wizja zycia

Rozmowy ogólne.

wizja zycia

Postprzez ludolfina » 4 lis 2011, o 23:11

w jednym z watkow pojawil sie dotykajacy mnie temat. wizja zycia. chcialabym go rozwinac w formie teoretyzowania i gdyban.
ciekawi mnie pytanie:

- Gdybym miała robić to, czego naprawdę chcę, jakie byłoby moje życie?
po czym poznac to co naprawde chce?

czytam w takiej jednej ksiazce:
to, czego chcemy świadomie, często pozostaje w sprzeczności z tym, do czego dążymy na poziomie nieświadomym. Jesteśmy biegli w wynajdowaniu niezliczonych sposobów sabotowania samych siebie

i w moim przypadku to sie zgadza
nie moge byc swiadoma calej swojej nieswiadomosci bo to paradoks, ustalam wizje z poziomu swiadomego. mysle sobie zeby jakos uzwglednic nieswiadomosc w mojej wizji. ale jak?
w moim zyciu wizja ma duze znaczenie, nadaje kierunek, energie i motywacje, napęd. majac wizje porzadkuje sie mi codziennosc, uklada wedle jakiejs "misji", okresla i zarysowuje sie konkretny plan. ale glownie dodaje energii, majac go nie zameczam sie poczuciem bezsensu.
kiedys mialam jasna wizje mojego zycia, ona mi runela, bo jak mi sie zdaje, chcialam przeforsowac silowo siebie do realizacji zadan, ktore nie byly "odczute autentycznie".

ciekawi mnie czy doswiadczyliscie tez takiego upadku wizji, a potem nastanie jakiejs nowej, zbudowanie nowej, i z czego korzystaliscie aby ja stworzyc (jeslii tak)
i czy ksztaltujecie swoje zycie w oparciu o konkretna i nazwana wizje siebie?
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: wizja zycia

Postprzez Sinusoida » 4 lis 2011, o 23:53

Oj Ludolfina, temat idealnie wpasowujący się w moje obecne rozterki...
Nie mam pojęcia po czym poznać czego naprawdę sie chce choć też właśnie się nad tym zastanawiam. Ponoć są ludzie, którzy po prostu wiedzą, i już. ale ja do nich nie należę. Był taki moment, kiedy wydawało mi się, że wiem. Ale okazało się, że był to błąd i teraz już nie ufam sobie.
Doskonale Cię rozumiem, wizja i konkretny kierunek nadaje sens i dodaje energii do działania. Ale jak odkryć ten cel? Skąd brać pewność, że to na pewno TO? Jak znajdziesz odpowiedź na to pytanie to się podziel, plisss:)
Doświadczyłam w życiu upadku wizji ale nadal nie potrafię stworzyć nowej...
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: wizja zycia

Postprzez ludolfina » 5 lis 2011, o 00:31

moze Cie zaciekawi Sinusoido taki tekst:
http://www.knowacz.pl/antykariera/antykariera_06.htm

mnie bardzo zaciekawia, pomimo ze nie jest to jakas naukowa wiedza czy cos poprawnego psychologicznie

natomiast polecam Ci wykonanie "mapy marzen", (jakkolwiek to dziecinnie brzmi). ja sie nabiedzilam z tym zadaniem okrutnie, ale duzo dalo mi szukanie obrazkow, z ktorymu jakos sie w koncu 'zgadzalam" - zaskakiwaly mnie moje reakcje, badz to wstretu badz nieoczekiwanie jakiegos buntu, albo oporu, albo w koncu i trafnosci. jesli np odczuwalam opor aby sobie wkleic zdjecie ladnego mieszkania, badalam to i okazalo sie ze jest tam jakies ukryte drugie dno, nie dawania sobie "prawa" do posiadania takiego mieszkania. to bylo ciekawe , takie poznawanie siebie i spodziwam sie ze jakos bedzie procentowac... bo chyba jasna wizja wynika z samoswiadomosci.

po tej "mapie marzen" wizja mi sie nie pojawila, ale mam pewien niesmialy pomysl. a to juz cos, w porownaniu z kompletna apatia w jakiejs bylam.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: wizja zycia

Postprzez Sinusoida » 5 lis 2011, o 09:31

Dziękuję Ludolfino, tekst jest bardzo ciekawy. Nawet jeśli pominąć motywy z czakrami to i tak jest tam wiele mądrego. Zastanawia mnie tylko jak zastosować się do rad w tym tekście w praktyce. Bo wydaje mi się, że ktoś na ogół "odcięty" od emocji, nie jest wstanie po prostu wsłuchać się w nie i już.
No i pozostaje kwestia tego, co możemy zrobić teraz bo na pewne rzeczy jest już za późno, czasu się nie cofnie. No i ciekawa jestem skąd mieć pewność czy odpowiedź na pytanie: co jest "wyrazem najgłębszej radości życia" (nawet w wyobraźni) jest właśnie tą odpowiedzią, nie zkażoną tymi nieświadomymi wpływami.

Ta mapa marzeń polegała na wyszukaniu z gazet obrazków ilustrujących marzenia, tak?
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: wizja zycia

Postprzez ludolfina » 5 lis 2011, o 10:20

mnie latwiej poukladac obrazki w kompie wiec wyszukiwalam w google, nie wycinalam z "prawdziwych" gazet

co masz na mysli piszac "nieskazona nieswiadomymi wplywami"?

i "odciety od emocji"?

ja potraktowalam zniechecenie jako takze informajce o uczuciach, emocjach, nie daze do sprowokowania jakichs emocji u siebie, ale do zrozumienia tych co mam. hm, chociaz nie. wizji nie zbuduje na obserwowaniu zniechecenia. natomiast wydaje mi sie ze duza czesc apatii wynikla u mnie z obaw ze oto opuszczam jakis "stary" system i przekonan i 'zycia", i skrupuly wobec tego opuszczenia.

ale ale! Sinusoido, widze na watku "jakie macie marzenia", ze masz bardzo okreslone "wizje zycia". :) czy realizujesz te marzenia?
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: wizja zycia

Postprzez ludolfina » 5 lis 2011, o 12:33

Sinusoido, zadalas pytanie, [quote="Sinusoida"]i ciekawa jestem skąd mieć pewność czy odpowiedź na pytanie: co jest "wyrazem najgłębszej radości życia"[/quote]

natknelam sie na tekst ktory w jakis sposob odpowiada na te sprawe:
" Sny na jawie są wyobrażeniem lepszej przyszłości, która pomaga trwać w szarej codzienności. Wizja życia jest natomiast takim wyobrażeniem lepszej przyszłości, które aktywnie kształtuje każdy kolejny dzień. Potrzebujemy wizji naszego życia. Sny na jawie prowwadzą ostatecznie do frustracji. Zasadnicza różnica pomiędzy snem na jawie, a wizją polega więc na tym, dokąd zaprowadzą nas nasze marzenia; kiedy na przykład nastolatek wyobraża sobie, że zostanie gwiazdą pop, to miarą tego, czym są jego pragnienia, będzie to, czy sprowadzą się one do marzeń podczas odrabiania lekcji, czy też do pierwszych prób pisania własnych piosenek, lekcji śpiewu i szukania różnych okazji do występów. W tym drugim wypadku nawet, jeśli nie zostanie gwiazdą, obudzi w sobie kreatywność i odwagę do publicznych wystąpień, a to w każdym wypadku ma sens."

tak mniej wiecej mi sie tez zdaje, ze jakas "prawdziwa" czy to radosc zycia czy prawdziwe pragnienie, najlepiej wyraza sie w sprawdzeniu ILE z tego marzenia realizujemy, czyli, (co jest dla mnie bolesne) zrobic sobie uczciwa analize "rutyny dnia codziennego" i zaobserwowac czym tak na prawde calymi dniami sie zajmuje.

i czy np "marnowanie czasu" na czytanie ksiazek, to jest przypadkiem informacja o "prawdziwej radosci zycia"

i czy jakies marzenie ktore sobie wykoncypuje, jest zgodne ze mna na tyle, abym wstajac rano mogla podeprzec sie mysla "dzis zrobie milimetr dzialan w tym kierunku", zeby mnie to ladowalo energia, a nie przygnebialo "tyle jeszcze musze osiagnac, a mi sie nie udaje"

taki przynajmniej mi sie "sposob weryfikacji" wylonil
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: wizja zycia

Postprzez Bianka » 5 lis 2011, o 13:00

Moja wizja też upadła, okazała się niemalże nie do osiągnięcia, akurat może przeze mnie...działania w tym kierunku są trudne, co mnie hamuje hmmm, od zawsze to samo, nie podołałam, czuję się przegrana i do niczego...gorsza...mam wizję dla mnie niedostępną...
Bardzo mi się podoba ta mapa marzeń, może sobie taką zrobię..
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: wizja zycia

Postprzez ludolfina » 5 lis 2011, o 13:06

mam wizję dla mnie niedostępną...

no wlasnie
nie sposob tak zyc, prawda?
to jest chyba tez i rozczarowanie (zastanawia mnie to slowko "CZAR" zawarte w tym slowie)

i jak sobie z tym radzisz?

wydaje mi sie ze uzyskanie nowego punktu widzenia to bardzo ciekawy temat, trudny
czasem po prostu nie da sie zyc wg tego co sie do tej pory chcialo i myslalo. i nie da sie "hop siup" zrewidowac zycia, i robic to , co jest mozliwe. wiaza sie z tym negatywne uczucia, zalu, to troche jak bycie nawet "odrzuconym", kiedy sie chce w swiat niesc jakies swoje dobra, a ten swiat jak gdyby tego nie chce.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: wizja zycia

Postprzez Bianka » 5 lis 2011, o 13:14

Nie radzę, nie wyobrażam sobie żyć, a przecież żyję tu i teraz, moja głowa jednak jest gdzieś w przyszłości i czuję się fatalnie, poniosłam klęskę, porażkę, okazało się, że jestem nikim i do niczego i tak się czuję a takie życie jest nie do zniesienia...zmagam się i walczę z każdym dniem z nadzieją, że może jednak będzie lepiej kiedyś, ostatnio tracę nawet nadzieję na to...
Ludolfino może po prostu można do świata nie pasować i nie nadawać się do tego wszystkiego..
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: wizja zycia

Postprzez Sinusoida » 5 lis 2011, o 15:29

To po kolei bo się troszkę tego nazbierało :)

„co masz na mysli piszac "nieskazona nieswiadomymi wplywami"?


A no chcę nawiązać do początku tego artykułu. Piszą, że tylko nam się wydaje że czegoś pragniemy a tak naprawdę nie bierze w tym udziału nasza nieświadomość A więc ryzyko, że popełnimy kolejny błąd kierując się tymi samymi, nieświadomymi motywami jest duże. Stąd naleganie w artykule na uświadomienie swoich uczuć, biografii rodziców itd. Czyli mam na myśli (można uznać, że się czepiam albo filozofuję:)), po czym poznać: że to już, że już na tyle sobie uświadomiliśmy to i owo, że i nieświadomość została uwzględniona (odkryta) i że w związku z tym podążamy właściwą drogą?

A odcięty od emocji tzn. wypieranie tego, co się czuje. To pojęcie z psychologii. Podam prosty przykład. Można odciąć się od emocji zwanej złością. Na przykład na wskutek tego, że nauczono nas w procesie socjalizacji, iż złość jest zła, że my jesteśmy źli kiedy się złościmy. Taka osoba, nawet w sytuacjach obiektywnie mogących wywołać wkurzenie u każdego, nie okazuje złości, może sobie jej nawet nie uświadamiać. Może na przykład reagować smutkiem albo depresją... Można w ten sposób odcinać się od wszystkich uczuć jeśli ogólnie wychowywaliśmy się w domu gdzie okazywanie uczuć nie było pożądane, było np. uważane za słabość, wyśmiewane itd. Wtedy z czasem zaprzeczamy własnym uczuciom bo tego oczekuje od nas otoczenie. Po latach taka osoba nie wie tak naprawdę co czuje. Potrzebuje czasem lat terapii by nauczyć się rozpoznawać własne emocje i je akceptować, uznawać. To dość rozległy temat właściwie ale mam nadzieje, że wyjaśniłam o co kaman :)

ja potraktowalam zniechecenie jako takze informacje o uczuciach, emocjach, nie daze do sprowokowania jakichs emocji u siebie, ale do zrozumienia tych co mam. hm, chociaz nie. wizji nie zbuduje na obserwowaniu zniechecenia. natomiast wydaje mi sie ze duza czesc apatii wynikla u mnie z obaw ze oto opuszczam jakis "stary" system i przekonan i 'zycia", i skrupuly wobec tego opuszczenia.



Świetne spostrzeżenie. Zniechęcenie rzeczywiście daje wiele informacji. Sama tego doświadczyłam ostatnio. Ogromnego zniechęcenia, apatii... Może i wizji to nie buduje ale wyraźnie sygnalizuje, że coś jest nie tak. A to już pierwszy krok na drodze do poszukiwań wspomnianej wizji :)

Moje wizje życia natomiast nie są Ludolfino określone właśnie. Bo właśnie, bym mogła dążyć do realizacji tych marzeń to muszę najpierw odkryć czego tak naprawdę chcę. Jeśli to odkryję to jest szansa, że pozostałe marzenia kiedyś będę mogła urzeczywistnić (podróże, mieszkanie, akceptacja, samorealizacja itd.). Oczywiście mąż, dzieci to już inna sprawa. Z tym generalnie mam „na bakier” i trudno mi dzisiaj powiedzieć czy to się kiedykolwiek zmieni.

tak mniej wiecej mi sie tez zdaje, ze jakas "prawdziwa" czy to radosc zycia czy prawdziwe pragnienie, najlepiej wyraza sie w sprawdzeniu ILE z tego marzenia realizujemy, czyli, (co jest dla mnie bolesne) zrobic sobie uczciwa analize "rutyny dnia codziennego" i zaobserwowac czym tak na prawde calymi dniami sie zajmuje.


Hmmm... może i tak ale z drugiej strony tym sposobem można wiele rzeczy zaczynać i nie kończyć. A czas leci, pieniądze nie rzadko także... Oczywiście że lepiej próbować, zgadzam się. Ale jak by nie było wiąże się z tym ogromne ryzyko. Sama teraz stoję przed właśnie taką decyzją, której konsekwencje są bardzo duże. I zgodnie z Twoją koncepcją powinnam spróbować, zrobić coś by sen na jawie stał się wizją, a więc przybliżyć się o milimetr do swojego celu. I dzisiaj myślę, że pewnie zaryzykuję by to sprawdzić, by dać sobie szanse. Ale bardzo się boję porażki, że to okaże się złą decyzją, że wydam nie małe pieniądze, kolejny czas upłynie a najmłodsza nie jestem na takie rewolucje życiowe. I chyba tu jest „pies pogrzebany”. Pokonać lęk przed porażką, dać sobie samemu szanse na to, by spróbować, uciszyć wewnętrznego krytyka (którego dostrzegłam także w Tobie Bianko :) ) i po prostu uznać, że się zasługuje na tę próbę...


i czy jakies marzenie ktore sobie wykoncypuje, jest zgodne ze mna na tyle, abym wstajac rano mogla podeprzec sie mysla "dzis zrobie milimetr dzialan w tym kierunku", zeby mnie to ladowalo energia, a nie przygnebialo "tyle jeszcze musze osiagnac, a mi sie nie udaje"



Czy dobrze zrozumiałam? Wg Ciebie jeśli jest się na dobrej drodze, choć usłanej cierniami, to wstaje się rano z radością spowodowaną faktem, że każdy dzień to milimetr bliżej co celu? Czyli że sam fakt iż dążymy do celu dodaje nam pałera? Nawet jeśli ten cel jest meeega daleki i jeszcze wiele przeszkód nas czeka po drodze? Może i coś w tym jest... to się chyba nazywa determinacja. Ale teoretycznie może się zdarzyć tak, że dla kogoś sam fakt dążenia do celu jest najważniejszy (i też się można doszukiwać psychologicznych powodów - dlaczego tak jest). A po jego osiągnięciu – ta sama apatia bo już mam co chciałam/łem. No i tu może być to założenie mylące.

BIANKO:
A skąd pewność, że się nie nadajesz? Czy jesteś na 100% przekonana, że obiektywnie tak można ocenić tę sytuację? Bo z własnego doświadczenia coraz bardziej dochodzę do wniosku, że my sami czasem jesteśmy dla siebie największymi krytykami. Odbieramy sobie tym samym szansę na to, by walczyć. Oczywiście zdarza się, że musimy zrewidować marzenia i to bardzo boli. Ale staram się wierzyć, że każdy ma swoją drogę, którą musi odkryć. Jestem pod tym względem całkowicie zwolenniczką teorii, że każdy człowiek ma w sobie wszystko to, co jest potrzebne do realizacji swojego własnego potencjału. Według tej samej teorii każdy do świata pasuje na swój sposób. A to dlatego, że każdy jest inny. Bo świat nie mówi, że pasują do niego tylko takie i takie osoby. Każdy coś wnosi. :pocieszacz: Ech, nie wiem czy tak naprawdę napisałam to, co chciałam wyrazić. Jakoś tak ciężko mi to ubrać jasno w słowa...
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: wizja zycia

Postprzez caterpillar » 5 lis 2011, o 16:14

A skąd pewność, że się nie nadajesz? Czy jesteś na 100% przekonana, że obiektywnie tak można ocenić tę sytuację? Bo z własnego doświadczenia coraz bardziej dochodzę do wniosku, że my sami czasem jesteśmy dla siebie największymi krytykami. Odbieramy sobie tym samym szansę na to, by walczyć. Oczywiście zdarza się, że musimy zrewidować marzenia i to bardzo boli. Ale staram się wierzyć, że każdy ma swoją drogę, którą musi odkryć. Jestem pod tym względem całkowicie zwolenniczką teorii, że każdy człowiek ma w sobie wszystko to, co jest potrzebne do realizacji swojego własnego potencjału. Według tej samej teorii każdy do świata pasuje na swój sposób. A to dlatego, że każdy jest inny. Bo świat nie mówi, że pasują do niego tylko takie i takie osoby. Każdy coś wnosi. Ech, nie wiem czy tak naprawdę napisałam to, co chciałam wyrazić. Jakoś tak ciężko mi to ubrać jasno w słowa...


kurcze Sin pieknie to ujelas..jeszcze trzeba w to uwierzyc :wink:

doswiadczenie pomaga nam zobaczyc czy sie nadajemy czy nie do tych naszych wyobrazen, jesli nie to i tak dobrze doswiadczyc ,bo to jest jakas nauka

mysle ,ze lepiej jest probowac i miec niepowodzenia niz nie robic nic wmawiajac sobie ,ze jest se do niczego

pozdrawiam :kwiatek: i zycze Wam NAM wiary w siebie ;)
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: wizja zycia

Postprzez Sinusoida » 5 lis 2011, o 20:35

caterpillar napisał(a):
kurcze Sin pieknie to ujelas..jeszcze trzeba w to uwierzyc :wink:

doswiadczenie pomaga nam zobaczyc czy sie nadajemy czy nie do tych naszych wyobrazen, jesli nie to i tak dobrze doswiadczyc ,bo to jest jakas nauka

mysle ,ze lepiej jest probowac i miec niepowodzenia niz nie robic nic wmawiajac sobie ,ze jest se do niczego

pozdrawiam :kwiatek: i zycze Wam NAM wiary w siebie ;)


Dziękuję Cat :oops: :)
Też tak raczej myślę, że warto spróbować. Bo lepiej jest jednak wiedzieć, że się spróbowało niż "pluć sobie w brodę", że się stchórzyło...
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: wizja zycia

Postprzez ludolfina » 5 lis 2011, o 23:02

Sinusoido, mam troche przemyslen ale nie mam czasu by je wpisac, chce tylko jedna rzecz poruszyc:



napisalas:
"bardzo się boję porażki, że to okaże się złą decyzją"

moze sie i tak stac. co wtedy? co sie musialoby stac aby to byla porazka? co bedziesz czula? co bedzie OZNACZALA dla ciebie ta porazka?


ja jestem na etapie zeby "byc gotowym na porazki" (aczkolwiek to sa tylko slowa bo nie mam zadnych teraz zamiarow ambitnych)
umiec brac je na klate, chciec ich doswiadczac bez lęku, bo czym u licha jest porazka? zwykla lekcja. wskazowka.

mnie kilka razy utkwilo w pamieci zachowanie paru osob, ktore zareagowaly na (w moim rozumieniu) porazke BEZ zadnych spazmow, tak jakby to byla najnormalniejsza rzecz na swiecie "kazdemu sie zdarza", i jakby nie spadala im z glowy korona, nie cierpieli na tym, dopuszczajac do siebie "nie jestem nieomylny", czy nawet "i lepiej, ze tak sie stalo, bo mam nowe doswiadczenie, nowa wiedze"
nie mam jeszcze doswiadczen z porazkami, (tzn takimi, w ktore wchodze smialo, bo takie po ktorych sie zbieralam to mam) ale wlasnie takie mam przebitki mysli, ze podejscie do porazki jest spowodowane jakimis wlasnymi przekonaniami "czym ona jest' - jak ona mnie dotyka, to JA decyduje, za pomoca przekonan (nadaje moc i znaczenie : o boze, ja bąka puscilam w klasie, przy wszystkich, juz nie moge zyc na ziemi, musze sie zabic)
przygotowalam sie jak najlepiej moglam, podeszlam do tego uczciwie, mialam czyste intencje, bylam w porzadku - czas sprawdzic co zadziala. najwazniejze jest byc w porzadku, a porazka czy sukces to zmienne, ktore bede modyfikowac a nie cos przypisanego mi na stale.

przeczytalam cos takiego:
http://www.iwonadabrowska.pl/porazka-to ... ow-porazki

http://michalpasterski.pl/2011/01/11-lu ... d-porazki/

http://piotrweresniak.com/2010/05/06/dl ... -sukcesow/
ciekawy punkt widzenia
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: wizja zycia

Postprzez Sinusoida » 6 lis 2011, o 00:11

Poczytam później linki, które podesłałaś Ludolfino. Tymczasem odpowiem na Twoje pytania.
Jeśli to okaże się porażką zmarnuję kupę pieniędzy i cenny czas. Bo najmłodsza już nie jestem (w takim sensie, że już szkoda czasu na błędne decyzje). Oraz zaprzepaszczę inną możliwość, z której teraz muszę zrezygnować bo dwóch srok za ogon nie mogę ciągnąć (że pozwolę sobie użyć metafory).:)
Co by się musiało stać aby to była porażka? No na przykład byłoby to porażką gdyby się okazało, że się do tego kompletnie nie nadaję, że tego jednak "nie czuję". Że kolejny raz wybrałam źle. Że nie daję rady fizycznie, psychicznie czy też finansowo. Że jestem w tym za słaba by móc się w przyszłości z tego utrzymać na normalnym poziomie, że mnie to przerasta... A co będę czuła? Na pewno poczucie niespełnienia, które w tej chwili mi towarzyszy i brak nadziei oraz jeszcze mniejszą wiarę w to, że mogę znaleźć swoje miejsce na tej ziemi i czuć się spełniona, że się zrealizuję, czułabym mega doła że pozostaje mi wykonywać dotychczasowy zawód, w którym nie czuję się szczęśliwa...
Co będzie to dla mnie oznaczać? tego na dzień dzisiejszy nie mogę stwierdzić. Boję się, że w swoich własnych oczach mogę stracić, znienawidzić się za kolejną błędną decyzję... Wiem, że to kwestia podejścia, że nie powinnam tak na to patrzeć ale takie ryzyko istnieje myślę, że przekreślę siebie jako osobę... I nad tym chyba muszę popracować. By tak się nie stało w razie w... Oczywiście duże znaczenie ma też to, co w moje życie wniesie sam fakt realizacji tej decyzji, ile dobrego będę wstanie dostrzec w tym wszystkim, pomimo tej porażki...

Z tymi porażkami to chyba zależy od kosztów jakie ponosimy w ich konsekwencji... w szerokim zakresie, nie chodzi mi tylko o kasę. Im większe tym trudniej taką porażkę zaakceptować, tak myślę. Oczywiście dużo zależy od nas, jak będziemy porażkę postrzegać. Tu się z Tobą zgodzę. Tak sobie myślę, że mnie chyba najbardziej byłoby żal czasu. tego że pozostanę w tym samym punkcie a latek przybędzie. Że muszę zacząć wszystko od nowa albo że już nie będę mogła wrócić do tego punktu, co teraz, że już będzie za późno... I ceną będzie to, czego teraz tak bardzo się obawiam. To byłoby mi trudno znieść...
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: wizja zycia

Postprzez ludolfina » 6 lis 2011, o 00:45

Sinusoido, nic nie napisze, bo co ja tam wiem, ale wg mnie poki jestes sama nie obciazona dziecmi, poty ryzykuj. wiek nie ma tu tak duzo do rzeczy, ale taka jakas "dyspozycyjnosc" - tak.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Następna strona

Powrót do Dyskusyjne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 604 gości