Kwestia istnienia (lub nie) Boga, to kwestia wiary a nie dowodów. Nie można dowodzić istnienia (lub nie) czegoś co opiera się jedynie na wierze.
Ja wierzę że Bóg jest. I dla mnie jest!
I czułam jego obecność nie raz...
A kwestia tego co przydaża się nam w życiu? Nasz los... Hm.
Przyjmując (znów na wiarę) istnienie duszy, istnienie reinkarnacji... podobno wiemy na jakie życie się decydujemy. Więcej - sami sobie je wybieramy.... Zatem? Na kogo złość, do kogo żal... Do siebie samych?
A więc, może dlatego tak nam ciężko ... pogodzić się .... z własnym .... wyborem... Nie ma winnego?
Reinkarnacja. Karma. Lekcja do odrobienia. Czyściec? Repeta? Powtórka? Posmakowanie "jak to jest", na własnej skórze?
W "Dzienniku" siostry Faustyny (św.) jest takie zdanie: "... w tym i przyszłych życiach". Jezus mówi jej, że daje jej dar... w tym i przyszłych życiach. Jak to w przyszłych!? Liczba mnoga?! A siostra Faustyna była Polką, pisała po polsku... nie ma mowy o przekłamaniach w tłumaczeniu... To co z tym katolicyzmem i reinkarnacją? Jedno czy wiele "żyć"? Dziwne....
Mojej przyjaciólki ciotka - zakonnica, prowadziła w Watykanie proces beatyfikacyjny siostry Faustyny.... Nie odpowiedziała na pytanie. Milczała jakby straciła głos i słuch. Słynne: "Nie mówię "tak" nie mówię "nie"
Dla mnie Bóg istnieje. I życie pozagrobowe też. Religie, cała wokół nich otoczka i ich "administracja".... to juz zupełnie inne zagadnienia. I w to... ja bym Boga nie mieszała... Ale kazdy ma prawo do własnych sądów, uczuc, emocji i zdania.