Cierpienie jest tylko punktem widzenia...

Problemy związane z depresją.

Cierpienie jest tylko punktem widzenia...

Postprzez qwert » 24 lut 2009, o 01:47

Witam wszystkich!

Czytając opisywane na tym forum problemy, postanowiłem podzielić się z wami swoimi przemyśleniami na temat trudnych doświadczeń i stanów, które wielu z was przeżywa, czym być może komuś pomogę. Odnoszę wrażenie, że wiele osób piszących tutaj nie ma tak naprawdę wielkich problemów, ale za wszelką cenę próbuje pokazać, że jest na odwrót. Nie chcę zostać uznany za kogoś oziębłego i nieczułego na ludzkie bolączki, bo sam wiem, że czasami nawet drobne niepowodzenie potrafi wprowadzić człowieka w ponury nastrój, jednak wydaje mi się, że ze wszystkim można sobie jakoś poradzić - być może nie wyeliminować całkowicie jakiegoś problemu, ale nauczyć się z nim żyć, sprawić by jego istnienie nie odbijało się na nas tak tragicznie.
Zdaję sobie sprawę, że problemów dotykających ludzi jest często tak wiele, jak ich samych. Ale by poradzić sobie z nimi, wydaje mi się, że najważniejsza jest odpowiednia postawa, odpowiednie nastawienie się. Kiedyś, zupełnie przypadkowo obiło mi się o uszy pewne zdanie: "Cierpienie jest tylko punktem widzenia". Ostatnio coraz częściej w trudnych sytuacjach przywołuję sobie to powiedzenie i faktycznie jest mi lepiej. Zapewne każdy z was, oprócz przeważających być może w waszym życiu przykrych momentów, ma także i chwile pełne radości, podczas których jest wam naprawdę dobrze. Co takiego sprawia, że tak się dzieje; czasami jest to jakaś błahostka, drobna rzecz, która wprawia nas w dobry nastrój. Ja mam tak często i jeszcze do niedawna nawet takie stany nadmiernego podekscytowania wywoływały u mnie niepokój, bo wiedziałem, że chociaż w tym momencie czuje się fenomenalnie, następnego dnia z rana znów będzie okropnie... Teraz jest już trochę inaczej - wstając tego ranka, gdy pozornie jest tak bardzo źle, uświadamiam sobie, że przecież od poprzedniego wieczoru nic takiego się nie stało! Czuję się nie tak jak powinienem? Mówię więc sobie, że to tylko chwilowy stan i myślę o czymś przyjemnym, zaczynam robić coś co sprawia mi przyjemność.
Wielu z was powie, no tak, to tylko stany, nie wynikające z żadnego konkretnego problemu, z którym ja muszę się borykać... Wiele osób nie radzi sobie w szkole, na studiach, czy w pracy; niektórzy mają problemy z dziewczyną lub chłopakiem; inni czują się mało wartościowymi ludźmi w porównaniu do osób, z którymi muszą na co dzień obcować. Jeszcze inni mają przykre życie z powodu rodziców alkoholików, etc. To są problemy, z którymi można sobie poradzić, a pierwsze co należy zrobić, aby to osiągnąć, to otrzeć łzy i przywołać na twarzy radosny uśmiech.
Jeżeli ktoś nie spełnia się w wybranym przez siebie zajęciu, czy to w szkole czy w pracy, niech spróbuje czegoś innego; mało czasu zostało komuś do matury, a okazuje się, że nic jeszcze nie umie - należy nauczyć się tyle, ile się da. Jeżeli mimo wszystko to zawiedzie, jest jeszcze czas w całym następnym roku, a oprócz tego wiele innych dróg, którymi można by podążyć.
Wiele osób pisze, że czuje się kimś gorszym, słabym, nieatrakcyjnym. Dlaczego? Daję sobie rękę uciąć, że było w życiu wiele sytuacji, w których okazaliście się kimś o wiele lepszym od innych. Zrobiliście coś, co zaimponowało nawet osobom powszechnie uznawanym za "tych lepszych". W momentach zwątpienia przypomnijcie sobie te chwile i uczucia, jakie wam wtedy towarzyszyły. Bardzo często tak jest, że coś się udaje, a potem nasza aktywność spada i przez długi czas zdaje nam się, że jesteśmy nikim. A przecież tak nie jest - bo przecież jesteśmy lepsi od niejednego! Czasami idąc ulicą, drażni mnie obecność innych ludzi, ich pełen jakiś nieuzasadnionych pretensji sposób bycia; ich spojrzenia pozbawiają mnie początkowo pewności siebie, ale po chwili myślę sobie "pieprzę was", robię do nich głupią minę i idę dalej. To pomaga.
Myślę, że osoby, które mają jakieś trudne warunki w domu, co wpływa negatywnie na ich psychikę, mają jednak szczególny powód, by czuć się pewnie. Choć życie kładzie im stale kłody pod nogi, to w wyniku tego ludzie tacy stają się o wiele silniejsi i umieją sobie radzić z problemami, którym sprostać nie potrafią osoby, które nigdy nie zaznały krzywdy.
Nie wiem, co mógłbym napisać odnośnie sytuacji, kiedy z nieznanych przyczyn dopada kogoś silne przygnębienie... Dół, który trwa i nie chce nas opuścić... Wielu z was myśli o samobójstwie, ale to nie jest najlepsze wyjście. Pomyślcie sobie, że to się jeszcze może zmienić; że mogło być o wiele, wiele gorzej; a tym czasem spróbujcie znaleźć dobre strony obecnej sytuacji. Nie przejmujcie się tym, że do niczego nie jesteście zdolni, na nic nie macie siły i, co gorsza, możecie zawieść innych. Olejcie tych innych i pomyślcie, że oni - choć może to tak wyglądać - wcale lepsi nie są.

Pozdrawiam.
qwert
 
Posty: 4
Dołączył(a): 9 sty 2009, o 15:32

Postprzez agik » 24 lut 2009, o 08:07

Witaj :)

W pigułce umieściłeś ( łaś? przepraszam, nie doczytałam się płci) większość "rad", jakich udzielamy na wiekszości działów na "psychotekście" :)

Zdanie "cierpienie jest tylko punktem widzenia" bardzo mi się podoba, ale właśnie w tym "punkcie widzenia" cały problem :)
Ktoś, kto potrafi dostrzec obietkywizm sutuacji w której się znajduje- nie jest juz tak bezbronny i narażony na złe samopoczucie.
Wsparcie na tym forum w dużej mierze na tym się opiera- obcy ludzie pokazują inny punkt widzenia, dają szerszy kontekst i chyba właśnie tak to działa.
Rzecz w tym, zeby te ogólne zasady pokazać komuś, kto całym sobą jest w "subiektywiźmie" :)
A jeszcze lepiej- powiedzieć JAK TO ZROBIĆ :)

Fajnie, ze jesteś :)
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez tenia554 » 24 lut 2009, o 11:02

---------- 09:08 24.02.2009 ----------

Zgadzam się z tobą że ''cierpienie jest punktem widzenia''.Ale żeby to dostrzec trzeba najpierw doświadczyć,cierpieć,czasem przejść psychoterapie,odtrutkę złych doświadczeń.Stan o którym piszesz jest stanen wyleczenia.Każdy ma inną wrażliwość,pojemność wytrzymałości,a i doświadczenia są różne.Czasem jak czytam historie ludzi ,naprawdę nie wiem co mam powiedzieć,nie ma słów które by pasowały.To cierpienie nie jest ich udziałem,a oni nie mają na nie żadnego wpływu.Nie wiem czy miałbyś odwagę powiedzieć patrząc w oczy katowanemu i molestowanemu dziecku,że ból jest tylko punktem widzenia.Czy też zwałconej kobiecie,matce narkomana ,albo porzuconej kobiecie,która bardzo kochała.Są to przeżycia ,które pozostawiają piętno i potrzeba dużo czasu żeby zdrowieć.Zgadzam się z tobą,że wiele cierpienia jest z lekkomyślności,braku doświadczenia czy złych wyborów,ale to nie pomniejsza ich rangi.Przeżycia uczą,dają siłę i pozwalają więcej rozumieć.I właśnie to rozumienie zmienia nasz punkt widzenia.Stajemy się mądrzejsi i więcej i dalej widzimy.

---------- 10:02 ----------

Ponadto uważam,że z każdym problemem należy się rozprawić.Zauważyć go,zrozumieć,a póżniej wyrzucić.I tak traktuję ten portal.Każdy widzi inny aspekt,a to daje możliwość wglądu w sytuację z różnej strony,przez ludzi z różnym doświadczeniem.Jest wsparciem,ale uczy też przyjmować krytykę.I powinien zmuszać do myślenia.Często prawdziwy problem przysłaniany jest nic nie znaczącym .Ale dopóki się go nie zauważy nadal pozostanie problemem ,który będzie pociągał następne.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez ewka » 24 lut 2009, o 11:54

Reasumując: jak patrzysz, tak widzisz. Myślę, że każdy cierpiący w jakimś momencie dotknie tej uniwersalnej prawdy i to cierpienie ma szanse wyleczyć lub ono ustąpi lub na tyle da się je osowić, by dało się żyć.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez wuweiki » 24 lut 2009, o 14:26

"Cierpienie jest tylko punktem widzenia"

jak każde postrzeganie rzeczywistości ...rzeczywistość jest jaka jest ...tylko każdy widzi ją swoimi oczami -wtedy staje się punktem widzenia
ktoś kiedyś powiedział także to "jest tylu bogów ilu ludzi" ...to też opiera się na tym subiektywnym postrzeganiu rzeczywistości...

a jednak aby dostrzec że cierpienie czy postrzeganie rzeczywistości jest tylko punktem widzenia wymaga ...no własnie, czego?
ja myślę,że to polega najpierw na usłyszeniu o tym, później uważnemu przyjrzeniu się i zauważeniu ...zrozumieniu aż wreszcie doświadczeniu -- stanięciu w tym oko w oko :usmiech2:

dlatego myślę podobnie jak Ewa "że każdy cierpiący w jakimś momencie dotknie tej uniwersalnej prawdy i to cierpienie ma szanse wyleczyć" potrzeba tylko czasu i początkowo tej iskierki chęci na zmianę :usmiech2:

pozdrawiam
wuweiki
 

Postprzez pukapuk » 24 lut 2009, o 15:25

X -jam napisała :....a jednak aby dostrzec że cierpienie czy postrzeganie rzeczywistości jest tylko punktem widzenia wymaga ...no własnie, czego?
Ja myślę że zmiany percepcji myślenia i zadania sobie pytania czy cierpię bo tak CHCĘ i inaczej nie umie przeżywać bólu istnienia :lol: Czy może przeszłość mnie tak dominuje że nie widzę przyszłości bo wszystko się zlewa z złymi doświadczeniami. Czy CHCE żyć inaczej i czy stać mnie na pokonanie strachu przed nieznanym ? I co tak naprawdę obchodzą aborygena w Australii moje moje lęki których ja sam nie rozumie ? Czy mój świat musi mieć zawsze odcień szarości ? A właściwie to czemu tak kurwa ma być ?
pukapuk
 

Postprzez wuweiki » 24 lut 2009, o 15:36

:lol:

zgadzam się z Tobą Pukapuk ..nie pierwszy raz zresztą ,ale ...jest jedno "ale" ;)
aby to zrozumieć najpierw trzeba się o tym skądś dowiedzieć,że 1.może być inaczej 2.że mogę SAMEJ/SAMEMU to zmienić,jeśli tylko CHCĘ :)

"I co tak naprawdę obchodzą aborygena w Australii moje moje lęki których ja sam nie rozumie ? Czy mój świat musi mieć zawsze odcień szarości ? A właściwie to czemu tak kurwa ma być ?" ---mistrzostwo! :kwiatek2:

Pukapuk fajnie że jesteś :usmiech2:
wuweiki
 

Postprzez tenia554 » 24 lut 2009, o 17:10

Dlatego też uważam,że da się uciec od przeszłości i rozpocząć nowe życie.Trzeba się z nią rozstać,a więc zrozumieć i wybaczyć przede wszystkim sobie.Zaakceptować i uwierzyć w siebie.Wyznaczyć cel i dążyć do niego.Nie widzieć pustej szklanki od połowy,tylką pełną do połowy,pozwalać sobie na drobne błędy,być dla siebie łaskawym,a czasem się rozpieszczać.Nie myśleć co się nie udało,tylko skupiać się na sukcesach,a błędy naprawiać.Zmienić swoje życie można na każdym etapie,tylko trzeba w to uwierzyć.Jest w nas ogromna siła,którą musimy wydobyć.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez Sahara9 » 26 lut 2009, o 16:14

Wiecie co, to mi wszystko pachnie tanią poradą psychologiczną. Nie obraźcie się, ale to wszystko nie jest tak oczywiste. Aby twierdzić, że warto, trzeba najpierw założyć, że zycie jest warte przeżycia. A kto ma dowód na to? Filozofia nie dorobiła się tego w całej swojej historii.
Człowiek nadal stoi w progu otwartych drzwi. Może tak stać całe wieki, nikt nie da mu pewności. To co psychologowie czynią w poradniach i na terapiach jest po cząsci oszustwem. Wmawiają czlowiekowi, że warto, że trzeba, że ma siłę... owszem, może ma, ale jaki dowód na to, że jest sens jej użyć???
Sahara9
 
Posty: 78
Dołączył(a): 3 lis 2008, o 16:12
Lokalizacja: pustynia

Postprzez wuweiki » 26 lut 2009, o 16:17

Aby twierdzić, że warto, trzeba najpierw założyć, że zycie jest warte przeżycia. A kto ma dowód na to?

to, jak wszystko inne, jest kwestią osobistego wyboru... żadnych założeń ani dowodów nie trzeba ...no chyba, że tak wybierzemy
wuweiki
 

Postprzez pukapuk » 26 lut 2009, o 17:21

Wita Sahara też się nie obraź ale zapodałeś brak logiki :) napisałeś ;
....Aby twierdzić, że warto, trzeba najpierw założyć, że zycie jest warte przeżycia. A kto ma dowód na to? ...
Dowodem jest właśni życie ze swoją tendencją do kontynuacji .
Fiozofia nie jest żadnym dowodem ani miernikiem bo to tylko przemyślenia i mądrości różnych ludzi z ich słabościami ,dewiacjami, religijnością i innymi miksami poglądów na swoje widzenie rzeczywistości. Tygrys się nie zastanawia tylko atakuje leniwiec się naćpa i śpi a człowiek kombinuje :lol:
napisałeś; ..... Wmawiają człowiekowi, że warto, że trzeba, że ma siłę... owszem, może ma, ale jaki dowód na to, że jest sens jej użyć???
Życie to prawo wyboru można nie użyć siły poddać się ,walnąć się na line , można nie iść do psychologa i nie dać się oszukiwać. A można też użyć zwykłej logiki. Kocham moje dzieci i chce by były szczęśliwe bo przekazałem im życie a właśnie to nadaje sens życiu jego kontynuacja ..
Piszesz że człowiek nie ma pewności i stoi w progu. No jak będzie stał jak baran to jej nigdy nie zdobędzie :lol:
pukapuk
 

Postprzez Bianka » 26 lut 2009, o 17:33

ta są jakies różowe okulary i nie mozna ich ot tak sobie zalozyc, ja szukam wyjscia z mojej parszywej zasranej sytuacji i nie potrafie, nie mam wsparcia ZADNEGO ze strony bliskich, czuje sie sama, niewazna i nikomu nie potrzebna, łeb mi pęka od szukania wyjscia, a moje cierpienie nie jest zwiazane z widzeniem bo odczuwam je fizycznie, ponadto dowodem na to ze to nie widzenie, jest to ze probowalam ugryzc moich problemow, bo jest ich wiecej niz jeden z roznych stron!!!! i nie da się, nie mam sily SAMA się z tym zmagac, mam dosc uczucia pustki bezsensu i tego cholernego najgorszego w calej tej gownianej sytuacji braku wsparcia!!!! po prostu go potrzebuje od meza i od rodziny! nie potrafie sie odciac i stwierdzic moj maz ma mnie w d... kiedy jest zle a kocha mnie tylko jak jest dobrze i biegac w rozowych okularkach, nie ma recepty, nie mozna sobie napisac recepty bo to wszystko nie jest tak proste, jest kur.wsko skomplikowane!!!!!!
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez pukapuk » 26 lut 2009, o 17:57

Bianka ty tak to widzisz i ty tak myślisz bo jesteś w środku czegoś czego nie akceptujesz Te okulary to trzeba potłuc a nie trzymać na półce. Dobrą metodą jest sposób na małe kroczki . Nie trzeba "gryśc "na oślep tylko kąsać :lol: po kolei i zawsze zaczynać od tego co mordę wychyli najbliżej Ciebie . Nie możesz liczyć na męża to po prostu nie licz i śluz , pewnie sama podejmiesz o wiele mądrzejsze decyzje . Nie mam siły piszesz hm ja znam historie autentyczną podczas wypadku samochodowego babcia 65 letnia uniosła tył samochodu by uratować wnuczkę. Siły się znajdzie jak się CHCE :lol:
pukapuk
 

Postprzez Bianka » 26 lut 2009, o 23:34

fajny punkt widzenia jak sie chce, ja chce i przeszlam bardzo duzo juz i niby wyszlam z tego ale teraz jestem na nowo i chce i gowno daje do moje chcenie...
do tego stopnia ze moja psycholog mowi ze terapia moze nie pomoc, ze potrzebny jest psychiatra a ja go nie chce i chce wyjsc z tego o wlasnych silach a ona mowi nie, czasem juz jedynie leki pomoga!!!!

nie zapominajcie ze to jest choroba depresja taka sama jak cukrzyca, sama sila woli cukrzycy nie zwalczysz!
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez pukapuk » 27 lut 2009, o 00:48

Witaj Bianko ja jestem alkoholikiem i to jest tez choroba piłem i jarałem THC 20 lat z okładem i do momentu jak mi się nie zachciało nikt nie był mi w stanie pomóc bo ja nie CHCIAŁEM. Nie mam silnej woli bo jak bym ją miał to bym mógł pić kontrolowanie. ŚWIAT JEST TAKI JAKIM GO WIDZIMY . i TO JA DECYDUJE JAK GÓWNIANE SIĘ BĘDĘ CZUŁ. Nie ma co kombinować sama mówisz że z tego niby wyszłaś ale wróciłaś widać trzeba się do tego zbrać inaczej :wink:
pukapuk
 

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości

cron