"Samobójstwo nie jest kwestią wyboru, następuje, gdy cierpienie przekracza siły do walki z nim".
Tak myśle, że w rzeczywistości zmagamy się sami. Kiedy przychodzi nowy dzień, ktoś może nam wysłać miłego smsa, ktoś bliski może nas powitać z uśmiechem, zrobić nawet śniadanie ale nikt za Ciebie nie wstanie. Chociaż nogi jak z cięzkiego metalu, sam je musisz wysunąć z łóżka i skierować kroki tam gdzie chcesz. Ale może zagubiłeś już tą chęć i na nic się zdają słowa dodające otuchy bo niepotrafisz się zebrać w sobie..
Możemy otrzymywać pomoc, to nas w jakiś sposob wzmacnia ale nikt nie jest w stanie przejrzeć każdej naszej myśli, obiektywnie zanalizować, żeby zapobiec.. Nie jesteśmy w stanie zapobiec takiej tragedii
Teraz tylko zastanawiam się, co się dzieje z Smutnym? Czy doznaje lepszej egzystencji? W chrześcijanstwie człowiek który odbiera sobie życie przesądza o swoim losie, sam siebie przeklina.. Jeśli w to wierzyć to ta śmierć która miała być ratunkiem, była złudzeniem i KONIEC? Nie ma go?
(wybaczcie za to, może nie powinnam skłaniac was do takich przemyśleń..)
Straszny ten wieczor