zgubiłam się

Rozmowy ogólne.

zgubiłam się

Postprzez Baj » 8 lut 2012, o 23:36

Czuję że przerasta mnie świat.Zawsze pełna energii i chęci teraz najchętniej schowałabym się gdzieś w kąciku, tak by nikt nie chciał niczego ode mnie. Tak, żeby odnaleźć to coś co zawieruszyło się gdzieś i mi czego brak.
Nawet nie wiem jak to opisać, jak odnaleźć siebie? Nie dawno zmarła moja kochana siostra. A ja czuję ze to nie ona z nas dwóch powinna odejść. To ona była osobą której potrzebował świat, która robiła tyyyle niesamowitych i potrzebnych rzeczy, była zaradna wiedziała czego chce i potrafiła realizować wyznaczony cel. A ja?
Czuję się taka naiwna i bezradna wobec świata.
Nawet w pracy jakoś nie potrafię się odnaleźć. Zawsze lubiłam pracę, zawsze wynajdowałam sobie wiele zadań - teraz trwonię czas, mam wrażenie ze nie pamiętam o wielu rzeczach i ze w końcu zawalę coś na całej linii. W domu to samo - nie panuję nad rzeczami które kiedyś były łatwe. Teraz mam bałagan, zdarza mi się zapomnieć o płatnościach, Nie wiem jak to wszystko ogarnąć.
Baj
 
Posty: 40
Dołączył(a): 25 maja 2009, o 21:50

Re: zgubiłam się

Postprzez Sinusoida » 9 lut 2012, o 22:08

Witaj Baj,
Strasznie mi przykro z powodu Twojej siostry... Nie dziwię się, że jest Ci ciężko, że nie potrafisz się odnaleźć. W końcu świat już nie jest bez niej taki sam, prawda? :pocieszacz: Czy w obliczu tego, co się stało nie wymagasz od siebie zbyt wiele? Daj sobie czas na przeżycie tej straty kochana. Bardzo bym chciała Cię utulić, byś mogła się wypłakać... nie przejmować płatnościami, pracą, tymi wszystkimi rzeczami do zrobienia... Bo jakie to ma znaczenie w obliczu spraw ostatecznych?
Odeszła Twoja siostra... tak widocznie musiało się stać... Widocznie masz jeszcze coś do zrobienia na tym świecie... :pocieszacz: Wierzę, że z czasem może odkryjesz co to jest. Daj sobie czas... Tymczasem tulę Cię mocno, chociaż wirtualnie. Mam nadzieję, że masz kogoś obok siebie, kto bez słów po prostu jest przy Tobie, przy kim możesz się wypłakać... Jeśli chcesz, napisz coś więcej o sobie. Tymczasem myślami jestem z Tobą :pocieszacz:
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: zgubiłam się

Postprzez Baj » 11 lut 2012, o 22:47

Dziękuję.
Dziękuję za słowa wsparcia, za przytulenie mnie, choć wirtualne to jednak w pewnym sensie prawdziwe.
Mówisz czas?
Od jej śmierci minęło kilka miesięcy, na razie nie jest lepiej, prawdę mówiąc jest gorzej niż zaraz po. Chyba trzymała mnie wtedy jakaś adrenalina. Teraz pierwsze emocje opadły i dopada szara rzeczywistość - właśnie to że rachunki, sprawy do załatwienia, problemy do rozwiązania i cała ta pustka wokół.
Trudno to ogarnąć. Jej mieszkanie stopi puste i czeka aż uprzątnę jej rzeczy , wezmę,rozdam, wyrzucę? Człowiek gromadzi wokół siebie tyle rzeczy, pięknych, potrzebnych, cennych a później odchodzi.
Jakie to trudne.
Co jakiś czas w najmniej oczekiwanych momentach przypominają mi się rzeczy, wydarzenia z czasu jej choroby, Jak była dzielna, piękna i jak walczyła, kiedy choroba krok za krokiem czyniła słabszym jej ciało i silniejszym jej ducha.
Jak starała się chronić mamę nie mówiąc jej o kolejnych złych nowinach. Widzę Ją jak ostatni raz wychodzimy z domu, jak wsiada do karetki, i mam nadzieje że nie wiedziała, że już do domu nie wróci, że kocisko które przytuliła będzie czekało na nią bez skutku, widzę te obrazy jakby zdarzyły się wczoraj, Teraz już tylko wspomnienia i łzy mamy, z którymi nie potrafię sobie poradzić.
Wiesz, moja siostra kiedy dowiedziała się o chorobie i zaczęła leczyć i bywać w szpitalu napisała projekt, dzięki któremu szpital dostał z Unii pieniądze na sprzęt medyczny. Pracowała dokąd tylko była w stanie - moim zdaniem zdecydowanie zbyt długo - jednak kochała swoją pracę. Była niezwykła osobą.
Z jednej strony delikatną i wrażliwą a z drugiej niezwykle silną.
Miałam szczęście że była moja siostrą.
A teraz brak mi jej bardzo i to nawet nie w takim sensie - trudno to opisać- że brak mi jej w kontekście mojej osoby bo mi pomagała bo mogłam na nią liczyć - nie mogę znieść takiego poczucia że nie ma Jej dla nie samej, Ona kochała życie i powinna dalej żyć. Trudno mi pogodzić się z jej cierpieniem, z bezsilnością bliskich, z bezradnością lekarzy wobec choroby, wobec systemu i swojej własnej niewiedzy. Trudno mi pracować z ludźmi którzy w czasie choroby mojej siostry byli dla niej bezwzględni i okrutni (pracowałyśmy w tej samej firmie). Wiesz tacy co to sami nie wiele potrafią, a ich ambicje sięgają chmur. Jakoś odczuwam taki bezsens tej pracy, choć też zawsze ją lubiłam - zmuszam się żeby robić co do mnie należy ale jakoś czuję ze brak mi zaangażowania w to co robię. Skomplikowane to wszystko wielce. Jutro muszę siąść i posprawdzać rachunki - nagle mam sporo rzeczy do opłacania. Kiedy już mi się wydaje ze opanowałam co i jak - pojawia się coś w stylu wyłączony telefon, lub nieopłacony prąd w garażu.
Wiesz ma kogoś kto czasem przytuli jak potrzeba, jednak nie zawsze. Mój mąż sam ma ze sobą problemy jest dda i zwykle to ja jestem tą silniejszą. Wiem, ze chciałby ale nie zawsze potrafi a ja nie zawsze chcę go obciążać swoimi kłopotami żeby nie martwić i nie pogłębiać jego frustracji. To samo z mamą - kocham ja więc w życiu nie przyznam, ze coś jest nie tak. Nie potrzeba jej więcej stresów i zmartwień niż ma.
Tak więc jestem osobą, która na zewnątrz świetnie sobie radzi i zawsze uśmiecha. Jednak w środku czuję jakby ktoś solidnie mnie obił i rany nie chcą się goić.
Dziękuję Sinusoido :cmok: i wszystkim, którzy przeczytali
Baj
Baj
 
Posty: 40
Dołączył(a): 25 maja 2009, o 21:50

Re: zgubiłam się

Postprzez anulka81 » 11 lut 2012, o 23:21

Baj kochana :pocieszacz: przytulam mocno, nie potrafie inaczej pocieszyc wiec tylko przytulam...

A moze, popros jutro meza zeby usiadl z toba do tych nieszczesnych rachunkow, pokaz mu co, gdzie i jak i popros by robil to czasem dla ciebie, dla was. nie ma nic zlego poprosic o pomoc czasem...

trzymaj sie kochana, dasz rade!
Avatar użytkownika
anulka81
 
Posty: 264
Dołączył(a): 20 gru 2011, o 02:34
Lokalizacja: uk

Re: zgubiłam się

Postprzez Sinusoida » 12 lut 2012, o 11:36

Droga Baj,
Cieszę się, że odpisałaś. Zaglądałam na pt co jakiś czas, mając nadzieję, że zobaczę wiadomość od Ciebie. Masz rację. Twoja siostra powinna żyć, takie dobre osoby powinny żyć... Nie mam pojęcia dlaczego akurat ją to spotkało. Zawsze, poza smutkiem, czuję złość w takich wypadkach, na bezsens takiego obrotu spraw. Osoby wierzące często są przekonane, że jest jakiś plan, jakiś sens, którego po prostu na ten moment nie potrafimy dostrzec. Takie myślenie mnie osobiście wkurzało (i nie zdziwiłabym się jeśli wkurza i Ciebie) strasznie ale po dłuższym czasie "uczepiłam" się tego sposobu myślenia. Doszłam do wniosku, że każda śmierć coś wnosi, uczy jak żyć tych, co zostają na tym świecie. Uczy doceniać życie i czas który nam pozostał, byśmy wykorzystali go dobrze. Bo świadomość śmierci właśnie każe doceniać życie. Jeśli ktoś znosi takie cierpienie na naszych oczach, w sposób jaki opisałaś - "lekcja" jest jeszcze bardziej dotkliwa... Miałaś szczęście, że tak dobra osoba była Twoją siostrą.

Tak, to prawda, codzienne życie wymaga pewnych działań, które w zetknięciu ze śmiercią bliskiej osoby stają się tak nie ważne i banalne, że trudno znaleźć na nie energię. Niby wiemy, że trzeba zrobić to czy tamto ale jak tu znaleźć na nie dość energii? :pocieszacz: Ale ona się znajdzie jeśli pozwolisz sobie na słabość, na rozpacz, jeśli nie będziesz udawała silnej. Wyobrażam sobie ile energii musi Cię to kosztować, chronienie mamy, partnera dda... Skąd masz mieć jeszcze energie, by żyć?
Czas to nie jedyna kwestia. Potrafi działaś na korzyść ale i na niekorzyść. Chyba nie do końca precyzyjnie się wyraziłam. Spróbuję inaczej. Żałoba może się ciągnąć nawet latami jeśli jest nieprzeżyta, jeśli człowiek ucieka od tego na przykład w pracę, nie dopuszcza do siebie tego, co czuje, stara się być silny choć w środku coś wrzeszczy... Chodzi mi oto, że potrzeba czasu by przeżyć stratę ale też sam upływ czasu nie pomoże, jeśli się nie przeżyło tak naprawdę żałoby. To miałam na myśli. Wcale nie dziwi mnie fakt, że po kilku miesiącach czujesz się gorzej. Przyszło mi do głowy, że może sama od siebie wymagasz i oczekujesz, że czas najwyższy się "pozbierać" i żyć jak dawniej bo przecież minęło już kilka miesięcy... Tymczasem wydaje mi się, że to jest pewien proces, którego się nie przyspieszy. Wydaje się, że już wszystkie łzy wylane ale wystarczy jakieś wspomnienie i wszystko wraca, dociera do świadomości i przeraża na nowo, prawda?

Kod: Zaznacz cały
Wiem, ze chciałby ale nie zawsze potrafi a ja nie zawsze chcę go obciążać swoimi kłopotami żeby nie martwić i nie pogłębiać jego frustracji. To samo z mamą - kocham ja więc w życiu nie przyznam, ze coś jest nie tak. Nie potrzeba jej więcej stresów i zmartwień niż ma.



Wiesz, uderzyło mnie to jak bardzo chcesz chronić mamę, tak bardzo że aż nie rozmawiacie na ten temat. Rozumiem powody i to, co Wami kieruje. Ale w moim odczuciu Wam obu mogłyby właśnie pomóc szczere rozmowy o uczuciach, wspomnienia, o tym co obie czułyście i czujecie. Zobacz, nie chcesz z mamą poruszać tego tematu i prawdopodobnie mama, z tych samych powodów, nie porusza tego tematu z Tobą. A przecież tak naprawdę właśnie może się okazać, że mama również chciałaby z Tobą porozmawiać o siostrze ale nie robi tego bo chce chronić Ciebie. Gdybyście spróbowały spotkać się i porozmawiać, mogłybyście zbliżyć się do siebie i tak naprawdę sobie nawzajem pomóc w przeżyciu tej straty. Potrafisz sobie wyobrazić, że płaczecie z mamą, tuląc się i wspominając siostrę? To, jaka była, jak dzielnie znosiła chorobę? W moim odczuciu bardzo pomogłoby to Wam obu, takie zbliżenie się do siebie. Zakładam oczywiście (gdyż nie wspomniałaś że jest inaczej), że masz z mamą dobry kontakt. Może mogłybyście razem "ogarnąć" mieszkanie siostry, jak już będziecie na to gotowe? Musi być strasznie ciężko robić to samemu... Nie dziwię się, że z tym zwlekasz. Szczególnie że wydaje mi się, że jest to też pewien symbol. Tak jakby siostra odchodziła już definitywnie, jakbyś jej na to pozwoliła... dopóki są jej rzeczy, w jej mieszkaniu, jakby nadal jest z Tobą/Wami. Uprzątnięcie mieszkania to tak jakby zgoda na jej odejście, nie sądzisz? Może się mylę ale tak mi się wydaje. Dlatego jest to takie trudne... a jednocześnie ważne.

Tak więc jestem osobą, która na zewnątrz świetnie sobie radzi i zawsze uśmiecha. Jednak w środku czuję jakby ktoś solidnie mnie obił i rany nie chcą się goić.



Otóż to właśnie. A jak to z ranami bywa, jeśli się "brudnej" rany nie oczyści - to ona będzie się babrać bardzo długo. W przypadku żałoby nawet latami. Dobrze że zdecydowałaś się chociaż tutaj wyrazić to, jak tak naprawdę się czujesz. To dobry początek. Pisz, jak tylko będzie Ci ciężko. Pomogę na tyle, na ile będę potrafiła. A jeśli chodzi o męża - fakt, że jest dda być może rzeczywiście nie ułatwia mu odnalezienia się w tej sytuacji, w roli osoby wspierającej. Ale może mogłabyś spróbować powiedzieć mu czego teraz potrzebujesz i oczekujesz? Jak on mógłby Ci pomóc się z tym uporać? Konkretnie. Wiesz, często ludzie (szczególnie właśnie pokaleczeni) bardzo chcieliby pomóc ale nie wiedzą jak to zrobić, jak się za to zabrać, by nie pogorszyć sytuacji, nie sprawić dodatkowego bólu itd. I w tym poczuciu zagubienia wolą się wycofać, wybierają bierność bo wydaje im się, że tym sposobem przynajmniej nie zaszkodzą jeszcze bardziej. Ale tak naprawdę czują się źle z tym faktem, czują się źle same ze sobą. Jasny komunikat w takim wypadku jest bardzo pomocny i zostanie uwzględniony z wielką chęcią i ulgą...

Trzymaj się ciepło Baj, tulę mocno :pocieszacz:
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: zgubiłam się

Postprzez Sinusoida » 29 lut 2012, o 18:21

Hop, hop, jak się masz Baj?
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59


Powrót do Dyskusyjne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 602 gości