---------- 11:22 31.03.2011 ----------
Ja też mam prawo powiedzieć co myślę, czy już nie?
Nie uważam że to przeczulenie...
---------- 11:27 ----------
A i nie zauważyłaś mojego pierwszego pytania od razu pod cytatem..
Bianka napisał(a):No i od razu wszystko jasne, robi się prościej:) było tak od razu:)
yages napisał(a):I to tak przy wszystkich dzieciach go skraciłas bo biegał ??oszczędź mu upokorzenia nie nie skarcilam go przy dzieciach , na zajeciach zwyczajnie wzielam go na zewnatrz (na prosbe prowadzacej) i przeprowadzilam z nim rozmowe, pisalam tu ogolnie o claym dniu. klap mial miejsce pozniej , kiedy juz wszystie inne srodki zawiodly. Po klapsie rownie przeprowadzam rozmowe, tlumaczac mu co zrobil zle, a na koniec wymagan przeprosin.
Twój malec,ty go uspołeczniasz i ucywilizowywujesz,i pokazujesz mu na jakim systemie opierasz swoją przewagę jako rodzic, ale pokazywanie mniejszemu i słabszemu gdzie jest jego miejsce poprzez uderzenie go, jest hańbiące i dowód że siilniejszy ma racje. Dzieci gdy mają "gorszy" dzień potrafią kilkanaście razy dziennie niereagować, więc u ciebie wchodzi w gre kilkanaście klapsów dziennie?, jakby tobie oddał (może się tak zdarzyć)to jakbys LOGiCZNIE malcowi wytłumaczyła że mamusia ma prawo go bic, nie generalizuj i nie zarzucaj mi tu bicia bo mnie zwyczajnie obrazasza ty mamusie ani na nikogo nie masz prawa podnosić reki???w piaskownicy identycznie twój młody może kolege rąbnąc dlatego że kumpel się nie słuchał i nie wykonywał to o co powie że go nie zbił tylko dał "klapsa" bo kolega był nie posłuszny. Noi jakich agrumentów bys użyła że to było zbicie kolegi?! tak ja jestem rodzicem a on dzieckiem i na tym polega ta roznica
Od razu zaznaczam że jestem zagorzałym przeciwnikiem rozpuszcania dzieci jak dziadowski bicz, i pozwalania na wszystko,na co tylko ma ochotę, nie karząc go za złe zachowanie. Nie znosze rozwydrzonej, niewychowanej dzieciarni. Jak najbardziej dwa tony głosu wyżej,, niekiedy wskazane. Za złe zachowanie musi byc kara, nie ma zmiłuj, ale nie bicie, ani jednorazowe uderzenie. dla kazdego cos innego. u mnie klaps robi swoje. swietnie ze masz tak grzeczne dzieci ze reaguja na podniesiony ton glosu.
Jak rozmowa nie pomaga, to zakonczyc rozmowe, i wydac polecenie, bez przyjęcia sprzeciwu . a jak on na to nie reaguje to co??? Rozmawiam, tłumaczę, i ostrzegam do czasu,ale NIE w nieskończoność, zazwyczaj konczy sie na 2 ostrzeżeniach, ale takich juz naprawde powiedziawszy do słuchu, a mam donosny głos Nie karze dzieci za błachostki, tylko za złosliwe nieposłuszeństwo,ale każde dziecko jest inne , i dla każdego kara jest indywidualna. wlasnie indywidualna
Moja najmłodsza też dzisiaj (raczej już wczoraj) testowała cierpliwośc na maxa, mogę sobie popracowac w domu przez ten tydzień, bo starsza chora i przy niej czuwam,małą uprosiła, że też zostanie ten dzień ze mną w domu,a nie w przedszkolu,. Dawała czadu jak po speedzie.(mam na myśli narażała swój stan zdrowia i bezpieczeństwa)
Otrzymała dwa ostre ostateczne ostrzeżenia uprzedzone wcześniejszą rozmową na temat jej zachowania, o dziwo przyglądając sie uważnie zbagatelizowała, zaczeła toczyć w swoim małym łepku psychologiczną gre "co mi zrobisz jak mnie złapiesz" U mnie kąt to nie berek, czy zabawa w chowanego, , dwa razy z niego wyszła i skończyło sie płaczem . Dosłownie aż 2 godziny tam była, bo sie obraziła, i nie chciała po paru minutach przyjść, pozwoliłem jej po jakimś czasie juz odejśc, ale nadal samowolnie nadąsana siedziała,i, później leżała, że zasneła, uparła sie że nie wyjdzie jak ją wołałem, no to niee, gdy zasypiała w kącie od płaczu nie dała sie przenieśc do łóżka, więc prosze bardzo, leż sobie ile zechcesz jak ci tak wygodniej, na własne życzenie sobie tam długo pobyła. Błagać , nie błagałem,żeby wyszła,tylko dwa razy dałem jej inf , że juz kara mineła. Nie chcesz wyjśc to nie,od razu dziecko się wyspało, a że napodłodze w kącie, to jej wybór był,( zapewne myslała że się będę w nieskonczonośc rozczulać nad urwisem
Śmieszy mnie jak słysze teksty, że 25 razy w kącie się łobuza stawia,a dziecko ucieka i zero efektów. Ja mam 5 potomków, i żadne nigdy nie "wygrało" swoimi chimerami,ani "widzimisiami "na de mną . mnie to nie smieszy, bo czesto widze takie przypadki jak rodzice sie mecza bo straci li kontrole nad wlasnym dzieckiem
Lecz do kąta raczej starsze dzieci sie nie stawia, tylko inne sposoby są, ale żałosne to jest jak dorosły leje własne dziecko, no mi rece opadają
Limonko własnie sęk tkwi w tym co napisałaś,masz umiar i dasz małego klapsa, który nie zaszkodzi dziecku,nie zrobisz mu krzywdy, bo masz wyczucie, lecz druga osoba, skolei juz może tak uderzyć w afekcie gniewu, złości, i nawet jednorazowo że przetrąci, lub uszkodzi, nie zdając sobie sprawy z własnej siły, bo jest pod wpływem emocji. Pomijam już aspekt psychologiczny... u mnie klaps to klaps...prosze przytocz mi jakies psychologiczne wywody ze klaps (nie bicie) skrzywi dziecko na przyszlosc?
Ja wiem, że nawet jakbym z lekka trzasnął, a mam masywną rekę, dla mnie było by tylko pacnięcię, a dla tej osoby, skonczyło by sie wybiciem biodra, i pisze serio, a tym bardziej w nerwach nie wszyscy umieją zapanowac nad własną siłą, zwłaszcza męzczyźni ,lecz nie tylko. Więc dla ciebie to może byc malutki, niewinny klapsik, albo dwa,trzy,u jeszcze innej przeradza sie w serie grzmotów, te " lekkie klepnięcia"
W razie co od razu odpowiadam: Nie byłem bity, wyniosłem z domu w miare cywilizowane sposoby wychowania dzieci, bez okazania siły fizycznej.a ja dostalam pare [b]klapsow i tez wyszlam na ludzi[/b]
to super!!! jak dla mnie jest wynagrodzenie duzo lepsze od kasy! dzieci szybko rosna, a to jest jedyna okazja zeby z nimi byc, parztrzec jak rosna, jak ucza sie czegos nowego...nikt nie mowi ze jest latwo...jak w pracy lepsze czy gorsze dni....jesli ktos moze sobie finansowo pozwolic na bycie z dziecmi plus CHCE to robic to jak najbardziej...a jesli jest to dla danej osoby meczace, nudne etc. to tez ma wybor...SZUKAC PRACY bo innego wyjscia to ja nie widze... a wy?ludolfina napisał(a):dla mnie praca w domu jest o wiele cięższa niż w pracy,
a w dodatku nie ma za nia zadnego wynagrodzenia
ja z ulga poszlam do pracy jak dziecko mialo ponad rok. ODPOCZYWALAM tam i jeszcze mi placili. i odzyskalam zycie w spoleczenstwie, to jest na prawde cos.
tak ona ma wlasny biznes:):):) to sama sobie pozwolila...za bardzo nie bylo innego wyjscia...yages napisał(a):Jak najbardziej na każdą twoją pogrubioną odpowiedź mam tez swoją odpowiedź, ale nie zmienimy swojej ideologi i filozofi, więc wytworzyła by się w tym czasie tzw kwadratura koła ..to sie ciesze sie ze respektujemy swoje roznice
Co do siostry, super że miała takie możliwości zabierania dziecka do pracy,i godne nielada popzazdroszczenia, jeszcze pokoik z łóżeczkiem ty zreszta też,ale to nie w Polsce co? ale ja jako pracodawca nigdy w zyciu bym nie wyraził zgody aby pracownik przynosił dziecię do pracy, nawet jakby były ku temu warunki, krótka piłka- NIE wyrażam zgody,nie przeszło by to, nie ważne czy praca biurowa czy fizyczna
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości