konflikty i sprzeczności

Problemy związane z depresją.

konflikty i sprzeczności

Postprzez eta » 22 maja 2008, o 13:45

W sumie to nie wiem,gdzie powinnam pisać.Nie wiem,czy w ogóle coś z tego zrozumiecie,bo sama mam mętlik.Towarzyszy mi uczucie obojętności na wszystko,którego nienawidzę. Dziś Boże Ciało.Ja kiedyś praktykująca katoliczka,osoba,która jeśli chodzi jeszcze po tym świecie,żyje dzięki wierze, od kilku miesięcy miga się od mszy. Za okna słychać procesję-nie ma mnie na niej.Tłumaczę sobie,że po co mam na niej być skoro i tak nie byłam u spowiedzi sto lat i jestem nieobecna ani jedną myślą.To straszne,bo wiem,że tracę zbyt wiele.

To niewszystko.Mesturbacja nadal...ba nawet pornografia.Jednocześnie wiem,że nie chodzi mi o sam seks.Od kilku tygodni brakuje mi bliskości fizycznej,potrzebuję się przytulić potrzebuję pocałunków.Mój były łożkowy chyba to wyczuł,bo przystartował do mnie nie tylko z łapami,ale i z propozycja spotkania:(.Na szczęście jak nigdy znalazłam w sobie siłę by mu odmówić,mimo że pragnęłam takiej propozycji od dawna.Codziennie śni mi się,że jest obok,że mnie przytula...

Wielu z Was tutaj wie,jak ciężkie jest doświadczenie rozbieżności:Kościół-seks.Nie radzę sobie z tym.Nie mogę sie pogodzić,że nie dopuszczam do siebie mężczyzn (ostatnio tak jest). W tym tygodniu był jakiś istny szał,zabrzmi nieskromnie,ale byłam rozrywana.Napawa mnie to lękiem,kiedy ktoś stara się do mnie zbliżyć.Jednocześnie rezygnuję też z wiary, bo to jaka się zrobiłam to dla mnie czysty fałsz.Po co mam odklepywać mszę,bez czynnego uczestnictwa choćby sercem?Za chwilę oskarżam się o lenistwo.

Dlaczego to wszystko takie trudne i....przyprawione obojętnością :?: Już chyba wolę mój dawny ból.
eta
 
Posty: 262
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 08:00

Postprzez ważka » 22 maja 2008, o 16:10

Powiedz mi a do czego potrzebny Ci tak naprawde kościół?Wierz w Boga ,Boga który kocha ,przebacza,daje siłe i nie karze sobie za wszystko płacic!ja nie wierze akurat w Boga choc kiedys bardzo wierzyłam>Za duzo złych rzeczy sie w moim yciu wydarzyło.Najwazniejsze zeby kochac i wierzyc w siebie i sobie wybaczac a nie ograniczac sie kolejnymi zakazami ,nakazami.Zobacz jaka jestes przez to sfrustrowana.Masturbujesz sie i co Twoje ciało ma potrzeby nie pójdziesz za to do nieba?Nie pójdziesz to nie trudno.Po smierci to i tak ci to bedzie obojetne.Ja sie masturbuje kiedy mam ochote i nie mam z tego powodu rozdwojenia już nie.Dla zdrowia psychicznego radze Tobie to samo .Pozdrawiam
Avatar użytkownika
ważka
 
Posty: 611
Dołączył(a): 7 paź 2007, o 17:36
Lokalizacja: Anglia

Postprzez Megie » 22 maja 2008, o 17:14

a ja Ciebie eta rozumiem...
Dla mnie to tez sa rozbierznosci nie do przeskoczenia..

Nie jestem w stanie chodzic na Msze, w pelni w Niej uczestniczyc- mam na mysli przyjmowanie Komuni Swietej i z calego serca to wszystko odczuwac.
Akurat dla mnie przyjecie Komuni Swietej bylo i jest nadal jednym z najwazniejszych elementow podczas mszy , w koncu to element zjednoczenia sie z Jezusem. A jak tego dokonac..?
skoro nie ma sie slubu ze swoim mezczyzna, to nie mozna wspolzyc. Ktos powie wziac slub. Tak wydaje sie to proste, ale juz nie w dzisiejszych czasach, mamy nakladzone roznych rzeczy do glowy..

Mamy tez w kocu swoje lata wiec nic w tym dziwnego ze odczuwamy pociag seksulany- to naturalne..

a Nikt nie zna rozwiazania idealnego na te wszystkie bolaczki..
Ciagle chodzenie do spowiedzi- jak mi kiedys zalecil jeden Ksiadz wydaje mi sie smieszne- przeciez taka spowiedz jest nie wazna skoro i tak wiem ze znowu zgrzesze..

Wiesz eta ja nawet zapomialam ze dzisiaj Boze Cialo- moze przez to ze mieszkam zagranica i normalnie dzisiaj pracowalam. Dzieki za przypomnienie.. :ok:

Od kad w ogole wyjechalam z kraju i poznalam mojego faceta Kosciol zszedl na dalszy plan.. Chociaz mam Swiadomosc ze to wszystko co mam zawdzieczam Bogu i nawet czasem mi sie przypomi zeby powiedziec- Boze dziekuje- to jednak czuje ze to za malo..
Tez tak jak wazka napisala- nie zadreczam sie tym wszystkim. Bo to jest ponade mnie. Wiem ze pogodzenie tego jest dla mnie ponad sily..Ale moze sam Jezus kiedys w koncu to rozwiaze?- W koncu naleze do Niego i On wie ze nie chce robic nic zlego..A czy to co robie jest zle?- Wie tylko sam Bog- bo dla Nas jest to czasem zbyt trudne do okreslenia..
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez ważka » 22 maja 2008, o 21:51

Megie to co masz zawdzieczasz sobie przede wzystkim.Nie chce tutaj wystepowac przeciwko wierze.Ale zasady i ograniczenia prowadza do frustracji a wiesz dlaczego bo nie zyjesz wtedy w zgodzie ze soba i swoim ciałem .Ja swego czasu przezyłam ogromne nawrócenie,chciałam isc do zakonu bo tak strasznie zawierzyłam wciagnełam brata w to i we wspólnote odnowy w duchu swietym.I niestety zachorował psychicznie na tym tle.Ma schizofrenie.Tez ciagle łaził za nami i powtarzał ze tego nie mozna tamtego tez nie bo to grzech.Od tego momentu bóg dla mnie przestał istniec!!!Własciwie to rzeczywiscie moze was nie rozumiem...Wasze zycie wasze wybory...
Avatar użytkownika
ważka
 
Posty: 611
Dołączył(a): 7 paź 2007, o 17:36
Lokalizacja: Anglia

Postprzez Megie » 22 maja 2008, o 22:19

nie uwazam, zebym wszystko to co mam zawdzieczala tylko i wylacznie sobie..
Jest jakas czesc w moim zyciu na ktora sama sobie zapracowalam, ale szanse, ktore dostalam od zycia- nie ode mnie zawsze zalezaly..
Ja nie wiem ale potrafie dostrzec tez pomoc innych ludzi w moim zyciu i to ze los sprzyja... itp.- Nie mam wplywu na los..a Ty wazka masz?

Odnosnie Twojego brata- przykro mi na prawde ze to go spotkalo, ale wazko pewnie nawet nie zdajesz sobie sprawy ale ja wiem dokladnie o czym piszesz i co masz na mysli.....Przesada, nie wiem- moze zle odczytywanie tego wszystkiego, ucieczka od rzeczywistosci za bardzo w imie czegos wyzszego- bardzo latwo pojsc w te strone..
Dlatego tak jak napisalam w poprzednim poscie- Ja sie nie zadreczam, tym ze "grzesze"- nawet nie jestem do konca pewna czy to az taki grzech wielki..
i frustracji tez nie przezywam,, ale zgadzam sie ze latwo mozna popasc w frustracje, co moze byc jeszcze wiekszym zlem od masturbacji czy seksu przedmalzenskiego..
Najwazniejsze nie popadac w skrajnosci- a to sie czesto zdarza
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez ważka » 23 maja 2008, o 08:05

Skoro masturbacja jest złem to i seksualnosc również sama w sobie!
Zwierzeta to robia i tez jest to zło!!!A czy odreagowanie w nocy podczas snu nieswiadome co bardzo czesto mie sie zdarza(widocznie mój organizm sam swietnie sobie radzi !)tez jest złem?To ze zyjesz z mezczyzna bez słubu kochasz go jestes szczesliwa ztruwasz swoje mysli wyrzutami sumienia...

Owszem wierze w siły natury w enrgie moze to bog jakzwał tak zwał.Zawsze spadam na cztery łapy nawet jak na to nie zsługuje ale wiesz co dosyc wycierpiałam sie w zyciu!Teraz robie to co chce po raz pierwszy w zyciu czuje sie naprawde wolna i szczesliwa.Czasami zyje wg pozadliwosci czasami to namietnosci mna kieruja .Czy jestem złym człowiekiem?Napewno coraz zdrowszym!Sama ustalam reguły a wszytkie zywioły sa za mna.Sorry za moje herezjeTroche sie naogladałam filmów ostatnio z czasów inkwizycji i mam spore ale a propos koscioła!!!Zw tez bóg na to patrzy i nie grzmi..
Avatar użytkownika
ważka
 
Posty: 611
Dołączył(a): 7 paź 2007, o 17:36
Lokalizacja: Anglia

Postprzez Megie » 23 maja 2008, o 08:37

seksualnosc moim zdaniem nie jest zlem,,

ale czasem w zly sposob wykorzytane moze byc zlem.- tak jak wszystko..
jedzenie jest tez dobrem ale w nadmiarze jest zlem. Nie chce zeby ktos pomyslal ze seks w nadmiarze jest zlem- mam tu na mysli ze w jakis zly sposob wykorzystany.. Nie twierdze ze akurat Ty wazko, czy eta czy ja wyrzadzamy zlo..Sami musimy sobie odpwiedziec na pytanie co Nam szkodzi i w ktorym momencie.. a i tak nie zawsze znajdziemy odpowiedz.
.I tak jak Ty twierdze, ze bardzo stopowane pragnienie moze szkodzic..

Kosciol, ktory chcial stworzyc Jezus- moze powinien wygladac nieco inaczej..
Koscilo Chrystusowy w sensie duchowym ja odbieram inaczej niz sam Kosciol, ktory tworza ludzie. Ludzie sa rozni, moga myslec i robic rozne rzeczy i nie zawsze takie jakby Bog tego chcial..To zbyt delikatna materia- a My ludzie czasem popelniamy bledy i takie tam..
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez agik » 23 maja 2008, o 09:37

Myślę i myślę....
I tak mi przyszło do głowy, ze u podstaw Twoich kłopotów jest jakiś lek niewiadomego pochodzenia. Nie chcę tutaj gdybac, bo by może zbytnio zapuszczę się w Twoją prywatność.
Ale coś Cie bardzo trzyma w miejscu. Tak, że nie umiesz zrobić kroku ani w jedną, ani w drugą stronę...

Mam wrazenie, ze w dodatku te lęki są wielorakiego rodzaju.

Nie będe próbowała Cie przekonywać, bo nie jestem zadnym autorytetem.
Jednak mam wrażenie, ze wychowałysmy się w tej samej religii.
Czyż nie ma tam przesłania miłości? Czy nie jest tak, ze Bóg jest ojcem MIŁUJĄCYM I WYBACZAJĄCYM?

Odnosze wrażenie, ze czujesz się brudna. A nie widzę takiego powodu.
I z tego względu nie możesz się zblizyć ani do Boga, ani do zadnego męzczyzny.
Eta, pissłaś, ze chodzisz na terapię.
To może spróbuj jeszcze jakoś dogadać się z Bogiem?
Moze poszukaj jakiegoś duchownego, któremu zaufasz i który jakoś Cie poprowadzi, wobec Twoich wątpliwości?
No bo idąc tak od punktu wyjscia ( czyli od stworzenia), to dostalismy takie ciało, z popedami od Boga. Więc to nie może być złe.
Musi być jakiś sposób pogodzenia tych spraw.
Nie da rady na dłuższą metę stać tak w rozkroku- że ani Boga, ani cielesności.
A poza tym ludzie przeciez popełniają błedy- a miłujący rodzic - wybacza je.
Chcesz być doskonała?

Nie da sie.

A tak na koniec- zawsze mi dziwiło i nadal dziwi, ze kościół katolicki tak łatwo przymyka oko na różne wykroczenia w stosunku do innych przykazań, a tak mocno sankcjonuje wszelką cielesność człowieka.
I jeszcze zachęcam do przeczytania "Pieśni nad pieśniami"

Pozdrawiam Cię gorąco Eta, bardzo mi przykro, zę tak strasznie się miotasz, a jednocześnie podziwiam Twoją wolę, by nie iść na skróty.
No i przepraszam za choaos, ale od wczoraj próbuję poukładać to, co chciałabym Ci powiedzieć ( jak widać - średnio mi poszło)
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez eta » 23 maja 2008, o 14:37

Dziewczyny dziekuję Wam. Mam taki mętlik w głowie.Dużo też w tym wszystkim podświadomego działania.

Kiedy byłam w podstawówce mama nakładła mi do głowy,że nie wolno mi się puścić z nikim,bo mnie facet nie będzie szanował.Pamiętam to dokładnie. Dokładnie też pamiętam jak po raz pierwszy zobaczyłam moją mame oglądającą w nocy erotyki.Szybko poszłam w jej ślady i tak się zaczęło...

Wiem,że po każdej spędzonej w ten sposób nocy czułam straszne wyrzuty sumienia, straszne...Czasem nawet obiecywałam Bogu,że już koniec,że nie będę tego robić,ale nie udawało się dotrzymać słowa.Potem z kolei zapisywałam sobie ilość mesturbacji,żeby samą siebie zawstydzić-też nic nie dało. Wiem,myślicie chore,ale dla mnie osoby bardzo związanej z Bogiem to było wszystko bardzo trudne. Ale jednocześnie wierzę, że Bóg jest Miłością i nie jest taki jak my,więc jednocześnie nie ma w sobie gniweu i mściwości.

Tu chyba nawet nie chodzi o wyrzuty w stosunku do Boga,ale może mojej matki,z której restrykcyjnych nauk musze się teraz leczyć.Teraz na to wpadłam...hmm...co Wy na to?

Ważko, tak jak Megi napisała i ja sie dołączam. Mam tak wiele rzeczy, które dostałam od Boga i wiem,że jest dotykalny i można z Nim rozmawiać jak z drugim człowiekiem.Nie będę Cię jednak do tego przekonywać,bo skoro tego nie doświadczyłaś to też nie dziwi mnie to,że w to nie wierzysz.Piszesz o odnowie...Już kiedyś pisałam, że to bardzo niebezpieczna sekta i przykro mi,że Twojego brata spotkało coś takiego. Pamiętaj jednak,że to chore zgromadzenie stworzyli ludzie tacy,którzy mają wykrzywiony obraz Boga.Bóg nie ma z nimi nic wspólnego.Gdzie jest Bóg kiedy Go potrzebujemy?Jest obok,ale mamy wolną wole i sami decydujemy o tym co się na tym świecie dzieje.Już kiedyś zadecydowaliśmy,że chcemy być od Niego mądrzejsi. Widział, co robili z Chrystusem...Czy jest okrutny, że na to pozwolił?Dla mnie nie,bo rozumiem istotę cierpienia.

Jeśli chodzi o to czy się zadręczam,że grzesze.I tak i nie.Już sama nie wiem.Wiem,że już to nie sprawia nawet przyjemności.Blokadę mam zbyt dużą.Megi identyfikuję się ze wszystkim o czym piszesz:).Zdaję sobie sprawę z tego również,że nikt teraz za mnie nie pracuje,nie sprząta,nie gotuje,że jestem już dorosła i choć czasem nie mogę się pogodzić z dorosłością,to ona przynosi zmiany w życiu.Może teraz się usprawiedliwiam,że kiedyś więcej czasu spędzałam na modlitwie,a teraz jak Ty Megie:"nawet czasem mi sie przypomni zeby powiedziec- Boze dziekuje- to jednak czuje ze to za malo.. ".

Agik Ty pierwsza jak sie tu pojawiłam zobaczyłas we mnie sprzeczności i miałaś rację bo jest ich wiele.Rozmawiam z Bogiem,mam kierownika duchowego,który jest jednocześnie moim przyjacielem,ale ma mnie za taki ideał,że nigdy nie odważyłam się mu powiedzieć o masturbacji.Jednak napisałam o nieudolnej przygodzie łożkowej (za wszelką cenę chciałam sobie udowodnić,że jestem jak inni ludzie-normalna).No właśnie jeszcze to moje poczucie czy pragnienie doskonałości,perfekcji...Szkoda gadać.

Dziękuję Wam dziewczyny.Będę nad tym pracować :kwiatek:
eta
 
Posty: 262
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 08:00

Postprzez agik » 23 maja 2008, o 15:18

Jestem w duzej kropce, przyznaję...

Czyli wychodzi na to, zę konflikt odbywa się na nieco jeszcze innym obszarze- niz rozróżnienie na cielesność i ... brakuje mi słowa- "boskość" ( ?)
"Honor i wstyd"...- bardzo silne regulatory zachowań.
No i jeszcze ta nie odcięta pępowina...

Nie dziwię się, ze Ci tak wszystko trudno pogodzić- matka, która straciła w Twoich oczach szacunek, tak strzelam tylko, ale myśle, zę jej głównym narzędziem wychowawym było "powinnaś się wstydzić", "jak Ci nie wstyd""...
Ojciec? jaki? nieobecny, karzący, wycofany?
Jakos brak mi tego ojca w Twoich wpisach.

Eta- bardzo trudno mi się pisze, bo dotykamy tak intymnych spraw, ze zwyczajnie jestem zmieszana, że zadam pytanie, albo postawię tezę, która... no cos wyciagnie.
Ale ja nie umiem inaczej rozwiązywać skłebionych problemów, jak poprzez wyciągniecei jednej nitki.
Co jest tą nitką u Ciebie?

To uczucie wstydu, które Tobą kieruje?
Relacja z matką?
Relacja z ojcem?
Relacja z Bogiem?

I jeszcze mnie jedna rzecz mocno uderza- wydajesz sie bardzo otwarta, bardzo szczerze piszesz o swoich dylematach...
Ja wiem, ze to net i spora anonimowość...
Czy po prostu masz juz tak dość udawania, zę nie jesteś "dziwolągięm", jak kiedyś napisałaś, że po prostu poczucie udręki jest już tak wielkie, ze pęka skorupka wstydu, która Tobą kierowała?

Oby- bo to znaczyłoby, ze zaczynasz układać się sama ze sobą...

Buziaczki
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez eta » 23 maja 2008, o 16:05

O kurczę Agik,czy uważasz,że nie powinnam tutaj o tym pisać, że za bardzo się odkryłam (nie pytam agresywnie,tylko się zmartwiłam teraz,że może nie powinnam o takich rzeczach pisać)?Czy to fakt anonimowości netu,nie wiem,ale dopiero terapia uświadomiła mi coś,z czego zdawałam sobie sprawę,ale nie dopuszczałam do głosu. Moja mama znęcała się nade mną psychicznie (nawet jak teraz to piszę to mam wyrzuty),cała moja niska samoocena wynika właśnie z tego. Mój terapeuta uważa,że jest niezrównoważana emocjonalnie i ja przez całe życie byłam manipulowana („manipulacja poprzez zamęt”).Mężczyzna był ukazany jako zło i to jakie

Popłakałam się…

Ale już dobrze.Trudne zadałaś pytania i nie umiem sobie ich ułożyć w głowie.Ciąży nade mną widmo zakazu,podziału na złe i dobre,ale tak restrykcyjne,że nie do przeskoczenia. Z mamą zawsze miałam złe relacje,bo mnie nie akceptowała taką jaką byłam,gnoiła,wyzywała. Ojciec był często po mojej stronie,ale kojarzy mi się z kimś kto tak naprawdę do niczego się nie wtrąca, nie rozmawia się z nim o uczuciach,bo to głupoty.Przy tym totalnym odrzuceniu przez matkę wszystko przelałam na Boga,bo nie miałam nikogo innego.Nie dziwne jest,że uważam,iż wszystko Jemu zawdzięczam. Jak mogło cokolwiek wychodzić „chujowi”?Bylam bardzo samotnym dzieckiem i chyba nadal jestem...

Mam nadzieję, że się zmieniam. Chcę wreszcie być szczęśliwa (choć jeszcze nie wiem co to znaczy, bo jak pomyślę, że tyle lat żyłam z depresją to szkoda mi mojego życia.
eta
 
Posty: 262
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 08:00

Postprzez Megie » 23 maja 2008, o 16:14

Wiesz eta czytajac Twoj ostatni wpis przypomiala mi sie moja Mama.
Moja Mama zawsze byla i jest kobieta wierzaca i praktykujaca..
Ale ponad to jest dobrym czlowiekiem, ktory by muchy nie skrzywdzil i bardzo cierpliwa osoba ( wytrzymac z takim czlowiekiem jak moj Ojciec tyle juz lat to naprawde nie lada wyczyn..).
ale po co o tym pisze..?

Piszesz o zanidbywanej modlitwie i wszystkich obowiazkach, ktore splywaja na czlowieka jak wchodzi w dorosle zycie..
Moja mama jak bylam mala zawsze zabierala mnie ze soba do kosciola i tylko mowila o tym jak Bog jest dobry..Jak bylam starsza zdarzalo mi sie czesto nei chodzic na msze i zaniedbywac modlitwe- nigdy nie uslyszalam slow krytyki z ust mojej Mamy a tylko czasem jak byla ku temu okazja- slowa jak Bog jest Dobry..

Do czego zmierzam..Dwa lata temu chcialam pojechac na rekolekcje ignacjanskie- pewnie wiesz co to jest.. Jak moja mama to uslyszala- to powiedziala ze teraz to juz na powaznie zaczyna sie o mnie martwic i wrecz prosila mnie zebym tam nie jechala- posluchalam ja i nie zaluje..
Powiedziala mi tez zebym nigdy nie zaniedbywala pracy, swoich obowiazkow i ludzi ktorzy sa w okolo mnie tylko po to zeby sie modlic i chodzic do kosciola. Ze jak mam chwile i czas i ochote to dobrze jest sie pomodlic ale gdy pracuje to juz sie modle, gdy wypelaniam swoje obowiazki i wszystko co robie w myslach oddam Bogu- to juz wystarczy i ze jest to piekna modlitwa..
Mozna pomyslec ze to jakies usprawiedliwienie siebie, ale mysle ze Mama ma racje- nie wszyscy jestesmy stworzeni do zycia w ascezie i warto sobie z tego zdac sprawe. Co bybylo gdyby wszyscy ludzie zyli jak zakonnicy?- Swiat wygladalby inaczej..

Mysle ze to moze ta odpowienia nitka za ktora trzeba pociagnac- biorac pod uwage sprzecznosci jakie zostaly wpojone w Ciebie jak bylas mloda.
Zycze Ci zeby udalo Ci sie rozwiazac ten supel..
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez ewka » 23 maja 2008, o 16:23

Megie i Eta... no przykro mi, bo to taki konflikt wewnątrz, który "przeszkadza". Sprawa wiary i życia w niej to niełatwa rzecz. I delikatna. Dlatego chcę Was tylko uścisnąć, bo ani przekonywać, "co lepsze", ani udowadniać... po prostu kwestia wyboru.

Więc ściskam Was;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 23 maja 2008, o 16:48

---------- 16:33 23.05.2008 ----------

Etuś, Kochanie :pocieszacz:
Uważam, że to bardzo dobrze, ze piszesz...
Wcześniej dostrzegałam kłegowisko i chaos. Teraz napisałaś o wstydzie.
Po prostu się zdziwiłam.
Dopiero teraz dotarło do mnie, jak duzo musiała Cię kosztowac taka otwartość.

Czyli co ? Wyruszasz w podróż? W bardzo trudną podróż, podczas której będziesz musiała się rozprawić z matką i wybaczyć jej?

Przytulę Cię dziś, dzielna śliczna Eto. Będę głaskać po włosach, zagłaskam policzki... Poźniej nauczysz się sama...

:pocieszacz:

---------- 16:48 ----------

I jeszcze sobie myślę, ze zupełnie chodzisz po omacku.
Moze stąd ten chaos, konflikty i sprzecznosci?

Jeju, aż mam łzyw oczch, jak pomyślę o małej wystraszonej dziewczynce, która ma tylko Boga po swojej stronie.
Ale wiesz?
Warto z Kimś takim grac w jednej druzynie...

Napisałaś troszkę powyzej, ze nie podobasz się sobie taka, jaką się stałaś.
Dlaczego?
Chyba to przez to, że zaczełaś sie oddzielac od matki.
I winisz siebie za złość, jaką do niej odczuwasz...?

Etuś- to Twoja matka, ale to nie znaczy, ze jest jakimś bóstwem. Moze ona też jest w środku małą zapłakaną dziewczynką?

Zaczynasz sobie układać...
Będziesz szczęśliwa :pocieszacz:
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Ventia » 23 maja 2008, o 17:11

Megie Twoja mama chyba jest niezwykłą osobą, podziwiam ją, a to co Ci wtedy powiedziała jest piękne i moim zdaniem prawdziwe. Ja przed świętami byłam na kazaniu rekolekcyjnym. Było właśnie o modlitwie, ze ona nie musi być i rano i wieczorem, na kolanach, ze złożonymi rękami. Że na modlitwę mamy cały dzień, gdy rano wstajemy i śpieszymy się do pracy wystarczy gdy np się przeżegnamy i powiemy Bogu "dzień dobry", tak samo gdy jesteśmy zmęczeni czasem wystarczy "dobranoc". Że możemy się modlić wszędzie, np jadąc do pracy.

Ja wierzę w Boga ale od roku nie chodzę do Kościoła, byłam do spowiedzi na święta Wielkanocne i chodziłam po czym przestałam. W sumie nie wiem tak na prawdę czemu. Mnie chyba też męczy trochę wstyd i to wszystko co mnie przez ostatni czas spotkało. To co piszecie nie jest mi obce. Co prawda nie posunęłam się w tych sprawach do końca... A mam już prawie 22 lata i chłopaka od prawie 5 lat. Pod tym względem zostałam wierna tym wszystkim zasadom, ale jednak próbujemy oboje inaczej to rozładować i pomóc sobie nawzajem. Co przecież też jest grzechem... No ale jesteśmy ze sobą tyle lat, nasz związek rozwijał się powoli, kochamy się i robimy co robimy z miłości, więc czy to na prawdę grzech skoro wstrzymujemy się z tym ostatnim krokiem? Wmawiam sobie, że nie, nawet przy spowiedzi tego nie mówiłam i chodziłam do Komunii, czy to z mojej strony hipokryzja? Sama nie wiem... Teraz nie chodze do Kościoła, mam blokadę. Z masturbacją próbowałam ale tylko kilka razy, nie pomaga mi to. To nie zastąpi poczucia miłości i bliskości jaką daje ciepło drugiej osoby i nie lubię tego robić, choć czasem mnie ciągnie, ale po co to robić skoro ulgi nie ma?

Nawet nie wiecie jak trudno było mi to wszystko napisać..... :(
Ventia
 

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 506 gości

cron