:(

Problemy związane z depresją.

Postprzez magosza » 15 wrz 2009, o 14:06

---------- 13:16 15.09.2009 ----------

moje życie nie ma kompletnie sensu...:(

ani Prywatnie ani Zawodowo nic mi się nie układa...

jestem ze wszystkim daleko zza murzynami...

do tego mam .. budowę w mieszkaniu.. firma rodzinna miała częściowo pokryć koszty remontu , bo mnie by w tej chwili nie było stać na nic..

ale zdaję się ,że firma długo nie pociągnie .. tymczasem mieszkam .. w syfie.. wracam do kurzu ,brudu , jest okropnie.....

....nie mam kompletnie siły na nic...,wypaliłam się... poprostu..

---------- 13:49 ----------

do tego ciągle słyszę od matki,że moja siostra chciałaby być na moim miejscu... widać jak moja matka mnie zna..:-./ a raczej nie zna..

..moja siostra miała dom ,rodzinę ,dzieci ... z wlasnej głupoty to straciła.. a ja nigdy nie będe mieć dzieci ani domu.. choć na chwilę...




...i wątpie,że ssiostra by się chciala zamienić ze mną..

---------- 13:53 ----------

nie mam nikogo ..z kim mogłabym o tym pogadać ,kto by mnie zrozumiał.. ,pomógł znaleźć pracę.,pokierowal mną..... bo sama jak widać nie potrafię..


nikogo... samotność pzewija się ciągle przez moje życie..od najmłodszych lat..


ciężko być tą znienawidzoną ,nieudacznicą w rodzinię... ciężko dorównać siostrze która ... może robić wszystko .. nawet postępować źle a i tak jest... KIMŚ... w ich oczach..

ta rola będzie się ciągnęła przez całe życie za mną... czy uda mi się kiedyś z tego wyrosnąć? wątpie.. :(

---------- 13:54 ----------

nie potrafię być dorosła ,przepraszam..

---------- 13:58 ----------

wiem,że tego nie powinnam mówić ,ale gdyby nie siostra bylabym kompletnie innym człowiekiem.. niestety ,wiem,że to moje stwierdzenie niczego nie zmieni ,ale tak to wygląda..


marzy mi się jakiś wyjazd... daleko daleko od domu na zawsze..gdyby nie te studia które zaczęłam ,dopiero dugi rok teraz,boże tyle lat zanim to skończę.. a studia też kosztują ..:(.. szkoda by mi było tego roku ,tyle zaangażowania w to włożyłam...
chce uciec od tego wszystkiego ..i zacząć gdzieś żyć tak naprawdę...


ale czy to realne? pewnie nie

---------- 14:06 ----------

jakbyście usłyszeli jak moja matka ze swoim psem rozmawia to aż mi łzy cisną do oczu.. z taką wielką miłością... nigdy ... nie uslyszalam takich słów do mnie skierowanych... nigdy... ja tego psa lubię ,nie o to chodzi ..ale..to dla mnie dziwna sytuacja..bo ona jednak potrafi.....


nie mogę żyć w tym GÓWNIE dlużej .. to mnie totalnie ściąga na doł... matka ,siostra .. one mnie wykończą..
magosza
 
Posty: 468
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 10:21

Postprzez flinka » 15 wrz 2009, o 14:52

Kochana mam wrażenie, że ciągle kręcisz się w kółko, nie podejmując zdecydowanych kroków, by zmienić sytuację, która jest dla Ciebie bolesna. Wierzę Ci, że jesteś zmęczona (wyczerpana), zrezygnowana i smutna. Wierzę, że Twoja rodzina wciąż Cię rani i to podsyca w Tobie żal, że nie dostałaś tego, czego od nich potrzebowałaś i złość ("Jak oni mogą mnie tak traktować, nie zasłużyłam na to!"). I masz prawo czuć to co czujesz. Możesz się wściekać, płakać i ich nienawidzić. Ale Ty ciągle tkwisz w tych emocjach, niesięgając do przyczyn i równocześnie tak naprawdę ich nie wyrażając. Mam wrażenie, że te silne emocje pochłaniają całą Twoją energię. I nie chodzi mi tu o to, że masz wybaczyć rodzicom i siostrze, i poczujesz się wtedy lepiej. Nie, tymi ranami trzeba się najpierw zająć - oczyścić je i zadbać, by się zagoiły. Ja też przeżywałam złość i żal do moich rodziców, był czas, że bardzo intensywnie. Ale w leczeniu tych ran wspomagał mnie terapeuta. Myślę, że bez niego ciężko byłoby mi udźwignąć te emocje, uświadomić sobie, że moi rodzice nie dali mi czegoś, bo nie potrafili i nie dostanę już tego ani od nich, i teraz to ode mnie zależy, jak pokieruję swoim życiem i jak będę się czuła. Kochanie taki czas przeżycia żalu jest konieczny, ale jeśli w nim utkniesz to nigdy w pełni nie zajmiesz się swoim rozwojem. To taka walka z wiatrakami (bo jaka jest realna szansa, że zmienisz swoich rodziców) i ciągłe rozdrapywanie ran (doświadczanie wciąż na nowo niezaspokajania Twoich potrzeb, oczekiwań).
Może zastanów się jak chcesz, by wyglądało Twoje życie i co potrzebujesz zmienić, by się zacząć zbliżać do tego wyobrażenia (?)
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez joanka34 » 15 wrz 2009, o 16:47

Może zabrzmi to brutalnie, ale nikt oprócz Ciebie samej nic nie może z tym zrobić...piszesz, że nie potrafisz być dorosła i chciałabyś,żeby ktoś Tobą kierował...tak najlepiej, wtedy łatwo znaleźć winnego swoich niepowodzeń....tyle tylko, że to Ciebie donikąd nie zaprowadzi....naprawdę nie chciałabys mieć większego wpływu na swoje życie ?wierzę,ze jest Ci ciężko...ale może małymi kroczkami warto zacząć budować swoją dorosłość,niezależność..?
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez matylda » 15 wrz 2009, o 20:15

joanka34 napisał(a):ale może małymi kroczkami warto zacząć budować swoją dorosłość, niezależność..?


Warto! Oczywiście, że warto! Tylko zdaje się, że Magosza jest tak rozjechana emocjonalnie, że potrzebuje porządnego kopa w tyłek, żeby zacząć działać.

Magosza, przytulam! I życzę dużo siły!
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez magosza » 16 wrz 2009, o 12:44

no wlaśnie potrzebuję kopa ... .. racja ......niech mnie ktoś kopnie:D
magosza
 
Posty: 468
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 10:21

Postprzez flinka » 16 wrz 2009, o 13:30

Magosza to ironia? Nie potrzebujesz mobilizacji do działania, do podjęcia zmian? To nie jest złośliwe pytanie. Powiedz mi czego potrzebujesz od nas w tej sytuacji?

Magosza Twoje życie samo nie zmieni się na lepsze. Tylko Ty możesz sprawić, by było takie jak tego potrzebujesz. Ale nie dochodzi się do tego przez zmienianie zachowań innych (choć nieraz bardzo, by się tego chciało i wydaje się to mniej bolesną drogą), to nad sobą musisz pracować. Nie, nie chodzi mi o to, że to Ty jesteś problemem. Ale to jest Twój ból i Twoje życie. Nie czujesz się dorosła, tak? I podstawowe pytanie, czy jest mi z tym dobrze? Co daje mi bycie dzieckiem? A co dorosłą osobą? Czego się obawiam w dorosłości?

Parę lat temu, gdy byłam w depresji uniemożliwiającej mi normalne funkcjonowanie liczyłam, że ktoś mnie wybawi z tego cierpienia, że ktoś przytuli, zatroszczy się jak o małe dziecko i poczuję się dzięki temu bezpieczna. Chodziłam wtedy do psycholog i szukałam w niej matki, chciałam zaspokoić tylko moje dziecięce potrzeby, nie miałam w sobie gotowości, by faktycznie zabrać się za pracę nad sobą. Ważne jest, by chcąc się zmieniać mieć osobę, przy której możemy poczuć się bezpieczni, że ktoś poświęca nam swój czas i uwagę, i troszczy się o nas, ale bez decyzji - "Nie mogę tak dalej żyć, muszę coś zmienić (Ja, a nie czekając aż inni coś zrobią, bo może nigdy tak się nie stanie)".

Kochanie widzę, że od długiego już czasu odpychasz od siebie myśl, by wybrać się do psychologa czy terapeuty. Zazwyczaj nie odpowiadasz na takie sugestie. Masz ochotę odpowiedzieć albo mi albo samej sobie, dlaczego tak się dzieje? Czy czy czegoś się obawiam, a jeśli tak to czego?

I Magosza my nie jesteśmy tu przeciwko Tobie! :kwiatek2:
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez magosza » 18 wrz 2009, o 09:22

mam przed sobą kilka wypisanych ogłoszeń z pracą ,ale nie mam odwagi żeby zadzwonić... .... a nie mam wyjścia...to jedyne wyjście by częściowo wyzwolić się z więzów chorego interesu rodzinnego..


na dodatek dowiedziałam się ,że lumpy mieszkają pode mną.. nie zachowują się głośno ,ale na balkonie cuchnie moim... i jak na klatę się wchodzi też śmierdzi z mieszkania od nich.,.... naprawdę śmierdzi.. tak jakbyś na dworcu koło ludzi przechodził ,którzy miesiącami koczują bez mycia się ...
zastanawiam się czy tylko ja ten smród czuję :-/
i pech ,że ja nad nimi mieszkam ,uroki mieszkania w bloku....:(..



co robić w takim wypadku,dzwonić po sanepid czy co?
magosza
 
Posty: 468
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 10:21

Postprzez flinka » 18 wrz 2009, o 15:12

Magosza ja po Twoim poście czuję się zignorowana i budzi się we mnie niechęć, by dalej do Ciebie pisać. Mam na myśli to, że piszesz, ja czy ktoś inny Ci odpisuje, a Ty nie dajesz żadnego sygnału, że przeczytałaś. Nie mam od Ciebie żadnej informacji zwrotnej ("z tym się nie zgadzam", "nad tym się zastanowię). I w takim momencie czuję, że moje pisanie jest bezcelowe.

Ja odbieram Cię na forum tak, że przychodzisz tu, by się wyżalić, ponarzekać i wcale nie masz ochoty się wysilić, by coś w swoim życiu zmienić (oczywiście to nie jest łatwe). W moim odczuciu sama stawiasz się w pozycji ofiary. Nie nieguję tego, że doświadczasz przykrych emocji, ale całą energię poświęcasz na koncentrowaniu się kto Ci właśnie dokopał. Bardzo mało w tym wszystkim jest Ciebie. Taki jest mój odbiór Ciebie i przykro mi, że tak ostro, ale to dlatego, że czuję się jednocześnie zaniepokojona i trochę zirytowana.

Co do lokatorów to ja bym zadzwoniła do spółdzielni mieszkaniowej.
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Goszka » 18 wrz 2009, o 15:52

No niestety ja myślę podobnie jak Ty Flinka...
Nie jest przyjemnie być ignorowanym.
Ja już dawno to zauważyłam dlatego pewnie już nie wypowiem się w Twoich wątkach Magosza.
Życzę Ci powodzenia i odwagi do zmian-samej siebie,bo ludzi i świata nie zmienisz.
Goszka
 

Postprzez lili » 19 wrz 2009, o 09:21

zgadzam się z szanownymi przedmówczyniami
mało tego, zgadzam się w całej rozciągłości
sama piszesz że siedzisz przed ogłoszeniami o pracę i sama widzisz że nic z tym nie robisz, nie dzwonisz, nie działasz
no samo się nie zadzwoni
samo nie zaprosi na rozmowę
samo nie da pracy
czego się boisz? nie rozumiem czego się boisz, czemu nie masz odwagi zadzwonić? co się strasznego może stać jak zadzwonisz?
opcja 1: bedzie mila rozmowa i dostaniesz prace
opcja 2: bedzie mila rozmowa ale nie dostaniesz pracy
opcja 3: bedzie bardzo niemila rozmowa i nie dostaniesz pracy
opcja 4: bedzie bardzo niemila rozmowa a mimo to dostaniesz prace

co moze sie stac najgorszego? no najwyzej pani HR powie ci ze sie nie nadajesz, ze nie umiesz tego co trzeba albo tez ze masz za male doswiadczenie lub ze chcesz za duzo kasy. Mnie sie to zdarzylo kilka razy w zyciu i jakos zyje. Ale tez kilka razy mnie "chciano". Trzeba sie pare rezy rozczarowac zeby potem moc sie cieszyc z tego jednego razu kiedy sie uda. No! Do dziela!
Przyznaj sie sama przed sobą? Nie użalasz się trochę za bardzo nad sobą?
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08


Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 447 gości