,,Odzyskiwanie swojego życia - w weekend " :)

Problemy związane z depresją.

,,Odzyskiwanie swojego życia - w weekend " :)

Postprzez Sanna » 1 paź 2008, o 17:07

Tytuł jest żartem , choć tak mógłby brzmieć zapewne jakiś poradnik pop-psychologiczny. O co mi chodzi? Jak pisałam w innych wątkach z powodu trwającej latami, odpornej na leki depresji udałam się w końcu na psychoterapię. Trwa ona już ponad rok i dzięki niej , zwłascza w ostatnim czasie, czuję jak moje życie się oczyszcza. No właśnie, życie się oczyszcza, opadają popioły i co widzę? No właśnie - trochę pustynię.... Na psychoterapii rozprawiłam się z moją niezmierną ambicją- wiem że służyła temu aby udowodnić innym że jestem czegoś warta, rozprawiłam się z mitem że nie przywiązuję się do ludzi- wiem już że to postawa obronna i z wieloma innymi maskami . Mam wrażenie że moje życie do tej pory było jak uczestnictwo w spektaklu gdzie grałam rolę którą uznałam za właściwą, a ostatnie prawie 3 lata z depresją to lata własciwie przespane ( uświadomiłam sobie że od 2 lat nie słuchałam muzyki, obejrzałam może ze 3 filmy- nie byłam się w stanie skupić ). Nadal jestem trochę śpiąca, ale zaczynam odczuwać nieśmiało potrzebę działania. Chciałabym zrobić ,, coś",chciałabym zacząć żyć świadomie. Chciałabym się przede wszystkim głęboko zastanowić czego ja naprawdę chcę i co mi sprawia radość. Potrzebuję pomocy bo to tej pory ,,chcę" myliłam z ,,powinnam". Marzy mi się jakaś mądra książka która podpowie jak dokonać takiej autorefleksji, rodzaju inwentaryzacji siebie. Mam ochotę wykonać tego rodzaju pracę umysłową. Może coś mi doradzicie, jakieś mądre książki na ten temat?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez melody » 3 paź 2008, o 07:23

Cześć Sanna,

Dopiero teraz zobaczyłam ten temat. Piszę teraz na szybko więc i będzie króciutko (tak na początek). O ile dobrze zrozumiałam, to już w weekend chciałabyś posiedzieć z lekturą? Kup sobie październikowy nr "Zwierciadła", bo jest tam dodatek - książka "Chcę być kochana tak jak chcę", jest to dialog Kasi Miller i Ewy Konarowskiej.
Inne "czytadła" polecę Ci z przyjemnością, tylko nie w tej chwili.
Pa :)

mel.
melody
 

Postprzez Sanna » 3 paź 2008, o 09:15

Czytałam, czytałam - 3 razy ! - za 3-cim razem zaskoczyło :). Ale dzięki za odpwowiedź. Czekam na polecenie innych godnych lektur.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez nemo » 3 paź 2008, o 13:01

dziewczyny
polecam wszystko Osho !!!
i de Mello :)))
tylko z własnego ogródka wiem
że przeczytać i pojąć
a zaorać własne poletko
...
to duża różnica...
i ciężka praca...

pozdrawiam ciepło m
Avatar użytkownika
nemo
 
Posty: 161
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 11:27
Lokalizacja: ...spomiędzy tęczy...

Postprzez Sanna » 3 paź 2008, o 13:57

Czytanie ułatwia oranie :).
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez melody » 5 paź 2008, o 14:23

Hmm, bardzo duchowo Nemo, ja sama sięgnę na pewno, dzięki :kwiatek2:

Sanna, zastanawiając się nad tym, co mogłabym Ci polecić sięgam pamięcią do tego okresu, w którym znajdowałam się w podobnym do Ciebie miejscu i szukałam czegoś, co pomogłoby mi zrozumieć siebie.
Bardzo mało jednak czytałam literatury poradnikowej. Zwykle sięgam po coś stricte naukowego i rozkładam siebie na cząstki pierwsze.

Na pewno jednak i niezaprzeczalnie odnalazłam wiele wartościowych dla siebie myśli w pisaninie Wojtka Eichelbergera. Tu szczególnie polecam "Kobietę bez winy i wstydu" (obowiązkowa lektura każdej kobiety!) oraz "Pomóż sobie, daj światu odetchnąć" (ta druga może Cię o tyle zainteresować, że ukazuje psychoterapię niejako "od kuchni").

Drugą autorką godną uwagi jest moim zdaniem Ewa Woydyłło (ona zajmuje się gł. uzależnieniami) i tu przede wszystkim polecam Ci "Sekrety kobiet".

Wiele nowych refleksji wniosły do mojego życia książki Irvina Yaloma. I tu najbliższe są mi dwie powieści: „Kuracja według Schopenhauera” oraz „Kiedy Nietzsche szlochał”. Yalom napisał też kilka książek, które są zbiorami opowiadań, również polecam.

Kilka przełomów się wydarzyło w moim życiu po przeczytaniu takich książek jak: „Toksyczna miłość” (Pia Mellody), „Toksyczni rodzice” (Susan Forward), czy „Kobiety, które kochają za bardzo”(Robin Norwood).

Piękna i godna uwagi jest też książka „Droga rzadziej wędrowana” (M. Scott Peck), która udzieliła mi odpowiedzi na pytanie czym jest prawdziwa, dojrzała i duchowa miłość.

To może tyle teraz. Ty i tak pójdziesz swoją własną indywidualną drogą. A ja życzę Ci po prostu powodzenia.

Ciepło pozdrawiam!
:)

mel.
melody
 

Postprzez Sanna » 6 paź 2008, o 12:58

Bardzo Wam dziękuję, nie mogę się już doczekać dopadnięcia tych książek :). Powiem Ci, Melody, że jeśli chodzi o Ewę Woydyłło to mam bardzo mieszane uczucia. Pamiętam, jak którąś z jej opinii dot. depresji ( nie pamiętam czy to było w ,, Sekretach kobiet" czy innej książce odebrałam tak, jakby moja depresja wynikała wyłącznie z tego że nie chce mi się depresji nie mieć i z tego że lubię się użalać nad sobą. Wziąwszy pod uwagę fakt, jak postrzegało mnie otoczenie ( ,, żelazna kobieta" ,, najsilniejsza na świecie Sanna") postawienie sprawy tak, że depresja się skończy jeśli przestanę się nad sobą użalać ( czego nigdy nie robiłam, zawsze podkreślałam że obiektywnie nie ma żadnych przyczyn abym źle się czuła ) sprawiło że poczułam się dotknięta. Tak , pisanie pani Ewy o depresji odebrałam jako jedno wielkie ,, weź się w garść, symulancie ". A jakie Ty miałać odczucia?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez melody » 7 paź 2008, o 12:12

Hmm, ja nie pamiętam takiej opinii dot. depresji, którą przytaczasz Sanna. Taka opinia sama w sobie - wyrwana z jakiegokolwiek kontekstu - byłaby dla mnie krzywdząca. Ale ona - jak mówisz - pojawiła się w którejś z książek, a zatem pojawiła się w jakimś kontekście. Z całą pewnością nie odebrałam takiego stwierdzenia jak atak na mnie ponieważ gdyby tak było, to pamiętałabym to stwierdzenie do dziś, tak jak i Ty pamiętasz.

Uważam, że zawsze warto czytać krytycznie, więc miałaś pełne prawo poczuć, że jakaś myśl Ci nie pasuje. Z drugiej strony, warto poszukać drugiego dna i zobaczyć, czy na pewno to, o czym czytamy jest takie nie do przyjęcia? Może jest. Ale może być też tak, że to my nie jesteśmy gotowi, by coś przyjąć teraz; że jeszcze potrzebujemy czasu...

To, co piszesz o swojej depresji jest mi bliskie. W najgorszych latach swojego życia potrafiłam uśmiechać się do ludzi, być dla nich oparciem, a w tym samym czasie planować własne samobójstwo. W opinii innych (rodziny, znajomych) uchodziłam za silną i pogodną osobę. W swoich własnych oczach byłam złamana w pół uważając jednocześnie, że nie mam zewnętrznych powodów by nie móc się podnieść. I stale porównywałam swoją sytuację życiową do sytuacji głodujących dzieci, stwierdzając ostatecznie, że w ogóle nie mam prawa na przeżywanie bólu ponieważ ja mam co jeść. Czy użalałam się nad sobą? Wyglądało na to, że nie. Czy można by o mnie wówczas powiedzieć, że nie chciało mi się depresji nie mieć? Wyglądało na to, że nie. Ale czy na pewno?

Zobacz coś. To wszystko co wyżej napisałam dotyczyło tylko jakiegoś małego fragmentu mojego „ja”, albo najbardziej powierzchownej warstwy mojego „ja”. Bo czy rzeczywiście jestem (byłam) taka silna, jak to próbowałam pokazać? Nie! To było samooszukiwanie i oszukiwanie otoczenia.
W czasie swojej wieloletniej psychoterapii zrywałam kolejne warstwy własnego „ja” schodząc głębiej i głębiej. Zaczynałam odkrywać to, że chowam się za swoją depresją; że ona spełnia wiele ważnych funkcji; że czegoś się dzięki nie uczę…
Tutaj na forum – pamiętam – kilka osób już nie raz napisało, że nie potrafią porzucić własnej depresji bo ona coś za nich załatwia…

I ja nie kwestionuję teraz Twojego, mojego czy czyjego kolwiek cierpienia. Depresja jest chorobą i to jest fakt. Depresja powoduje wielkie cierpienie i to również jest fakt. Natomiast to wszystko co tam wyżej napisałam, to tylko próba nadania znaczenia temu, co przeżywam.
I myślę, że w taki sam sposób można by spojrzeć na treść książek – autorzy nie kwestionują tego, że człowiek cierpi, oni jedynie (a może aż) próbują nadać znaczenie cierpieniu, by ostatecznie przerwać je siłą woli…

I nie bądź „żelazną kobietą” Sanna bo zacznę się o Ciebie poważnie martwić...

Pozdrawiam Cię gorąco! :cmok:

mel.

PS. Mam wrażenie, że trochę chaotyczne są te moje myśli, ale mam nadzieję, że coś z tego dla siebie wyłapiesz. Jeśli nie, to nie wiem, czy będę umiała wyjaśnić to, o co mi chodzi (ostatnio mam z tym kłopot)
melody
 

Postprzez Sanna » 7 paź 2008, o 13:44

Ja też spoyykałam się z opinią, że depresja bywa nieraz potrzebna chorującemu. Zastanawiałam się jakie ja mogłam z niej odnosić korzyści? Bez wątpienia zmusiła mnie do zatrzymania się na jakiś czas i do odpoczynku tym samym. Teraz czuję się jak rekonwalescent , który ma już dość siedzenia w domu w piżamie. Chciałabym jednak bardzo mocno przemyśleć swoje cele życiowe , żeby znowu nie wpaść w dawne koleiny ,, muszę, powinnam,ja wszystkim pokażę" .Żelazną kobietę pożegnałam - wyobrażałam sobie, że jak nią będę, to będę taka jak mama, no i mama mnie wtedy pochwali ... Tak że nie martw się o mnie :). Acha, a książka Ewy W. o której piszę to ,, W zgodzie z sobą" , moim zdaniem zdecydowanie dla ludzi zdrowych ( albo może raczej nie....), dla chorych na pewno nie, może dla psychoterapeutów?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Gosiek » 7 paź 2008, o 17:42

Ja polecam ksiażke Wojtka Eichelbergera i Renaty Dziurdzikowskiej ZATRZYMAJ SIĘ, sa to teksty drukowane z zwierciadle i zebrane w całość. Mój swoisty przewodnik życia :)
bardzo wazne ksiązki dla mnie to też (coś w stylu Małego księcia.):
MOJE DRZEWKO POMARAŃCZOWE, czyli historia chłopca, który pewnego dnia zrozumiał, czym jest ból.. - Jose Mauro de Vasconcelos
OSKAR I PANI RÓZA - Eric Emmanuel schmitt.
Avatar użytkownika
Gosiek
 
Posty: 3715
Dołączył(a): 22 paź 2007, o 22:38
Lokalizacja: Katowice

Postprzez melody » 11 paź 2008, o 11:06

Masz rację Sanna, że na pewno nie każda książka o depresji jest dla osób, które są w depresji. Takie książki mogą być dla psychoterapeutów (a pewnie że tak!), ale przede wszystkim są dl nas - czytelników, którzy chcą zrozumieć swoje skompilowane życie i coś w tym życiu zmienić. Treść tych książek może być jednak poza naszym zasięgiem, kiedy jesteśmy na samym dole. Warto jednak po nie sięgać, kiedy od tego dna (dzięki psychoterapii czy farmakoterapii; albo jedno i drugie) już się trochę odbiliśmy. Tak o tym myślę...

Pozdrawiam Cię! :slonko:

mel.
melody
 

Postprzez flinka » 11 paź 2008, o 14:05

Właściwie nie czytam poradników, kojarzą mi się zawsze z "Jak osiągnąć szczęście w 7 dni". :wink: Poza tymi wymienionymi tu nasuwa mi się jeszcze "Gdzie się podziało moje dzieciństwo" - zbiór tekstów z Charakterów i "Lęk przed bliskością" Janet G. Woititz.

Mi osobiście zależnie od okresu (stanu mojej duszy) różne książki były bliskie. Trwając w okresie najcięższej dla mnie depresji chłonęłam "Obłęd" Krzysztonia i byłam oczarowana światem Dostojewskiego (wtedy w swoim stanie zagubienia Raskolnikow był mi szalenie bliski). Był też "Szklany klosz" Sylvi Plath, jej dzienniki i wiersze, "Wilk stepowy" Hermana Hessego, "Dżuma" i "Obcy" Camusa i trochę innych książek. Nie są to pozycje pełne optymizmu, ale ja w nich szukałam elementów siebie.

Odchodząc od beletrystyki. To podobnie jak Mel bardzo polecam książki Irvina Yaloma, a do tego jeszcze "Rodzinną karuzelę" Napiera i Whitakera - opis terapii pewnej rodziny, myślę, że większość z nas odnajdzie tam jakieś mechanizmy swojej własnej rodziny.
Także wspominana już na Psychotekscie Alice Miler, mnie osobiście "Dramat udanego dziecka" poruszył bardziej niż "Toksyczni rodzice", po przeczytaniu tej książki chyba pierwszy raz tak naprawdę odczułam złość i żal w stosunku do moich rodziców, trudne uczucia, ale gdyby nie ich przeżycie nie poszłam bym dalej.
Od jakiegoś czasu czytuję pozycje już bardziej dotyczące samej psychoterapi, np. "O istocie człowieka" Rollo May'a, jeśli kogoś interesuje terapia egzystencjalna. Świetna jest też książka, którą czytam obecnie "Grzech pierworodny: autobiografia" Anthony Quinna (widzieliście La stradę Felliniego?) - jest to autobiografia stanowiąca opis przeżyć związanych z procesem psychoterapii, opowiada o biedzie, przymusie bycia dorosłym w dzieciństwie, bycia zawsze najlepszym, tym pierwszym i niemożności odczucia bycia kochanym.

Odeszłam chyba jak zwykle od tematu...


Pobudziła mnie do refleksji Wasza dyskusja o roli/znaczeniu depresji. U mnie depresja zapełnia pustkę. Gdy tracę coś co nadawało sens mojemu życiu, gdy tracę cel, czuję się niepotrzebna i samotna, ona zajmuje wszystkie sfery mojego życia. Panicznie boję się tej pustki w życiu zarówno emocjonalnej, jak i związanej z brakiem punktu odniesienia, czegoś do czego bym dążyła. Zauważyłam, że gdy zadzieje się coś co daje mi choćby nikłe poczucie bycia komuś potrzebną i poczucie realizacji to działa to na mnie kojąco, może na chwilę, ale jednak. A wracając do roli depresji... To odcina mnie ona w znacznym stopniu od introspekcji i znalezienia/zmierzenia się ze źródłem mojego złego samopoczucia, po prostu kiedy ona nadchodzi to jestem tak skupiona na tym by normalnie funkcjonować, spełniać określone zadania, utrzymać się na powierzchni i broń boże nie obciążyć kogoś swoim stanem, że już nie zostaje mi sił na dogłębną autoanalizę. Jest to zapewne ucieczka związana z lękiem przed jeszcze większym bólem i poczuciem, że zobaczę siebie w jeszcze gorszym świetle. Taka oto ucieczka przed autentycznym odczuwaniem.

flinka
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Sanna » 13 paź 2008, o 09:33

Flinka, Melody zazdroszczę Wam, zazdroszczę Wam tego że do takiej wiedzy o sobie doszłyście szybciej niż ja. Melody, Ty chyba studiujesz, Flinka, nie wiem ile Ty masz lat, ale ja za chwilę będę miała 35 .... Wiesz Flinko, to że depresja mogła wypełnić pustkę to odkrycie którego dokonałam przy pomocy narzeczonego dopiero niedawno.... Trafiłaś w samo sedno.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05


Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości

cron