Jak się czujesz?

Problemy związane z depresją.

Re: Jak się czujesz?

Postprzez smerfetka0 » 25 cze 2013, o 19:39

ja moge zostac ale czy dam sobie rade psychicznie lepiej niz jak bym wrocila teraz i sie uczyla w polsce a przyjechala na egzaminy? nie wiem.. 4 lata zwiazku, czesciej burzliwego niz spokojnego zostawily swoja ryse, nie latwo sie pozbierac, isc o pracy, wrocic do jakiejs jedynki do obcych ludzi i siadac do nauki, i tak przez dwa miesiace. nie wyobrazam sobie ani jednej ani drugiej opcji. ale nie moge tu zostac, za to co zrobil po prostu nie moge, sama sie boje ze jemu krzywde w nerwach zrobie, a nie chce za to odpowiadac. tu bylo mi latwiej, jak by nie bylo jednak mialam zapewnione te podstawy, i jednak kogos mialam, nie wiem czy sobie poradze bedac tu ale calkiem sama. ale nie moge tez zmarnowac 3 lat studiow i ich nie zakonczyc.
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak się czujesz?

Postprzez KATKA » 25 cze 2013, o 20:16

może zaraz rozwiazanie samo przyjdzie...
odpocznij... :buziaki:
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Re: Jak się czujesz?

Postprzez margo_jar » 26 cze 2013, o 14:29

Bywają dni, kiedy ma się wszystkiego dość, a zwłaszcza ludzi, którzy uważają się za "dorosłych" (a ma się to nijak do ich dojrzałości).
margo_jar
 
Posty: 595
Dołączył(a): 13 cze 2012, o 15:50

Re: Jak się czujesz?

Postprzez mahika » 26 cze 2013, o 14:41

Ano bywają.
A ja mam teraz bardzo dobry czas.
Czuję się znakomicie i stabilnie :)
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: Jak się czujesz?

Postprzez biszkoptowa91 » 26 cze 2013, o 16:21

mahika, oby tak dalej! :kwiatek:
a u mnie moze i stabilinie, ale tak jakos zwyczajnie.. taka pustynia emocjonalna, ktora wydaje sie nie miec konca. ale to wydaje sie byc lepsze, niz ciagle wahania, bycie ,,pomiedzy,, , wiec nie narzekam :)
ale ta pogoda moglaby byc ciut lepsza!!! wole skwary niz jak tak pochmurno i smutno za oknem! Slonce to energia!!!! 8)
biszkoptowa91
 
Posty: 398
Dołączył(a): 6 wrz 2012, o 16:39

Re: Jak się czujesz?

Postprzez Winogronko7 » 26 cze 2013, o 17:22

U mnie będzie stabilnie jak się sesja skończy 8) Bo jak narazie to do pustyni dalekoo, tkwię w lesie równikowym i właśnie leje.

Mahika super, że super! :D
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Re: Jak się czujesz?

Postprzez biszkoptowa91 » 26 cze 2013, o 17:41

Winogronko, a kiedy koniec sesji?
biszkoptowa91
 
Posty: 398
Dołączył(a): 6 wrz 2012, o 16:39

Re: Jak się czujesz?

Postprzez Księżycowa » 26 cze 2013, o 17:41

:cry: :cry:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Jak się czujesz?

Postprzez biszkoptowa91 » 26 cze 2013, o 17:54

Ksiezycowa, co to za smutne minki? Co sie dzieje ze nie jest wesolo ?
biszkoptowa91
 
Posty: 398
Dołączył(a): 6 wrz 2012, o 16:39

Re: Jak się czujesz?

Postprzez Księżycowa » 26 cze 2013, o 18:00

A no dzieje się... i nawet nie chce mi się pisać.
Czuję się strasznie samotnie i w związku, i w ogóle... nie chciałam tego widzieć, co się dzieje... większość napisałam na innym watku w dziale Rodzice...
Jest mi jakoś źle... brak mi oddechu i mam ochotę uciec, od wszystkiego i wszystkich. Zrobić coś sama dla siebie... ale każdy taki krok powoduje, ze jest coraz gorzej i dalej nam od siebie...
Muszę tak zostać, odpuścić a nie wiem jak to się rozwiąże dla nas.... jak na razie wygląda to źle... boję się zmian :(
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Jak się czujesz?

Postprzez Winogronko7 » 26 cze 2013, o 20:05

biszkoptowa91 napisał(a):Winogronko, a kiedy koniec sesji?


Jutro! Jak dobrze pójdzie 8) Więc ostatni dzien tyrki :D
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Re: Jak się czujesz?

Postprzez biszkoptowa91 » 26 cze 2013, o 20:08

Księżycowa napisał(a):A no dzieje się... i nawet nie chce mi się pisać.
Czuję się strasznie samotnie i w związku, i w ogóle... nie chciałam tego widzieć, co się dzieje... większość napisałam na innym watku w dziale Rodzice...
Jest mi jakoś źle... brak mi oddechu i mam ochotę uciec, od wszystkiego i wszystkich. Zrobić coś sama dla siebie... ale każdy taki krok powoduje, ze jest coraz gorzej i dalej nam od siebie...
Muszę tak zostać, odpuścić a nie wiem jak to się rozwiąże dla nas.... jak na razie wygląda to źle... boję się zmian :(


Księżycowa, poczytałam co pisałaś o swoich problemach w tamtym dziale. I aź przykro na serduchu sie robi jak opisujesz sytuacje w jakiej jestes :( Ze wszyscy dookola wydaja sie byc przeciwko Tobie, ze nie czujesz potrzebnego Ci wsparcia, i wsrod rodziny i u Ł.
ale nie rozumiem jednej rzeczy, piszesz ze
Księżycowa napisał(a): Zrobić coś sama dla siebie... ale każdy taki krok powoduje, ze jest coraz gorzej i dalej nam od siebie...

co to oznacza? ze jak zaczynasz robic cos dla samej siebie, cos co Cie satysfakcjonuje, co sprawia Ci radosc, co daje CI na chwile odsapnac, to pogarsza to sytuacje? oddala Cie od Ł? jak to rozumiec?
biszkoptowa91
 
Posty: 398
Dołączył(a): 6 wrz 2012, o 16:39

Re: Jak się czujesz?

Postprzez biszkoptowa91 » 26 cze 2013, o 20:10

Winogronko7 napisał(a):
biszkoptowa91 napisał(a):Winogronko, a kiedy koniec sesji?


Jutro! Jak dobrze pójdzie 8) Więc ostatni dzien tyrki :D


no to bede trzymala kciuki!! i daj jutro czadu ! :D
biszkoptowa91
 
Posty: 398
Dołączył(a): 6 wrz 2012, o 16:39

Re: Jak się czujesz?

Postprzez Księżycowa » 26 cze 2013, o 20:27

biszkoptowa91 napisał(a):ale nie rozumiem jednej rzeczy, piszesz ze
Księżycowa napisał(a): Zrobić coś sama dla siebie... ale każdy taki krok powoduje, ze jest coraz gorzej i dalej nam od siebie...

co to oznacza? ze jak zaczynasz robic cos dla samej siebie, cos co Cie satysfakcjonuje, co sprawia Ci radosc, co daje CI na chwile odsapnac, to pogarsza to sytuacje? oddala Cie od Ł? jak to rozumiec?


Jak pstanowiłam nie brać na siebie wszystkiego, czyli pamiętać o wszystkim, ogólnie pilnowania by jego sprawy były załatwione za niego, jak przestałam pozwalać na to, co mi robi a prosiłam by przestał, bo ja tego nie lubię, to uznał, że nie da mi gwarancji, że się opamieta, więc zaczęłam się odsuwać, być nie dostępną, w ogole nie dawać się dotykać. Jak znów coś zrobił, to zapytałam czy tylko tak się da i nie mam niczego więcej oprócz tego, czego sie czepia a co mnie drażni, to powiedział, ze mam... tyle, ze tym razem się odsunęłam i przestałam z nim walczyć... chciałabym, zeby inaczej mnie dotykał po prostu. Nie robi nic zboczonego ale robi tak, że jak w ogóle mnie ma zamiar dotknąć, to ja już odruchowo się odsuwam za kazdym razem. Jest to dla mnie nerwowe, więc prosiłam by tak idiotycznie się nie wygłupiał ciągle i mówiłam mu, ze mnie denerwuje a on swoje i tłumaczy to, że ,,Muszę, inaczej nie umiem" Akurat...

Tu, w tej kwestii odsunęłam się i czekam aż wpadnie na to, że moze trzeba spróbować inaczej. Mówiłam mu w prost, zeby nie musiał się domyślać, bo na to u nas narzekają faceci ale on nie potrafi tego docenić najwyraźniej.
No i poza tym odkąd ja nie wychodzę z inicjatywą w związku tak na co dzień, jemu też nie w głowie zapytać mnie chociaż jak sobie radzę w tej sytuacji mimo, ze ja często się o niego troszczyłam w tym temacie. Postępuje tak, ze ja wszystko muszę przegryźć pomimo tego jak się czuję...

No a co do reszty, to tak jest mam wrażenie, ze jak poświęcam czas na swoje sprawy i zmieniam podejście do rzeczy i problemów, zeby jakoś pozbierać siły, to często wychodzi ta różnica w tym podejściu... kiedy ja z mozołem staram się ukierunkować pozytywnie on mi daje setki argumentów przeciw czemuś albo kręci nosem... sposób na to jaki wynalazłam to kończenie tematu, bo szkoda mojej pracy nad sobą.

I tak rozmawiamy o tym co trzeba, nie ma tego kontaktu jaki był kiedyś, kiedy czułam, ze nam obojgu na tym zalezy... :bezradny:
Nie wiem co będzie dalej. Może to tylko jego reakcja na moją zmianę ale w którym kierunku to się rozwinie... są dwa wyjścia. Wiadomo jakie.
Postanowiłam wytrwać w obecnej pozycji i zobaczyć ile on z siebie da, kiedy ja zostawię ten nadmiar, który na siebie brałam...
Ale się obawiam strasznie, to 4 lata... kawał czasu :(
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Jak się czujesz?

Postprzez biszkoptowa91 » 26 cze 2013, o 20:56

Księżycowa napisał(a):Jak pstanowiłam nie brać na siebie wszystkiego, czyli pamiętać o wszystkim, ogólnie pilnowania by jego sprawy były załatwione za niego, jak przestałam pozwalać na to, co mi robi a prosiłam by przestał, bo ja tego nie lubię, to uznał, że nie da mi gwarancji, że się opamieta, więc zaczęłam się odsuwać, być nie dostępną, w ogole nie dawać się dotykać. Jak znów coś zrobił, to zapytałam czy tylko tak się da i nie mam niczego więcej oprócz tego, czego sie czepia a co mnie drażni, to powiedział, ze mam... tyle, ze tym razem się odsunęłam i przestałam z nim walczyć... chciałabym, zeby inaczej mnie dotykał po prostu. Nie robi nic zboczonego ale robi tak, że jak w ogóle mnie ma zamiar dotknąć, to ja już odruchowo się odsuwam za kazdym razem. Jest to dla mnie nerwowe, więc prosiłam by tak idiotycznie się nie wygłupiał ciągle i mówiłam mu, ze mnie denerwuje a on swoje i tłumaczy to, że ,,Muszę, inaczej nie umiem" Akurat...

Tu, w tej kwestii odsunęłam się i czekam aż wpadnie na to, że moze trzeba spróbować inaczej. Mówiłam mu w prost, zeby nie musiał się domyślać, bo na to u nas narzekają faceci ale on nie potrafi tego docenić najwyraźniej.
No i poza tym odkąd ja nie wychodzę z inicjatywą w związku tak na co dzień, jemu też nie w głowie zapytać mnie chociaż jak sobie radzę w tej sytuacji mimo, ze ja często się o niego troszczyłam w tym temacie. Postępuje tak, ze ja wszystko muszę przegryźć pomimo tego jak się czuję...


Myślę, ze to dobry krok- chwilowe odsuniecie sie, czekanie na jego probe zmiany terazniejszej sytuacji. pytanie, czy on temu podoła. czas pokaze, daj znac jak poszlo w tej kwestii.
może jego brak zainteresowania Twoim samopoczuciem w tej sytuacji wynika z roznych, nakladajacych sie na siebie przyczyn? i niekoniecznie jest okazaniem obojetnosci.. moze porozmawiaj z nim, powiedz mu, ze potrzebujesz rozmowy o swoim samopoczuciu, ze zle sie czujesz w takiej sytuacji i potrzebne ci jest jego wsparcie.

Księżycowa napisał(a):No a co do reszty, to tak jest mam wrażenie, ze jak poświęcam czas na swoje sprawy i zmieniam podejście do rzeczy i problemów, zeby jakoś pozbierać siły, to często wychodzi ta różnica w tym podejściu... kiedy ja z mozołem staram się ukierunkować pozytywnie on mi daje setki argumentów przeciw czemuś albo kręci nosem... sposób na to jaki wynalazłam to kończenie tematu, bo szkoda mojej pracy nad sobą.


A może powinnas poswiecic wiecej czasu na zajecie sie soba? nie chodzi tu wylacznie o analize swojej psychiki i zmiane podejscia do pewnych spraw, ale o takie przyziemne, ale niezbedne rzeczy, jak spotkania z przyjaciolmi, wyjscie do kina czy na spacer, uprawianie ulubionego sportu, poswiecenie wiecej czasu swojemu hobby albo chocby poswiecenie wiecej czasu sobie- manicure, pedicure, kosmetyczka, fryzjer.
Jak zmienisz podejscie do jakiejs kwestii, swoje nastawienie do czegos, to nie staraj sie go do tego przekonac. najwazniejsze, ze ty tak czujesz, ze ty wiesz jak jest, i przy tym obstawiaj, bo zmienianiem jego podejscia
do pewnych spraw nic nie wskorasz, denerwujesz i siebie i jego, co moze wplynac niekorzystnie na wasz zwiazek.

Księżycowa napisał(a):I tak rozmawiamy o tym co trzeba, nie ma tego kontaktu jaki był kiedyś, kiedy czułam, ze nam obojgu na tym zalezy... :bezradny:
Nie wiem co będzie dalej. Może to tylko jego reakcja na moją zmianę ale w którym kierunku to się rozwinie... są dwa wyjścia. Wiadomo jakie.
Postanowiłam wytrwać w obecnej pozycji i zobaczyć ile on z siebie da, kiedy ja zostawię ten nadmiar, który na siebie brałam...
Ale się obawiam strasznie, to 4 lata... kawał czasu :(


4 lata to duzo czasu, duzo wspomnien, dobrych i zlych, duzo chwil spedzonych razem, duzo klopotow,ktore razem sie rozwiazalo, duzo emocji, nerwow, staran, by wszystko wygladalo jak najlepiej. jednak czas nie jest zadnym argumentem. sa przeciez malzenstwa, ktore sa ze soba po 20 lat, a potem jakis jeden incydent i sie rozchodza. milosc to jedno, szacunek do siebie to drugie, a przyzwyczajenie to trzecie- i nie mozna mylic tych pojec ze soba, chociaz granica miedzy nimi jest bardzo cienka.
biszkoptowa91
 
Posty: 398
Dołączył(a): 6 wrz 2012, o 16:39

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 93 gości

cron