Po co to wszystko?

Problemy związane z depresją.

Po co to wszystko?

Postprzez endrju » 10 lut 2009, o 01:34

Piszę z nadzieją, że po napisaniu tego posta będzie mi choć trochę lżej. Studiuję, niedługo koniec nauki. Mam wrażenie, że niczego nie umiem. Kolega zaczął pracę w zawodzie, który jest odległy od tego czym się na codzień zajmuję (co nie znaczy, że nie lubię tego co robię) - zazdroszczę mu. Chciałbym robić to co on.
Inna rzecz - nie potrafię żyć między ludźmi, boję się ich, nie umiem nawiązywać kontaktów. Jestem sam, nie umiem się przed nikim otworzyć. Tłumię w sobie wszystkie problemy, topię smutki w alkoholu. Nie ufam ani sobie ani innym.
Nie chcę tak dalej żyć, nie wiem jak długo dam radę to wszystko dalej ciągnąć. Coraz częściej myślę, że odejście stąd załatwiłoby moje wszystkie problemy. Imponują mi ludzie, którzy potrafili powiedzieć "STOP" i przerwać swoje życie - to nie są tchórze, to są wzory odwagi. Ja niestety jeszcze do tego nie dojrzałem, ale mam nadzieję, że już niedługo.

Przepraszam, że to wszystko piszę, ale nie wiem co innego mogę zrobić żeby sobie choć na chwilę ulżyć.
endrju
 
Posty: 50
Dołączył(a): 24 maja 2008, o 20:27

Postprzez cvbnm » 10 lut 2009, o 12:01

wzory ODWAGI?????
przeciez oni bardzo BALI sie zycia, wg mnie to tchorzostwo...
ja tez miewalam ochote uwolnic swiat od mojej obecnosci.
nie widzialam w sobie nic wartosciowego, co moglabym dac swiatu. nie czulam prawa aby sie cieszyc zyciem, czulam sie gownem.
odwagi to mi nie przypomina. raczej wlasnie lek przed wejsciem w nurt zycia, zaryzykowaniem soba.
w momencie zblizania sie mysli o smierci coraz bardziej uswiadamialam sobie, ze skoro mam podjac wysilek zadania sobie bolu, to dlaczego by nie zaryzykowac bolu zycia? smierc i tak sama kiedys przyjdzie. dlaczego mam umierac jak tchorz? dlaczego nie moge umrzec walczac o siebie? przynajmniej moja smierc bylaby smiercia wojownika, smiercia odwazna, a nie smiercia tchorza i smiecia.

tak sobie rozmyslalam wtedy...

bliskosc poczucia smierci dodaje odwagi, nie ma sie nic do stracenia..... mozna zaryzykowac zycie.

nie wiem co ci napisac... skad wziac przynalezne kazdej istocie ludzkiej poczucie wartosci ...
ja w kazdym razie zrobilam tak: przestalam szukac w INNYCH potwierdzenia mojej wartosci. przestalam oczekiwac az w koncu DADZA MI milosc, bezpieczenstwo i cieplo. zapragnelam "swiecic wlasnym swiatlem" i szukac tego wszystkiego w sobie.

zanim zaufasz ludziom, otworzysz sie przed nimi, zaufaj sobie i otworz sie przed soba. daj sobie to, czego pragniesz, - akceptacje i zainteresowanie.

to zadzialalo w moim przypadku, moze tez Tobie sie przyda....
cvbnm
 

Postprzez kropelka » 10 lut 2009, o 15:53

Podpisuje sie pod tym co napisała cvbnm.
Od siebie tylko dodam:walcz bo warto i szkoda byłoby,żebys sie kiedys o tym nie przekonał.
Pozdrawiam.
kropelka
 
Posty: 257
Dołączył(a): 7 lip 2008, o 17:07

Postprzez Bianka » 10 lut 2009, o 16:31

Cvbnm bardzo mi sie podoba to co napisalas:) o szukaniu tego w sobie, w tym chyba tkwi problem, ze nie mozna tego odnalezc, ja sie czuje pelna brudu, pelna czegos zlego albo po prostu pusta, nie wiem...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez cvbnm » 10 lut 2009, o 20:26

[color=red][size=9]---------- 15:38 10.02.2009 ----------[/size][/color]

a odrzucasz ten brud pustke itd....?

czyli nie akceptujesz?

[color=red][size=9]---------- 19:26 ----------[/size][/color]

bianka, moze to jest smieszne i glupie, ale mialam taka mysl:
co jest brudne i puste?
przyszlo mi na mysl, ze zebrak. brudem i pustym kapeluszem zebrze o zapelnienie, brud jest mu potrzebny jako element wzbudzajacy litosc....

i pomyslalam, czy mozna pochylic sie z miloscia nad zebrakiem? wyszlo mi ze tak

pomyslalam tak, bo to jest moja metoda szukania sposobu na osiagniecie celu. celem jest akceptacja siebie. szukam wszelkich sposobow na to.
nie zadowala mnie stwierdzenie "jestem tak zalosna, ze nie zasluguje na milosc"
te mysli znam. jest ich pelno, mnoza sie bezwiednie, opanowuja. przy przyjrzeniu sie blizszym okazuje sie, ze cala ich moc zostala przeze mnie im nadana w akcie nadawania ZNACZENIA.

poniewaz mam nieprawdopodobna latwosc fantazji i wyobrazni, co jest moim nieszczesciem, gdy najdrobniejszy pierdol (nie odpowiedzial na moje czesc) urasta do rangi tragedii zyciowej, ucze sie wykorzystywac ja do wlasnyc celow. niech mi sprzyja, a nei jest przeciwko mnie.

ale, uwazam, ze istotne jest wewnetrzne nastawienie, aby szukac bezwglednie sposobu na akceptacje siebie. jaka to bedzie droga, nie wiem. nie daje recept. ale z dwojga zlego, probujac mam wieksze szanse niz poddajac sie i folgujac swoim emocjom. po cichu nie zgadzam sie z roznymi teoriami, ze nalezy z siebie wyrzucac wszystko. uwazam, ze to daje ulge, ale nie leczy.

ot... tyle moich refleksji....
cvbnm
 

Postprzez endrju » 10 lut 2009, o 23:27

Tak, wzory odwagi. Bo mieli odwagę podjąć decyzję, od której nie ma odwrotu. A to jest wielka odwaga, to nie jest wybór szminki czy koszulki w sklepie. I myśląc o tym nie zastanawiam się nad uwolnieniem świata od swojej osoby, ale o tym, żeby pomóc sobie, nie innym. Umrzeć walcząc o siebie? O co mam walczyć? Zmarnowałem najpiękniejsze lata swojego życia, pewnych rzeczy już nie odwrócę. Pewne decyzje podjęte pare lat temu rzutują na całe moje życie, a teraz doszedłem do wniosku, że chyba nie tak chcę żyć. To o co mam walczyć? O to, żeby codziennie myśleć o tym jakie błędy popełniłem w młodości? Nie, dzięki.

Ufność. Ludziom nie ufam, uważam, że ludzie to ch***. Sobie też nie ufam do końca. O otwieraniu się przed kimkolwiek nie ma mowy, nie potrafię rozmawiać z ludźmi o mniej czy bardziej intymnych rzeczach (do tego nie ufam ludziom, ale to już pisałem).

Ktoś patrząc na mnie jeszcze 2-3 miesiące temu powiedziałby, że jestem szczęśliwy - wtedy się jeszcze jakoś trzymałem, a przynajmniej potrafiłem stwarzać pozory. Ale od niedawna wpadłem w poważny dołek, nie wiem jak z niego wyjść. Ryczę nocami, coraz rzadziej robię dobrą minę do złej gry, stałem się opryskliwy. Starannie dobieram każde słowo, tak, by nie powiedzieć za dużo. Nie potrafię się śmiać, a przecież pare miesięcy temu chodziłem roześmiany cały czas, potrafiłem śmiać się z siebie. Jednocześnie nie potrafię poprosić o pomoc, jakkolwiek miałaby ona wyglądać. I nie bardzo mam pomysł co z tym wszystkim dalej robić.
endrju
 
Posty: 50
Dołączył(a): 24 maja 2008, o 20:27

Postprzez cvbnm » 10 lut 2009, o 23:45

i tak umrzesz... od tego nie ma odwrotu

coz to za decyzja...

marna wg mnie

ale jesli ci sie podoba, ... ja sie do tego nie przykladam, w podjeciu jej ci nie pomoge
cvbnm
 

Postprzez endrju » 10 lut 2009, o 23:57

cvbnm napisał(a):ale jesli ci sie podoba, ... ja sie do tego nie przykladam, w podjeciu jej ci nie pomoge


Nie oczekuję od nikogo pomocy w podejmowaniu decyzji (a na pewno TAKICH decyzji), chciałem się tylko pożalić, wyrzucić coś z siebie. I przepraszam bardzo jeśli ktoś poczuł się urażony/zniesmaczony/w inny sposób dotknięty.


Ryūnosuke Akutagawa napisał(a):Jeśli ktoś nie popełnia samobójstwa, nie znaczy, że wybrał życie. On tylko nie potrafi się zabić.
endrju
 
Posty: 50
Dołączył(a): 24 maja 2008, o 20:27

Postprzez cvbnm » 11 lut 2009, o 01:17

sadze ze prawda jest to co zawarles w cytacie - niektorzy ludzie juz nie zyja, w zasadzie popelnili samobojstwo ale powolne, rozciagniete w czasie, brak im bowiem odwagi aby wykonac jakies dzialanie,

a ty chcesz zyc?
jesli tak, mozemy rozmawiac, ale tylko o zyciu, bo mnie ono interesuje.
jesli nie, rowniez znajdziesz swoich sprzymierzencow
cvbnm
 

Postprzez endrju » 11 lut 2009, o 01:33

cvbnm napisał(a):sadze ze prawda jest to co zawarles w cytacie - niektorzy ludzie juz nie zyja, w zasadzie popelnili samobojstwo ale powolne, rozciagniete w czasie, brak im bowiem odwagi aby wykonac jakies dzialanie,


I ja się mieszczę w tej grupie.

cvbnm napisał(a):a ty chcesz zyc?
jesli tak, mozemy rozmawiac, ale tylko o zyciu, bo mnie ono interesuje.
jesli nie, rowniez znajdziesz swoich sprzymierzencow


Szczerze? Sam nie wiem czego chcę, czego pragnę. Póki co żyję z dnia na dzień, raczej z przyzywczajenia. Chciałbym, żeby ten stan, w którym się teraz znajduję się skończył. Żeby potoczyło się to albo w jedną albo w drugą stronę. Ale nie potrafię podjąć żadnej decyzji - ani o leczeniu, ani o końcu.
endrju
 
Posty: 50
Dołączył(a): 24 maja 2008, o 20:27

Postprzez josi » 11 lut 2009, o 02:04

Nie tylko Ty nie wiesz czego chcesz, jeśli Cię to pocieszy... A to, że imponują Ci samobójcy świadczy, że dużo jeszcze przed Tobą, otwórz się więc na życie. Wszystkim z nas chce się żyć, większość samobójstw to wołanie o pomoc a nie chęć unicestwienia się.
Wzmocnij się jakoś, zrelaksuj, a potem do roboty.
josi
 
Posty: 1086
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 18:30
Lokalizacja: wlkp/uk

Postprzez cvbnm » 11 lut 2009, o 13:25

Żeby potoczyło się to albo w jedną albo w drugą stronę.

srata tata

potoczylo sie?
ja to odbieram tak (i jest to odbior emocjonalny oraz subiektywny, nie ma obawiazku sie nim przejmowac):
przeciez w twoich slow bije tak wielka pycha i pragnienie mocy ze mnie az zatkalo
ty nie dopuszczasz zadnego "potoczylo" ty chcesz czuc wlasna wole, ty sie brzydzisz slaboscia, masz w wielkiej pogardzie swoja slabosc. a przeciez, moc w slabosci sie doskonali. nie uzyskasz mocy niszczac slabosc.

teraz jestes bezwolny... zycie 'toczy sie".... kiedy zaczniesz brac odpowiedzialnosc za zycie, przestanie sie "toczyc" .... zaczniesz dokonywac wyborow

aby zas dokonywac wyborow i miec wole , musisz odnalezc wlasne "ja" i stanac z nim twarza w twarz bez falszu, nie udajac kogos innego, bez maski.
w przeciwnym razie nie masz woli, a jedynie poddajesz sie najsilniejszemu pragnieniu, ktore akurat cie warunkuje z powodu jakichs tam przyczyn.

to takie moje madrzenie sie.... moze ktos inny pomadrzy sie w inna strone...
cvbnm
 

Postprzez Natika » 11 lut 2009, o 13:29

Ja byłam bliska tego żeby odejść. I tak naprawde nie chcialam umierac, chcialam zeby ktos zwrocil uwage na moje problemy, aby ich nie bagatelizowal. No i stalo sie, zrobilam to, co chcialam. Teraz jest mi wstyd, przed sama soba...
Teraz chce dzialac, chce sobie pomoc... I Tobie tez radze, sprobuj chociaz...

Bo warto... warto dla kazdego dnia, nawet tego podlego
Natika
 
Posty: 9
Dołączył(a): 26 lis 2008, o 22:06
Lokalizacja: Wielkopolska

Postprzez Rincewind » 11 lut 2009, o 14:20

Hej, Endrju!
Czytając twojego posta odnoszę wrażenie że mógłbym go sam napisać - kilkanaście lat temu. Różnica jest tylko taka że mi nie udało się skończyć studiów - pod koniec 4-tego roku zamiast chodzić na zajęcia jeździłem otępiały pół dnia metrem tam i z powrotem. A wieczorem - alkohol, żyletka i modlitwa aby już się rano nie obudzić.
Mimo że było wtedy ciężko - wciąż żyję. Może nie mam cudownego, idealnego życia, nie opływam w bogactwa, nie mam wymarzonej pracy, ale patrząc na swoje życie i walkę z chorobą wiem że nie jest zmarnowane. Paradoksalnie, choroba nauczyła mnie jak rozumieć i tolerować ludzi z ich problemami, odmiennościami, pozwoliła niektórym pomóc.
Z czasem okazało się że jednak jestem potrzebny na tym świecie, mam swoją skromną rolę do odegrania - właśnie taki jaki jestem.

Ty też nie możesz wiedzieć co cię może czekać w przyszłości. Ja wierzę w to że każdy ma wpływ na innych ludzi, że nikt nie jest samotną wyspą, nawet jeśli na pierwszy rzut oka tak się wydaje.

Po pierwsze musisz sobie uświadomić, sam się przekonać, że to co uważasz za swoje słabości, nie jest Twoją winą. Jeśli ktoś złamie nogę - nikt nie karze mu biegać. Ty masz problemy z jakimiś hormonami w mózgu - i po prostu nie możesz robić pewnych rzeczy.

Być może przydałaby ci się pomoc lekarza? Psychiatry albo psychoterapeuty?
Moje wychodzenie z choroby zaczęło się od tego że pewnego słonecznego poranka stwierdziłem że muszę coś zrobić - i zdecydowałem się pójść do psychiatry. Nie było to łatwe - zajęło mi pół roku zanim się naprawdę do jakiegoś wybrałem. Ale udało się i nie żałuję...

Trzymaj się
Avatar użytkownika
Rincewind
 
Posty: 6
Dołączył(a): 11 lut 2008, o 16:28
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez z » 11 lut 2009, o 15:30

endrju,

zglos sie jak najszybciej do szpitala psychiatrycznego.
Jestes powaznie chory i twoja choroba zagraza twojemu zyciu.
W tej chwili nie jestes w stanie tego ocenic ani pojac nawet.
Przyjmij wiec do wiadomosci, ze twoje samobojcze mysli wynikaja z choroby.
Trzeba ja leczyc, tak jak kazda inna chorobe.
Twoje mysli zle oceniaja rzeczywistosc, zle ja tez odzwierciedlaja.
Twoj stan jest ostry, zagraza twojemu zyciu powaznie. W szpitalu uzyskasz pomoc.
Pomoga Ci twoim myslom wrocic na dobry bieg i zycie bedzie mialo sens dla
Ciebie.
z
 
Posty: 226
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 13:04

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 478 gości

cron