Nie pomstowałbym jednak na malca ulegającemu pokusie zabawy w piasku, bo przecież sami postępujemy podobnie, a często znacznie gorzej. Na przykład palimy papierosy – czy dlatego, że nikt nigdy nie wytłumaczył nam związku pomiędzy paleniem i chorobą nowotworową? Nie! Wszystko wiemy, wszystko rozumiemy, ale ulegamy pokusie. I to jest normalne, tak samo, jak zrozumiała jest pokusa baraszkowania w piaskownicy w wielu 4 lat. Nie sądzę ponadto, by godziny wejście i wyjścia dziecka z placu zabaw należało traktować tak samo kategorycznie, jak pory apelu w Auschwitz. Trzeba brać pod uwagę dziecięce namiętności i wykazywać się zrozumieniem, a kiedy można, to iść na kompromis. Sęk w tym, by zawarty obopólnie kompromis był obopólnie szanowany, a nie gwałcony każdorazowo histerią lub lekceważeniem.
toz to dokladnie pisalam i zgadzam sie w 100%