Cześć
Kolejny dół. udało mi się wybronić przed szpitalem. Kolejna zmiana leków. Dwa tygodnie zwolnienia. Zapijanie pustki alkoholem. I znowu ucieczka w przcę , od rana do wieczora. Żeby nie mieć czasu na myślenie. Tylko nie daję rady , czuję się ciągle zmęczona.
Mam wspaniałą psychiatrę i psycholog , które mnie wyciągają za uszy. Tylko ja nie chcę. Nie mam siły już walczyć, podnosić się . To trwa już ponad 3 lata.
Nie umiem się truć więc przestaję brać leki. Nie potrafię jednorazowo się zniszczyć, więc robię to powoli. Powolna autodestrukcja.
W perspektywie Święta. Podobno najpiękniejsze dni...Więc czemu się boję???