TOKSYCZNA TEŚCIOWA

Problemy związane z depresją.

TOKSYCZNA TEŚCIOWA

Postprzez blen11 » 23 wrz 2008, o 11:20

Witam
Nie umiem sobie poradzić z gniewem jaki we mnie narasta z powodu kilku lat upokorzeń ze strony wyjatkowo toksycznej teściowej. Jej apodyktyczny , dyktatorski i przede wszystkim NARCYSTYCZNY sposób bycia spowodował, że mąż jest człowiekiem mocno zahukanym przez mamusię. Ma to duży wpływ na nasze małżeństwo (które już właściwie się rozpadło). Ta kobieta doprowadza do ruiny moją psychikę (męża już dawno stłamsiła) Teściowa nigdy się nie zmieni. Mąż raczej też nie uwolni się spod presji tej kobiety (pomimo wizyt u psychologa). Straciłam już nadzieję. Jedyne co mogę zrobić to pomóc sobie. Wiem, że ta złość na nią (chociaż mocno zasłużona) niszczy mnie i nie pozwala normalnie żyć. Mam w nosie tą podłą kobietę ale jak mam się uporać z poczuciem krzywdy jaką mi wyrządziła? Co mogę zrobić, żeby tak mnie to nie bolało? Jak mam sobie pomóc?
blen11
 
Posty: 64
Dołączył(a): 23 wrz 2008, o 10:37

Postprzez mila31 » 23 wrz 2008, o 20:51

Witaj :usmiech: !

Ja od mojej teściowej wyprowadziłam się 8 lat temu.
Teraz mieszkamy od siebie ponad 170 km.
Mam nareszcie spokój i odzyskałam męża.

Pozdrawiam
mila31
 
Posty: 69
Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 22:34
Lokalizacja: Kraków

Postprzez blen11 » 24 wrz 2008, o 08:49

Witam
Moja teściowa nigdy nie mieszkała z nami, mieszka na drugim końcu miasta a i tak niszczy nam życie. Wystarczy, że robi wodę z mózgu mojemu mężowi i już jest problem. Ona go tak zahukała, że dla niego jedynym sposobem na rozwiązywanie problemów jest patologiczne kłamstwo (odziedziczone po mamusi). Chodzi co prawda do psychologa ale to długa droga a my oddaliliśmy się od siebie już chyba za bardzo. Teściowa to despotyczny narcyz. Rządzi, gardzi innymi, upokarza, stosuje wobec nas terror psychiczny.
blen11
 
Posty: 64
Dołączył(a): 23 wrz 2008, o 10:37

Postprzez loli33 » 24 wrz 2008, o 23:09

:evil: :twisted: :evil: :twisted: :evil: :twisted: :twisted: Dlaczego twoj mąż nie ma własnego zdania na ten temat, nie może postawić sprawę jasno: matko, zostaw mnie i moje małżeństwo w spokoju! Ja bym nie pozwolił gdyby mamuska tak się wpierdzielała w moje własne, prywatne życie, co to, to nie są pewne granice. No własnie pozycja twego męża mnie zastanawia... Zerwij z nią kontakt, nie odbieraj telefonów, nie otwieraj drzwi, w końcu się odczepi. :shock: Pozdr
loli33
 

Postprzez mila31 » 24 wrz 2008, o 23:26

Loli masz masz całkowita rację!
Nie ma to jak kochane mamuśki, czas odciąć pępowinę. Aczkolwiek zastanawia mnie jaka to jest kobieta, że ma aż tak ogromny wpływ na dorosłego mężczyznę.
Czy jest osobą samotną i szantażem zmusza do interesowania się sobą.

Uświadom jej, że dla twojego męża wraz z dniem ślubu to ty jesteś tą najważniejszą osobą.

Mąż niech wybiera ty, czy "mamusia".
Blen chcesz nadal tkwić w tym układzie, szarpać się?

Dlaczego ona cie tak bardzo nienawidzi, czy uważa, że ukradłaś jej synusia?
Ja sama mam dzieci i wiem, że kiedyś wyfruną z domu.
Bardzo mi zależy na tym żeby były szczęśliwe.

trzymaj się cieplutko i walcz :pocieszacz:
mila31
 
Posty: 69
Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 22:34
Lokalizacja: Kraków

Postprzez blen11 » 25 wrz 2008, o 10:51

---------- 10:43 25.09.2008 ----------

Witajcie
Problem jest dość skomplikowany. Teściowa nie jest samotna (tzn. ma męża). Teść jest facetem z doktoratem w kieszeni, na wysokim stanowisku i jednocześnie jest podporządkowany żonie. Cały czas dużo i często wyjeżdżał w delegacje, znalazł sobie sposób na życie poprzez podporządkowanie się w domu. Mój mąż od dziecka też miał swój sposób na przeżycie przy dyktatorskiej matce - uciekał w kłamstwo, inaczej by nie przetrwał. Jak kłamał to miał trochę spokoju i tylko wtedy mógł robić co chciał. Poza tym teściowa jest strasznie zakłamana (narcyz, mitomania) jest podła i wredna ale uważa że jest wyjątkowo ciepłą i rodzinną osobą. Najgorsze jest to, że ona naprawdę w to wierzy. Myślę, że ma mocno zaburzoną osobowość. Stworzyła sobie wirtualny świat, w którym jest NAJ.. Nie sądze, zeby miała zdolność odczuwania ile to krzywdy wyrządza innym. Mnie nienawidzi za to, że się jej nie podporządkowuję i za to, że przeze ze mnie nie może rządzić całą rodziną. Mój mąż nie miał innego przykładu radzenia sobie z kłopotami. Jedyny jaki znał to kłamstwo. Problem w tym, że przeniósł to w życie dorosłe. Jak się pojawiły kłopoty to on zaczął je rozwiązywać kłamiąc i tworząc sobie wizje, że jest ok. Jak miał kłopoty z pracą (firma go rzekomo oszukała) to sobie wymyślił, że ma nową pracę. Utrzymywał mnie w tym przekonaniu przez miesiąc. Nie wiedział jak rozwiązć problem więc sobie wymyślił, że już jest rozwiązany. Stworzył sobie wizję jak jego mamusia. Kłopoty się oczywiście coraz bardziej zwiększały, ja byłam na urlopie wych. a on udawał, że jest super. Wcześniej robiłam wszystko, żeby nie być w żaden sposób zależnym od teściów bo by nam to wypominali. A mój mąż poprzez swoją głupotę spowodował, że teraz teściowie spłacają nasze długi. Oczywiscie całą winą obarczyli mnie, bo to ja pozwoliłam mężowi zmienić pracę więc to moja wina. Chcieli, żebym to ja ich błagała o pomoc bodobra żona to to i tamto. Nie chciałam więc jestem podła. Prosił tylko mąż ale to też mało. Obiecują mu pomoc a później robią wszystko, żeby ich 10 razy prosił, kajał się, upokarzał, cały czas wieszając na mnie psy. Tesciowa nie pomaga z dobrego serca tylko czerpie chorą satysfakcję, że jest wielka, że ktoś jest od niej zależny. Mąż jest jedynakiem a teściowie są bardzo dobrze sytuowani. Mój mąż jest w sumie dobrym człowiekiem tylko mocno zagubionym i ma wyprany przez mamusię mózg. Jestesmy 6 lat po slubie a on nadal przynosi mi kwiaty. Każdą złotówkę też zawsze przynosił do domu. Koleżanki mi zazdroszczą męża, który robi mi kanapki do pracy (na szczęście udało mi się wrócic do pracy, co przy dwójce dzieci i braku srodków na opiekunkę graniczyło z cudem), pomaga w domu, wszystko robi dla mnie. Hmm... nie potrafi jedynie obronić mnie (i niestety siebie też) przed toksycznym jadem matki-żmiji i ojca-tchórza. Rozwala to nasze małżeństwo maksymalnie. wolę sama robić sobie kanapki a za to móc ufać mężowi i czuć sie bezpiecznie. Jestem na niego wściekła za to do czego nas doprowadził. Nagromadziłoa się we mnie masa złości za lata upokorzeń przez teściów i jego nieudacznictwo. Z jednej strony go rozumiem bo mając taką matkę nie można być zupełnie normalnym ale z drugiej strony jestem na niego wsciekła, że tyle bólu mi zadał. Nie wiem czy go kocham czy nienawidzę za to wszystko. On niby chodzi na terapię ale na prywatną nas nie stać a z NFZ terminy są np. co 2-3 m-ce. A ja jestem juz na granicy wytrzymałości. Żyję w ciągłej niepewności i strachu, jestem coraz bardziej wściekła na to wszystko. Nienawidzę tej baby z całego serca bo gdyby nie spaprała mu dzieciństwa i nie niszczyła w życiu dorosłym wszystko wyglądałoby inaczej. Wiem, że muszę coś ze soba zrobić bo ta złośc mnie niszczy. Psychologa też próbowałam ale te terminy... Jak sobie radzić pomiędzy wizytami u psychologa?
Jak sobie radzić z tym cholernym poczuciem krzywdy?
A teściowej oczywiście nie widuję, inaczej bym zwariowała.

---------- 10:51 ----------

Dodam jeszcze, że mój mąż jest wykształconym człowiekiem z dwoma językami i wcześniej nie miał kłopotów z pracą. Zaczęły się jak zmienił ją na nową, w której go oszukali (tak mówi). A on się mocno pogubił bo musiał decydować sam a wcześniej całe zycie dyktowała mu mamusia więc teraz zgubił sie w tym życiu.
Jaką suką trzeba być, żeby tak zniszczyć psychikę człowieka.
Rodzina mojego męża to patologia z dobrego domu, ale oni uważaja to wszystko to moja wina bo moi rodzice kiedyś się rozwiedli a ja powinnam być im wdzięczna, że wstąpiłam do tak wspaniałej rodziny. Wredna wyniosła suka! Możecie myśleć o mnie co chcecie - nienawidzę jej z całego seraca!!!!
I muszę się tej nienawiści pozbyć. Ta baba nie zasługuje na to, żebym tak się przez nią męczyła.
blen11
 
Posty: 64
Dołączył(a): 23 wrz 2008, o 10:37

Postprzez mila31 » 25 wrz 2008, o 13:47

Witaj :)

Smutne to co piszesz.

Jak sama widzisz, można mieć kilka fakultetów i być podłym człowiekiem.
Myślę, że teściowa chce mieć władzę nad wami, ponieważ spłaca wasze długi.
Ona uważa, że macie jej być wdzięczni za to, ze daje pieniądze, powinnaś całować "rączki kochanej mamusi" i tak dalej. W głowie się jej poprzewracało.
Może mąż obawia się jej sprzeciwić, ze względu na problemy finansowe.
Dobrze by było żebyście wzięli kredyt i raz na zawsze ją spłacili. Oczywiście jeśli istnieje taka możliwość.

Wydaje mi się, ze mąż kłamie, bo się ciebie boi.
Pierwszym wzorcem kobiety była dla niego matka. Kłamiąc dobrze na tym wychodził, a do tej pory jak piszesz jest dalej małym synkiem mamusi.

W tej całej sytuacji, to teściowa powinna się leczyć. To ona ma problem z chorą miłością.

Pozdrawiam
mila31
 
Posty: 69
Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 22:34
Lokalizacja: Kraków

Postprzez loli33 » 25 wrz 2008, o 13:59

Zgadzam się z panią Milą, kredyt, a takiego wrednego babiszona to mieć gdzieś! Skąd tacy ludzie sie biorą... Jesteście dorosłymi ludzmi, a ona stoi nad wami jak jakiś dyktator. Naprawdę, sytuacja nie jest prosta, ale jest do rozwiązania, można żyć skromniej a szczęsliwiej, wierz mi. Dacie sobie rade i często rozmawiaj szczerze z mężem, szczere rozmowy są bardzo wskazane. Pozdrawiam :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :gites: :kotek:
loli33
 

Postprzez kate_s_ » 27 wrz 2008, o 01:51

Blen - NAPRAWDĘ wierzę, że jest Ci źle i jesteś wściekła i nieszczęśliwa :pocieszacz:
ale... moim zdaniem za dużo tu o teściowej. Jej NIE ZMIENISZ NIGDY!!!!
Skupiłabym się na swoim mężu i małżeństwie. Poszukałabym terapii dla dwojga, razem, nie oddzielnie. Nawet jeśli terminy są odległe. Czasem już jedna rozmowa otwiera oczy na problemy, staje się początkiem zmian.
Życzę powodzenia :ok:
ps. no i próba usamodzielnienia się za każdą cenę :!:
Avatar użytkownika
kate_s_
 
Posty: 122
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: Wlkp.

Postprzez blen11 » 29 wrz 2008, o 09:57

---------- 09:17 29.09.2008 ----------

Witajcie
W piątek tyle się napisałam... i nagle zniknęło, nie wiem czemu. Za to w niedzielę zniknęły moje złudzenia i to wcale nie nagle... Przeeczuwałam to.
Moje małżeństwo rozpadlo się i to definitywnie. Mój mąż po tej firmie, w której go rzekomo oszukali znalazł inną, w banku. Przez półtora miesiąca udawał, że pracuje, a jak pytałam dlaczego nie ma umowy ani żadnego identyfikatora, nic, pieniędzy za pół m-ca też nie, to kręcił, że w kadrach go zwodzą, że np. tel. służb. będzie miał lada moment, że to, że tamto. Jaki był przy wiarygodny. Ja nadal byłam wtedy na wychowawczym. Chciałam szukać ale mąż zapewniał mnie, że wszystko jest ok, że będą pieniądze i wyjdziemy z tych kłopotów.Dodatkowo znalazł jeszcze jedną pracę na pół etatu w tym samym wieżowcu co bank. Jak się okazało to była jedyna praca i nie na pół ale na cały etat,z dużo gorszymi zarobkami niż miał wcześniej zanim się te kłopoty zaczęły.Z bankiem nic nie wyszło. Byłam przerażona, że mógł mnie tak perfidnie okłamywać (i jak się okazało to nie były jedyne kłamstwa). Mąż zachowywał się coraz dziwniej, mówił, że nie utrzymuje kontaktów z matką bo to mu szkodzi ale ja mu nie wierzę. Był coraz bardziej roztrzęsiony, dziki, zachowywał się coraz dziwniej. Schudł, coraz mocniej trzęsły mu się ręce. Tyle z nim rozmawiałam, na różne sposoby, i po złości i po dobroci. Zaczynałam spokojnie, tłumaczyłam, wysyłałam do psychologów, sama też znalazłam pracę, żeby go odciążyć, ale go łapałam na każdym kłamstwie to się wściekałam. To tak cholernie bolało, że nie mogłam tego znieść. Starałam się jak mogłam, on miał tylkomóewić mi prawdę bez względu na to jaka ona jest. Tłumaczyłam mu to wiele razy ale jak kłamał to ogarniała mnie furia. Jak miałam sobie z tym radzić. Podchodziłam do niego momentami jak do dziecka. żaden sposób nie działał, on się coraz bardziej cofał. W końcu w tej pracy po 3 m-cach nie przedłużyli mu umowy (a cały czas opowiadał jakie to on tam wyniki osiągał). Na szczęście przyznał się do tego. Przeraziłam się się ale starałam się go wspierać, przeglądałam ogłoszenia razem z nim, szukałam tak jak on. Błagałam, żeby wytrwał w prawdzie i bez względu na wszystko mówił jak jest, żeby nie uciekał w kłamstwo i nie wymyślał sobie fikcyjnego rozwiązania. W końcu znalazł pracę jeszcze w innym banku. I znowu a to umowy nie dali, a to z pocztą e-mailową były problemy,a to to a to tamto. Czułam, że coś jest nie tak ale tym razem mąż posunął się dalej. Ponieważ ja już pracowałam to musieliśmy wynająć opiekunkę. Zaczęło się przedszkole starszego dziecka. Dodatkowe koszty. Musiał wozić dzieci do babci a babcia do przedszkola i do opiekunki. Koszty biletów mies. i podmiejskich, koszty opiekunnki, koszty paliwa...Codziennie rano wychodził w garniturze i wkrawacie, opowiadał o pracy, jakie projekty ma, co opowiadali koledzy, co się wydarzyło. Bałam się, podejrzewałam, że coś jest nie tak ale co miałam zrobić. Presja, strach i złość rosły we mnie coraz bardziej. On sie zaklinał, że przecież by mi powiedział, że nie narażał by nas na koszty gdyby nie miał pracy. W końcu nerwy mi puściły i pokłóciliśmy się i pobiliśmy tak, że poprosiłam aby się wyniósł do rodziców. To było tydzień temu. Jeszcze wtedy miałam nadzieję, że jednak ma tąpracę. Tak bardzo chciałam w to wierzyć, tak bardzo gryzł mnie niepokój i przeczucia ale tak cholernie chciałam wierzyć w to, że on tym razem nie kłamie. Wiecie co zrobił jak mu spakowałam rzeczy i kazałam się wynieść? Miał pretensje, że źle go spakowałam! DUPEK. W niedzielę, jak przyszedł odwiedzić dzieci to w końcu nie wytrzymałam i podpuściłam go mówiąc, że rozmawiałam z jego ojcem i że wiem, że nie ma pracy...Przyznał się... Zadzwoniłam po mamę i brata, pomimo, że sie tego spodziewałam to jednak był to dla mnie szok. Znowu była awantura. I wiecie co sie stało. Okazało sie, że to wszystko to znowu moja wina, bo ja na niego krzyczę i go biję! To jemu wszystcy współczuli. Mnie podobno rozumieją ale to on jest ten pokrzywdzony bo przecież mając taką żonę to nic dziwnego, że sobie nie radzi. Perfidnie mnie okłamał po raz enty, naraził na kolejne niepotrzebne długi, zniszczył małżeństwo, rodzinę, doprowadził do rozstroju nerwowego ale to on jest biedny i pokrzywdzony. To on jest ofiarą a ja jestem ta zła!.
Jakie to cholernie niesprawiedliwe. Kiedyś nie krzyczałam, nie miałam stanów depresyjnych, panowałam nad sobą. To co sie ze mna stało to wina tej suki i tchórzostwa , zakłamania męża. Ale to on jest ten poszkodowany...
Wiem, że to koniec naszego małżeństwa. Tylko jak ja mam sobie teraz dać radę. Z jednej pensji nie jestem w stanie zapłacić nawet połowy rachunków. Mamy kredyt mieszkaniowy i na samochód. Płacimy czynsz i inne rachunki, dodatkowo przedszkole i opiekunka. Jak mam dać radę skoro on nie pracuje. Co mam zrobić, skąd wziąć pieniądze, jak to wszystko poukładać. Skąd brać siły. Wiem, że inni mają jeszcze gorzej ale mnie to co mnie spotkało w zupełności wystarczy, nie daję rady. Nawet nie wiem jak się z nim rozwieźć, za co i jak rozwiązać sprawę kredytu mieszkaniowego? Jestem w totalnej rozsypce.
Pewnie sobie na to zasłużyłam bo... krzyczałam na biednego męża i dałam mu po mordzie, za krzywdę jaką mi wyrządził on i jego popieprzeni :( rodzice! :szok:

---------- 09:57 ----------

Tak strasznie się boję. Nie wiem co dalej. Z mężem raczej się nie dogadam. On jest pod silna presją rodziców, no i siedzi w ich kieszeni. Będzie teraz musiał robić to co mu każą. Ja zostałam z wybore: zapłacić część r-ków czy zostawić na życie. On mówi, że będą pieniądze, że będzie miał pracę, że ojciec mu załatwi. Zawsze to mówił. Jak mam mu teraz wierzyć. Nie wiem co do niego czuję, czy żal, czy wściekłość czy litość. Wiem, że jestem przerażona. A on ma do mnie pretensje. Broni się atakując mnie. Tak jakby nie zdawał sobie sprawy, że wszystko runęło.
Muszę sie uporać z gniewem ale jak. Jestem taka wściekła i rozżalona. Gdyby ten babsztyl nie ograniczał przez całe życie mojego męża, być może nie doszłoby do tego. Ona zawsze nim kierowała, nawet po naszym ślubie, ale już było jej trudniej bo miała opór we mnie. Gdyby jego osobowość ukształtowała sie prawidłowo, gdyby wcześniej mógł podejmować samodzielne decyzje bez dyktatury matki, być może dzisiaj umiałby sobie radzić. On ma 34 lata, dwoje dzieci - JAK MOŻE BYĆ TAK NIEODPOWIEDZIALNY??? Ja też nie miałam łatwego dzieciństwa ale jakoś umiem odróżnić dobro od zła. Ta baba wyprała mu mózg tak mocno, stłamsiła tak okropnie, że on dzisiaj jest jak dziecko, które narozrabiało i nie wie co teraz robić. A ona to wykorzysta i będzie miała wspaniałą okazję, żeby dalej nim rządzić i kierować.
Ja już nie mam co ratować w naszym małżeństwie. Jeśli on sam nie będzie bardzo chciał naprawić swoich błędów i zmienić się, być odpowiedzialnym, to ja mu nie pomogę. Nie mam juz sił. A oni dalej traktują mnie jak śmiecia i źródło wszelkiego zła. Uważaja znowu, że to ja mam to naprawiać i szukać rozwiązania. A on? Kiedy on do cholery weźmie odpowiedzialność za swoje czyny? Przecież jest dorosły?
blen11
 
Posty: 64
Dołączył(a): 23 wrz 2008, o 10:37

Postprzez mila31 » 29 wrz 2008, o 15:45

Zrobiłaś co mogłaś, myślę, ze sprawę postawiłaś jasno.
Teraz czas na ruch męża, czy chce to wszystko naprawić, czy będzie potrafił.
Jesteś silną kobietą, już wiele przeszłaś, dasz radę.

Pozdrawiam
mila31
 
Posty: 69
Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 22:34
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Sanna » 29 wrz 2008, o 16:49

Myślałaś o terapii par jako ostatniej desce ratunku?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez loli33 » 29 wrz 2008, o 18:20

Twój mąż ma problem sam ze sobą, ty jesteś tą silniejszą stroną. Jak go kochasz ,a on ciebie to walcz, wiesz, nie zawsze ludzie kochają nas tak, jakbyśmy tego chcieli. Zachowanie twego męża jest dla mnie trochę niezrozumiałe:( powiem że tchórzowskie :bezradny: :bezradny: :bezradny: Takie duże dziecko z niego :wink: Ale każdy podejmuje własne decyzje, ty jesteś silna, jeżeli on nie wróci-zaczniesz żyć na nowo, na pewno sobie poradzisz!!!!!!!! Pozdr (pomysł z terapią nie jest zły, tylkoo mąż musi chcieć)
loli33
 

Postprzez blen11 » 30 wrz 2008, o 09:47

Witajcie.
Bardzo Wam dziękuję za słowa wsparcia. To pomaga.
Myslałam o terapii małżeńskiej, nawet zasugerował mi to kiedyś psycholog. Ale w Warszawie takie terapie (w ramach NFZ) są prowadzone w niewielu miejscach i w takich godzinach, że trzeba by było brać wolne od przacy (a ja jestem na okresie próbnym). No i terminy cholernie odległe. Kiedyś sie zapisałam, czekałam 3 m-ce ale musiałam zrezygnować bo to była godz. 13:00 i akurat tak sie złożyło, że tego dnia zaczęłam pracę. Takie terapie są prowadzone przy różnych kościołach (chyba) ale tak mi się wydaje, że tam to by to prowadzili pod kątem wiary (wybaczaj za wszelką cenę...). Nie wiem, może źle do tego podchodzę. On próbował już u 3 (?) psychologów, ja u dwóch. Byliśmy nawet u psychiatry ale chyba źle trafiliśmy bo facet stwierdził, że jest tylko od wypisywania recept i odesłał do psychologa ignorując nas kompletnie (może sam potrzebował lekarza?).
Masz rację loli, mój mąż musi tego naprawdę chcieć. Jeśli on się nie opamięta to nikt mu nie pomoże.
Ogarnia mnie taki smutek i.. nie wiem co jeszcze, jak pomyślę co on robił przez ostatni czas, jak udawał. Szwędał się po mieście jak jakiś lump? Wracał do domu po kryjomu? Tak czy inaczej to żałosne. Co musi się dziać w jego głowie? Żal mi go a jednocześnie czuję do niego cholerny żal i wściekłość. Jak może być tak słaby?
Nie wiem jak mam go traktować, jak trzecie dziecko? Jak dorosłego? Zostawić go, żeby spadł na kompletne dno? On teraz jest u matki - czyli W JASKINI LWA. Będąc u niej jakie ma szanse na cokolwiek? Przecież ona go zupełnie stłamsi. Teraz dopiero sobie poużywa na syneczku. Jak ofiara ma sie uwolnić wracając do swojego prześladowcy? Boję się, że się już nie podniesie tylko podda woli mamusi. A przecież mamy dzieci. Nie wiem jak mogłabym mu pomóc i jednocześnie chronić się przed bólem jaki mi zadaje. Nie jestem w stanie uwierzyć w ani jedno jego słowo. On ma ogromny problem. A ja nie wiem co robić. Potrzebuję jego pomocy finansowej ale jak on nie pracuje to będzie musiał brać od rodziców a to będzie przedłużać i pogłębiać jego "stan".
Będę próbować jeszcze znaleźć jakiegoś dobrego psychologa. Może możecie mi kogoś polecić (oczywiście na prywatnego nas nie stać).
Mam taki mętlik w głowie i w uczuciach. Jak mówi moja 5-letnia córka: pochrupkowało mi sie w głowie.
Nie wiem czy to ja powinnam mu szukać psychologa (sobie na pewno) czy powinnam go zostawić samemu sobie (ale wtedy ta wiedźma :nerwus: weźmie go w swoje macki).
Nie wiem co robić, bardzo boję sie samotności ale wiem, że jeśli tym razem odpuszczę to nigdy nic się nie zmieni.

Pozdrawiam gorąco
:buziaki: :papa2:

P.S. Czy ktoś wie gdzie mozna kupić laleczkę woo-doo? Nazwę ją imieniem teściowej, przynajmniej będę spała spokojniej.
blen11
 
Posty: 64
Dołączył(a): 23 wrz 2008, o 10:37

Postprzez Sanna » 30 wrz 2008, o 10:47

Wydaje mi się, że powinnaś dla siebie poszukać psychologa, ktoś powinien Ci pomóc ustawić się w tej sytuacji. Szukanie mężowi psychologa, jesli on sam nie zrozumie, że jest mu to potrzebne , to traktowanie go jako ,, trzecie dziecko" czyli droga donikąd. Pozostawienie go samemu sobie skończy się pewnie przygarnięciem pod skrzydła mamusi... Chociaż kto wie- może Twoje odcięcie się - emocjonalne - od niego i jego problemów to jednak będzie dla niego szok? Co sądzisz o pomyśle napisania do niego listu? W którym napiszesz za co go kochasz, a czym Cię zranił i dlaczego nie widzisz możliwości kontynuowania obecnego stanu . Sama nie wiem, myślę że list ma tę zaletę , że pisze się go na spokojnie, a podczas rozmowy w grę mogę wejść zbyt silne emocje i zamiast rozmowy będzie wzajemne przerzucanie się winą.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 473 gości

cron