Witam, jestem nowa na forum, to mój pierwszy post.
Nie wiem czy piszę w odpowiednim dziale. Od kilku lat zdarzają mi się krótkotrwałe okresy smutku, braku chęci do działania. Zbliżają się moje 17 urodziny.
Mój ojciec nie należy do pobłażliwych, zabrania mi spotykać się z moim chłopakiem, którego nawet nie chciał poznać, krzyczy na mnie, wyzywa, a najgorsze jest to, że robi to kiedy nawet się tego nie spodziewam.
Na przykład, wróciłam wczoraj do domu o 19 po zajęciach, a on około 23 powiedział mi, że muszę posprzątać, bo nastepnego dnia przychodzi jakis facet który może wynająć mieszkanie u nas na parterze (mieszkamy na piętrze) i może wejsc na góre. Zapytałam czy nie mozna zamknąć drzwi, ponieważ po co on miałby wchodzić do mnie, ale ojciec powiedział że nie, więc schowałam ubrania i doprowadziłam pokój do stanu względnego porządku, bo byłam zmęczona. A dzisiaj jak wróciłam to nakrzyczał na mnie i wyzywał, że ten pan MÓGŁ przeciez WEJŚĆ do mnie i pewnie od razuuznałby wszystkich za (nie można używać wulgaryzmów nawet cytując?) i przeze mnie jeszcze by nie mieli źródła dochodu.
Ale nie rozumiałam jaki jest sens mówienia tego skoro mezczyzna byl zadowolony i raczej nasze mieszkanie wynajmie.
Rozpisałam sie o tym, a w gruncie rzeczy nie chodzi o to. Tak dzieje się od wielu lat. Wyzwiska, szarpanie, poniżenie, matka nie reaguje, na szczęście nie ma "gorącej" przemocy. Tylko psychiczna. Ale i tak jestem w stanie godzinami trząść się, płakać ze strachu. Nawet dostałam gorączki ostatnio następnego dnia po czymś takim.
Czuję straszny smutek. Drobna kłotnia z chłopakiem jest dla mnie koszmarem, on jest jedyną osobą którą mam. Żadnych przyjaciół, nawet ze znajomymi rzadko się spotykam, a nawet nie chce.
Godzinami siedzę w domu, czytam, leżę i tulę kota, bo tylko ona czasem do mnie przychodzi i tylko ona zawsze jest miła... i nie odpowiada jak sie jej coś powie.
Moja psychika jest już tak zniszczona, że odbieram wszystkie niemiłe wydarzenia ze zwielokrotnioną siłą. Wszystkim się przejmuję i boję się rodziców o cokolwiek spytać, tyle mnie kosztuje zawalczenie o cokolwiek. Nigdy z nimi szczerze nie rozmawiam, bo zniechęciły mnie nieudane próby. Mama jest nawet ok, jak kolezanka, tylko ma straszne ambicje co do mnie i ciągle mówi że nic nie robię.
Dziś znów mi smutno, choć jeszcze nie płakałam, ale nie byłam daleko. Codziennie praiwe wieczorami mnie boli głowa.
chciałabym żeby ktoś całkiem obcy powiedział że mu na mnie zależy, żebym mogła zacząć wszystko od początku.
chciałabym żeby ktokolwiek był przy mnie teraz.
chciałabym wiedzieć co mi jest... i czy w ogóle.