Babcia...

Rozmowy ogólne.

Re: Babcia...

Postprzez caterpillar » 9 lis 2011, o 01:21

Nie mogę się z tym wszystkim pogodzić,


ale z czym konkretie?

bo jesi chodzi o chorobe baci to nie masz tu zadnego wplywu i tak moim zdaniem babcia dotrwala niesamowicie dlugo

jesli chodzi o sytuacje rodzinna :bezradny: wiem ,ze to przykre..sama przez to przeszlam ale tu tez jedynie mozna zajac sie soba i na wlasna reke dzialac ..chocby odwiedzac.

szkoda ,ze twoje rodzenstwo nie przyjechalo uwazam ,ze to wrecz swinstwo

rozumiem tez ,ze twoja mama bardzo potrzebuje wsparcia..w koncu to jej matka wiec moze,ktos z tojego rodzenstwa moglby chociaz do niej dzwoni , rozmawiac z nia ,zebys Ty nie muslala miec na sobie calego ciezaru .
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Babcia...

Postprzez ewka » 9 lis 2011, o 08:31

Bianka napisał(a):Nie mogę się z tym wszystkim pogodzić, staram się nie myśleć, nie rozmawiam z nikim, nie mam siły...

Pogódź się, Bianko. Próbuj.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Babcia...

Postprzez Bianka » 9 lis 2011, o 11:37

Nie mogę się pogodzić z chorobą Babuni, ona cały czas była umysłowo super sprawna! wszyscy zawsze się dziwili, że taki wiek i nic z głową się nie dzieje...jak dzwoniłam to na pytanie jak się czujesz zawsze była odpowiedź " gdyby nie te kolana to by było wszystko dobrze" tylko z kolanami miała problem, z chodzeniem...mieszkała sama, dziadek zmarł w 2003 roku! była dla mnie jak ojciec, opiekował się mną od małego, z jego śmiercią można powiedzieć pogodziłam się niedawno, może rok temu około...Straszne jest to że dzień przed tym wszystkim było jak zawsze, wszystko w normie, nic nie wskazywało na to, dzień jak co dzień i nagle pstryk i się wali:( Babunia znika, już jakby jej nie ma i nie wróci, nawet jak wróci, to sama nie wiem jak ze świadomością będzie, Ci jej synowie podli, nie mogę sobie tego wyobrazić :cry: :cry: :cry:
Nie mogę nawet do niej pojechać bo niania jest chora:(
Moje rodzeństwo jest w Anglii, dzwoni codziennie, kilka razy, rozmawiają też z mamą a raczej wysłuchują, martwią się...moja siostra ma 3 dzieci w tym dwa chore, no i z kasą ciężko, nie wiem nawet czy by mogła...a brat nie wiem...pracuje...
Mama mi właśnie powiedziała, że nie ma po co żyć, że ma głupie myśli i że mój ojciec to podły, zły człowiek...ja mówię żeby w takim razie może jednak poszła do jego pracy, zrobiła mu wstyd (ta dziewczyna pracuje u niego) a mama na to, że on się zemści w domu, że jest niebezpieczny, że jak coś mu stoi na przeszkodzie to to zniszczy, że gdyby nie ona to by nas skreślił w jednej chwili bez mrugnięcia okiem, nie byłoby nawet tych minimum uczuć co niby do nas dzieci ma...
Mam się obronić wkrótce, nie mogę się uczyć, siada mi dekiel po prostu! dziś miałam być na terapii no ale niania jak wyżej.......żeby to jeszcze z kasą nie było problemów, ale rosną nam długi, dziecko w tej chwili jest jedynym słońcem na tym padole :cry: :cry: :cry: :cry:
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: Babcia...

Postprzez ewka » 9 lis 2011, o 14:12

Wiem że trudno... ale trzeba. Na to, co przychodzi "spoza nas" niestety wpływu nie mamy. Lepiej skupić się na tym, co można zrobić.

"Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego." - M. A.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Babcia...

Postprzez limonka » 9 lis 2011, o 14:26

ewka napisał(a):Wiem że trudno... ale trzeba. Na to, co przychodzi "spoza nas" niestety wpływu nie mamy. Lepiej skupić się na tym, co można zrobić.

"Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego." - M. A.

ewka pieknie napisane...bianko moze spojrz na to z perspektywy ze babcia zyje dlugim zyciem i na kazdego kiedys musi przyjsc czas...im szybciej zaakaceptujesz cos na co nie masz wplywu, a moze psojrzysz na pozytyw jak dlugo mialas ja w swoim zyciu bedzie ci latwiej...
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Re: Babcia...

Postprzez Bianka » 9 lis 2011, o 22:09

Ewko znam te słowa, wisiały na szpitalnym korytarzu:) bardzo mądre..

Limonko na to potrzeba wielkiej siły, z dziadka śmiercią nie pogodziłam się 6-7 lat...nie jestem silna, patrząc na moje rodzeństwo to oni mieli ją, ich o wiele dłużej bo są starsi ode mnie 9 i 11 lat...
Babunia dziś lepiej, gorączka spadła, nawiązała kontakt wzrokowy!!
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: Babcia...

Postprzez Księżycowa » 9 lis 2011, o 22:11

Cieszę się Bianko... może się chociaż troszkę uspokoisz :cmok: :pocieszacz:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Babcia...

Postprzez ewka » 9 lis 2011, o 23:26

:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: Babcia...

Postprzez caterpillar » 10 lis 2011, o 16:02

Bianko mi najbardziej pomagaly wizyty ..wiem ,ze czasem ciezko zorganizowac , ja zostawialam moje dziecko na 3-4 godziny z chorym dziadkiem :? i lecialam ile sil w nogach .moze ktos by chociaz na 10 minut zostal pod szpitalem z mala albo przed sala . jesli byla by jakas zyczliwa pielegniarka to by chociaz na 4 minuty zostala z mala

no nie wiem kombinuje .. moja babcia zmarla 40 minut po tym jak od niej wyszlam a w ten dzien cholernie nie chcialo mi sie isc do szpitala, mialam dola i bylo mi ciezko ale pomyslalam sobie ,ze to tylko kilkanascie minut a dla niej pewnie bardzo wazny czas mimo iz byla w spiaczce .

to prawda ,ze w tym wypadku lepiej sie pogodzic i zaczac zegnac .
Mysle bianko ,ze lepiej ,ze pamietasz babcie pelna swiadomosci,pogodna kobiete niz np miala by przez lata chorowac na alzhaimera i totalnie sie zmienic . Wiem marne pocieszenie ...

Mialas bardzo dlugo bacie i dala Ci bardzo wiele ..to ogromne szczescie Bianko

pozdrawiam i trzym sie!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Babcia...

Postprzez Bianka » 10 lis 2011, o 17:16

Wiem Cat, cieszę się, że żyje tyle lat, ale raczej pogodzenie nie przyjdzie mi łatwo...
Niestety jestem z małą sama, nie ma niani, mama jedzie i nie mam kompletnie nikogo kto by został, km do przebycia jest 100...dla małej to bardzo daleka podróż i jeszcze powrót też 100:(
Mam nadzieję, że niania wróci szybko do zdrowia i jeszcze do niej pojadę...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: Babcia...

Postprzez Księżycowa » 10 lis 2011, o 21:39

A ja nie zdążyłam pójść... Kiedy miałam iść na drugi dzień okazało się, ze w nocy zmarła :(
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Babcia...

Postprzez Bianka » 10 lis 2011, o 23:05

Ja też do dziadka nie zdążyłam pójść, z winy mojej mamy...teraz na swoje pójścia nie mam wpływu i co mam zrobić?
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: Babcia...

Postprzez Księżycowa » 11 lis 2011, o 01:44

Nie być dla siebie tak krytczną... nie masz wplywu na to czy możesz iść czy nie ale chcesz i to się liczy :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Babcia...

Postprzez mahika » 12 lis 2011, o 18:42

Bianka napisał(a):Ja też do dziadka nie zdążyłam pójść, z winy mojej mamy...teraz na swoje pójścia nie mam wpływu i co mam zrobić?

nic, myśl ciepło o babci.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: Babcia...

Postprzez Bianka » 12 lis 2011, o 20:39

Właśnie wróciłam, stan jest bardzo ciężki, ma niewydolność nerek, nadal zapalenie płuc, cukier szaleje, pełno rurek, sond, przewodów itp! :( Dziś patrzyła na mnie, 2 razy się uśmiechnęła do mnie, to oznacza, że jest świadoma i cierpi!! :cry: nie mogę tego znieść, przy mnie zaczęła się dusić i musieli ją odessać i niestety początek tego widziałam, potem mnie wyproszono, żebym nie zemdlała:( łeb mi siada, wolałabym, żeby raczej swojej sytuacji nie jarzyła, nikt do końca nie wie czy wie, czy kuma sytuację:(
Stan jest beznadziejny, jest zatruta bo nerki nie pracują i tu zaskoczenie, w takim stanie zabrali ją do innego szpitala na oiom, bo tam mają dializy, teoretycznie nic już jej nie pomoże, ale co zrobić mogą to robią, nie przestają leczyć! a myślałam, że takie osoby w takiej sytuacji i w takim wieku spisują na straty, jednak nie jest tak jak myślałam, to dobrze...może po tych dializach będzie lepiej...
Serce mi pęka...
A w domu ciągłę awantury, myślę, że mama też jest na skraju, ale dziś chciałam ją pocieszyć, dotknęłam jej policzka i mnie odepchnęła! czuję się fatalnie, nie dam rady tego wszystkiego dźwignąć:(
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Dyskusyjne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 579 gości