Wygląda na to, że się udało;-)

Rozmowy ogólne.

Wygląda na to, że się udało;-)

Postprzez Księżycowa » 11 wrz 2010, o 19:26

To, co było dla mnie abstrakcją, rzeczą w ogóle nie osiągalną chyba jednak dojdzie do skutku. Moje marzenie o swobodzie życia poza domem w tym tygodniu spełni się :D .

Czuję się szczęśliwa, na prawdę. W końcu czuję, że nie stoję w miejscu i robię coś ze swoim życiem :) . Jest masę, ale to masę zalet tego, że już mnie tu nie będzie. Będziemy mieli z Ł swoją prywatność wspólną jak i osobną. Kociak będzie mógł swobodnie poruszać się po domu. Ja będę spokojna, że dziecko nie zrobi jej krzywdy, nie będę musiała tego pilnować dzień w dzień... Spokój potrzebny do nauki będzie, nie będę musiała oglądać jak ojciec po cichaczu obala setę w łazience...

Te perspektywy na prawdę napawają mnie optymizmem i chęcią do życia...
Niestety nie obyło się bez przykrości :( .
Rozmawiałam dziś z moją kuzynką. Ona powiedziała, że moja mama mówiła jej, że dobrze, że się wyprowadzam, że idziemy na swoje. Nawet nie jest jej smutno... Ojca słowa jakie usłyszałam, to tylko ,,chcę Cię widzieć" z ironiczną tonacją. Jakby uważał mnie za życiową ofermę... :(
Zobaczyłam, że jakoś specjalnie ważna dla nich chyba nie jestem. I wiem,że muszę starać się z tym żyć, przestać przejmować. Nie raz o tym tu rozmawialismy... Dziś moja siostra zaprosiła brata na grilla. Nas znów olała. Moja mama twierdzi, że ,,wiesz, ciągle jesteś zajęta, ciągle Was nie ma..." Czy jest problemem zadzwonić i zapytać? Nie będę się oszukiwać, to kwestia chęci. Moja siostra ich nie ma :(

Ta radość smutkiem przeplatana :cry:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Postprzez limonka » 11 wrz 2010, o 21:07

kasiorku!!!

to super wiadomosc!!! skup sie na pozytywach!!! nowe zycie!!!
czego/kogo nie mozesz zmienic starasi sie zaakcptowac i zmien swoje podejcie!!!!!
swinia z tej twojej siostry!!!!!! jeszcze za toba zatesknia!! powodzenia!!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Księżycowa » 11 wrz 2010, o 23:10

Tak nowe zycie, tylko pewnie nie raz będziemy nawzajem potrzebować od siebie czegoś. Nie wiadomo co przyniesie życie. Ja nie chcę się wcale obrażać a wręcz odwrotnie.

Przyjechała dziś kuzynka do nas i w sumie nie usłyszałam nic fajnego, że dobrze, że pierwszy wspólny krok czy coś, tylko ,,A wiesz co będzie jak na przykład pralka się zepsuje? Będziecie płacić" Ale to co przepraszam? Mam się męczyć z ojcem alkoholikiem jak ona? No sorry, ale ja na prawdę chciałabym się od tego wykręcić... Tylko to takie przykre, bo raz Ci tak powiedzą a za chwilę pomoc zaproponują... Ja tego po prostu nie rozumiem...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Postprzez limonka » 12 wrz 2010, o 06:28

Tak robia tylko ludzie bez taktu, ktorzy tak naprawde ci zasdroszcza I nie moga przezyc ze posuwasz sie do przodu,ze cos robisz, starasz sie... duzo sily I cierpliwosci.... Powodzenia!!!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Winogronko7 » 12 wrz 2010, o 11:07

Kasiorek, zupełnie nie przejmuj się zachowaniami bliskich. Idż swoją drogą, realizuj marzenia i pragnienia. Tobie udało się wyrwac i chwała Bogu :)

Jak Limonka napisała- zazdrośc ludzka rzecz.

Pozdrawiam!
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez mahika » 12 wrz 2010, o 17:08

Mi się pralka zepsuła i co... piorę w ręku bo puki co na nową nie mam ;) ale i tak warto się usamodzielnić.

nie słuchaj innych, słuchaj swego serca...
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez KATKA » 12 wrz 2010, o 20:42

:ok: :ok: fajno, że się udało :)
teraz to juz z górki :)
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez mahika » 27 wrz 2010, o 10:48

Hej, a gdzie zaginęłaś :)
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Księżycowa » 4 paź 2010, o 13:05

Witam, witam :D . Cześ Mahiczko, cześć wszystkim!

Dopiero dziś podłączyli nas do sieci i telewizji... Byliśmy i jeszcze jesteśmy strasznie zabiegani... Praca, załatwienie, szkoła itd. Jeszcze się do końca nie przeprowadziłam... Parę drobiazgów mi zostało do przeniesienia... Łukaszowi z resztą też... Ogólnie jest nam super :D . Kocurek i zwierzaczki się przyzwyczaiły... :P
Mamy ciszę i spokój, swobodę taką dla nas, której normalnie nie było :wink: . Są przywileje, jest ich wiele. Pranie i sprzątnie mnie nie przeraża :) . W sumie nie czuję różnicy, jeżeli chodzi o samodzielność... Tyle tylko, że teraz nikt nie czepia się, nie narzuca nic, nie krytykuje... Teraz wszystko wygląda lepiej, nagle traktują mnie inaczej, bardziej poważnie. Słuchają co mówię do nich... Myślę, że przeprowadzka dobrze zrobiła i mi samej, nam w związku i rodzicom też. Myślę, że może relacje może będą zdrowsze? Wczoraj kupiliśmy pączki i pojechaliśmy do rodziców na kawkę :) . Zrobiło mi się trochę trudno, trochę zatęskniłam... ale nie wróciłabym do tego co było...
W ogóle kiedy weszliśmy do mieszkania pierwszy dzień już z rzeczami, to było wieczorem, bo nie dalismy wcześniej rady, to usiadłam i się popłakałam... Czułam się dziwnie, jakbym ich olała, jakbym od nich uciekła... i po części tak pewnie jest i nie jest mi z tym łatwo, ale to chyba długi czas się na takie podejście zbierało...

Po tygodniu przeprowadzki, miałam wtedy nockę mój ojciec zrobił w domu awanturę, musieli wzywać policję, nie mogli go opanować... Wtedy odczułam, że zaczęłam swoje, osobne życie i mam szansę, by było ono takie jak chce, jak sobie je ułożę. Oczywiście zdarzeń losowych w to nie wliczając...

Zrobiło mi się ojca żal... Od dłuższego czasu nie czuję do niego nienawiści... Widzę w nim zagubionego człowieka, który nie potrafi poradzić sobie ze swoimi uczuciami. I na prawdę szkoda go, bo wiem, że jego życie, gdyby był silniejszy, mogłoby wyglądać inaczej... On nie poradził sobie ze swoim dzieciństwem, które go dotknęło...

Mama... schudła strasznie. W ciągu trzech tyg, od przeprowadzki byłam tam chyba drugi raz, bo po prostu nie miałam czasu poza kontaktem tel. przyjechać... Zmartwiłam się jak ją wczoraj zobaczyłam... W piątek idzie na zabieg, bo ma coś z ręką - drętwieje jej... Twierdzi, że poza tym wszystko w porządku...

Martwię się o nich, widzę, że się starzeją, że na pewno przezywają. W domu został tylko brat z dzieckiem... Musialo zrobic im się pusto... Kot robil zamieszanie, mnie też ciągle pełno...
Wiem, że jakoś muszę sobie z tym poradzić... oni też...


Ogólnie wszystko jest na pozytywnie
:D Poza tym, że upływa czas i nie dla wszystkich jest to dobra wiadomość... Boje się momentu kiedy odejdą... Ostatnio zaczynam o tym mysleć, nie mają już 50 ciu lat... Tego bardzo się boję...

Ale się rozpisałam, chyba nie do końca na temat, ale jakoś musiałam to z siebie wyrzucić...

Oj brakowało mi forum, ale już jestem i znów musicie mnie znosić :lol: :P
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie


Powrót do Dyskusyjne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 388 gości