Ciężko mi zdefiniować mój problem Może to socjofobia? Mam wrażenie, że ludzie za mną nie przepadają. Moje relacje z różnymi osobami są bardzo zdystansowane, wręcz sztuczne. Nie trawię publicznych wystąpień, imprez typu wigilia w pracy, strasznie się wtedy męczę i stresuję. Mam chłopaka i jednego bliższego kumpla i są to jedyne dwie osoby poza mamą, które wiedzą o mnie wszystko i wobec których jestem na 100% sobą. Niby powinnam zaakceptować swój charakter, ale brakuje mi bliższych relacji, bycia w jakiejś grupie, poczucia, że komuś zależy na moim towarzystwie itd. Kiedyś byłam bardzo nieśmiała, ale trochę to zwalczyłam. Kiedy poznaję nowe osoby to staram się odzywać i nie jestem jakąś cichą szarą myszką. Ale tworzę chyba jakieś bariery, które sprawiają, że odstaję od reszty Nie umiem się wyluzować, nawet nie wiem jak przebić się przez ten ogromny mur...
Nie jestem chyba złą osobą, nie jestem chamska, nieuczciwa, staram się być uczynna i koleżeńska. Myślę, że mam dobre serce, nie ma we mnie raczej wyrachowania. A jednak... nie czuję się specjalnie lubiana. To okropne uczucie odbiera mi chęci do życia.