Forsaken, odzywam się, bo ruszyło mnie to co napisałeś ostatnio o swoim dzieciństwie... Dotknęło to we mnie jakiegoś czułego obszaru - ja również byłem wychowywany bez ojca, za to z ojczymem, przy którym czułem się źle i którego się bałem. I również czuję się obecnie bardzo samotnie...
Co do Twojej osiemnastolatki, to nie wierzę by mogło wyjść z tego cokolwiek sensownego i obawiam się, że może Ci ta historia sprawić sporo bólu... Nie ze względu na samą różnicę wieku, tylko ze względu na to, że ta dziewczyna jest jeszcze prawie dzieckiem - w sensie stopnia dojrzałości psychicznej... Szansa na to, że zrozumie Ciebie i Twoje potrzeby (w których zresztą Ty sam masz chaos i niepewność, o ile dobrze Cię rozumiem...) i że zwiąże się z Tobą w jakiś trwalszy i głębszy sposób jest minimalna, według mnie. Jeśli Ty natomiast otworzysz się do niej i zaangażujesz uczuciowo (a nie jedynie powierzchownie...), to potem będziesz cierpiał, tym mocniej, że jak sam piszesz angażujesz się szybko, jak również uzależniasz się łatwo (jak choćby od tego forum) i z pewnością niełatwo Ci będzie potem pogodzić się z przerwaniem takiej relacji. Właściwie, to chyba fundujesz sam sobie rozczarowanie, które potem po raz kolejny w większej czy mniejszej mierze prawdopodobnie podkopie Twój system wartości i zarzutuje negatywnie na Twój stosunek do kobiet...
Oby tak nie było, chciałbym się mylić, że tak powiem... (kojarzy mi się to tak trochę jakby z narkomanem, który sięga po niebezpieczny środek dla doświadczenia chwilowej ulgi...)
Tylko tyle, w sensie tematycznym - bo do pozostałych rozmaitych spraw: Twoich teorii manipulowania kobietami, na przykład, systemu wartości, itp nie chcę się odnosić, gdyż budzi to wszystko najczęściej moje nieprzyjemne uczucia a czasem odczucie jakby czegoś nie całkiem normalnego i powikłanego...