenia, ma większą wiedzę, doświadczenie. Dotyczy to sytuacji, gdy postawię się niżej od drugiej osoby. A przychodząc na terapię nie radząc sobie, będąc bezradna, itd. stałam niewątpliwie w swoim poczuciu niżej od terapeuty i teraz nie mogę się wyzbyć tego poczucia. Gdy rozmawiałam z moim tatą parę lat temu, jeszcze nie tak dawno, i chciałam wypowiedzieć swoje zdanie to wypowiadał ciągle taki komunikat wprost i pośrednio: co Ty mi będziesz mówiła, nie będę Cię słuchał, za mało wiesz i za małe masz doświadczenie, żeby się wypowiadać na ten temat, jak trochę pożyjesz, skończysz szkołę to wtedy może posłucham. Już tak nie mówi, chociaż też często wysłuchuje tylko kawałka mojej wypowiedzi, tej która mu nie odpowiada, by mi zaprzeczyć. I też rozmawiam z nim na tematy, w których mam poczucie, że wiem więcej niż on i na każdym kroku walczę, by go przekonać, że moje zdanie jest ważne i że wiem, że czytałam i że wcale nie stoję niżej i że fajnie, by było jakby raz wysłuchał do końca. Piszę to nie, dlatego, że jakoś strasznie mnie to uwiera, ale gdzieś to we mnie zostało i przenoszę na relacje z innymi. Jak relacja jest w moim poczuciu w miarę równa, mogę się czymś podzielić, jakimś drobnym spostrzeżeniem to czuję czasem coś na kształt euforii, a jak stawiam się niżej od kogoś albo ktoś mnie zwyczajnie nie słucha (nie mam tu na myśli terapeuty!) to siedzę sobie i milczę.

No więc tak, ja nie wiem, jakie Ty masz (i czy w ogóle masz) korzyści, natomiast wyobrażam sobie, że korzyścią mogłoby być nie popadanie w konflikty.

Tak, w tym też coś jest. Obawa, że jeśli powiem, że coś mi się nie podoba to druga strona poczuje się zraniona. Poczucie, że konflikty to bezsensowne wyrzucanie z siebie wzajemnych oskarżeń, co prowadzi donikąd, tak wiem, że nie musi tak być!


Uciekam spać, bo moje bolące plecy mówią do mnie: cholera kiedy wreszcie dasz nam odpocząć!
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez tenia554 » 20 kwi 2009, o 07:57

jestem wciąż ogromnie niedoskonała i pewnie wciąż na nowo tą niedoskonałość będę w sobie odnajdywać.

Flinko,a dlaczego chcesz być taka doskonała,po co i dla kogo.A co to jest wogóle ta doskonałość do której dążysz.Każdy z nas jest inny i każdemu z nas podobają się inne cechy.Problem w tym,aby siebie polubić,aby poznać w sobie mechanizm,który nam przeszkadza i usunąć go.Czy nie sądzisz że dar wrażliwości dotyka tych którzy najwięcej doświadczyli.Flinko,czytam twoje wypowiedzi,które często bardzo mnie uskrzydlają,rozumiesz problemy ludzkie i akceptujesz słabości.Tok twojego myślenia jest rzeczowy i bardzo spójny,dostrzegasz to co człowiek ma w środku.Czy nie jest to piękna cecha z której powinnaś być bardzo dumna.Zauważyłam też ,że jesteś bardzo odpowiedzialna za treść co robisz z ogromnym wdziękiem.Twój spokój i rozwaga są do pozazdroszczenia.Dla mnie jesteś wspaniałałym człowiekiem,którego warto być przyjacielem.A w stosunku do przyjaciół stawiam wysokie wymagania.Są ludzie którzy są nijacy,ale TY jesteś bardzo wymowna,szczera,ciepła ,troskliwa ,a więcej odnajdę jak przeczytam wszystkie twoje posty i nie odmówię sobie wyliczenia ich wszystkich.Po prostu pokochaj siebie,bo masz za co.Cechy które posiadasz nie są wyuczalne ,je się po prostu ma i to jest twoja doskonałość i nigdy jej nie zmieniaj.I nie ważne czego oczekują od Ciebie inni,to ty wiesz co możesz im zaoferować.Bądż po prostu sobą z wysoko podniesioną głową,nie musisz zasługiwać lecz masz być.Przytulam Cię serdecznie . :buziaki:
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez flinka » 21 kwi 2009, o 11:19

Teniu, bo popadnę w samouwielbienie zaraz! :wink: Dziękuję Ci. :oops:

Z tą niedoskonałością może wyraziłam się trochę opatrznie i nieprecyzyjne, miałam na myśli to, że pewne moje ograniczenia i nieadekwatne do sytuacji zachowania po prostu mnie nie zadowalają i przeszkadzają.

Teniu Twoje ciepło, spokój, delikatność i dostrzeganie drobiazgów są jak balsam na bolącą duszę, wiesz o tym? :)
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń


Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 473 gości

cron