koniec terapii...

Problemy związane z depresją.

Postprzez Adelaide » 6 lut 2009, o 00:33

Oj czuję, że temat końca psychoterapii będzie mnie jeszcze długo gnębił. Natknęłam się w internecie (szukając odpowiedzi) na teorię przywiązania Bowlby-ego. Może to chodzi o to, że niewłaściwie się przywiązuję do ludzi chcąc mieć ich na własność... Choć oczywiście nie wiem, czy akurat w tym momencie nie mam syndromu studenta psychologii i nie nadinterpretuję. Byłam na terapii, rozmawiałam o mojej tęsknocie ale niezbyt byłam w stanie się otworzyć i skoncentrować na temacie i w sumie wyszło na to, że niezbyt wiadomo, za czym tęsknię i dlaczego tak się dzieje. Jak wychodziłam od terapeutki zrobiło mi się strasznie smutno ale nie było już czasu by o tym porozmawiać. A smutno z tego powodu, że czuję jakbym niedługo musiała się z nią rozstać. A przecież nie muszę i na razie nie ma mowy o rozstaniu. Może jako DDA mam typowy lęk przed bliskością i po prostu strasznie się przestraszyłam tej relacji, tego, że ktoś jest ze mną kiedy tego potrzebuję, że akceptuje mnie, że jest dla mnie tak dobry. Może to jakaś autodestrukcja i potrzeba zranienia siebie.
Ech, jak na razie wiem, że nic nie wiem. Potrzebowałam się wygadać, choćby tak wirtualnie. Wiem, że pewnie nikt nie odpisze bo to co czuję jest naprawdę głupie. Pozdrawiam :(
Avatar użytkownika
Adelaide
 
Posty: 82
Dołączył(a): 16 gru 2007, o 02:31
Lokalizacja: prawie Warszawa

Postprzez flinka » 8 lut 2009, o 00:31

Kochanie to wcale nie jest głupie i proszę mi szybko takie myślenie wybić sobie z głowy. Mam wrażenie, że przeżywam obecnie coś podobnego i głębiej Cię rozumiem...

Znalazłam się w takim momencie w terapii, że zaczęły mnie nachodzić coraz częstsze myśli, by ją zakończyć, a to z tego powodu, że całkiem nieźle sobie radzę i może już tego wcale nie potrzebuję, a to z tego, że ostatnio przychodzę do terapeuty z poczuciem, że nie wiem czego się uchwycić i właściwie o czym porozmawiać. I tak mogłabym zakończyć, bo przecież kto mi broni, prawda? Tylko tu zaczyna się lęk, że może coś się wydarzy i sobie nie poradzę, że nie jestem jeszcze w pełni gotowa i że terapeuta stał się dla mnie bardzo bliskim człowiekiem, z którym utrata kontaktu będzie bardzo bolesna. Nie porozmawiałam o moich wątpliwościach z terapeutą, bo... no właśnie mimo poczucia, że może już wystarczy, pojawił się lęk, że jak poruszę ten temat to terapeuta stwierdzi, że faktycznie to dobry moment i wyznaczy konkretny termin, oczywiście na pewno uzgadniałby to ze mną, i tu poczułabym się porzucona, tak!

Także zaczęłam zastanawiać się nad tym sama i szukać w sobie co tak naprawdę się dzieje... I myślę, że w dużym stopniu problem polega nie na samym lęku przed zakończeniem terapii, a przeciwnie na zaangażowaniu się w nią głębiej. Wyczerpał się ostatnio temat relacji z rodzicami, relacji z mężczyzną, z którym byłam i nadszedł czas, że mogę i nasuwa się bym zajęła się samą sobą. Chyba boję się odsłonić swoje lęki (ostatnio mówiłam o tym, że dobrze sobie radzę i tak jest :) ), bo w gruncie rzeczy ja wiem czym potrzebuję się zająć tylko przed tym uciekam, bo to śmieszne, nieważne, bo nie uda mi się pociągnąć tematu. Kurczę dwa lata jestem w terapii, a ciągle brakuje mi takiego poczucia swobody, cały czas mam w sobie "wewnętrznego krytyka i cenzora" i na każdym kroku mnie hamuje i mówi "właśnie się ośmieszyłaś".

Zmierzam do tego (tak, wiem że rozwlekle :wink: ), że może też jest w Tobie opór przed głębszym zaangażowaniem się w terapię (?) Może równocześnie lęk przed bliskością, o którym pisałaś, a może przed porzuceniem (?)

Kiedy idziesz na sesje wiesz o czym chcesz porozmawiać? Realizujesz to co chciałaś? Co Ci towarzyszy po zakończeniu spotkania (wspominałaś o smutku)?

Mi myśl o zakończeniu terapii uświadomiła, że panicznie boję się utraty kontaktu czy zmiany w relacji. I być może moja myśl o końcu podyktowana jest dodatkowo tym, że mogę od mojego terapeuty usłyszeć to pierwsza, a tego się boję, bo utożsamiam to gdzieś wewnętrznie z odrzuceniem.
Co Ci towarzyszy, gdy myślisz o zakończeniu terapii - jakie myśli i emocje?


Rozpisałam się, bo chciałam Ci powiedzieć, że nie tylko Ty przeżywasz takie dylematy, no i dlatego też, że tego pewnie potrzebowałam.


Pozdrawiam Cię :)
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez skipo » 22 lut 2009, o 22:50

Mam podobnie. Tylko, że ja dopiero rozpoczęłam terapię. Zaczynam się zastanawiać co będzie jak powiem psychoterapeutce, że wyzwala ciepłe uczucia we mnie (mówić w ogóle?). Wyobraziłam sobie konic naszych spotkań i siebie płaczącą w fotelu...jakoś mnie tak wstyd ogarnął..że można się tak przywiązać do psychologa? Mówiłyście Waszym terapetkom o Waszych uczuciach względem nich?
skipo
 
Posty: 2
Dołączył(a): 20 lut 2009, o 00:42

Postprzez flinka » 15 kwi 2009, o 21:26

Cześć Adelaidko :usmiech2:

Dojrzałam, że pojawiłaś się na forum. I jestem ciekawa co tam u Ciebie? Coś się zmieniło u Ciebie? Jak sobie radzisz?

Pozdrawiam cieplutko :usmiech2:
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Adelaide » 16 kwi 2009, o 01:53

Cześć flinko.
Czy coś się zmieniło? Nadal czuję się przywiązana i trochę tęsknię za Nią. I szukam w przeszłości osób do których byłam tak silnie przywiązana. I taką osobą była nauczycielka angielskiego. Choć od zakończenia liceum minęły 4 lata to ja wciąż za nią tęsknię. Do pewnych osób w życiu ma się sentyment, pewne osoby stają się autorytetami, w końcu: pewne osoby się w swojej głowie idealizuje. To chyba źle bo obraz wyidealizowany równa się obraz zaburzony?
To jedna refleksja. Od stycznia chodzę na terapię co 4 tygodnie i w sumie zadaję sobie pytanie: "Co dalej, w jakim kierunku to zmierza?" Nie wiem, jaki to etap, może to już finisz a może tylko odpoczynek podczas długiej drogi? I na tym etapie usłyszałam "Nie jesteś gotowa na studia" i... zgłupiałam. Bo może czeka mnie jeszcze ze 3 lata terapii? Wiem, że niektórym osobom terapeuci mówią coś w stylu: nie widzę postępów chyba pora się pożegnać. A ja nic takiego nie usłyszałam. Brak mi komunikatów zwrotnych - może dlatego, że sama nie napomykam o końcu terapii. Czasem chciałabym, żeby mnie wywaliła z terapii czy powiedziała "Widzę, że zbliżamy się do końca, teraz zajmiemy się podsumowaniami" a tu nic. Czeka aż siebie sama wywalę i powiem "Już dość, dziękuję za wszystko, adieu"? No próbuję się wywalić ale jakoś nie mogę. Żal mi serce ściska jak zaczynam myśleć: już nigdy, już koniec.
What should I do?
Flinka dla Ciebie za gotowość pomocy -> :kwiatek2:
Avatar użytkownika
Adelaide
 
Posty: 82
Dołączył(a): 16 gru 2007, o 02:31
Lokalizacja: prawie Warszawa

Postprzez flinka » 16 kwi 2009, o 18:52

A ja się Adelaidko ucieszyłam z tego, że się znów pojawiłaś, zwłaszcza, że ostatnio tak się zastanawiałam jak tam u Ciebie.

Widzę, że szukasz odpowiedzi na wiele pytań. I to jest niezwykle cenne. Piszesz, że Twoje emocje w relacji z terapeutką przypominają Ci te, które żywiłaś (żywisz) do swojej nauczycielki angielskiego. Przyjrzałaś się co w tych kontaktach jest takiego? Co Ci dają, że przywiązujesz się tak mocno? Jakie Twoje potrzeby zaspokajają? Patrzyłaś na to od tej strony?

To chyba źle bo obraz wyidealizowany równa się obraz zaburzony?

Myślę, że na to pytanie nie ma sensu, by odpowiadać. A raczej postawić inne - czym jest ta idealizacja i jakie cechy im przypisujesz?

"Co dalej, w jakim kierunku to zmierza?" Nie wiem, jaki to etap, może to już finisz a może tylko odpoczynek podczas długiej drogi?

A czego potrzebujesz? Może zapytaj wprost swoją terapeutkę jak to widzi, jak odbiera Twoje postępy? Taka informacja zwrotna jest bardzo potrzebna, zresztą przecież sama doświadczasz tej potrzeby.

Wiem, że niektórym osobom terapeuci mówią coś w stylu: nie widzę postępów chyba pora się pożegnać.

Czy masz takie przekonanie, że nie robisz postępów?

"Nie jesteś gotowa na studia" i... zgłupiałam.

Usłyszałaś to od terapeutki, tak? Czy rozszerzyła temat, powiedziała dlaczego tak sądzi? Jak Ty sama to widzisz i co zamierzasz?


Pozdrawiam ciepło :usmiech2:
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Poprzednia strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 503 gości

cron