Widziałam ostatnio pewną sytuację i jestem ciekawa co sądzicie na jej temat;
wczoraj jadąc autobusem widze matkę z dzieckiem w wózku. Dziecko jeszcze nie chodzi samo ale juz siedzi i coś tam stara się mówić - nie wiem ile mogło mieć.
Ogólnie jego matka robiła jak na mnie bardzo dobre wrażenie - cierpliwości miała tyle, że pozazdrościć. Rzadko zamiast "siedź" , "cicho bądź" słyszę pytania, tłumaczenie czy mówienie do niego zwykłe... Niecierpliwość tego dziecka była dla niej czymś normalnym kiedy prawie 30 min, musiało siedzieć w autobusie pełnym ludzi i do tego w jednym miejscu.
BYło też widać, że dziecko może i sie niecierpliwiło ale jakoś mniej histerycznie, nie było wrzasku na cały autobus w przeciwieństwie do dzieci których matki postępowały inaczej
ale co do jednej rzeczy,którą zobaczyłam mam wątpliwość;
patrzę a tu dziecko łapie do buzi rurę w autobusie i tak sobie siedzi - matka widzi i nic.
I tak zastanawiam się, bo słyszałam o róznych metodach, które mają dziecko zahartować, ze ma mieć kontakt z bakteriami, tylko czy aż taki?
Taka rurę dotyka cała masa przypadkowych ludzi... jakiś pijak może był w ubikacji i się nie podtarł albo robił coś innego i rąk nie umył
Domyślam się,że nie można go w kapsule zamknąć, bo wtedy całkiem odporność legnie... ale czy tamto aby to nie była przesada?
Nie znam się na dzieciach ale na zdrowy rozum? A może nie jestem na bieżąco?
Co myslicie?