Mam przyjaciela, który od dłuższego czasu znajduje się w niżu psychicznym.
Po ponad 7 latach zmagań wreszcie obronił tytuł Magistra (chwała Bogu ! ). Jednak teraz zupełnie nie potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Tej bezstudyjnej. Bo nagle okazało się, iż ma mnóstwo czasu, z którym nie wie, co robić - niczym ten książkowy "Everyman"... Na wskutek ciągłego złego nastroju i braku motywacji do czegokolwiek przestał pielęgnować swe zainteresowania.
Pomimo, że sama przechodziłam przez podobne dywagacje emocjonalne, aktualnie znalazłam się w jakimś takim martwym punkcie intelektualnym (przemęczenie pracą..?..) i nie wiem, jak mam do niego podejść, jak mu pomóc.
Macie jakieś pomysły ?