Dajesz z siebie wszystko... i nic ?

Problemy związane z depresją.

Dajesz z siebie wszystko... i nic ?

Postprzez daktylka » 26 lis 2011, o 21:55

Witajcie, jak radzicie sobie z sytuacjami gdy dajecie z siebie wszystko a dalej nic się wokół nie układa ? Takie niepowodzenia was mobilizują ?
Ja mam odwrotnie potwornie mobilizują mnie sukcesy, ale kilkukrotne porażki powodują że zastanawiam się czy nie przeceniałam swoich możliwości.
Studiuję... zawsze byłam dobrą uczennicą, ambitną w opinii innych, ale także i sama się mam za taką osobę. A teraz jakoś nic się nie układa. Nigdy się nie uczę na ostatnią chwilę, zawsze poświęcam wszystkiemu tyle czasu ile jestem w stanie... a mimo to czasem nie wychodzi :(
Właśnie dzisiaj jestem po takim kolokwium do którego się uczyłam dobre 3 tygodnie, a poza tym co tydzień na zajęcia byłam wzorowo przygotowana, aktywna i takie tam :) No i lipa kompletna... i nie że się nie dało, bo jakoś innym poszło lepiej a ja nie dałam rady. Nie wiem, często myślę że potwornie blokuje mnie stres.
To co ja potrafię czasem wyprawiać w nerwach... ehh :( Jak sobie przypomnę maturę ustną z angielskiego (angielski to mój horror, nie cierpię mówić w obcym języku, który nawiasem mówiąc strasznie ciężko mi wchodzi do głowy :( ) - zdałam dlatego że trafiłam na człowieka anioła ! Jak pan zaczął do mnie mówić to coś mnie w środku tak złapało, że nie byłam w stanie powiedzieć nic. Łzy pociekły mi z oczu, przeprosiłam i powiedziałam że nie dam rady i muszę wyjść. Uspokoił mnie, poczekał chwilę i jakoś poszło... na 5 :) Ale ja nie rozumiem jak tak może się zachować praktycznie dorosła osoba, a ja naprawdę nad tym nie panuję. Zawsze żałuję że nie mdleję ze stresu, tylko taką blokadę mam :? Jak ktoś zemdleję to każdy zrozumie, a ja budzę niesamowicie beznadziejne reakcje, ludzie mają mnie czasem za wariatkę... co powoduję że jeszcze bardziej się boję takich publicznych sytuacji.
Ale walczę :) Wyznaczam sobie małe cele i jestem potwornie z siebie dumna gdy mi się uda, np staram się wygłaszać jakieś prezentacje na studiach i takie tam. Dukam, stękam i jestem blada jak ściana, ale ani razu nie uciekłam xD Może to śmieszne dla niektórych, ale to takie coś co budzi we mnie strać jak nic innego. Nie wiem, może ktoś z was ma jakieś takie straszne fobie... to ja mam tak właśnie w takich publicznych sytuacjach. Choć nie wiem czy grono w miarę znajomych ludzi to publiczna sytuacja, ale wiadomo o co chodzi.
I właśnie ciągle myślę czy ja zbyt wiele od siebie wymagam - choć nie wyobrażam sobie mieć mniejszych ambicji, czy po prostu trafiłam na złe studia, skoro coś mi tam średnio idzie. Czuję się głupsza od ogółu, mniej zdolna, ogólnie gorsza. Problemem jest też to że jak na dziewczynę jestem mało dziewczęca.. jak dla mnie osobiście to utrudnia zawieranie znajomości. Dla mnie nie jest bardzo ważne jakiej firmy mam ciuchy albo czy mam modne buty. Nie sądzę że o siebie nie dbam, po prostu mniej przywiązuje wagi do wyglądu... dla mnie liczy się wnętrze :) Nie wiem, nie mogę się odnaleźć w tym wszystkim :(
Jestem jedynaczką, od zawsze chowaną jakoś głupio pod kloszem. Może stąd ten problem. Choć mimo to trzeba sobie jakoś z nim poradzić.
Ale jak skoro ja naprawdę nie mogę znaleźć jakiś osób, które mają podobne podejście do mnie. Wszyscy gadają o tym jak się "uwalili" (mówiąc wprost :? ) a dla mnie to ani trochę nie jest powód do chwalenia się. Ale tak się według mnie teraz ocenia ludzi, nie pijesz, nie palisz, nie masz fajnych ciuchów - nie istniejesz. A dla mnie to nie są wartości, ja bym chciała porozmawiać przy filiżance gorącej czekolady :wink:
Co robicie żeby się nie poddać gdy jest Wam bardzo źle, a nie macie nikogo obok siebie ? :(
Jak się cieszę, że jakimś przypadkiem znalazłam to forum ! Samo napisanie co się czuję jest pomocne, a świadomość że inni mogą mieć podobne problemy działa potwornie kojąco !
Dziękuje za to, że tu jesteście ! Wszystkim życzę powodzenia w walce ze słabościami i problemami !
Avatar użytkownika
daktylka
 
Posty: 15
Dołączył(a): 12 lis 2011, o 23:02

Re: Dajesz z siebie wszystko... i nic ?

Postprzez Sinusoida » 27 lis 2011, o 01:56

Witaj Daktyla :)
Poruszyłaś w swym wątku bardzo dużo różnych problemów. Postaram się do nich ustosunkować po kolei.
Przede wszystkim gratuluję walki, którą z powodzeniem staczasz z samą sobą (z lękiem przed wystąpieniami), walki ze swoimi słabościami :oklaski: Nie każdy ma w sobie odwagę i chęć by stawiać temu czoła :)
Myślę że z mobilizacją w przypadku niepowodzeń jest różnie u różnych ludzi. Jednych niepowodzenia mobilizują, a innych zniechęcają. W moim wypadku jest bardzo różnie, zależy od sytuacji i rozmiaru niepowodzenia. Jeśli chodzi o studia to wydaje mi się, że oceny nie są najistotniejsze i tak do tego typu niepowodzeń podchodziłam. Może jeśli tak do tego podejdziesz, łatwiej będzie Ci zluzować trochę przymus otrzymywania dobrych ocen. Nie od dziś wiadomo, że studia są bardziej wymagające i pogorszenie ocen (w porównaniu z liceum) nie świadczy o byciu głupią. Pytanie, co masz na myśli pisząc - porażki. Czy nie zdajesz egzaminów w ogóle? czy tez nie dostajesz tak dobrych not jak byś tego od siebie oczekiwała? Oczywiście oceny są warunkiem zdania na następny rok ale wierz mi, że niekoniecznie są wyznacznikiem wiedzy studenta. Jeśli się uczyłaś i nauczyłaś, potrafisz zastosować tę wiedzę to myślę, że sama ocena ma tu najmniejsze znaczenie, życie i tak zweryfikuje Twoje umiejętności.
Jeśli chodzi o radzenie sobie ze stresem, być może mogłyby Ci pomóc techniki, które uczą zwalczać stres związany z egzaminem. Należą do nich techniki relaksacyjne oraz wyobrażanie sobie siebie w sytuacji stresowej czyli w tym wypadku w sytuacji danego egzaminu. Takie wyobrażanie powinno obejmować jak najwięcej szczegółów, łącznie z tym, że odpowiadasz na konkretne pytania i to z sukcesem oczywiście :) Przed samym wejściem na salę warto zrobić sobie kilka głębokich wdechów i powiedzieć do samej siebie: dam radę, umiem, poradzę sobie :)
Tak w ogóle to problem, o którym piszesz jest mi znany z autopsji. I powiem Ci, że można się tego wyzbyć, nabrać dystansu.

Wszyscy gadają o tym jak się "uwalili" (mówiąc wprost :? ) a dla mnie to ani trochę nie jest powód do chwalenia się. Ale tak się według mnie teraz ocenia ludzi, nie pijesz, nie palisz, nie masz fajnych ciuchów - nie istniejesz. A dla mnie to nie są wartości, ja bym chciała porozmawiać przy filiżance gorącej czekolady :wink:


Czy chcesz przez to powiedzieć, że czujesz się inna od rówieśników, nie pasująca do grupy? Jeśli tak, jestem przekonana że na pewno są wokół Ciebie ludzie, którzy z chęcią by się na taką filiżankę czekolady wybrali. Może się chowają z tym, bo nie chcą się wyróżniać, odstawać. Bądź sobą a na pewno poznasz ludzi o podobnych zainteresowaniach i wartościach.

Co robicie żeby się nie poddać gdy jest Wam bardzo źle, a nie macie nikogo obok siebie ? :(


A różnie :) Ja lubię w takim wypadku pouprawiać jakiś sport. Albo iść na spacer. Albo po prostu przeczekuję ten stan bo wiem, że minie, że jest przejściowy i jeśli sobie na taki nastój pozwolę w tym momencie to za chwilę poczuję się lepiej.

Pozdrawiam :)
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59


Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 305 gości

cron