sen wariata...

Problemy związane z depresją.

Postprzez Sansevieria » 10 maja 2010, o 22:06

Wiesz co, Laissez_faire, ja tak sobie pomyslałam, że może Ty po prostu potrzebujesz trochę dać sobie wytchnienia. Czasu na poznanie i polubienie siebie. Ja tam mam "duszę wyrobnika" i wielce sobie to od pewnego czasu cenię. Robię to, co umiem dokładnie "odtąd - dotąd"i z wielką przyjemnością potem mam czas dla siebie. Nie każdy jest powołany do niesienia odpowiedzialności wielkiej, lepiej rzetelnie odrobić sensowną robotę niż brać się za coś, co komuś nie leży. Materializm - oj, przecież żyć trzeba i nie ma nic zdrożnego w rzetelnym zaspokajaniu swoich potrzeb materialnych. Zaraz tam materializm, takie niefajne słowo... Tworzyć - wiesz, tworzy każdy z nas swoim codziennym życiem. Możesz "stworzyć" czyjś uśmiech tym co powiesz czy zrobisz - rzecz ulotna a bezcenna. A życie pełnią życia z dnia na dzień to, jakbyś nie zauważył, w niektórych koncepcjach filozoficznych wielce ceniony ideał, do którego dążyć należy.
I jesli Ci to cokolwiek da wiedz, że ja szukałam swojego miejsca zawodowego długo a burzliwie, zdobyłam kwalifikacje w trzech zawodach, zajmowałam tzw. stanowiska po czym robię coś zupełnie innego. Nareszcie jestem odpowiedzialna za określony kawałek, w nosie mam ciąg dalszy, odpowiedzialność prawie zero, tyle żeby robotę na czas zrobioną oddać, i super mi z tym. Kocham swoje wyrobnictwo. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez laissez_faire » 10 maja 2010, o 22:50

Sansevieria dzięki za odpowiedz! Cudowny byłby toast: za duszę wyrobnika! :) może i ja w końcu znajdę swoją właściwą drogę? a to że do tej pory będzie ona bardzo zawiła, okaże się kiedyś dobrą anegdotką.
A uśmiech na twarzy drugiego człowieka, to naprawdę piękny twór i dopiero teraz zaczynam to pojmować.
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Postprzez Sansevieria » 10 maja 2010, o 23:22

Chętnie wzniosę :D na pewno znajdziesz swoje miejsce i swoją drogę. Ważne żebyś dał sobie szansę poznania siebie samego. Każdy coś lubi i coś umie, do czegoś ma zdolności. I każdy musi szukać. Znam człeka obecnie już mocno "w latach", który za jedno z większych osiągnięć życia uznaje to, że miał siłę nie skończyć studiów i rzucić w diabły politechnikę tuż przed magisterką. Został nauczycielem historii i uwielbia swój zawód. I jak twierdzi wspaniale się stało, że świat zamiast sfrustrowanego, choć dobrze zarabiającego inżyniera zyskał szczęśliwego nauczyciela.
A tworzyć można na codzień jak najbardziej To jest twórczość nietrwała może, ale jak dla mnie cenna bardzo. Piekno jest w posiłku z miłością przygotowanym i podanym, zjedzonym z kimś kogo kochamy, w czyjejś radości z trafionego prezentu, w banale codzienności...trzeba uważnie patrzeć, a to można tylko na spokojnie :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Justa » 10 maja 2010, o 23:25

Sansevieria, piękne to jest, co napisałaś... :kwiatek2:
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez Filemon » 14 maja 2010, o 14:54

Mój Drogi Panie laissez... ;-)

no nie mogem, po prostu nie mogem siem powstrzymać, żeby nie wtrącić swoich trzech groszy - taki już ze mnie niepoprawny Filemon... :P

"duszę wyrobnika" to może Ty i masz (a może i wcale nie masz...) tego nie wiem - widzę jednak jak byk, od kiedy Cię czytam (a trwa to już dosyć długo), że masz zdecydowany pociąg i zdolność do pióra (choćby nawet pod postacią klawiszy laptopa, czy czego tam jeszcze) i UWIELBIASZ, moim zdaniem, epatować publikę (żyłka aktorska??), korzystając z owej zdolności całkiem udatnie... Na dodatek wygląda na to, że oprócz samego pociągu do pióra, masz faktycznie tak zwany "nerw literacki" i mam wrażenie, że również całkiem sporo do powiedzenia, ponieważ potrafisz, jak mi się zdaje, z łatwością i w przyciągający uwagę sposób przerabiać to co czujesz, myślisz i postrzegasz wokół siebie na oryginalną formę literacką! :) do tego jeszcze dodałbym, że moim zdaniem typ z Ciebie dosyć buntowniczy i lubiący chyba łamać konwencje i przekraczać granice, więc los wyrobnika jakoś nie wydaje mi się być w zgodzie z paroma rzucającymi mi się w oczy cechami Twojej osobowości...

być może losem Twym jest jednak przyjąć z pokorą pewną własną specyficzną indywidualność i nietypowość...? ;) :P

właściwie to według mnie spełniasz wszelkie warunki niezbędne do zawodowego pisania - nie wiem co prawda JAK WIELE masz do powiedzenia, ale moim zdaniem niewątpliwie MASZ COŚ do powiedzenia...

możliwe, że brak Ci odwagi... może też jakiegoś rodzaju przerost ambicji sprawia, że nie próbujesz wprost i po prostu PISAĆ! uważam (a myślę, że mam do tego "czuja"), że masz w tym obszarze zdecydowanie potencjał i na Twoim miejscu, męcząc się przy programach, już dawno spróbowałbym swoich możliwości w tym obszarze... tym bardziej, że jak sam widzisz, nawet na łamach psychotekstu znajdujesz wiernych czytelników i niekiedy żywy odzew i oddźwięk! mnie tylko wkurwia... (o pardon!) ten charakterystyczny dla Ciebie element narcystycznego epatowania publiki (jak gdyby nieświadomego... ;) ), ale to może po prostu jeno moja zazdrość (??) lub też może mając sporą wrażliwość na dobrą literaturę nieco nazbyt jeszcze dostrzegam w tym co piszesz ten charakterystyczny właśnie literacki pierwiastek - mimo, że przecież niby literatury tutaj nie uprawiasz - więc może do pełni szczęścia przy lekturze Twoich tekstów brakuje mi ciut więcej wyrafinowanej subtelności nakierowanej na ukrycie literackiego pierwiastka w postach natury osobistej...

...lub też po prostu zacznij pisać jawnie i wprost literacko, laissez, i może się okaże, że jest to jakaś sensowna alternatywa w stosunku do nieszczęsnych informatycznych programów, przy których, jak twierdzisz, wyciskasz z siebie ostatnie soki... kto wie, kto wie...? w każdym razie ja bym tam chętnie poczytał coś w Twoim wykonaniu - coś "zwykłego" - tak od siebie, o życiu, o ludziach, o tym co wokół Ciebie, ale już w formie wprost literackiej, bez tego irytującego mnie elementu "ukrytej narcystycznej literackości" - myślę, że jawność w tym obszarze sprawiłaby, że całość stałaby się bardziej szczerą wypowiedzią i może nawet nabrałaby artystycznej, twórczej wartości... :)

trochę może nieskładnie i w skomplikowany (??) sposób to ująłem, ale mam nadzieję, że wystarczająco czytelnie, jeśli chodzi o to co chciałem przekazać...
oczywiście, jak zwykle rozwlekle... ale to nic - w końcu Proust też zwięzłością nie grzeszył a ma na tym świecie może nie szerokie acz wierne rzesze miłośników... ;) :lol:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez laissez_faire » 16 maja 2010, o 21:03

Fil, Marcel P., o którym wspominasz, pod koniec życia ukończył "W poszukiwaniu utraconego czasu"; wydało mi się to dość "zabawne" w kontekście twojej rozwlekłości stylu...

Prosiłbym cię jednak o odrobinę wyczucia, ponieważ twoje wypowiedzi zbyt bardzo pobrzmiewają oskarżeniem o wyrachowanie, jakbyś zakładał, że wszystko z mojej strony jest jedynie igraszką, a zdanie układają się w mniej, czy bardziej udane fraszki. I zapewne nie jesteś osamotniony w swoim osądzie...
Epatować czytelnika?
Wiesz co to znaczy, gdy próbujesz żyć, po tym jak zabiłeś w sobie nadzieję? gdy nie potrafisz dostrzec jakiekolwiek sensu podejmowanych działań, gdy nie wierzysz w dzień następny, a jedyną wartość stanowi bliskość osoby, dla której wolałbyś kogoś bardziej wartościowego niż swoje ścierwo?
Mam w dupie, czy kogoś zabawiam, piszę, gdy mam taką potrzebę, a forma jest jedynie wyznacznikiem, że nie potrafię ująć tematu wprost.

Chciałem wstawić linka do filmiku, który wywołał u mnie dzisiaj łzy... ale nie...
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Postprzez Filemon » 20 maja 2010, o 14:21

laissez_faire napisał(a):Wiesz co to znaczy, gdy próbujesz żyć, po tym jak zabiłeś w sobie nadzieję? gdy nie potrafisz dostrzec jakiekolwiek sensu podejmowanych działań, gdy nie wierzysz w dzień następny, a jedyną wartość stanowi bliskość osoby, dla której wolałbyś kogoś bardziej wartościowego niż swoje ścierwo?

(...)

Chciałem wstawić linka do filmiku, który wywołał u mnie dzisiaj łzy... ale nie...


Hej laissez...

17-tego były urodziny mojego-już-nie-mojego... :( Piotrka a dzień później - moje! :) Rozstaliśmy się na początku tego miesiąca, ale jeszcze pozostajemy w kontakcie.

Dla mnie był to "chłopak" (skończył właśnie trzydziestkę - cobyś nie posądzał mnie o to co niegdyś... :? ), który pociągał mnie i podobał mi się tak bardzo jak nikt jeszcze przed nim, tymczasem on mi oświadczał, że przecież widzi siebie w lustrze i wie jak wygląda (jego zdaniem ohydnie!)... wie zatem, że ja kłamię - on się przecież nie może podobać - a że kłamię, no to w efekcie tracę jego zaufanie i przestaje mi wierzyć... z kolei, kiedy czasem dopuszczał do siebie, że może jednak faktycznie mi się podoba, wówczas zaczynał na mnie patrzeć z lekką pogardą i dystansem... no bo kim jestem ja, skoro mnie się podoba ktoś tak beznadziejny jak on! :? itd., itp...

Wydawać by się mogło, że to może tylko stosunkowo niewinny przykład próżności ze strony przystojniaka, który wpatruje się sfrustrowany w pryszcz, który mu wyskoczył na nosie... tymczasem to coś się nazywa: dysmorfofobia, lub zaburzenia dysmorficzne (wrzuć sobie w google, jeśli masz chęć poczytać o tym więcej) i jest to istny horror!

To w nawiązaniu do twojej wypowiedzi: "a jedyną wartość stanowi bliskość osoby, dla której wolałbyś kogoś bardziej wartościowego niż swoje ścierwo?"... - na zasadzie skojarzenia. Przy czym dobrze, że ta bliskość stanowi jednak dla Ciebie wartość i jak się domyślam walczysz o to, by "teoria" ścierwa, tej bliskości nie zniszczyła... On też przez pewien czas walczył, ale ostatecznie poczuł brak sił, brak nadziei i chyba nawet opuściła go już wola walki - dlatego się rozstaliśmy - to co robił w stosunku do mnie było już zbyt destruktywne, bolesne, frustrujące i przynoszące niemal nieustające rozczarowania... :(

Ja w sobie nadziei nie zabiłem... Dlaczego Ty uczyniłeś to w sobie?? Ja tę nadzieję zawsze starałem się w sobie odnaleźć i pielęgnować. Również to co wyczyniał mój partner starałem się traktować jako jego problem (tak jak ja również mam swoje własne, które wnosiłem w relację) wymagający czasu, wyrozumiałości i wysiłku (jego głównie, ale też i mojego), żeby się z nim uporać i żeby nastąpiły zmiany na lepsze, nie tracąc nadziei, że jest to możliwe i że wspólnymi siłami sobie z tym poradzimy. Niestety, okazało się, że to nas przerosło! Jestem takim człowiekiem, że w tego typu sytuacji czuję się chyba dosyć podobnie do tego co określiłeś jako: "nie wierzysz w dzień następny", "nie potrafisz dostrzec jakiegokolwiek sensu...". itd. Myślę więc, że w gruncie rzeczy znam właśnie tego rodzaju stan ducha. Na dodatek obecnie zostałem znowu sam - rozczarowany, z poczuciem opuszczenia i przegranej, przy czym lat mam od Ciebie więcej o dwadzieścia parę...

To co teraz, laissez... kto kogo będzie pocieszał i wspierał?

Wspomniałeś o filmiku, który wywołał Twoje łzy - a często zachowywałeś się wobec mnie tak wrogo, szorstko czy wręcz obraźliwie, natomiast wobec innych osób w Twoich wypowiedziach tak silnie pobrzmiewał mi często autorytarny ton, że wydawało mi się czasami, że Ty chyba płakać nie umiesz.... A jednak zdarza Ci się? To chyba dobrze. Mnie osobiście często płacz oczyszcza i przynosi ulgę a jednak ostatnio właśnie płakać mi bardzo trudno i jakoś łzy nie chcą popłynąć... Może zatem przydałby się ten Twój filmik - kto wie...? Daj linka. ;)

Znowuż trochę nieskładnie to popisałem, ale nie przychodzi mi łatwo otwieranie się ze sprawami z obszaru najbardziej dla mnie bolesnego i trudnego, jednocześnie wobec kogoś, z kim mam poczucie pewnego ryzyka... Robię to, bo odniosłem wrażenie, że zwróciłeś się do mnie po ludzku w swoim ostatnim poście i bez tego całego gównianego (pardon!) ładunku agresji i niechęci... A to coś nowego i budzącego nadzieję... zauważ to.

pozdrawiam - Fi-lemon :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez laissez_faire » 21 maja 2010, o 10:51

Fil załóż własny wątek, jeżeli chciałbyś, żeby ktoś cię wsparł i pocieszył...
przepraszam, ja nie potrafię.


I Fil, ja się dopiero uczę płakać...
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Postprzez ewka » 21 maja 2010, o 11:01

Wzruszyliście mnie chłopaki. Obaj. Trzymajcie się.

:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez laissez_faire » 22 maja 2010, o 11:17

zaintrygowałeś mnie Fil, bo przez dłuższy czas nie mogłem sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz pozwoliłem sobie na to by ból, wraz z łzami uszedł, oczyszczając spojówkę i pewnie po części duszę...
zadziałał efekt wyparcia, bo było to stosunkowo niedawno, właściwie, to powinienem z przekory urządzić sobie w najbliższych dniach rocznicę...

Pani pielęgniarka spojrzała na ankietę i wypranym z emocji głosem zapytała o przeprowadzane w ostatnim czasie zabiegi operacyjne. Mój świetny humor, wywołany mieszanką ekscytacji, strachu i podniecenia, że robię coś ważnego z moim partnerem, otrzymał mocny policzek. Poczułem zapach sali operacyjnej, zapach prześcieradła, które założono mi na twarz i ten tępy ból, bo żadne znieczulenie nie uchroni cię przed bólem odcinanego jądra, choćby było ono w zaniku. Spuściłem wzrok i pragnąc pozostać super-uczciwym, a może po prostu będąc tchórzem, wymamrotałem pod nosem, że miałem resekcję jądra. Błagałem ją w myślach, by nie drążyła tematu, chciałem jak najszybciej znaleźć się na sali i uśmiechnięty patrzeć, jak krew przelewa się na mieszadle przez woreczek 500 ml. Nie usłyszała moich myśli. Kiedy? dlaczego? gdzie? jakim kurwa prawem szmaciarzu urolog ciął ci mosznę? Bo... bo implant, ja chciałem implant, booo zapalenie, albo nie zapalenie, a skręt, skręt jądra, ale to mi różnie różni specjaliści mówili, bo już dawno temu, to nieistotne, to... Jej wzrok stał się podejrzliwy, nieufny, właściwie to wrogi. Wypis ze szpitala!!! Nie mam, bo... bo nie odebrałem... wstydziłem się odebrać. Proszę poczekać, porozmawiam z przełożoną. Proszę do kolejnego gabinetu. Dzień dobry. Brak odpowiedzi. Proszę Pana! - wykrzyknienie ostentacyjne i teatralne - coś tam, coś tam NIE! Ale, ale, ale to nic, to dawno temu, to... Bez wypisu ze szpitala nie mogę dopuścić pana jako dawcę, bo to mógł być coś tam, coś tam, nowotwór! To nie był rak!!!! Profesor Lorenz był przekonany, że to był zwykły skręt jądra, ale to było lata temu, a w zeszłym roku, bo miałem jedynie zabieg kosmetyczny, wszczepienie implantu! Proszę Pana, NIE, proszę przyjść z wypisem.
Stanąłem przed budynkiem i nerwowo odpaliłem papierosa, jednego, drugiego... Gdy przeszedł i uśmiechnięty wręczył mi czekoladę, pociekły pierwsze łzy. Po chwili puściły mi wszystkie hamulce. Tak bardzo chciałem oddać krew na operację jego ojca... serce pana L. umierało, a ja jako jedyny z bliskich miałem całkowicie zgodną grupę...

Wypis ze szpitala zdobyłem, nic tam istotnego nie ma, ale krwi już nigdy nie oddam.
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Postprzez melody » 22 maja 2010, o 11:29

:cry:
melody
 

Postprzez Filemon » 22 maja 2010, o 15:48

ewka napisał(a):Wzruszyliście mnie chłopaki. Obaj. Trzymajcie się.

:serce2:


dzięki za dobre słowo...
pozdrawiam cię, ewka, serdecznie :kwiatek:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez ewka » 24 maja 2010, o 09:47

:kotek:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez laissez_faire » 26 maja 2010, o 18:48

nowego psychotropa mam... bede co rano aplikowac kapsulki szczescie do ust i patrzec na swiat z nadzieja; pokora stanie sie mym kompanem; sens sie usensualni, motywacja sie zmotywuje...
tak... juz dobrze tak... cichutko tak... juz slysze swoj chichot... tak
kurwa!
jak czlowiek moze byc tak zalosy!
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Postprzez melody » 26 maja 2010, o 21:45

Czy mogłabym Ci jakoś pomóc, Laissez? Ja wiem, że to strasznie głupio brzmi w obliczu tego, że mnie samej życie momentami wymyka się spod kontroli...
Przykro mi widzieć, jak cierpisz :( Myślę o Tobie ciepło.
melody
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 134 gości

cron