Mnie samo drobiowe na pierogi nie smakuje.
A tak w ogóle, to ja w sposób, który opisałam powyżej, pierogi robię tylko czasem.
Przeważnie to robię zupełnie inaczej, ale to trochę kwestia logistyki, bo ja nigdy, przenigdy nie wyrzucam jedzenia. I myślę o tym, ZANIM mi wyjdzie w lodówki.
Robię tak, że mieso z rosołu, które dla mnie jest przeważnie niesmaczne ( rosół przeważnie u mnie drobiowo- wołowy) zamrażam w woreczku " pierogowym". Do owego woreczka trafiają też niedojedzone obiady, bez względu na to jakie to mięso- czy smażone, czy duszone, czy pieczone. Z racji tego mięso to przeważnie jest różne. A jak się nazbiera cały woreczek- to to duszę razem z cebulą, przyprawami i mielę na pierogi, krokiety, albo kluchy.
Kiedyś przecytrynowałam tahine z indyka z dynią. I to chyba były najpyszniejsze pierogi, jakie mi wyszły w zyciu- dlatego teraz dodaję też trochę musu z dyni.
Ale Fil ostatnio robił pierogi z wołowiny ( mam nadzieję, ze nie zdradzam tu jakiejś wielkiej tajemnicy...)
A co do proporcji- to nie wiem... dla mnie są smaczniejsze wieprzowe.
Jeszcze też dobrze robi farszowi mały dodatek wątróbki, dodany pod koniec duszenia.
I wbrew pozorom- mięso na pierogi nie powinno byc zbyt tłuste, dlatego rzeczywiście lepiej ten tłuszcz wyciąc. Błonki też i wszystkie żyłki