przez mikidajlo » 23 maja 2011, o 00:59
Trzymam kciuki Inko 85.
Parę dni temu napisałem się dużźo i znikło. Czasami tak bywa.
Nie znam sie na chorobach, nie jestem lekarzem.
Uspakaja mnie las, niebo nocą gwiazdy, szum drzew czy moża. Jest mio dobrze z przyrodą. Z nerwami radzę sobie tłumacząc sobie różne sprawy na swój sposób tak żeby było dobrze. Największy moim przyjacielem jest Bóg. Tak Wiara w Niego bardzo mi pomaga. A jak to działa? Hmmm. Nie wiem ostatnio na TVN style o 7 rano lecą aniołki i przyjaciele. Taka bajka o dobru i złu, o aniołach i diabołkach, polecam. W moim życiu też są. Nie wiem czego się boisz? Ja mogę tylko opisać swoje przypadki. Wyobraź sobie noc gdzieś tam w świecie a ty śpisz w samochodzie. ( nigdy nie wiem gdzie się obudzę) las, jacyś ludzie krzyczący szwendający się po piwie po parkingu, pedały pikające do kabin i nie tylko. albo inne miejsce, bezpudzie, parking bez oświetlenia, głusza w obcym kraju wyją wilki.chuczą sowy i cisza. Albo awaria samochodu gdzieś tam hen hen od domu, znajomych. Napisałem się i pewnie nic starsznego, wyobraź sobie siebie bez pieniędzy w innym mieście, kraju, że kończy ci się jedzenie, skończył Ci się gaz, brak toalety, prysznica. I wtedy czuję bliskość Boga. Rozmawiam z nim ( zadaję sobie pytania na głos zamknięty w tej szoferce i odpowiadam i tłumaczę sobie to i owo i myślę co dalej, i proszę o pomoc jak się boję) i następnego dnia udaje mi się przeżyć, wschodzi słońce i bezludzie nie jest takie straszne, i zjawiają się osoby co pomogą w krytycznych sytuacjiach. Naprawa auta, powrót do domu, dojazd gdzieś tam. Dlaczego o tym piszę? Piszę dlatego że ludzie nie są źli, nie ma się czego bać. Każdy z nas ma jakieś obawy, jakieś lęki.
Kurczę mogę tylko o sobie pisać bo jak to się mówi głodny sytego nie zrozumie.
Napewno cały czas szukam samego siebie, swojego Ja kim naprawdę jestem i jest to bardzo ciężka sprawa. Ciężko jest opisać siebie samego, chciałoby się żeby to zrobili inni ale tak nie jest. Ja muszę się oceniać samego siebie odkrywać swoje możliwośći, zacząć wierzyć w siebie. I to jakoś czas pomaga mi w tym. Naprawdę ba jeżdząc już 3 rok tirem nagle okazuje się że nie mogę mówić że jestem świerzym kierowcą a i w niektórych sytuacjiach mogę udzielać rad innym. Co buduje tak jakoś wewnętrznie.
Sposób na życie?
Starać się wykonywać to co się wykonuje najlepiej jak sie potrafi, nie kombinować, nie omijać zanatto bo tylko wtedy mamy pewność że będzie wszystko wporządku jak się noga powinie.
Wyjaśnię to na podstawie pracy kierowcy. Nie zjeżdzam do domu jak jadę przejazdem, bo później muszę kombinować z kilometrami i raz się uda a raz nie. Mnie raz się nie udało i zakopałem zestaw pod domem i później była jadka dopiero, to samo jest z przepisami jak jeżdzę zgodnie z nimi to nie muszę sie stresować kontrolą.
Nerwy? Nie zaspokoi sie wszystkich bo to jest poprostu niemożliwe. Praca to tak jakby pomoc innej osobie do osiągnięcia celu. Robienie czegoś na złość, nie ma sensu, jak to mówią w filmach że może być wykorzystane przeciwko mnie każde moje słowo. Praca to dzungla, to nie ma miejsca na lubię albo nie lubię, nie ma czasu na zastanawianie się nad tym. Trzeba wykonywać swoje obowiązki a inne osoby są w stosunku do mnie miłe albo ie . Jak są niemiłe to ich problem. Widocznie nie umieją załatwić tego co od nich wymaga szef w bardziej cywilizowany sposób. Nie wiem jak to opisać. dawno nie pisałem i skaczę z tematu na temat. Wogóle troszkę nie na temat napisałem za co przepraszam ale widocznie miałem taką potrzebę podzielenia się.
pozdrawiam Miki