Jak pomagacie nieszczęśliwie zakochanemu nastolatkowi?

Rozmowy ogólne.

Re: Jak pomagacie nieszczęśliwie zakochanemu nastolatkowi?

Postprzez caterpillar » 27 lut 2014, o 13:49

Agik ...taki zart to byl ironia chyba nie zalapalas....
mi lataja kolo nosa parady ale tym mialam sie ochote podzielic I juz :P napisalam jasno ze nie ma to zwiazku z ta sprawa.
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Jak pomagacie nieszczęśliwie zakochanemu nastolatkowi?

Postprzez Orm Embar » 1 mar 2014, o 22:04

Cześć!

Posiedziałem, pomyślałem, przetrawiłem, popatrzyłem na stado żurawi w mojej rodzinnej okolicy (tak, dzisiaj byłem w dziczy!) i posłuchałem ich klangoru, no to odpowiadam. :)

Agik - chcę Ci podziękować! :) Otworzyłaś mi oczy na coś, czego - w myśl przysłowia o ciemnościach pod latarnią - nie zauważałem. Tak, to prawda, sytuacjach nastolatka wyalienowanego z powodu mocno dysfunkcyjnej rodziny, nadwagi, molestowania w dzieciństwie, wyśmiewanej rudej czupryny itd. itp. niewiele różni się od sytuacji geja. Po prostu jakiś kawałek młodego człowieka bardzo go boli i jest problemem. Dlaczego trudno było mi to zaakceptować? To proste - pewnie sam chciałem czuć się "wyjątkowo", no bo przecież pamiętam jakim skomplikowanym, trudnym i bolesnym procesem było określanie samego siebie.

Przekonałem się po rozmowie z Wami, że po raz kolejny chwilami chciałem być nadodpowiedzialny za mojego kolegę, tak jak kiedyś bywałem taki wobec wielu ludzi (z częściowo nieciekawymi zresztą skutkami). Powód moje pytania podałem - taka rozmowa z nastolatkiem to dla mnie nowe doświadczenie, nigdy nie byłem kimś, kto ma wysłuchać westchnień nieszczęśliwie zakochanego młodego chłopaka - i tak trochę nie wiedziałem jak się to robi.

Dlaczego chciałem pomóc? Ponieważ pamiętam swoje młode czasy i żal, że nikt mi paru rzeczy nie powiedział, gdy miałem problemy. Minimalnie obawiałem się, że nastolatkowi odbije tak bardzo, że np. podejmie próbę samobójczą - stąd przez moment umawiałem się z nim, że gdyby działy się bardzo niedobre rzeczy, ma się natychmiast odzywać, iść do lekarza i brać leki jeśli inaczej się nie da.

Moja własna obserwacja: wiecie co, młodzi ludzie często nie zauważają, że problemy to normalna sprawa. Wydaje im się, że np. emocjonalne huśtawki w trakcie dojrzewania to strasznie nieszczęście, a kto wie, czy nie choroba. To moje małe prywatne odkrycie, ale korespondujące z tym, co pisała Agik: kilka razy mojemu młodemu koledze trzeba było przypomnieć, że to pierwszy raz, i że jak się uczył chodzić, to też wiele razy musiał klapnąć dupą o podłogę.

Bisc - dzięki za rzeczowe komentarze offside. ;)

Dodam też, że niesamowicie fajne i odświeżające - i to już mój zysk - było spotkanie z gejem z duuużo młodszego pokolenia poza kontekstem seksualnym (ani nie jesteśmy w swoim targecie wiekowym, ani "urodowym", a po trzecie to dla mnie dzieciak!) i spokojna rozmowa na temat zalet i wad gejowskiego życia i problemów, na jakie się natrafia. :)

Orm
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Re: Jak pomagacie nieszczęśliwie zakochanemu nastolatkowi?

Postprzez agik » 1 mar 2014, o 22:34

Orm, bo to jest nastoletni problem ...
Problem zycia lub śmierci niekiedy.
Nie jest nieważny, jest bardzo ważny. TYlko jest nastoletni- kipiący hormonami, przesadą, egzaltacją, brakiem równowagi, oczekiwaniem i jeszcze tysiącem innych rzeczy...
Jest gwałtowny, wyrywający z rownowagi- ale to jest problem na miarę nastolatka.

Moja Babcia tak potrafiła- nadac właściwe proporcje wszystkiemu, bez umniejszania, lekceważenia. I jeszcze nadając wszystkiemu właściwy wymiar- hierarchii wartości.
Na pocieszenie- po skaleczeniu- orzech, czasem cukierek, wyczarowywany jakoś z kieszeni pasiastego fartucha, czasem odwracanie uwagi- upieczemy drożdżówkę, idź popatrz, jak chleb rośnie- tylko musisz byc uważna! ( jeju, jakie ważne zadanie- byle komu nie wolno było zaglądac do dzieży) Rozmowa- co cię niepokoi? dlaczego jesteś smutna? Idź się pobawic z dziećmi...
I wiele innych rzeczy. Jak obserwacja, czas, poczucie opieki, poczucie bezpieczeństwa.

Wygląda na to, że będziesz musiał przejśc z Młodym rytuał przejścia. 8)
Tak :)
Ty :)
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Re: Jak pomagacie nieszczęśliwie zakochanemu nastolatkowi?

Postprzez Orm Embar » 1 mar 2014, o 22:55

Cześć Agik,

agik napisał(a):Orm, bo to jest nastoletni problem ...
Problem zycia lub śmierci niekiedy.


No właśnie widzisz - miałem podobne myśli. Tzn. takie, że z jednej strony to koszmarne pierdoły, co widzę jako dorosły facet, który kilka zawodów "ludzkich" (i miłosnych i przyjacielskich) przeżył, i reaguje po prostu adekwatne, czyli z niezbyt szaloną ilością emocji. Z drugiej jednak - widzę przecież, że się koszmarnie męczy. Z trzeciej - wiem, że ludzie powinni mieć naturę drzewa, a nie bluszczu... bla bla bla... ;)

agik napisał(a):Wygląda na to, że będziesz musiał przejśc z Młodym rytuał przejścia. 8)
Tak :)
Ty :)


O matko boska ostrowąska! Co za rytuał przejścia mi tutaj ładujesz na łeb! ;) Wytłumacz mi to szybko, bo mam dreszcze z wrażenia! ;)

O.

ps. babci gratuluję i zazdroszczę. :D
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Re: Jak pomagacie nieszczęśliwie zakochanemu nastolatkowi?

Postprzez agik » 1 mar 2014, o 23:13

he :P
A skąd ja mam wiedziec? :P
Jestem KObietą :) I do męskiego świata zaglądam tylko przez dziurkę od klucza :oops: I jeszcze zdejmuję buty najpierw ;>

A tak poważnie- jeśli nie ma nikogo innego (męskiego- ojca, dziadka), a Ciebie obdarza zaufaniem...
To musisz.
Wziąc go na ryby, zagrac z nim w piłkę, no nie wiem :oops: jestem kobietą... Coś musisz... MUsi się poczuc bohaterem. ( to nie ma nic wspólnego z seksem- uprzedzam Impresję, która się strasznie niezdrowo zapala)
Może literatura przyjdzie z pomocą... :oops: Sorry, a naprawdę nie wiem...
Ale uważam, że musisz- tylko nie wiem, czy to już...


P,s
Moja babcia Marynia zmarła niedawno. Dziura jest dalej. Nie ma chleba, nie ma placków, nie ma orzechów wynajdywanych z pasiastego fartucha....
Imperatyw - jest .
Życie jest. I jest warte zachodu :)
I działań adekwatnych do sytuacji.
Nie ma małych problemów. Wszystkie są duże.Ale sie żyje- prawda? :) Da się :) Zycie to życie i trza wybrac priorytety, bo wtedy - wszystko jest banalnie proste
Dzięki, Babciu :)
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Re: Jak pomagacie nieszczęśliwie zakochanemu nastolatkowi?

Postprzez Orm Embar » 2 mar 2014, o 08:02

Cześć,

Wiesz co, jak na razie wpadłem tylko na pomysł, że trzeba mu opowiedzieć jakie są blaski i ciebie bycia gejem. Jest więc to - pardon za kolokwialny zwrot - pedalski rytuał przejścia ;) tyle, że pozbawiony obecnego niestety często w takich sytuacjach seksualizowania relacji. Doszedłem po prostu do wniosku, że jeżeli ma to być "czyste" (nie mylić z chrześcijańskim pojęciem czystości! hehehe) to nie może być w tym podrywu. Było to dla mnie tym łatwiejsze, że jak pisałem, ani mój target wiekowy ani co do urody - zresztą z wzajemnością. Dobra rozmowa dwóch facetów, którzy obaj należą do pewnej mniejszości, jeden widział już sporo, a drugi jeszcze prawie nic. ;)

Zrobiłem to po to, żeby nie bał się tego całego tak odmiennego od "normy" (cudzysłów świadomie użyty) życia tak, jak ja się kiedyś bałem.

O babci - kolejnym razem, bo teraz kolejny wyjazd 200 km. :)

papa!

Orm
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Re: Jak pomagacie nieszczęśliwie zakochanemu nastolatkowi?

Postprzez laissez_faire » 21 mar 2014, o 00:38

Maksymie nie nazywany nikczemnie Maksymilianem... nastolatek zdąży się jeszcze 10 razy nieszczęśliwie zakochać, z czego najzwyklej na świecie wyrośnie; Ty po takiej "akcji pajacyk" pozostaniesz skrzywiony...
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Re: Jak pomagacie nieszczęśliwie zakochanemu nastolatkowi?

Postprzez impresja77 » 21 mar 2014, o 00:44

W którą stronę?
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Jak pomagacie nieszczęśliwie zakochanemu nastolatkowi?

Postprzez laissez_faire » 21 mar 2014, o 01:19

w stronę Matki Teresy... wspólna modlitwa zamiast lekarstw;
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Re: Jak pomagacie nieszczęśliwie zakochanemu nastolatkowi?

Postprzez impresja77 » 23 mar 2014, o 20:12

a dlaczego nie Buddy ,albo Mahometa?
Też się modlą
impresja77
 
Posty: 1997
Dołączył(a): 29 sie 2013, o 16:36

Re: Jak pomagacie nieszczęśliwie zakochanemu nastolatkowi?

Postprzez Orm Embar » 19 cze 2014, o 10:12

Cześć wszystkim,

Trza skończyć co się zaczęło. :)

Nastolatek naturalnie przeżył stan nieszczęśliwego zakochania mimo zaklęć, że się pewnie zabije. :) Myślę, że dobrze, iż w sytuacji pierwszego takiego swojego zakochania miał jakieś tam wsparcie - mógł przynajmniej sobie z kimś pogadać. Nie przeceniam naturalnie mojej roli, ale z perspektywy czasu myślę, że było warto.

Dzięki Agik za Twoje uwagi - zmieniłaś moje patrzenie na kilka spraw, utrafiłaś w dziesiątkę. :) Co do mnie - nauczyłem się kolejnej fajnej rzeczy: że trzeba naturalnie pomagać, ale trzeba też wiedzieć, kiedy pomagać przestać, bo ludzie generalnie powinni być samodzielni, i że dotyczy to też nastolatków. ;)

Laissez: eee, już dawno się trochę odmatkoteresiłem, kiedyś chyba to moje "pomaganie" było czasami przesadzone (nie, nie z powodów, o które mnie Impresjo podejrzewasz). Trochę to zmieniłem, ale nadal uważam, że skoro codziennie tracę godzinę czasu na picie kawy, to godzinę swojego życia dla jakiegoś człowieka co jakiś czas też mogę bez problemu poświęcić.

Tyle ode mnie! Papa!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Re: Jak pomagacie nieszczęśliwie zakochanemu nastolatkowi?

Postprzez agik » 19 cze 2014, o 11:27

Czeee:)

A Młody się odkochał, czy jeszcze słodko wzdycha?
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Re: Jak pomagacie nieszczęśliwie zakochanemu nastolatkowi?

Postprzez Orm Embar » 19 cze 2014, o 18:37

Cześć Agik,

Myślę, że się odkochał - obiekt miłości mocno pomógł, bo się umówił, Młody pojechał kawał drogi (bo to nie to samo miasto), a obiekt miłości ani się nie odezwał, ani nie odpowiadał na smsy i w odpowiedniej chwili wyłączył telefon, hehehe. Nie pytałem młodego co tam teraz czuje, bo jak coś ma, to niech się odzywa sam, dostał co mu bozia w prezencie przygotowała, i na tę sytuację wystarczy. :)

... w końcu nie mogę dopuścić, żeby Laissez słusznie podejrzewał mnie o bycie Matką Teresą z Kalkuty... ;)

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Poprzednia strona

Powrót do Dyskusyjne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 47 gości