milczenie boli

Problemy związane z depresją.

Postprzez chmurka » 9 maja 2009, o 18:20

---------- 18:18 09.05.2009 ----------

napisal ze to moja wina, bo trzeba bylo odpisac rano na jego smsa, ze ma przyjechac, to by nie byl na tych urodzinah..........

---------- 18:20 ----------

przykro mi matyldo, wszyscy wy macie razem, wszystkie Wy tu i moi bliscy mowicie mi tak samo....ze nie jest mnie wart....ale ja nie jestem silna....przykro mi....ale nie jestem.....
chmurka
 
Posty: 69
Dołączył(a): 2 maja 2009, o 17:17

Postprzez matylda » 9 maja 2009, o 18:30

---------- 18:23 09.05.2009 ----------

A powiedz mi chmurko, czy wierzysz w to, że on naprawdę przyjechałby, gdyby dostał wiadomość wcześniej?
Wydaje mi się to mało prawdopodobne - gdyby chciał przyjechać, to pewnie by to zrobił, bez znaczenie czy i o której dostał sms.

A obwinianie Ciebie to już chamstwo z jego strony. Niestety, ten schemat pojawia się bardzo często w przypadku tematu uzależnienia i współuzależnienia.

Chmurko, wysłałam do Ciebie wiadomość na prv. Jak masz ochotę, to zapraszam.

---------- 18:30 ----------

Oczywiście, że jesteś silna!
W tej chwili targają Tobą emocje, jesteś smutna i rozżalona. Wydaje Ci się, że wszytko traci sens - znam to uczucie bardzo dobrze.

Ale tak nie jest. Świat nie kończy się tylko dlatego, że ktoś od nas odchodzi, choć czasami mamy takie wrażenie. Niestety, swoje trzeba wypłakać - wtedy łatwiej zrozumieć dlaczego tak się stało. I łatwiej zrozumieć, że to co się stało miało sens, nie wydarzyło się bez powodu.

Chmurko, jesteś bardzo młoda, całe życie przed Tobą.
Popłacz sobie, jeżeli masz na to ochotę. Zmęczysz się łzami i poczujesz ulgę!

Ściskam mocno!
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez chmurka » 9 maja 2009, o 19:58

wiem ze to nie jest moja wina, ze jego tutaj nie ma....bo gdyby chcial to by byl....
chmurka
 
Posty: 69
Dołączył(a): 2 maja 2009, o 17:17

Postprzez matylda » 9 maja 2009, o 21:41

Poczytaj, co Ci wysłałam.
Myślę, że wtedy będziesz w stanie spojrzeć na pewne sprawy w inny sposób.
Trzymaj się Chmurko!
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez ota » 10 maja 2009, o 13:31

Hej Chmurko

Tak czytam i czytam Twój wątek i aż serce mi mocniej bije. Bo tak bardzo chciałabym napisać Ci coś co przekonałoby Cię, że to co postanowiłaś zrobić to słuszna decyzja i trzymaj się jej ile sił!

Pozwolę sobie opowiedzić moją historię.
Decyzje o zerwaniu z moim byłym podejmowałam co jakiś czas, a potem się łamałam i tak trwało to kilka lat. Z nami to było tak,że byłam słaba, a mój chłopak, był wobec mnie szczery - mówił ,że lubi robić to co robi i nie miał zamiaru zmieniać stylu życia - a ja i tak przy nim trwałam - wyobrażasz to sobie?Ja niestety też prowadziłam podobny styl życia - i tylko w taki sposób mogło to jako- tako funkcjonować.Wtedy wydawało mi się,że po prostu na nic lepszego nie zasługuję,w jakiś dziwny (gdy teraz na to patrzę) sposób kochałam go. Ale to nie było zdrowe!!Nie o to teraz chodzi, że mam do niego pretensje - trochę czasu mi to zajęło, ale już nie mam.Teraz próbuję też pozbyć się do końca żalu do siebie, który mnie wyniszczał dość długo. Żalu, że nic z tym wcześniej nie zrobiłam.Zdarza mi się myśleć, że może gdybym była twarda to pomogłabym sobie i może ( przy sprzyjających okolicznościach) jemu. A tak to przez kilka lat, gdy tylko już wezbrało się we mnie wystarczająco dużo niezgody - zrywałam, a potem gdy dopadały mnie chwile słabości nie potrafiłam zawalczyć - myślałam "ale ja go tak kocham...", "może jeśli zobaczy jak bardzo mi na nim zależy, to się zmieni.." - a on mi prosto w (piękne ;)) oczy mówił, że nie, nie zmieni się. A ja swoje.I tak wracaliśmy do siebie nic nie zmieniając.

W międzyczasie przez to nic nie zmienianie z osoby która niespecjalnie się lubiła - zaczęłam się nienawidzić.I to się ciągnie za mną dalej niestety. Wierzę,że uda mi się w końcu definitywnie pogodzić się z przeszłością, ale takie rzeczy wracają,kiedy jest słabszym, lub bardziej zmęczonym - prawdopodobnie przez całe życie.

Teraz jestem ze świetnym facetem, który mnie rozumie, pomaga mi, wspiera..Słucha co mówię, pyta, rozmawiamy...Ja nawet nie wiedziałam, że tak może być!Czasami nie mogę uwierzyć jak mogłam doprowadzić się do takiego stanu, tak się nie szanować.Czasem płaczę, kiedy kolejny raz dostaję potężną( jak dla mnie) dawkę dobroci, miłości..Poważnie, mi to trzeba dawkować!Sama widzisz,że ciężko powiedzieć, że jestem zrównoważona ;)

Uch, to się uzewnętrzniłam..

Ty jesteś w innej sytuacji. Wiesz, że nie chcesz być z kimś kto pije.Jest alkocholikiem, nie jest - Ty nie chcesz być zkimś kto dużo pije. I już.Nie pozwól się wciągnąć w niezdrowe relacje z kimś, z kim tak na prawdę chyba nie chcesz być...

Wiem,że ciężko, cholera wiem jak ciężko...(ale nawet mi się w końcu udało ;) )

Pozdrawiam.
ota
 
Posty: 49
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 02:14

Postprzez joanka34 » 10 maja 2009, o 16:55

Chmurko...ja już Cię widzę za kilka lat...wyjdziesz za niego za mąż, z nadzieją,że po ślubie to on na pewno zmieni się (czyli przestanie pić )....ale nic z tego....Ty bedziesz bardzo starała się być dobrą żoną,co to zawsze gotowa biec na każde skinienie pana i władcy....zrobisz wszystko,by pan nie miał "powodu "do picia.....ale alkoholik powód znajdzie ZAWSZE....
Urodzisz dziecko, coraz bardziej będziesz od niego uzależniona....może być też tak,że mężulek oprócz popychanek słownych zacznie używać innych argumentów....wtedy przestraszysz się,będziesz szukać pomocy....i być może wrócisz na nasze forum,albo zupełnie inne...a Twój wątek będzie miał tytuł "jak uwolnić się od alkoholika"
Przykre to,bo jesteś tak bardzo młoda...a wchodzisz w niezłe gówno :(
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez limonka » 10 maja 2009, o 17:37

zgadzam sie z przdmowczyniami:( chmurko zbierz sily i nie pozwol sie tak traktowac:(
:pocieszacz:
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez smerfetka0 » 10 maja 2009, o 18:33

oj boli to milczenie boli...
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez mahika » 10 maja 2009, o 18:42

oj tak, boli...
totalny olew bardzo boli :(
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez matylda » 11 maja 2009, o 09:08

---------- 18:56 10.05.2009 ----------

No boli...
Ale w tym przypadku zdecydowanie lepszym wyjściem jest milczenie niż kontynuowanie tego chorego układu!

---------- 09:08 11.05.2009 ----------

Chmurko, co u Ciebie, jak sobie radzisz?
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez chmurka » 16 maja 2009, o 09:41

hej dziewczyny, wiem ze dlugo milczalam ale nie z mojej winy, najpierw studia a pozniej cos sie z stalo z kompem, bo co chwile jak probowalam wejsc na net do mnie wyrzucalo:/ ale juz jakos dziala.
chmurka
 
Posty: 69
Dołączył(a): 2 maja 2009, o 17:17

Postprzez matylda » 16 maja 2009, o 09:45

Jak sobie radzisz?
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez chmurka » 16 maja 2009, o 09:50

---------- 09:45 16.05.2009 ----------

w niedziele przyjechal....niespodziewanie.... myslalam ze moze chce pogadac, zobaczyc sie ze mna, ale on przyjechal tylko by przywiezc mi moje rzeczy od siebie i przy okazji zabrac swoje
po chwili placzu jak mowil ze tak dla nas bedzie lepiej, ze jego to tez boli, ale my sie nie potrafimy dogadac i juz chyba nie bedziemy umieli, uspokoilma sie i zaczelismy jakos normalnie rozmawac
ale i tak to nic nie dalo,bo wkoncu i tak wyjechal ale jakos mi sie lzej zrobilo wtedy jak z nim rozmawialam jzu nie czulam takiej zlosci, nienawisci itp

---------- 09:50 ----------

Decyzje o zerwaniu z moim byłym podejmowałam co jakiś czas, a potem się łamałam i tak trwało to kilka lat. Z nami to było tak,że byłam słaba...


tak wiem jak to jest, bo my ytak samo, ciagle tylko sie rozstawalismi, ale tylko na troche, albo to ja nie wytrzymalam i zaczelam prosic, albo to on, kiedy ja probowalam juz to zakonczyc a on nie dawal spokoju(bo wiedzial ze to on byl winny) i ulegalam
ale teraz bylo inaczej....przyjechal ze lzami w oczach....chcoiaz zrobil to co zrobil....ale tez bylo mu ciezko....widzialam to....w pewnym momencie jak nie mogl sie zdecydowac czy wyjsc czy zostac podeszlam do niego i go przytulilam...a on wtedy jak male dziecko zaczal plakac mi w ramie
wzruszylo mnie to, bo jeszcze nie przezylam czegos takiego, i wiem ze to bylo szczeere, takie placzu i bolu nie da sie udawac...
chmurka
 
Posty: 69
Dołączył(a): 2 maja 2009, o 17:17

Postprzez matylda » 16 maja 2009, o 09:52

Chmurko, dobrze się stało. Teraz, mimo wszystko, będzie Ci trochę łatwiej.
Przytulam.
:pocieszacz:
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez chmurka » 16 maja 2009, o 09:56

---------- 09:53 16.05.2009 ----------

ale i tak odjechal twierdzac ze tak bedzie lepiej, ze m nie potrafimy sie porozumiec..
bylo mi ciezko nie mowie ze nie, kilka godzin pozniej to ja plakalm w ramie mamy
zarzucal mi, albo raczej to u niego bylo problemem, ze go kontroluje, ograniczam, ze jak jakis kolega chce sie z nim spotkac, to ja mu robie pretensje, ze jak sa urodziny kolegi w pracy to tez mu o to robie klotnie itpitp. nacie to juz
moze faktycznie my faktycznie sie kochamy ale jestesmy z innych planet, gdzie kazdy mysli inaczej, ze nie che robic zle (bo tak nie uwaza) ale mimio wszystko druga osoba odbiera to inaczej

---------- 09:56 ----------

matyldo nie wiem czy sie stalo dobrze czy zle, bo mzoe gdybysmy szuakli tego kompromisu....to moze.....ale chyba za dzue rozniece nas dziela i mzoe faktycznie jest lepiej tak jak jeet chociaz nie jest latwo
chmurka
 
Posty: 69
Dołączył(a): 2 maja 2009, o 17:17

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 488 gości

cron