czesc. W zasadzie też jestem tu nowa.. Mam problem i pomyślałam, że może ktoś z Was doradzi mi co mam zrobić.
Mam 20 lat i studiuje. Wszystko było by ok gdyby nie towarzystwo, ktore sobie dobralam. Są nimi wredne zdziry - jak sie teraz okazalo - ktore nagle bez powodu przestaly ze mna normalnie rozmawiać ..i wydaje mi się, że obrabiają mi tyłek:/ robiły to już nie raz przy mnie no, ale oczywiscie wtedy mówiły o innych osobach. Wiem, ze niektórym a Was może wydac się to głupie, bo mi też się tak wydaje, ale to naprawde mnie trapi... Zostało mi niecałe 2 lata, ale w takiej atmosferze trudno będzie mi wytrzymać. Ta sytuacje mnie dobija. Chodze przygnębiona całymi dniami i myśle co jest ze mną nie tak. Czemu to mi musiało się przytrafić. Aż mi wstyd jak slysze od znajomych jaką mają świetną ekipe na studiach. Przez to odechciewa mi się chodzic do szkoły, a naprawde bardzo mi zależy na tych studiach. Zaczynam powoli zamykać się w sobie .. a jeszcze niedawno byłam taką optymistycznie nastawioną do życia osobą.Przede wszystkim miałam w sobie mnóstwo energii i ..radości. Byłam zupełnie inna niż teraz... boje się, że jak będe tu jeszcze przez te 2 lata to tamta JA nigdy nie wróci. Myślałam o przeniesieniu się na koncowke studiow do innego miasta do mojego chlopaka, ale niestety z przyczyn finansowych będzie to trudne:( jeny. czuje się jak w gimnazjum!! mial ktoś kiedyś z was taki problem.?? i to pozniej niż w podstawówce?? jak radzić sobie z takimi ludźmi? proszę o pomoc .. i nie śmiejcie się ze mnie:(