psychlog\psychiatra...

Problemy związane z depresją.

Postprzez Suzannne » 19 sty 2008, o 11:51

ja sie tak balam 10 lat i skonczylo sie na tym ze odseparowalam sie od ludzi ,powkladalam maski,maseczki zeby tylko przytuszowac swoje slabostki i tajemnicie,a teraz musze sie od nowa uczyc szczerosci..
A co z tego nawet jesli ktos sie dowie? Wszyscy jestesmy tylko ludzmi- a nasze problemy,porazki? czy to nie one stanowia o naszej wartosci, gdyby nie te wlasnie momenty bylibysmy zupelnie innymi,inaczej uksztaltowanymi ludzmi.
Suzannne
 
Posty: 91
Dołączył(a): 10 lis 2007, o 22:48

Postprzez kaśku » 19 sty 2008, o 11:54

Olsa napisał(a):
wiesz, nie powinno mnie interesować co myślą inni, tylko jest faktem że tu się przeprowadziłam 5 miesięcy temu, zaczęłam swoje życie od początku po raz kolejny, i bardzo chciałabym mieć do kogo się odezwać, mieć nowe znajomości, koleżanki, kolegów...


Olsa napisał(a):nie wyskoczę nagle że się leczę już kilka lat. staram się soba zainteresować człowieka, swoją wiedzą techniczną, pomocną dłonią... bardzo boję się że mnie odepchną...


i nie musisz wcale tego kazdemu rozpowiadac, to twoja prywatna sprawa, ja tez sie bardzo boje odrzucenia, ale staraj sie przelamywac ten lek malymi kroczkami i pokazuj siebie kawalek po kawaleczku, zobaczysz jakie beda reakcje ...

Olsa napisał(a):w pracy znam kilka osób które mi mówili że chodzą do psychologa, pytają się co o tym myślę i wogóle, odpowiadam szczeże nie rozpowszechniając danej informacji dalej i nie dzieląc się swoim życiem.

nie chcę dzielić się problemami, czasem się rozpłaczę uciekam, chcę być sama - bo wiem że żadne słowo nie jest w stanie mi pomóc, wyciszę się i założe dalej tą swoją maske pewności siebie i arogancji...


zobacz ty tak bardzo sie boisz powiedziec o tym ze chodzisz do psychologa, a tu w pracy kolezanki sie z tego zwierzaja, pewnie tez sie boja twojej reakcji, a pomysl jak i ty bys powiedziala ze tez chodzisz, bys jeszcze inaczej wygladala w jej oczach mysle ze stalabys sie w pewnym sensie blizsza, wlasnie wtedy bys zdjela maske, pokaz czase, ze jestes normalno dziewczyna, tak bez maski, wiesz o co mi chodzi...??

Olsa napisał(a):wstydzę się że nie potrafię sobie bez terapii poradzić, mówić po raz enty o danej sytuacji, która mnie prześladuje...

nie umiem tego przeskoczyć, po prostu się wstydzę że któregoś dnia to wyjdzie :(


niezadreczaj sie tym, ze niepotrafisz sobie poradzic bez terapii, ze w ogole na nia chodzisz, tracisz tylko na to energie, ktora moglabys napewno lepiej wykorzystac, chociazby bardziej na terapii, a to ze dlugo to twa, to i tak bywa, najwidoczniej wiecej masz do przerobienia ...;)
boisz sie ze zobacza ze nie jestes taka twarda?? ze i nawet ty jestes slaba i mozesz sobie nieradzic?? msle ze ich niezaskoczysz, wtedy zobacza ze jestes normalna dziewczyna
kaśku
 
Posty: 706
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 21:42

Postprzez Olsa » 19 sty 2008, o 12:38

raz zobaczyli jak sie rozpłakałam, kierownik czuł się winny że przez niego, a on tylko dolał oliwy do ognia, coś wtedy we mnie pękło, zaczeliśmy normalnie rozmawiać bez kłótni i docinków... ale ten strach pozostał...

gdy zeznawałam w sądzie przeciwko rodzinie grozili mi że mnie ubezwłasnowolnią czy też uznają za niepoczytalną w sumie czemu nie skoro mam terapię...

mam problem z zaufaniem nawet na terapii, odkrywam się kawałek po kawałku, jakoś strasznie się przejmuję co inni pomyślą, ale już nie staram się żeby wszyscy mnie polubili, bo tak się nie da... a to duży sukces jak u mnie.

szukam odpowiedzi ale tak po omacku z założonymi okularami bojąc się ich zdjąć...
Avatar użytkownika
Olsa
 
Posty: 64
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 15:38
Lokalizacja: warszawa

Postprzez melody » 19 sty 2008, o 13:32

Ciekawy temat, Olsa :usmiech2: i chetnie podzielę się swoim doświadczeniem, które być może Ciebie i innych tu zaskoczy(?)

Osobiście nigdy nie zetknęłam się z takim oto zjawiskiem, żeby ktoś mnie piętnował z powodu mojej depresji. Przeciwnie. Miałam 17 lat kiedy zaczęło się ze mną bardzo źle dziać; na tyle źle, że nie sposób było to ukryć. Pamiętam, że wówczas to moja przyjaciółka oraz koleżanki z liceum (z którymi wcześniej nie miałam bliższych kontaktów) zaczęły mi naświetlać możliwość spotkania się z psychologiem. Pamiętam ich zatroskane oczy... W tych oczach nie było pogardy, a na twarzach nie było kpiących uśmiechów...

Tak, na początku mojej wędrówki przez psychoterapię trochę się tego wstydziłam; rumieniec na twarzy tez mi sie pojawiał, gdy ktoś znajomy mnie przypadkowo spotykał w dniu, w którym szłam na umówione spotkanie z terapeutą i pytał: "dokąd idziesz?"... Zwykle odpowiadałam, że umówiłam się z kimś; albo że mam coś do załatwienia... Bałam się oceny więc rozumiem ten rodzaj lęku.

Dziś mam niespełna 24 lata, a moja wędrówka przez psychoterapię trwa blisko 6 lat i jest zupełnie inaczej. Nie tylko nie boję sie mówić ludziom o terapii, co jeszcze zauważyłam, że im to pomaga. Bo oto spotykają oni kogoś, kto korzysta z takiej formy pomocy i może opowiedzieć jak to wygląda; zachęcić do spróbowania. Zadziwiające jak wiele ludzi ma problemy emocjonalne i chciałoby sobie pomóc, ale się boją; wstydzą... Tak chyba zwykle jest na początku...

Nierzadko zdarza się, że ktoś słysząc o moim doświadczeniu sam zaczyna się zwierzać, pytać o telefon do dobrego psychoterapeuty czy też pytać o to, gdzie mógłby spotkać się z psychiatrą. Nierzadko zdarza mi się w takich rozmowach sprostowywać mnóstwo stereotypów :usmiech2:

Być może ja mam tą łatwość, że przebywam w dość specyficznym środowisku (Instytut Psychologii i Pedagogiki), gdzie nie ma mowy o wyśmianiu, o pogardzie; gdzie spotykam się z zainteresowaniem.

Nie tak dawno podczas zajęć warsztatowych (metody pracy doradcy) miałam przeprowadzić wywiad poradniczy na koleżance (wyglądało to jak taka scenka dramowa) i po tych zajęciach zostałam zatrzymana przez naszą prowadząca, która zapytała mnie: "czy pani uczęszcza na jakieś szkolenia?" :usmiech2: Odpowiedziałam jej wtedy, że na szkolenia nie uczęszczam, ale prawdopodobnie uległam modelującemu wpływowi mojego psychoterapeuty i stąd coś tam potrafię (ot taki skutek uboczny psychoterapii) :usmiech2:

I zauważcie też co się dzieje na tym forum; jak my ze sobą rozmawiamy... Mnóstwo osób tutaj reaguje na problemy innych w sposób pełen akceptacji, zrozumienia, i z życzliwością. Mnóstwo osób tutaj potrafi zadawać badawcze pytania; czytać między wierszami i tym samym uchwycić istotę problemu. Zobaczcie jak wiele psychoterapia pomaga w takiej codziennej komunikacji z drugim człowiekiem :usmiech2:

Chciałabym, aby nikt z Was nie musiał się bać tego, że gdy opowie o swoim doświadczeniu to zostanie źle oceniony, odrzucony, dyskryminowany. Depresja jest bardzo głośnym problemem; jest chorobą cywilizacyjną naszych czasów; chorobą o której często głośno się mówi; chorobą, która przyczynia się do tego, ze młode pokolenie umiera wcześniej niż pokolenie starsze (samobójstwa). To nie jest banalny problem; to nie jest lenistwo; to nawet nie jest już problem samej jednostki, lecz to jest już problem całego społeczeństwa.

Warto wołać o pomoc,
mel.
melody
 

Postprzez mariusz25 » 19 sty 2008, o 13:51

ja walczylem tylko 2 miesiace
w koncu bylo juz mi tak wszystko jedno,
uciekac sie nie da, od siebie nie, a szkoda
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Postprzez kaśku » 19 sty 2008, o 15:13

melody naprawde bardzo ladnie i trafie to wszystko ujelas ... :usmiech2:
kaśku
 
Posty: 706
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 21:42

Postprzez flinka » 19 sty 2008, o 15:16

Ja nie mam ani totalnie negatywnego spojrzenia, ani też szczególnie optymistycznego. Będąc w liceum raczej się chowałam z tym, że mam problemy, że korzystam czy to z pomocy psychiatry czy psychologa. Pamiętam różne bolesne dla mnie komentarze odnośnie osób chorych i różnych destrukcyjnych zachowań z tym związanych. Spowodowały one, że mocno schowałam się za maską uśmiechu i osoby, której za bardzo na niczym nie zależy. Jednak myśląc o tym teraz mam wrażenie, że wiele z tych osób gdyby się dowiedziało nie zachowałaby się wcale okrutnie, że postawione w konkretnej sytuacji i mając przed sobą żywego człowieka, nie pomyślałyby o tym by go ranić. Pamiętam jak po próbie samobójczej mój tato rozmawiał z wychowawcą i powiedział on, że nie jestem jedynym takim przypadkiem w tej klasie. Zawsze gdy się sięgnie głębiej czy zdobędzie na szczerość okazuje się, że inne osoby też często mają różne poważne problemy. Często jest tak, że jeśli się da szansę drugiemu człowiekowi to okazuje się, że można spotkać się ze zrozumieniem i propozycją pomocy. Myślę, że trzeba zachować minimum ostrożności i nie opowiadać o tym na prawo i lewo (bo tak są osoby, dla których choroba psychiczna, zaburzenie czy psychiatra wywołują niechęć, a częściej jeszcze niepewność jak się mają zachować, wynika to zazwyczaj z braku wiedzy), ale jeśli chce się być z kimś blisko, mam tu na myśli przyjaźń czy miłość to pewnym "błędem" jest to całkiem ukryć, bo w końcu jest to bardzo ważny aspekt naszego życia i nie mówiąc o nim właściwie odbiera się sobie prawo do wchodzenia w głębsze relacje z innymi ludźmi. Zresztą tak sobie myślę, że nie chciałabym być blisko z osobą, która nie akceptuje osób cierpiących, zaburzonych czy zagubionych.
A tego, że chodzę na terapię nie mam zamiaru się wstydzić, nawet żeby ktoś mi wmawiał, że są ku temu powody. :wink:

Pozdrawiam
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Olsa » 20 sty 2008, o 10:50

wiesz, mój narzeczony wie, i ludzie z portalu psychologicznego z którymi się przyjaźnie, takie zamknięte grono...

nawet ludzie ze studiów, z moim kierunku różne dziwne komentarze opowiadały o takich ludziach, a mają w końcu być pedagogami...

może ztąd moje milczenie,

pamiętam jak czekałam w poczekalni na terapeutę i podeszła do mnie koleżanka z grupy, miała w tym miejscu praktyki, pytała się co tu robię, myślałam że pod ziemię się zapadnę, coś wymyśliłam, odbąkałam i byłam przerażona...

może za dużo osób mnie zraniło i stąd ten strach...

po prostu się boję...

na terapii podobnie się zachowuje, tracę gdzieś pewność siebie, siadam i z miejsca się nie ruszam, nie drgnę ręką, nogą, tak zastygam w bezruchu... odpowiadam na pytania i gdy się kończy sesja oddycham z ulgą...

nie okazuje emocji, nie płaczę, po prostu trwam...
Avatar użytkownika
Olsa
 
Posty: 64
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 15:38
Lokalizacja: warszawa

P\P

Postprzez Suicidium_lady » 1 cze 2008, o 17:38

Ja tez sie juz nie wstydze. Ale bywa tak, ze jesli powiem, to ludzie sie dziwia: Ty? Przeciez jestes normalna, nic Ci nie jest... no i kolo sie zamyka. Chce o tym mowic, ale nie zawsze znajduje zrozumienie. :| Matce tez juz nawet nie mowie bo tylko slysze: co Ci znow odpier... Ech... moze faktycznie nic nikomu nie mowic. Albo slysze tez komentarze w stylu: dzis kazdy potrzebuje psychiatry... i kolo sie zamyka... Pozdrawiam
Suicidium_lady
 
Posty: 5
Dołączył(a): 1 cze 2008, o 17:31

Poprzednia strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 484 gości

cron