Pewność co do zawarcia związku małżeńskiego...

Rozmowy ogólne.

Postprzez ewka » 25 sty 2011, o 13:18

Bo jak dla mnie - jest OGROMNA różnica między:
- dupek
- zachował się jak dupek
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez sikorka » 25 sty 2011, o 13:20

no pewnie, ze jest - kazdy naukowiec Ci to powie :ok:
ale my biedni ludzie czesto lubimy sobie pewne rzeczy upraszczac.
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez ewka » 25 sty 2011, o 13:22

Nie mam nic przeciwko upraszczaniu... przeciwko krzywdzącemu upraszczaniu - mam.

I to byłoby na tyle z mojej strony
:papa:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Sinusoida » 25 sty 2011, o 18:12

gdybym był Twoim kandydatem na męża, to widzę, że świetnie i bez problemu bym się z Tobą w tego typu kwestiach dogadywał - to mi się znowuż bardzo w Tobie podoba... no po prostu wygląda mi na to, że Ty jesteś naprawdę niekonfliktową, rozsądną i zgodną osobą, z którą coś tam sobie wynegocjować czy ustalić i wspólnie się na coś umówić, to po prostu... czysta przyjemność!


Och, Fil ale mnie komplementujesz, no normalnie nie przywykłam do takiej ilości komplementów:) Ale wiesz co? Ja taka idealna to nie jestem, mam swoje „za uszami” jak to się mówi. I myślę, że jedna z takich spraw mogła mieć wpływ na zachowanie mojego byłego (przyjmując że teoria iż to absolutnie nie chodziło o kościół jest prawdziwa). A mianowicie nie chciałam się przeprowadzić do małej miejscowości, z której pochodził mój były. X pomimo, że sam przyznał że tam nie miałby perspektyw, tęsknił za rodzinną miejscowością. Ja pod tym względem patrzyłam bardzo praktycznie (duże miasto to mniejsze problemy z pracą, wszystko na miejscu itd.). Fakt że urodziłam się i wychowałam w dużym mieście sprawiał, że perspektywa przeprowadzki, dojazdów wszędzie oraz myśl że zmienić pracę już nie będzie tak lekko, mnie przerażała. Poza tym patrząc pragmatycznie, koszty dojazdów do pracy najprawdopodobniej zrównałyby koszty życia czy to w dużym czy też w małym mieście więc nawet argument mniejszych kosztów utrzymania odpadał. X sam powiedział, że to byłoby dla mnie jak zamknięcie ptaka w klatce, jednak myślę, że i tak chciał, bym ja chciała tam zamieszkać. I jak teraz o tym myślę, przypuszczam że to może być kolejny powód odrzucenia mnie. Już widzę, jak posypią się na mnie gromy, że kobieta powinna iść za mężczyzną itd. ale mnie się wydaje, że w związku obie strony powinny się czuć usatysfakcjonowane i że powinno się szukać takiego kompromisu, który zadowoli obie strony. Dla mnie wyjazd tam byłby mega poświęceniem, na które nie chciałam się zgodzić. Być może X wybrał po prostu możliwość powrotu do domu. Oczywiście teraz już nie jestem pewna czy słusznie się opierałam przeprowadzce tam. Bo na „dwoje babka wróżyła”…

Jeśli chodzi o ślub i mieszanie dzieciom w głowach, on naprawdę w to wierzył. I wiem, ze wielu z Was także tak uważa bo założyłam nawet tutaj wątek o różnicach w wyznaniu między małżonkami. Wiele osób uważało, że jest to/może być to problem.


chyba, że to ten katolicyzm z ludzi naprawdę coś takiego może zrobić.



No właśnie. Jak się ma to jego bycie katolikiem do tego jak mnie potraktował? Gdzie tu miłość i nie krzywdzenie bliźniego?




pomysl statystycznie, jakie sa szanse, ze spotykasz, na tym forum, osobe, ktora jest wlasnie z TAKIM facetem....jesli podobno TACY FACECI NIE ISTNIEJA????????




Przyznam Abs, że powaliłaś mnie tym argumentem. Masz rację, pewnie są tacy faceci, z tym że;
- taki fajny facet to w tym wieku już z pewnością jest zajęty
- taki fajny facet musiałby być nie tylko wolny ale jeszcze chcieć być ze mną…

A to już komplikuje znacznie sprawę.


No i zdarza się, niestety znam takie przypadki, że problemy "rozwiazywane" są seksem. To bardzo delikatna sprawa i długo można to opisywać.



Doduś wierzę, ze są takie przypadki ale u nas to nie miało miejsca, gdyż wszelkie niesnaski i nieporozumienia odejmowały nam wszelką ochotę na seks.


JEst raczej, moim zdaniem, człowiekiem pełnym wewnetrznych sprzecznosci, których być może sam nie rozumie. To smutne



Też tak myślę, Doduś. Tu się z Tobą zgadzam w 100%. Racje ma jednak także Abs.

tlumaczenie, wyjasnianie, ze zagubiony, czasem, ze - chory...czesto ma tylko taki efekt, ze partner takiej osoby zostaje dluzej niz byloby dla niego zdrowe...probujac 'uratowac' zagubiona osobe, pomoc jej... i czesto niszczac siebie w tym prcesie...



Dokładnie tak stało się ze mną. Nie raz już zastanawiałam się czy nie odejść, że to nie ma sensu… Zawsze jednak łudziłam się, że przecież jest nam dobrze razem, ze się kochamy, że on po prostu jest zagubiony, ze potrzebuje czasu i milion innych usprawiedliwień. Czy to było złe? Nie wiem, ale przynajmniej wiem dzisiaj, ze zrobiłam wszystko co mogłam dla tego związku. :)
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Postprzez Abssinth » 25 sty 2011, o 18:38

A mianowicie nie chciałam się przeprowadzić do małej miejscowości, z której pochodził mój były. X pomimo, że sam przyznał że tam nie miałby perspektyw,


aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
i to ma byc PROBLEM??? Twoj PROBLEM?


sluchaj nie mam na to slow - on, powtorzmy to jeszcze raz, oczekiwal od Ciebie, zebys sie przeniosla do niego, wiedzac, ze nie ma tam zadnych perspektyw rozwoju dla niego i dla Ciebie, a raczej byloby to obciazeniem i podcieciem Tobie skrzydel rozwoju zawodowego i nie tylko.

czyli - zalozymy rodzine tylko pod warunkiem, ze Ty zrezygnujesz z mozliwosci utrzymania tej rodziny....a ja i tak nie bede mial takich mozliwosci, ale za to ja bede w miejscu ktore lubie i bede mogl chodzic do kochanej babci na obiadek??????????


---------------------------------------
pozbylas sie balastu, z kazdym Twoim zdaniem, ktore ma w Twoim rozumieniu obciazac Ciebie a wybielac jego, coraz bardziej widac, jak dobrze sie stalo, ze odeszlas!


jak widzisz Wasza przyszlosc, gdybys
a)przeniosla sie do jego miasteczka
b)zmienila dla niego wiare


???
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Sansevieria » 25 sty 2011, o 18:56

To z przeprowadzką pasuje mi do tego z religijnością. Dopasuj się do mojego "pomysłu na...". Najpierw domyśliwszy się, o co mi chodzi. Jeśli się nie domyślisz - biada, jestem nieszczęsliwy. Jeśli się źle domyślisz - jw. A jesli się dobrze domyślisz to pamiętaj, żebyś w toku realizacji była odpowiednio zachwycona. Bo inaczej będę nieszczęśliwy - przez ciebie.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Filemon » 25 sty 2011, o 22:01

podpisuję się pod tym co wyżej napisała Abssinth
i podzielam też punkt widzenia Sansevierii...

w pierwszej chwili też mi słów znowu zabrakło a potem nasunęło mi się to jedno słówko na określenie tego faceta... ale już go używałem kilkakrotnie, więc nie użyję po raz kolejny... :?
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Sinusoida » 26 sty 2011, o 17:34

No to miasto to aż takie malutkie nie jest. Zajmuje wg wiki 25 miejsce w Polsce pod względem ludności. Dla mnie jednak - rodzonego, prawdziwego mieszczucha, było za małe. Bo myśl o dojazdach PKSem mnie przerażała. Tak naprawdę wszystko zależałoby od sytuacji. Bo gdybyśmy na przykład za przeproszeniem wpadli i z powodów finansowych musiałabym się przeprowadzić do tego miasteczka, wiedziałabym że nie mamy innego wyjścia i bym się na to zgodziła. Jednak taka ewentualność z własnej woli i bez konieczności była dla mnie niepojęta. X twierdził, że jemu dojazdy min. 1 h do większego miasta nie przeszkadzają a wg niego ja na pewno bym znalazła pracę w okolicznych miejscowościach.
Tak więc Abs, z jednej strony masz rację a z drugiej na pewno znalazłyby się osoby, co by powiedziały, że powinnam za nim pójść nawet na koniec świata i że nie ważne gdzie-byle razem. Tak więc nie jestem pewna, że sprawa ta jest aż tak jednoznaczna.

jak widzisz Wasza przyszlosc, gdybys
a)przeniosla sie do jego miasteczka
b)zmienila dla niego wiare


Widzę dwojako. Z jednej strony myślę sobie, że moje obawy mogłyby się okazać bezpodstawne, że jakoś byśmy tą pracę znaleźli, że jakoś by się nam ułożyło, że może nawet mama nie mieszałaby się aż tak, jak się tego obawiałam.
Z drugiej strony - czuję, że się duszę, że tracę grunt pod nogami a wraz z nim poczucie bezpieczeństwa. Bo mnie duże miasto daje poczucie bezp. Myśl, że jak się będę męczyła w danej pracy to mogę znaleźć inną jest po prostu cudowna. Nie wyobrażam sobie całe życie siedzieć w jednym zakładzie pracy... Do tego ogarnia mnie lęk na myśl, że miałabym być tam zupełnie sama. Że X miałby tam wszystko na miejscu, przyjaciół, rodzinę a ja byłabym jakby na doczepkę. I gdyby nie daj boże nam się nie powiodło w tym związku musiałabym tam tkwić sama jak palec ze względu na dzieci, nie mając nikogo właściwie. Bo mieszkałabym jeszcze raz dalej niż teraz od swoich rodzinnych stron. Jego znajomi stanęliby po jego stronie niezależnie od sytuacji. Tak jak zresztą to zrobili teraz, po naszym rozstaniu. Tutaj gdzie teraz mieszkamy oboje jesteśmy jakby na obcym gruncie, po środku pomiędzy dwoma miastami, z których pochodzimy. Tak więc widzisz Abs. można uznać, że z kolei to ja mam jakiś problem ze sobą, że takie czarne wizje na myśl o tej przeprowadzce mnie ogarniały, że nie potrafiłam po prostu zaufać... że dla mnie przeprowadzka do miejsca, które daje mniejsze perspektywy była nie do przyjęcia.

Jeśli bym zmieniła dla niego wiarę to myślę że nie byłabym w tym szczera. Mogłabym chodzić sobie do kościoła ale nie byłabym do tego w tej chwili przekonana. Jeszcze nie przyszedł dla mnie odpowiedni moment. no i pytanie czy by go to satysfakcjonowało.


San. jeśli chodzi o chęć mieszkania w jego mieście to akurat o tym X powiedział. Niby nie podał tego jako powód, że nie chce być ze mną ale ja sądzę, że ten fakt miał w tym swój udział.
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Postprzez Filemon » 26 sty 2011, o 17:50

Sinusoida napisał(a):Tak więc nie jestem pewna, że sprawa ta jest aż tak jednoznaczna.


a dla mnie jest jednoznaczna...

żeby Jemu jeszcze jakoś bardzo zależało z konkretnego ważnego powodu na życiu w tamtym mieście, albo żeby Go na przykład zatrudniająca Go firma tam wysłała, itp. to jeszcze jakoś można by to prędzej zrozumieć... a tak, to nie ma w ogóle według mnie o czym gadać....

i w ogóle to nie są dla mnie powody dla których się nie bierze ślubu z dziewczyną, na której komuś naprawdę zależy i z którą się żyło jak z żoną przez parę lat... :?
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Abssinth » 26 sty 2011, o 18:10

Tak więc Abs, z jednej strony masz rację a z drugiej na pewno znalazłyby się osoby, co by powiedziały, że powinnam za nim pójść nawet na koniec świata i że nie ważne gdzie-byle razem


ale dlaczego myslisz o tym, ze 'by sie znalazly jakies osoby, ktore by powiedzialy cos tam'????? czemu sie tym przejmujesz? po co?

najwazniejsze jest to, co TY myslisz i czujesz.

1. Zauwaz, ze jeszcze nikt tutaj Ci nie powiedzial, ze powinnas byla to wszystko dla niego zrobic, zrezygnowac z siebie na rzecz jego wymyslonych zachcianek... byla jedna sugestia w temacie dziadka Filemona. Ile osob napisalo Ci, ze NIE, zdycydowanie nie powinnas byla nic takiego robic, a jego zachciewajki byly egoistyczne i po prostu glupie,a nikt rozsadny nie zorbilby czegos takiego?

2. Ilu ludzi, tyle opinii. Czy kazda decyzje masz zamiar podejmowac w oparciu o referendum ogolnopolskie lub ogolnoswiatowe? Jak napisalam wyzej - najwazniejsza w swoim zyciu jestes TY. Jesli Twoja intuicja (intuicja, nie lek przed samotnoscia, czy przyzwyczajenie!) mowi Ci, ze to byloby zle dla Ciebie posuniecie, ze musialabys zrezygnowac z wielu rzeczy, ze musialabys sie 'poobcinac', ze znanego i przyjaznego wejsc w nieprzyjazne - sluchaj jej!



jakoś byśmy tą pracę znaleźli, że jakoś by się nam ułożyło


nie wierze w 'jakos' - najczesciej 'jakos' rowna sie 'byle jak'. Czemu zgadzac sie na 'jakos' jesli mozna miec super? Czemu ograniczac swoje zycie i marzenia tylko dlatego, ze marzenia partnera sa - ograniczone do 'jakos' ???

Plus to, ze kazdy tam bylby po jego stronie, niezaleznie od sytuacji...plus to, ze najprawdopodobniej jego rodzina wtracalaby sie jeszcze bardziej niz myslalas...

Sluchaj - rozumiem, ze teraz masz okres watpliwosci. Wiem o tym, kazdy to przechodzi i mysli a co by bylo gdyby.
Ale naprawde - zrobilas dobrze. Najlepiej, jak moglas. Przestan byc swoim wlasnym wrogiem i adwokatem bylego zarazem. Odetchnij pelna piersia. Zobacz, co dobrego przed Toba, zamiast tesknic za balastem. Pokochaj siebie. Czytaj - 'kobiety, ktore kochaja za bardzo' by Ci sie teraz przydaly, naprawde :)

sciskam cieplo :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Sinusoida » 27 sty 2011, o 18:11

---------- 17:09 27.01.2011 ----------

a dla mnie jest jednoznaczna...

żeby Jemu jeszcze jakoś bardzo zależało z konkretnego ważnego powodu na życiu w tamtym mieście, albo żeby Go na przykład zatrudniająca Go firma tam wysłała, itp. to jeszcze jakoś można by to prędzej zrozumieć... a tak, to nie ma w ogóle według mnie o czym gadać....

i w ogóle to nie są dla mnie powody dla których się nie bierze ślubu z dziewczyną,


Filemonie drogi, a jeśli dodam, że w tym mieście X mógł zamieszkać w odziedziczonym mieszkaniu, przepisanym wprawdzie na jego mamę i obecnie wynajmowanym, ale jednak. To już robi się argument, nieprawdaż? Oczywiście mieszkanko to nieduże jest i pewnie z czasem gdybyśmy mieli dzieci byłoby za małe ale jednak zawsze to coś niż nic. Tutaj musielibyśmy się wpakować w kredyt... Bo o sprzedaży tamtego mieszkania by mieć na wpłatę tutaj nie było mowy, bo szkoda...


ale dlaczego myslisz o tym, ze 'by sie znalazly jakies osoby, ktore by powiedzialy cos tam'????? czemu sie tym przejmujesz? po co?



Przejmuję się tym bo mam problem z zaufaniem do siebie. Zwykle nie jestem pewna czy moje obawy, przeczucia są słuszne czy też nie, czy nie wynikają z jakiś schiz z przeszłości czy nie przesadzam itd. Wiadomo, że często jak się związek rozpada wina leży po dwóch stronach. Staram się więc rozważać również swoją winę a nie myśleć na zasadzie: w czyimś oku źdźbło zobaczę ale w swoim nawet belki nie... Bo zobacz, jeśli nie zastanowię się nad tym, gdzie ja popełniłam błąd, niczego mnie to przeżycie nie nauczy. I jeśli będzie mi dane być jeszcze kiedyś z kimś to mogę popełnić te same błędy. A co jeśli to ja mam jakiś problem ze sobą? I dlatego nie mogę ułożyć sobie życia w tej sferze? Stąd te wszystkie wątpliwości Abs.


Czemu zgadzac sie na 'jakos' jesli mozna miec super? Czemu ograniczac swoje zycie i marzenia tylko dlatego, ze marzenia partnera sa - ograniczone do 'jakos' ???



Wiesz, jak teraz o tym myślę, to chyba jest kolejna rzecz, która nas dzieliła. że jemu jakoś wystarczało a mnie ciągnie do czegoś więcej...

Ale naprawde - zrobilas dobrze. Najlepiej, jak moglas. Przestan byc swoim wlasnym wrogiem i adwokatem bylego zarazem. Odetchnij pelna piersia. Zobacz, co dobrego przed Toba, zamiast tesknic za balastem. Pokochaj siebie.


Próbuję Kochana i dzięki Wam od kilku dni radzę sobie z tym całkiem nieźle.
Książkę, którą polecasz znam ale jednak jak widać gorzej u mnie z praktyką...
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: Pewność co do zawarcia związku małżeńskiego...

Postprzez Sinusoida » 1 wrz 2011, o 18:43

Nie wiem czy jeszcze pamiętacie ten wątek...
Właśnie dzisiaj się dowiedziałam, że mój były ma kogoś... Wiedziałam, że to się prędzej czy później wydarzy, byłam pewna że zdarzy się to szybciej niż ja sobie poukładam życie pod tym względem. A mimo to mam mieszane uczucia, a miałam w sumie dobry dzień dzisiaj, humor...
Czemu więc źle mi z tym? Nie wiem w ogóle poco moja znajoma zadzwoniła z tą rewelacją... Niby po to by mi ta informacja pomogła wreszcie dać sobie z nim raz na zawsze spokój, by mi to pomogło... A jednak myślę sobie, że wolałabym się dziś o tym nie dowiedzieć, nie psuć sobie nastroju. A już szczególnie gdy siedzę sama a owa koleżanka nie ma dzisiaj czasu się spotkać. Chyba jestem nawet troszkę na nią zła, że sprzedała mi tą "rewelacje" i mnie z nią zostawiła samą... Ale może to przeniesienie. Może jestem zła na byłego, że zmarnował mi tyle czasu swoją nieuczciwością wobec mnie i uczynił mnie jeszcze bardziej nieufną wobec mężczyzn a sam tak ciężko to zaufanie zdobył...
Tak tylko chciałam to z siebie wyrzucić... :(
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: Pewność co do zawarcia związku małżeńskiego...

Postprzez mahika » 1 wrz 2011, o 19:13

uwielbiam takich znajomych i ich rewelacje...
pamiętam jak rozstałam się z M. i co chwile ktoś mi donosił że, gzie i jak się oprowadza z tamtą laską dla której mnie porzucił :(
Tyle razy prosiłam a i tak znalazł się ktoś "uprzejmy"
Nie bierz do głowy :pocieszacz:

a zła to może i jesteś ale na siebie, ze dałaś sobie zmarnować tyle czasu z nim, ale pociesz się że to juz za Tobą.
Masz nowe życie, nowe możliwości, a on... przecież się nie zmieni, teraz inna da sobie marnować czas.
Ty masz możliwość wybrać mądrze, jak przyjdzie na to czas.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: Pewność co do zawarcia związku małżeńskiego...

Postprzez Sinusoida » 1 wrz 2011, o 19:24

Dzięki Mahika, w sumie nie zdziwię się jak za chwilę się dowiem, że się zaręczył, potem ślub itd... Często w sumie jest tak, że ktoś jest z kimś długo a potem nagle szybko się hajta z kimś innym.
Masz rację, na siebie też jestem zła. Byłam łudzącą się idiotką. A teraz nie dość, że jeszcze bardziej nie ufam facetom to dodatkowo nie ufam sobie...
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: Pewność co do zawarcia związku małżeńskiego...

Postprzez mahika » 1 wrz 2011, o 19:29

Spokojnie, potrzebujesz czasu, zeby wszystko sobie poukładać.

no i niech sobie żyją jak chcą....

Mój były, ma juz 2 dzieci (ze mna chciał czwórkę :shock: ) , nie ożenił się, ona zasuwa z dwójką rozwrzeszczanych dzieci, a on popija, a do domu przynosi marne grosze, jak nie przepije.
A tak pięknie było, amerykańsko, zaraz 3 miesiące po tym jak się rozstaliśmy.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Dyskusyjne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 366 gości

cron