nerwica lękowa powraca ...

Problemy związane z depresją.

nerwica lękowa powraca ...

Postprzez inka85 » 1 wrz 2009, o 11:34

witam, mam teraz 24 lata, wszystko zaczęło się jakieś 7 lat temu (zresztą pewnie już w dzieciństwie), ale kumulacja nagromadzonych i skrywanych uczuć miała miejsce w liceum-wtedy zaczęły się moje stany lękowe, drgawki, poczucie że zaraz umrę, skoki ciśnienia-bałam się wieczorów, nocy-bo wtedy miałam ataki. Byłam raz u psychiatry-przepisał mi zomiren, bardzo mi pomógł (zomiren, nie psychiatra), jak czułam że atak nadchodzi, zjadłam tabletkę i po sprawie. 3 lata temu poznałam chłopaka którego bardzo kocham i z którym mieszkam, nigdy nie czułam się szczęśliwsza niż teraz, mam stałą pracę, można powiedzieć obiektywnie, że nie mam powodów do narzekań, a jednak od jakiegoś miesiąca znowu mam ataki nerwicy, straszny lęk, kiedy zbliża się wieczór, noc... Czuję że sama wpędzam się z błędne koło-tak obawiam się kolejnych ataków, że ciągle o nich myślę i wyczekuję ... Wkrótce jadę nad morze, boję się tego, podróży-a co, jak w autobusie pełnym ludzi dostanę ataku-pomyślą, że ze mnie świr... Boję się tego wyjazdu, boję się teraz wszystkiego co nowe, najchętniej siedziałabym w domu, bo tam czuję się bezpiecznie. Zastanawiam się tylko, dlaczego te ataki powróciły? Już było tak dobrze. Może za bardzo się stresuję wszystkim... Nie chcę tak żyć, chcę wygrać z nerwicą na zawsze. Pomóżcie mi! Jak mam pokonać nerwicę? Macie jakieś sposoby?
inka85
 
Posty: 96
Dołączył(a): 1 wrz 2009, o 11:17

Postprzez Misiek1212 » 1 wrz 2009, o 12:47

inka85 życzę ci jak naj kolorowych snów i żeby nie powracało ja też mam w szczytowej formie chyba doskonale cię rozumiem :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:
Avatar użytkownika
Misiek1212
 
Posty: 160
Dołączył(a): 26 lip 2009, o 03:09

...

Postprzez Ivonka20204 » 1 wrz 2009, o 17:36

Witaj!
Moim zdaniem( no i nie tylko moim ale wiekszosc psychologow) nerwicy nie da sie wyleczyc za pomoca samych tabletek. jak sama wspomnialas zaczelo sie byc moze w dziecinstwie...wiec od dzicinstwa trzeba by bylo zaczac.....
Wedlug mnie tylko psychoterapia wspomagana farmakologia jest w stanie poradzic sobie z tym zaburzeniem.(No moze nie tylko, ale to jest najbardziej skuteczna metoda)
Ivonka20204
 
Posty: 66
Dołączył(a): 1 lip 2007, o 21:22

Postprzez Księżycowa » 1 wrz 2009, o 20:40

Inko, lęki są odzwierciedleniem tego, co się w nas dzieje. Najprawdopodobniej masz wiele do przerobienia, do zrozumienia w sobie, swoje problemy, strach, brak tego, czego każdy człowiek potrzebuje emocjonalnie, by umieć żyć bez takich ekscesów.

Wiem dobrze co czujesz. Nie przespane noce, strach przed nowymi miejscami. Ja nawet bałam się jak jechała karetka na sygnale, że zaraz umrę, że coś mi się stanie. Bez powodu, jak mi się wydawało też dostawałam napadów. W zwyk,łay biały dzień, też w szkole. Wszystko było normalne, ale dla mnie straszne. Też miałam leki, ale to w gimnazjum. Po kilku latach zdecydowałam się na kolejną terapię, gdy lęki osiągnęły szczytową formę. Terapię bez leków, nie chcę ich...
Od półtora roku chodzę na terapię, jest o wiele lepiej...

A Ty chodzisz na terapię, starasz się sobie pomóc?
Księżycowa
 

Postprzez inka85 » 2 wrz 2009, o 09:59

Nie chodzę na żadną terapię, wydawało mi się, że sama sobie poradzę, ale jak widać-nie. A może jednak są jakieś patenty żeby samemu wyjść z nerwicy? Należę do tych osób, które uważają że chodzenie do psychologa świadczy o powaznych zaburzeniach psychicznych-i boję się, że inni się dowiedzą i będzie wstyd. A tak w ogóle to wszystko chyba przez moją mamę, dla której jestem dnem i zakałą rodziny i w kółko mi to powtarza. Jakies 3 minuty temu znowu przez nią ryczałam i teraz czuję się jak śmieć.
inka85
 
Posty: 96
Dołączył(a): 1 wrz 2009, o 11:17

...

Postprzez Ivonka20204 » 2 wrz 2009, o 10:32

Droga Inko
Z nerwicy da sie wyjsc:):):) I to pewne...:)
Natomiast jak.....to zalezy....Jeszcze raz napisze, ze najskuteczniejsza metoda na pokonanie zaburzen lekowych jest psychoterapia...Moim zdanim nie ma skuteczniejszej metody,a cos niecos o tym wiem;)
Co do rodzicow....no coz....ich sie nie wybiera...Jedyne co mozesz zrobic to zmienic stosunek do tego, co kto o Tobie mowi...Jednak zeby to zrobic trzeba miec w sobie sile....
Co do radzenia sobie samej...no coz...radzilas sobie jakis zcas i sama widzisz, jak to sie skonczylo....Moze warto teraz pomyslec o pomocy dla siebie samej
A co do tego tego, kto chodzi do psychologa....hmmmm tysiace ludzi "normalnych" korzysta z pomocy terapeutow, psychologow itp, doradcow duchowych....to zaden wstyd....poza tym np wiele gwiazd chodzi do terapeuty i jakos nie nazywa sie ich "wariatami"
Tak wiec....Warto pomyslec o sobie i sobie pomoc.....Twoja mama no coz....
POwiem tylko, ze na kazda nasza zmiane inni tez reaguja zmiana....moze akurat Twoja mama zmiani sie pod Twoim wplywem....na lepsze?....Napewno Ty bedziesz miala o sobie lepsze zdanie ....Wystarczy sprobowac(a z ta terapia naparwde bym sie zastanowila..i to tak na powaznie:):):)
Pozdrawiam

Trzymaj sie:)
Ivonka
Ivonka20204
 
Posty: 66
Dołączył(a): 1 lip 2007, o 21:22

Postprzez Salome » 2 wrz 2009, o 11:20

"Błędne katastroficzne interpretacje wrazen cielesnych sąprzyczyną zaburzeń lęku panicznego, to zmiana tych interpretacji powinna uleczyc zaburzenia (...) panika powstaje wskutek mylenia normalnych objawó narastającego lęku z objawami zawału serca, obłędu lub umierania" (tak jak pisałaś, ze boisz się ze umierasz). "To tylko lęk powoduje brak tchu, ból w klatce piersiowej, poty. Błędna interpretacja normalnych wrażeń cielesnych jako nieuchronnego zawału serca powoduje zaostrzenie objawów, bo sprawia, że lęk zmienia się w przerażenie. Powstaje błędne koło, które prowadzi do pełnoobjawowego napadu paniki".

Z terapeutą powinno cwiczyć się radzenie sobie z tymi objawami. Analogicznie wywołuje się objawy, a terapeuta wyjaśnia, ze są one nieszkodliwe.
Avatar użytkownika
Salome
 
Posty: 783
Dołączył(a): 23 lip 2009, o 16:45

Postprzez Księżycowa » 2 wrz 2009, o 17:01

Należę do tych osób, które uważają że chodzenie do psychologa świadczy o powaznych zaburzeniach psychicznych-i boję się, że inni się dowiedzą i będzie wstyd.


Pierwszym moim odruchem na temat tego zdania było lekkie oburzenie. Natomiast później przypomniałam sobie, że też się wstydziłam...
Ja myślę, że jeśli będziesz wstydzić się tego, że podjęłabyś terapię, to tak na prawdę wstydzisz się samej siebie, swojego życia i tego kim jesteś. Możesz mi nie wierzyć, ale akceptacja i pogodzenie się z pewnymi rzeczami, to klucz do wyleczenia się i nie chodzi tylko o psychologa...

Ja nauczyłam się akceptować to, że chodzę na terapię i to, że na nią chodzę to niczyja sprawa. Może sobie mówić co chce, ubliżać, wyśmiewać... Nie interesuje mnie to. Terapia jest dla mnie czymś dobrym a jesli ktoś nie rozumie jej znaczenia no cóż... życzę z drugiej strony, żeby jak najmniej ludzi doświadczyło przeżyć i uczuć, których doznają Ci, co uczestniczą w terapiach...

Teraz odopwiadam normalnie, gdy ktoś pyta ,,Gdzie Ty chodzisz tak często do tego lekarza?" Takie sytuacje były w pracy, kiedy moje życie było od niej totalnie uzależnione. Ja robiłam wszystko, by co tydzień być na spotkaniu. Odpowiadałam ,,Do psychologa" i szlam dalej robić swoje. Wiedziałam, że ich zamurowało, że nie wiedzieli co powiedzieć, ale spłynęło to po mnie, bo nic nikomu do tego, to moje osobiste sprawy...

A tak w ogóle to wszystko chyba przez moją mamę, dla której jestem dnem i zakałą rodziny i w kółko mi to powtarza. Jakies 3 minuty temu znowu przez nią ryczałam i teraz czuję się jak śmieć.
.

No dobrze. Nawet jeśli Twoja mama zatruwa Ci życie, to czy wyżywanie się na niej, obarczanie ją winą rozwiązuje jakiś Twój problem? Chyba nie... U wielu osób tutaj rodzice zawalili, pogmatwali nam życie, ale wierzysz w to, że zrobili to z pełną premedytacją? Ja nie, choć przyznam, są skrajne przypadki. Rodzice tak jak my są tylko ludźmi, mogą popełniać błędy, mogą sami nie radzić sobie ze sobą, odbijając sobie to na dzieciach, niekoniecznie celowo...

Mam na myśli to, że nawet jeśli mam Cię podcina, nie zyskasz kompletnie nic obarczając ją wyrzutrzutami, choć rozumiem Twój żal. Żeby się od tego uwolnić trzeba pracować nad sobą, żeby sobie z tym poradzić, lub dogadać w jakiś sposób.

Salome fajnie opisałaś :) .

Moim skromnym zdaniem, jeśli chcesz sobie pomóc, to możesz jedynie chwycić się terapii. Doraźnie nie uleczysz tego, co trzeba przepracować...

Życzę odwagi i pozdrawiam
Księżycowa
 

Postprzez inka85 » 3 wrz 2009, o 10:15

dziękuję wszystkim ... wiem, że muszę nad sobą pracować ... trzeba to wszystko zmienić ... a może ktoś z was, kto chodzi do psychologa, powie, od czego się tam zaczyna? jaki jest pierwszy krok pracy nad sobą ...?
inka85
 
Posty: 96
Dołączył(a): 1 wrz 2009, o 11:17

Postprzez silverka » 3 wrz 2009, o 11:27

Też mnie to ciekawi. Zawsze wydawało mi się, że wizyta u psychologa wiąże się z łykaniem prochów. Jak powiedziałam neurologowi, że się boję o moje zdrowie, bo źle się czuje to przepisał mi psychotropy. To co dopiero psycholog? Nie chcę łykać prochów, bo to nic nie rozwiąże a tylko uzależnia.
Avatar użytkownika
silverka
 
Posty: 12
Dołączył(a): 27 sie 2009, o 11:52
Lokalizacja: Częstochowa

Postprzez melody » 3 wrz 2009, o 12:48

inka85 napisał(a):Należę do tych osób, które uważają że chodzenie do psychologa świadczy o powaznych zaburzeniach psychicznych-i boję się, że inni się dowiedzą i będzie wstyd

Inka, skąd takie przekonanie?...

inka85 napisał(a):a może ktoś z was, kto chodzi do psychologa, powie, od czego się tam zaczyna? jaki jest pierwszy krok pracy nad sobą ...?

silverka napisał(a):Też mnie to ciekawi. Zawsze wydawało mi się, że wizyta u psychologa wiąże się z łykaniem prochów

Tytułem sprostowania. Psycholog nie jest upoważniony do wypisywania recept na leki, tym zajmuje się psychiatra.

Psycholog zajmuje się diagnozowaniem, opiniowaniem, orzekaniem i pomocą psychologiczną polegającą na udzielaniu wsparcia; natomiast nie zajmuje się psychoterapią - tą zajmuje się psychoterapeuta (psychoterapeutą może być lekarz, psycholog, pedagog itp, który - co najważniejsze - ukończył podyplomowe studia z zakresu psychoterapii i przeszedł psychoterapię własną)
***
Inka, ja jestem w psychoterapii od wielu lat, a od stycznia sama jestem w trakcie szkolenia się do tego zawodu i powiem Ci, że pierwszym krokiem pracy nad sobą jest DECYZJA o tym, że chcesz pracować.
Pierwszym pytaniem, które możesz usłyszeć, będzie pytanie o powody, dla których w ogóle przyszłaś na spotkanie. Jeśli to Ci ułatwi, to możesz spisać sobie te powody na kartce, sama dla siebie, żebyś wiedziała co dla Ciebie jest ważne.

Dla mnie psychoterapia jest najlepszą jaką ja znam możliwością pomocy sobie samemu. Jestem jednoczenie przekonana, że nie jest to jedyna możliwość, lecz taka, do której ja mam zaufanie.

ODWAGI!
mel.
melody
 

Postprzez Salome » 3 wrz 2009, o 13:22

silverka napisał(a):Zawsze wydawało mi się, że wizyta u psychologa wiąże się z łykaniem prochów.


Psycholog to nie lekarz. Tzn lekarz duszy, nie ciała. Czy on ma uprawnienia do przepisywania leków?????????????
Psychiatra - to rozumiem. Ale psycholog pomaga chyba rozmową...
Avatar użytkownika
Salome
 
Posty: 783
Dołączył(a): 23 lip 2009, o 16:45

Postprzez caterpillar » 10 wrz 2009, o 21:37

co do ppsychologa i lekow Mel wyjasnila to wyzej :wink:

A ja mam pytanie jak i czy mozna pomoc takiej osobie?
Jesli taka osoba siedzi calymi dniami w domu i na wszystkie propozycje mowi "nie", "sama sobie poradze" (a to radzenie polega na nicnierobieniu)
co mozna zrobic? czy samo wyciaganie z domu do ludzi to dobry pomysl??

znam kogos takiego i czuje sie bezradna wiec pytam...

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez ewa_pa » 10 wrz 2009, o 22:51

Inka ja zaczynam terapie w sumie dzis byłam na 3 spotkaniu zaledwie dzis miałam ogólnie rozrysowac kolorami jak widze poszczegolne wydarzenia w zyciu i umiejscowic je w latach wiesz było mi trudno podjac decyzje o terapii niektórzy tu wiedza ile mi to zajeło czasu ale to juz był ostatni dzwonek teraz choc na spotkaniach bywa trudno czuje sie bezpieczniejsza wiem ze w razie lęku mam do kogo zadzwonic 24 na dobe jako ze jestem w ośrodku interwencji kryzysowej wg w/w rozpiski mamy nadal pracowac i jedno co trzeba przyznac mojej terapeutce ma swieta cierpliwosc i umie słuchac kolejne spotkania mam zaplaowane zycze ci bys i ty zaczeła walczyc o siebie
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

Postprzez melody » 11 wrz 2009, o 12:37

Cat, powiem Ci tak od siebie, czego ja potrzebowałam, kiedy byłam w strasznym stanie.
Potrzebowałam akceptacji mojego bólu, moich lęków... Męczyłam się ze sobą strasznie, ale męczyłam się tym bardziej, kiedy ktoś starał się mnie na siłę wyrwać z tego stanu... Byłam trochę jak ranne zwierzę, które potrzebuje czasu i spokoju, by wylizać swoje rany... Potrzebowałam też opieki, choć nie umiałam o tym powiedzieć... Wystarczało mi, kiedy ktoś po prostu przy mnie był i nie starał się mnie zmieniać...
Bardzo męczyło mnie jakieś takie szaleństwo wokół mnie... Próba wymuszania na mnie radości, której NIE MIAŁAM w sobie tylko pogłębiała moją rozpacz (oto po raz kolejny nie mogłam sprostać presji innych ludzi...)

Wspieranie osoby cierpiącej na depresję, czy nerwicę jest bardzo trudne...
Bezradność w sytuacji kontaktu z taką osobą jest naturalna (też ją dziś odczuwam). Dlatego rozumiem Ciebie w Twoim "nie wiem co mogę zrobić", bo chciałoby się tak wiele, a czasem naprawdę niewiele potrzeba...

Jakbym Ci miała coś poradzić, to powiedziałabym - nie staraj się starać (jakkolwiek to brzmi :wink: ) bo staranie się jest meczące... Cat, po prostu bądź i ufaj swojej intuicji (jestem przekonana, że ona dobrze Ci gada :) )

Całuję,
mel.
melody
 

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 508 gości

cron