A ja dogorywam trochę. Po niedawnych przejściach, po operacji, po chorobie [która nie chce odpuścić przez osłabienie organizmu]. Depresja mnie znów chce pochwycić, ale mam już cierpliwość i hmm.. ---> zasoby i sposoby .
Poza tym w naturze jest przepięknie, choć bardzo mnie smuci sytuacja ludzi na terenach powodzi. Martwię się o przyjaciela, który w takim regionie żyje i o jego rodzinę. I smuci mnie i bardzo nie podoba - to, że dla polityków wybory i przedwyborczy hałas są teraz ważniejsze, niż tragedia tysięcy ludzi, którym wali się życie i są w zagrożeniu.
"rekordowe stany wody na dwóch największych rzekach, niewielkie potoki zamieniające się w rwące rzeki, czy zagrożenie katastrofą tamy we Włocławku, a co najważniejsze zniszczony dorobek życia dziesiątek tysięcy ludzi. Zniszczone domy, zerwane mosty, całe gminy pod wodą...
Ale co z tego? "Powódź? Jaka powódź? To tylko awaria..."... nie ma mowy o żadnym kataklizmie czy klęsce żywiołowej."
<---- to mnie bardzo wkurza. Brudna polityka.
A poza tym czuję się świeeetnie