Jak wiadomo co niektórym z Was, jakiś czas temu rozstałam się z facetem, z którym byłam kilka lat w dość udanym związku. Nasze rozstanie zszokowało moich i jego znajomych, gdyż wydawaliśmy się być naprawdę udaną parą. Przez ostatni rok mieszkaliśmy razem, gdyż oboje uważamy, że lepiej zamieszkać razem przed ślubem. Mój facet wiedział, że zależy mi na zalegalizowaniu związku, gdyż chciałam mieć dziecko którego z kolei on nie chciał bez ślubu. Na ten moment jednak ślubu też nie chciał... W końcu doszłam do wniosku, że jeśli facet po roku wspólnego mieszkania, 4 latach razem nie wie czy chce być ze mną czy nie, tzn. ze nie. Wyprowadziłam się od niego i była to decyzja rozumu, nie serca. Doszłam do wniosku, że po takim czasie takie rzeczy się wie i nie ma sensu czekać dłużej... Teraz minęło już trochę czasu ale nadal się zastanawiam czy zrobiłam dobrze. Czy jednak nie powinnam czekać aż on dojrzeje do tej decyzji... Z jednej strony przy rozmowie o wyprowadzce usłyszałam od niego, że on czekał aż ja zmienię w sobie dwie rzeczy... Nigdy jednak nie powiedział mi wprost, że jeśli tego i tego nie zmienię to on nie chce bym była jego żoną... Mimo to nadal się zastanawiam czy dobrze zrobiłam, czy może nie powinnam zostawić spraw własnemu biegowi, czy może fakt że poruszyłam ten temat wszystkiego nie popsuł... Tak strasznie za nim tęsknię...
Jak to właściwie jest z facetami? Wiecie dość wcześnie czy dana kobieta będzie Waszą żoną czy też nie? Czy jeśli jest po prostu miło to jesteście z kobietą wiedząc, że nie jest to związek na całe życie?
Dodam że blisko nam do 30stki, mnie szczególnie...