---------- 15:19 03.01.2009 ----------
Wróciłam;)))
Cała troche niezdrowa ale żywa.
a było a było było było było taaaakkk
---------- 16:13 04.01.2009 ----------
Wszystko co dobre szybko sie konczy. Powroty do szarej rzeczywistosci są zdecydowanie trudniejsze niż akceptowanie całego zła swiata.
Po 6 całych dniach z Nim:* przepełnionych Nim, mną, nami... wrócilam do domu. Pojechał i zostawił mnie samą z tym wszystkim...
To już zdecydowanie koniec jakiejkolwiek depresji. stanów lekowych itd. mam w sobie wiarę i siłę, by nie robić sobie nic złego. Ustaliłam pewne zasady których chcę sie trzmyać, w ktorych On:* obiecał mi pomagac.
I wszystko byłoby ładnie i pięknie gdyby nie dzisiejszy fakt biernosci.
Siedzę badz leze i uczę sie sufitu na pamięc. To nie depresja, nie płaczę i nie wyrywam sobie włosów. ja tylko boję sie podjąc jakiegokolwiek wyzwania a czeka mnie ich mnóstwo.
począwszy od zaliczen teraz na które nie mam odwagi i sił, nie chce ich ruszac nie chce otwierac zadnej ksiazki i zadnego zeszytu.
z drugiej strony chciałabym miec to za sobą, nie mogę sie stresowac czasu mam mało na wszystko...
nie wiem co zrobie jak zaczne itd.
Potrzeba mi kogos nade mną. Kogoś kto bedzie stał poganiał i dogladał,sama nie potrafię,.
...
czuję sie strasznie bezradna:(
i mam goraczkę. i katar straszny katar i straszny ból głowy